W podobłocznej krainie Meteory

W październiku 2005 r., idąc do Jerozolimy przez Grecję, wraz z moim przyjacielem Michałem Perzem, zobaczyłem z oddali jakieś dziwne, tajemnicze skały, które napawały mnie lękiem. Zapadał zmierzch, a one w miarę zbliżania wyglądały coraz bardziej posępnie. Nadzieję przynosiły tylko światełka, które migotały na szczytach skał, rozświetlając ciemności i dając znać, że ktoś tam na górze czuwa, zawieszony pomiędzy niebem a ziemią, w starych klasztorach w Meteorach.

Nazwa Meteory pochodzi od greckiego słowa meteora, co znaczy zawieszony w powietrzu. Używa się jej na określenie położonych w środkowej Grecji, w pobliżu wsi Kastraki i miasta Kalambaka., wypiętrzonych w wyniku trzęsień ziemi i uformowanych przez erozję, piaskowcowych ścian skalnych, wznoszących się na ponad 500 metrów wysokości. Zbudowano na nich, jakby „zawieszając” między niebem a ziemią, prawosławne klasztory.

W związku z rozwojem ruchu monastycznego w XI wieku, zaczęli przybywać w te strony mnisi poszukujący odosobnienia i zamieszkiwali w tutejszych skałach i jaskiniach, tworząc tam pustelnie. Z czasem, od XIV wieku, zaczęli organizować się we wspólnoty i budować monastyry, które szczyt swej świetności miały w XVI wieku. Największym problemem było dostarczenie materiału budowlanego i żywności na niedostępne, niebotyczne skały. Legendy mówią, że pierwszy zakonnik, św. Atanazy, został wzniesiony na skałę na skrzydłach orła. Rzeczywiście skały były niedostępne dla zwykłych śmiertelników, którzy często przypłacali życiem chęć bycia bliżej nieba i wspinając się na nie, spadali z nich. Jednak ci, którym się udało dostać jakimś cudem na górę, zawieszali liny, które innym, mniej sprawnym, pomagały się tam dostać. Później wszystko wciągano na linach w specjalnych koszach i budowano latami. Przez wieki monastyry położone na skałach służyły jako miejsce odosobnienia i ucieczki przed zgiełkiem i problemami świata, a także jako miejsce obrony w czasie wojen i najazdów tureckich, bo żaden najeźdźca nie był w stanie ich zdobyć. Dlatego przechowywano w nich wiele cennych zabytków i skarbów, które umieszczano w nich w czasie wojen. Były one niezdobytymi twierdzami aż do czasu, gdy w XVII wieku mnisi zaczęli kłócić się między sobą o wpływy, władzę i bogactwa, którymi zarządzali. Nastąpiły rozłamy, część zakonników opuściła klasztory, które zaczęły niszczeć, a z braku rąk do pracy nie miał kto nimi zarządzać i je remontować.

Postępująca laicyzacja i konsumpcjonizm spowodowały spadek powołań do klasztorów. Doprowadziło to do upadku wielu z nich. Dlatego opiekę nad nimi przejęło państwo greckie i zaczęło je remontować. Do dziś przetrwało 6 monastyrów położonych na szczytach skał: 4 męskie i 2 żeńskie, w których żyje od kilku do kilkunastu mnichów i mniszek. W latach dwudziestych XX wieku wykuto w skałach stopnie, umożliwiające dostanie się do nich, a później doprowadzono drogi dojazdowe. Dziś można się do nich dostać pieszo, a do niektórych nawet samochodami, nie w koszach na linach, jak dawni mnisi. Spowodowało to rozwój ruchu pielgrzymkowego i turystycznego w tych stronach. Nasilił się on, gdy w 1981 roku nakręcono tutaj sceny do jednej z części przygód Jamesa Bonda, zatytułowanej „Tylko dla twoich oczu”. Wtedy cały świat usłyszał o Meteorach i zaczęły tutaj przybywać tabuny turystów. W 1988 r. zostały one wpisane na listę światowego dziedzictwa kultury Unesco. Klasztory w Meteorach są udostępnione do zwiedzania dla kobiet i mężczyzn, jednak obowiązuje w nich odpowiedni ubiór. Obecnie, aby zwiedzić każdy z 6 klasztorów, trzeba kupić bilety, z których każdy kosztuje 3 euro. Co roku przybywają tutaj setki tysięcy turystów z całego świata, więc najlepiej zjawić się tutaj poza sezonem – jesienią, kiedy nie ma ich już tylu.

Rok 2005

W każdym razie my tak zrobiliśmy, pod koniec października 2005 roku. Aby się tam dostać, cały dzień gnaliśmy, bez wytchnienia, od świtu po zmierzch, pokonując około 60 kilometrów. W końcu się udało dojść do miasta Kastraki, leżącego u stóp Meteorów. Wychodzimy za nie. Zapada już zmrok, więc nie ma sensu dalej iść. Rozbijamy namiot już właściwie po ciemku, w krzakach, u stóp skały, na której znajduje się jeden z klasztorów. Jesteśmy zmęczeni, więc szybko zasypiamy. Jeszcze przed świtem budzi nas jakby bicie z oddali, w wielkie drewniane cymbały, które powtarza się trzy razy. To prawdopodobnie sygnał pobudki albo zbiórki na pierwszą modlitwę. Też wstajemy, mimo że jeszcze jest ciemno. Trzeba złożyć namiot, nim wstanie słońce i zmoczy go poranna rosa. Trzeba jak najszybciej ruszyć, aby skoro już tu jesteśmy nawiedzić i zwiedzić jak najwięcej klasztorów. Idziemy najpierw dość długo krętą drogą, z której do pierwszego z monastyrów prowadzą strome, wykute w skale schody. Chociaż wtedy o tym nie wiedzieliśmy i obawialiśmy się, że trzeba będzie wspinać się z plecakami po stromych skałach. Jednak okazało się, że wszędzie prowadzą lepsze lub gorsze drogi i można się tam dostać w miarę bezpiecznie. Obecnie wszystkie klasztory są czynne od godziny 9, ale wtedy na pewno byliśmy wcześniej. A może po prostu specjalnie dla nas otworzono wcześniej wrota, abyśmy nie musieli czekać i zdążyli wszędzie być. Może nie wymagali, abyśmy kupili bilety, bo widzieli, że jesteśmy z plecakami i że idziemy pieszo do Jerusalem.

Królowa Różańca Świętego nr 67
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!

Zobacz Zamów PDF

Ograniczony dostępTo tylko fragment artykułu…

Całość przeczytasz w "Królowej Różańca Świętego"

To wydanie jest wciąż dostępne w sprzedaży, dlatego ma ograniczony dostęp. Możesz nabyć to czasopismo w bardzo niskiej cenie – już od 2 zł! Zamawiając wspierasz różańcowe inicjatywy. Zapraszamy!

Krzysztof Jędrzejewski

KRZYSZTOF JĘDRZEJEWSKI filozof

Odbywa piesze pielgrzymki do miejsc świętych w Europie, Polsce i Ziemi Świętej.
Wyszukaj jego teksty.

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x