Oto kolejne świadectwa łask wymodlonych dzięki różańcowi i nowennie pompejańskiej! Chcesz podzielić się swoim świadectwem? Wyślij je emailem na adres swiadectwa@rozaniec.info albo przez formularz na naszej stronie. Najciekawsze świadectwa publikujemy w naszym czasopiśmie!
Barbara: Uwolnienie męża od alkoholizmu
Nowennę pompejańską pierwszy raz odmówiłam trzy i pół roku temu. Od tej pory zmówiłam w sumie cztery nowenny pompejańskie. Każda inna, ale wszystkie intencje składałam na ręce Maryi, by zaniosła je wraz ze swoim wstawiennictwem Panu Bogu i swemu Synowi Jezusowi.
Przyszedł wreszcie czas, bym i ja złożyła świadectwo z otrzymanych łask…
Mój mąż był alkoholikiem. Doszło do tego, że pił już codziennie. Upijał się, bo nie kontrolował siebie. Ukrywał alkohol wszędzie w domu, awanturował się, jeździł samochodem po pijanemu, aż policja go złapała. Dostał dużą grzywnę i zakaz prowadzenia pojazdów na cztery lata. Ale pił dalej. Moje życie z nim było piekłem. Tak wtedy myślałam. Mieszkaliśmy wtedy z córką i jej małymi dziećmi. Ja pracowałam zawodowo, a on nie. Czasem coś zarobił. Nie pomagały prośby ani groźby. Nie był sobą – był jak opętany. Kochałam go, a jednocześnie nienawidziłam za to, że nie miał wstydu przed dziećmi, wnukami, sąsiadami. Bywało, że spał na ławkach i wielu ludzi musiało go widzieć. Nie było dnia, którego nie przepłakałabym w pracy. Czułam się samotna w walce z tym złem, które nim zawładnęło. Dowiedziałam się o nowennie pompejańskiej i pomyślałam, że kto, jak nie Matka Boża, Maryja moja kochana, może pokonać szatana, który zawładnął moim mężem. Oczyściłam się z grzechów w sakramencie pokuty i przyjęłam Najświętszy Sakrament. Wtedy to właśnie powierzyłam Maryi mojego męża, prosząc bardzo precyzyjnie, żeby wyrwała go z niewoli zła, żeby już nigdy w życiu nie tknął alkoholu pod żadną postacią, a jeśliby spróbował, to żeby jego organizm natychmiast go zwrócił. Tak sformułowaną prośbę zanosiłam Maryi codziennie w nowennie pompejańskiej. To była najtrudniejsza nowenna. Mój mąż coraz mniej pił. Widziałam, że mnie obserwuje, ale nie przeszkadzał mi w modlitwie. Za to szatan nie dawał mi spokoju. Robił wszystko, żebym nie dokończyła nowenny. A to źle się poczułam, a to ktoś przyszedł, a to zasnęłam i obudziłam się o godz. 22 i szybko musiałam odmówić różaniec, żeby zdążyć tego samego dnia. Dużo było takich sytuacji. Ale zawsze natrafiałam na Anioła (jak na taką osobę mówiłam). Te osoby w ogóle nie wiedziały, że odmawiam nowennę pompejańską, ale pojawiały się zawsze w odpowiednim momencie, kiedy potrzebowałam wsparcia. Na przykład dostałam książeczkę z serii „Boży poradnik” Arkadiusza Łodziewskiego, lub przyszła do mnie po niedzielnej Mszy św. osoba należąca do Odnowy w Duchu Świętym ze słowami: „Czułam dzisiaj podczas Mszy, że muszę do was przyjść pomodlić się o zdrowie mojego brata”. Towarzyszyłam jej w modlitwie nad moim mężem. Pozwolił. Już wtedy nie pił wcale, ale nowenna pompejańska jeszcze trwała.
Mój mąż nie pije alkoholu już trzy lata i cztery miesiące. Jest innym człowiekiem. Ma stałą pracę, jest ceniony przez ludzi za pracowitość i zaangażowanie. Co niedzielę jesteśmy na Mszy świętej. Przyjmuje regularnie Ciało Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, które daje mu siłę. Jestem z niego bardzo dumna. Dziękuję Ci, Najświętsza Panienko, z całego serca. Dzięki Tobie żyjemy. Prowadź nas za rękę do swojego Syna – Jezusa Chrystusa, który naprawdę jest Drogą, Prawdą i Życiem. I moim najlepszym lekarzem. Szczęść Boże wszystkim, którzy przeczytali moje świadectwo.
PS. Odmówiłam jeszcze trzy nowenny: za dzieci i w mojej własnej sprawie. We wszystkich Maryja mi pomogła. A w ostatniej, którą ukończyłam 7 sierpnia 2020 roku, potrzebną łaskę już otrzymałam. Kocham Cię, Mateńko, jesteś moją Orędowniczką, Pośredniczką i Pocieszycielką.
Anna: Cud sakramentu pokuty męża
Nowennę pompejańską odmawiam od wielu lat w różnych intencjach. Od wielu lat modliłam się także o przystąpienie do sakramentu pokuty mojego męża. Jednak potrzeba było cierpienia męża oraz mojej kolejnej nowenny i Matka Boża wysłuchała mojej prośby. Rozpoczynając nowennę, modliłam się w intencji spowiedzi męża, i już po pięciu dniach stał się cud. Maryja spełniła moją prośbę, więc kolejne dni składałam podziękowania. To niesamowity cud, bo przez wiele lat wydawało się to niemożliwe. Trzeba ufać i gorliwie się modlić, a Matka Boża w odpowiednim dla każdego momencie spełni pokładaną w niej nadzieję. Maryjo, składam Ci hołd i pokłon za tak trudną i bolesną dla mnie sprawę.
Lidia: Miłość cierpliwa jest
Z moim chłopakiem poznaliśmy się na studiach. Po pięciu latach związku oświadczył mi się. Jednakże po roku narzeczeństwa rozstaliśmy się. Było mi ciężko po rozstaniu, ale wiadomo: życie toczy się dalej. Utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt, od czasu do czasu wymieniliśmy kilka wiadomości. W sierpniu dowiedziałam się, że mój były chłopak i mój brat idą razem na pielgrzymkę do Częstochowy. Pomyślałam: okey, zawsze mieli dobry kontakt, niech idą. Nawet odwiedziłam ich kilka razy na pielgrzymim szlaku. Po mszy na wejście już w Częstochowie zamieniliśmy kilka słów, pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Wtedy towarzyszyło mi uczucie, że widzę go ostatni raz. Tak jednak nie było. Miesiąc później mój były chłopak zadzwonił i zaproponował spotkanie. Zgodziłam się. Potem częstotliwość naszych wiadomości się zwiększyła, czasem nawet do siebie zadzwoniliśmy na krótką pogawędkę. Po tym spotkaniu gdzieś w rozmowie siostra opowiedziała mi o nowennie pompejańskiej, nie znałam wcześniej tej modlitwy. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale postanowiłam spróbować w intencji, że jak mamy z moim byłym chłopakiem razem być, to żebyśmy do siebie wrócili, a jeżeli nie – to żeby Matka Boża pomogła mi poradzić sobie z rozstaniem. Podczas modlitwy miałam mnóstwo wątpliwości, więc poprosiłam Matkę Bożą, żeby mi dała jakiś znak, że do siebie wrócimy i poprosiłam Ją, żeby w nocy przyśnił mi się chłopak. Tak też się stało, śnił mi się. Potem się dowiedziałam, że nie wolno składać takich próśb. Jak byłam w połowie nowenny, mój były chłopak zaproponował, żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Wróciliśmy do siebie. Przyznałam mu się, że odmawiam nowennę i w jakiej intencji. On w tej samej intencji szedł do Częstochowy. Obecnie jesteśmy po ślubie i mamy cudowną córeczkę. Nie traćcie nadziei! Matka Boża nigdy nas nie opuści.
Łukasz: Odbudowanie relacji małżeńskich
To już moja piąta nowenna, którą odmawiam w intencji uzdrowienia relacji z moją żoną. Mam wspaniałą Żonę, którą bardzo kocham, jest to najwspanialsza osoba na świecie. Sam jednak pochodzę z rodziny, w której nie było miejsca na miłość, szczerość i prawdę w związku. Swoje małżeństwo zaczynałem z bagażem niewłaściwych wzorców życia w rodzinie, niestety trochę nieświadomie. Sam nie widziałem, co tak naprawdę oznacza miłość i błogosławiony związek małżeński. Na przestrzeni lat wyrządziłem mojej żonie wiele krzywd, głównie związanych z kłamstwami i brakiem wsparcia i szacunku do niej. Od kiedy odmawiam nowennę pompejańską, moje serce zaczęło się otwierać i Matka Boża pomagała mi po kolei eliminować z życia niewłaściwe wzorce i zachowania. Dzięki przedostatniej nowennie wyznałem mojej żonie wszystkie grzechy. W końcu poczułem, jakbym odzyskał sumienie, nie wyobrażam sobie jej skrzywdzić ponownie. Odrzuciłem od siebie wszystkie niewłaściwe zachowania, wiem, że czuwa nade mną Matka Boża. To również dzięki Niej moja żona miała dla mnie tyle cierpliwości i ciepła mimo moich krzywd wobec niej. Wiem, że dalsze życie chcę poświęcić rodzinie, a nowenna pompejańska i modlitwa różańcowa zostanie ze mną na co dzień.
Sylwia: Miłość dzięki Maryi
W swoim życiu odmówiłam kilka nowenn pompejańskich. Pierwszą po bardzo przykrym rozstaniu z chlopakiem, pierwotnie w intencji naprawy tej relacji, jednak w trakcie modlitwy intencja zmienila się i pozwoliłam Bogu działać zgodnie z Jego wolą. Przejrzałam na oczy i nie chciałam już kontynuować tej znajomości, co po kilku latach okazało się jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Przez kilka lat modliłam się nowenną o prawdziwą miłość, o poznanie mężczyzny, który byłby tym jedynym, przede wszystkim podzielającym moje wartości. (Jednocześnie modliłam się również do św. Józefa). I tak też się stało: w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy w ogóle się tego nie spodziewałam. Na początku byliśmy przyjaciółmi. Kiedy wyznał mi miłość, byłam w kompletnym szoku. Dopiero po roku zrozumiałam, że to ten jedyny, dzięki św. Józefowi, który otworzył mi oczy. Od kilku dni jesteśmy małżeństwem, mam nadzieję, że z Bożą pomocą wytrwamy i będziemy potrafili radzić sobie z trudnościami. Kochani, pozwólcie Bogu działać. On da Wam to, co najlepsze w odpowiednim czasie. Módlcie się i bądźcie wytrwali! Różaniec to wspaniała modlitwa, dzięki której Bóg daje nam wiele dodatkowych wspaniałych łask, o których nawet nie wiedzieliśmy, jak bardzo są nam potrzebne. Ufajcie!
Marek: Powrót żony
Nasze małżeństwo ma bardzo długi staż. Wszystko układało się dobrze. Jednak nasze życie małżeńskie funkcjonowało i trwało do czasu, gdy moja żona poznała innego mężczyznę i ostatecznie wyprowadziła się do niego, opuszczając mnie i dzieci. Świat dla mnie i dla naszych dzieci zawalił się. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego żona odeszła. Nie wiedziałem, co mam robić. Przypadkiem natknąłem się na nowennę pompejańską. Postanowiłem ją odmówić w intencji uratowania naszego małżeństwa. Zacząłem odmawiać nowennę. Nie było łatwo, ale jakoś zawsze znajdowałem na to czas. W trakcie odmawiania nowenny moje relacje z żoną stale się pogarszały, jednak ja byłem coraz spokojniejszy. Po odmówieniu całej nowenny nic się nie zmieniło, a wręcz sytuacja się pogorszyła i w zasadzie przyjąłem do wiadomości, że to koniec naszego małżeństwa. Takie były fakty. Postanowiłem od razu odmówić nowennę do Matki Bożej rozwiązującej węzły w intencji pomocy Matki Bożej dla żony w zerwaniu relacji z tym mężczyzną. Na zakończenie zamówiłem jeszcze Mszę świętą w sanktuarium w Pompejach. Po tym wszystkim moje relacje z żoną zaczęły się poprawiać i NAGLE (podkreślam: NAGLE) żona powiedziała mi, że zerwała z tym mężczyzną i chce wrócić do mnie i do naszych dzieci, do naszego domu. Żona nie była w stanie racjonalnie mi wyjaśnić, dlaczego zdecydowała się na to zerwanie i powrót. Pozwólcie, że nie będę w szczegółach opisywał naszego małżeńskiego kryzysu, ale uwierzcie, że tak po ludzku nie było możliwe, byśmy nasze małżeństwo uratowali. Niezbędna była tutaj interwencja Matki Bożej, jak się ostatecznie okazało – skuteczna. Jeszcze długa droga przed naszym małżeństwem, by je w pełni uzdrowić i wzmocnić. Jestem jednak przekonany, że przy wsparciu Matki Bożej wszystko będzie dobrze. Proszę Was, módlcie się i odmawiajcie różaniec – zaufajcie Matce Bożej, powierzajcie Jej wszystkie troski, kłopoty i problemy. Ona na Was czeka i nie zostawi Was samych – pomoże Wam.
Anonim: Małżeństwo oraz nawrócenie męża
Niedawno zaczęłam – już albo dopiero – piątą nowennę, która mnie jako człowieka, matkę, żonę i koleżankę sprowadziła na dużo lepsze tory. Dawniej myślałam, że jestem blisko z Bogiem. W jakim błędzie żyłam! Jeszcze niedawno nie widziałam nadziei w naprawie relacji z mężem, jego relacji z Bogiem, z moim tatą… Czwarta nowenna była „o uwolnienie od złego ducha, od złego wpływu ludzi, od grzechu oraz nawrócenie dla męża” i z pierwszym dniem tej nowenny wybuchła niemalże wojna między tymi wszystkimi elementami w naszym życiu… trwająca już ponad cztery lata zimna wojna, a prawie trzy miesiące – z ogromną intensywnością. Nie zwątpiłam jednak i wierzyłam, że tędy droga i to jest swojego rodzaju test. Uwieńczeniem były rekolekcje dla małżeństw w kryzysie, jako ostatnia deska ratunku, gdzie dla mnie stał się cud odmiany mojego męża, który zapytał pierwszy raz w życiu: „Co mam ja zmienić, żeby się naprawiło?”. I od tego momentu idziemy powoli do przodu. Mam w sercu myśl, że żadne „Zdrowaś Maryjo”, nawet to w zupełnym braku skupienia, bezmyślne i zmówione w trakcie dziesięciu innych czynności – nie poszło na marne. Pozdrawiam wszystkich wyczekujących – powoli się układa tak, jak ma być.
Czcicielka: Nie poddawaj się!
Długo zwlekałam z napisaniem tego świadectwa. Z nowenną pompejańską jestem związana od kilku lat. Gdyby nie ta modlitwa, pewnie trudy życia powaliłyby mnie, a przyszłość moich dzieci byłaby bardzo zagadkowa. Zdrada, obojętność, oszustwa, psychiczne znęcanie się mojego męża zabrały mi wartości dla mnie najważniejsze. Mąż odebrał mi poczucie bezpieczeństwa, wiarę w dobro, radość, spokój, poczucie własnej wartości, a przede wszystkim – szczęście i radość codziennego życia naszych dzieci. Coś, co ja miałam jako dziecko – zostało brutalnie odebrane naszym dzieciom przez „przyjacielskie” relacje męża z koleżanką z pracy. Ta relacja spowodowała lawinę nieszczęść w naszej rodzinie. Nie dostrzegłam, że mąż jest samotny, myślałam tylko o swoich potrzebach, o dzieciach, rodzicach. Gdy się obudziłam, już było za późno. Kobieta – mężatka z dwojgiem nastoletnich dzieci – rozkochała go w sobie. Do dziś (wiem od siedmiu lat) jest częścią naszego życia, a raczej my ich; choć może to już tylko SMS-y – tego nie wiem, nie sprawdzam. Mąż nie chce się wyprowadzić. Wiem, że powodem są dzieci i wygodnictwo, skoro można mieć dom z papierową żoną i bezproblemowe życie z kochanką. Oboje jesteśmy samodzielni finansowo. Dzięki modlitwie nowenną pompejańską otworzyłam szeroko oczy i zrozumiałam, że łatwo coś zepsuć – nawet nieświadomie – ale naprawić jest niewyobrażalnie trudno. Matka Boża obsypała mnie mnóstwem łask, ale ta, o którą najbardziej prosiłam, nie została mi dana. I myślę, że to dlatego, że jest jeszcze coś, czego nie potrafię dostrzec w sobie; coś złego, czego nie zmieniam. Albo dzieje się tak, bo Matka Boża wie, jak potoczy się nasze życie i może dlatego jest, jak jest, by lżej i lepiej było w przyszłości. Odmawiajcie nowennę pompejańską. Ona daje ukojenie, dodaje sił, a przede wszystkim wiesz, że Pan Bóg i Matka Boża są cały czas bardzo blisko Ciebie.
Żona: Uratowane małżeństwo
O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się przez przypadek (teraz wiem, że nie był to przypadek) w internecie. Stało się to, gdy zawalił mi się świat. Przez przypadek dowiedziałam się, że mój mąż ma romans… z kobietą, która zniszczyła już niejedno małżeństwo. Najpierw był szok i niedowierzanie. Jak to? Mój mąż, któremu ufałam bezgranicznie, wyprowadził się z domu? Nie mieliśmy przez długi czas kontaktu. Zaczęłam więc się modlić nowenną za siebie, za niego, za nasze małżeństwo. W międzyczasie miałam sny… Przeraźliwy szatan, ciężko opisać tę okropną postać, ale i uśmiechnięta Matka Boża. Czułam wtedy, że Maryja nie pozwoli mi zginąć. Było też dużo niewytłumaczalnych, trudnych sytuacji. Wiem, że to działał zły, abym się nie modliła. Wytrwałam jednak do końca.
Teraz jesteśmy razem, przebaczyłam… Bo kocham ponad wszystko i mimo wszystko. On też jest już innym człowiekiem. I jest z nami jeszcze ktoś… nasza Mała Kruszynka, nasz skarb. Zaufajcie Matce Bożej, wierzcie i módlcie się z sercem… Ona jest z nami i nie pozwoli nam zginąć.
Ewa: Wysłuchane prośby
Nowennę pompejańską odmawiam już szósty raz, przy czym dwa razy jej nie skończyłam, a i tak modlitwy zostały wysłuchane. Pierwszą modlitwę odmawiałam w intencji szwagra o to, aby wybaczył zdradę mojej siostrze. Modlitwa została wysłuchana. Druga była w intencji narodzin zdrowego dziecka, trzecia o uzyskanie kredytu na mieszkanie, czwarta o zdrowie dla dziecka. Wszystkie zostały wysłuchane. Teraz również odmawiam i już widzę, że Maryja mi pomaga. Módlcie się, a Ona się od was na pewno nie odwróci.
Aniela: Ratunek dla małżeństwa w kryzysie
Dostałam od córki taki SMS: „Mamo, ten twój różaniec działa”. Byłam zszokowana. Miałam nadzieję, że coś zacznie się dziać, ale nie przypuszczałam, że tak szybko. Okazało się, że już od kilku dni zaczyna się dogadywać z mężem, wrócił szacunek, miłość, nadzieja.
Od około roku ich małżeństwo zaczynało się rozpadać. Kryzys był coraz większy. W lipcu tego roku dowiedziałam się, że chcą się rozwieść, bo nic ich już nie łączy, a tylko się ranią nawzajem. Przepłakałam i przemodliłam wiele dni i nocy. Chcieli się rozwieść bez orzekania winy. Zięć był już u prawnika, a córka miała umówiony termin u swojego prawnika, ale do tego spotkania już nie doszło.
11 października kupiłam „Gościa Niedzielnego”. Był tam wywiad z księdzem Teodorem. Dowiedziałam wtedy o kanale TeoBańkologia i o tym, że 16 października rusza nowenna pompejańska. Postanowiłam, że będę odmawiać tę nowennę. Ponieważ jestem już po sześćdziesiątce, nie za bardzo wiedziałam, jak to zrobić.
16 października druga córka poszukała mi tego kanału i o 20.30 zaczęłam się wspólnie modlić. Nie wiedziałam, jak będzie przebiegać ta modlitwa. Po jednej części różańca czekałam na drugą i trzecią część. Było mi bardzo przykro, że była tylko jedna część. Dotarło wtedy do mnie, że sama mam odmówić dwie części w ciągu dnia. Było już po godz. 22. Leżąc w łóżku, bo nie chciałam obudzić męża, odmówiłam dwie pozostałe części.
Na drugi czy trzeci dzień ksiądz powiedział, że nie można przerywać tej modlitwy i że trzeba odmówić wszystkie trzy części do godz. 24. Powiedział również bardzo ważną rzecz: że mogą wystąpić bardzo duże trudności w odmawianiu tej modlitwy, żeby się do tego przygotować i nie przerywać jej. Gdybym się tego nie dowiedziała i sama odmawiała tę modlitwę, to pewnie zrezygnowałabym na samym początku, bo trudności narastały dzień po dniu.
Najpierw wnuczek był bardzo chory – gorączka ponad 39 stopni. Potem córka zachorowała. Następnie wnuczek miał ospę i musiałam się nim opiekować nawet w nocy. Jakby tego było mało, po kilku dniach córka otrzymała pozytywny wynik testu na covid. Za parę dni wszyscy w domu mieliśmy pozytywny wynik testu. Było bardzo ciężko. Gdyby nie nagrane tajemnice różańca, sama nie byłabym w stanie się modlić, bo co chwilę męczył mnie uporczywy kaszel, gorączka i osłabienie. Wiedziałam, że do godziny 17-18 muszę odmówić wszystkie trzy części różańca, bo potem wzmagała się wysoka gorączka.
Uśmiechałam się do tych trudności. Od samego początku modlitwy różańcowej miałam pokój w sercu i byłam spokojna o to małżeństwo. Modliłam się codziennie, aby córka i zięć pokonali kryzys małżeński i aby ten kryzys ich umocnił na dalsze lata, oraz o wiarę, nadzieję i miłość dla nich.
Tak naprawdę już po 14 dniach nowenny Matka Boża zaczęła działać. Córka mówiła potem, że w jednej chwili zaczęło się z nią coś dziać. Dostała ataku paniki i jakby zresetowało się jej w głowie.
Zaczęła całkiem inaczej myśleć. Nie chciała stracić rodziny.
Kiedy wcześniej rozmawiałam z zięciem o rozwodzie, powiedziałam mu, że nigdy nie przyłożę ręki do ich rozstania, i że cokolwiek zrobią, zawsze będzie moim zięciem, bo przed Bogiem zawsze pozostaną małżeństwem. Do końca wierzyłam, że do rozwodu nie dojdzie. W ich małżeństwie nie było zdrad ani przemocy.
Od dwóch tygodni znów mieszkają razem. Wróciła czułość, miłość i nadzieja. Mieszkają w swoim domu i miło mi jest otrzymywać zdjęcia szczęśliwej i uśmiechniętej rodziny. Jestem o nich spokojna. Powiedziałam do córki: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to…” – „…to wszystko jest na odpowiednim miejscu” – dokończyła córka.
Pan Bóg ma dla nas plan. Wszystko, co się dzieje, dzieje się nie bez przyczyny, tylko ma jakiś cel.
Dziękuję Ci, Dziewico Pompejańska, za tę wielką łaskę. Królowo Różańca Świętego, módl się za nami. Królowo Polski, miej nas w swojej opiece.
Mateńko Najświętsza, błogosław wszystkim kapłanom. Błogosław ks. Teodora, ks. Dominika i tych wszystkich, którzy tworzą kanał TeoBańkologia. Bóg zapłać.
Iwona: Wysłuchana intencja
Osiem lat temu odszedł ode mnie mąż. Zostałam sama z dwójką małych dzieci, bez pracy. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Załamałam się. Miałam próbę samobójczą, zachorowałam na depresję. Mój mąż odszedł do innej dużo młodszej kobiety, wkrótce urodził im się syn. Odbył się nasz rozwód.
On układał sobie życie, a ja byłam pogrążona w smutku. Któregoś dnia znalazłam w internecie nowennę pompejanską. Postanowiłam pomodlić się o dobrą pracę. Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia nowenny coś wewnątrz mówiło mi: módl się za męża. Nie chciałam przerwać zaczętej nowenny, ale cały czas słyszałam, że mam się modlić za męża. Tak więc zaczęłam modlić się za męża, chociaż wiedziałam, że nie ma szans na jego powrót. Jednak stał się cud. Jakiś czas po skończeniu nowenny dowiedziałam się, że mój mąż rozstał sę z tamtą kobietą i chce wrócić do domu. Przyjęłam go i wybaczyłam zdradę. Jesteśmy już cztery lata razem.
Wiem, że to zasługa Maryi. Dziękuję.
Znalazłam też wymodloną pracę, na razie na zastępstwo. Zaczęłam zatem kolejną nowennę o cud pozostania w tej pracy na stałe. Wierzę, że i ta intencja zostanie wysłuchana.
Magdalena: Uratowana od samobójstwa
Odmawiałam już ktorąś z kolei nowennę pompejańską. Miałam parę intencji. Modliłam się za siebie, aby być dobrym terapeutą, za męża, za dzieci. W dniu, kiedy zaczęłam nowennę dziękczynną, była niedziela. Wróciłam z wieczornej Mszy św. i od razu zawiozłam męża na pogotowie. Bardzo źle się czuł, ciągle bolała go głowa, zaczął tracić czucie w lewej nodze. Tydzień wcześniej kulał, ale z dnia na dzień wlókł ją za sobą. Nie poznawałam go. On, taki wesoły, wszędzie go pełno, a teraz tylko by leżał i zwijał się z bólu. Tabletki przeciwbólowe już nie działały.
Miesiąc wcześniej mąż spadł z dachu, z dwóch metrów wysokości. Na dachu stracił przytomność, obudził się dopiero na ziemi. Po prawej stronie głowy w okolicach skroniowych miał ranę. Nie było mnie przy upadku, jednak pamiętam, że kiedy tamtego dnia wyszedł z domu zaraz po obiedzie, byłam na niego okrutnie wściekła. On – tylko praca i praca. A ja chciałam, żeby usiadł z nami i odpoczął.
Chciałam zawieźć go na pogotowie po tym upadku. Nie chciał. Poleżał chwilę, ranę mu opatrzyłam. Kategorycznie zabroniłam mu wychodzenia ponownie na dach. Trzeba było jeszcze dwie blachy przybić. Poprosiłam córkę, nastolatkę, żeby zadzwoniła po swoich kolegów z klasy, żeby pomogli ojcu. Następnego dnia przyszło dwóch kolegów, młodzi siedemnastoletni chłopcy – dla nich to pestka. Dziękowałam za nich Bogu.
Po tym upadku z dachu mąż dobrze się czuł. Parę tygodni później zaczął się skarżyć na ból głowy. Wtedy tabletki przeciwbólowe pomagały. Wziął je i dalej zabrał się do roboty.
Ale tamtej sierpniowej niedzieli musiałam go zawieźć na pogotowie. Mąż już się przewracał, nie miał czucia w lewej nodze, miał problemy z utrzymaniem równowagi.
Zastanawiałam się, co się stało. Kiedy siostry męża zobaczyły go w takim stanie, okrzyczały go jak małe dziecko. Mąż nie miał wyjścia i chcąc nie chcąc zgodził się, żebym zawiozła go na pogotowie w Nowym Sączu.
Na SOR-ze czekaliśmy prawie cztery godziny, zanim przyjął go lekarz. Nawet nie pomyślałam, że któryś z pacjentów szpitala może mieć covid. Siedziałam i modliłam się nadal nowenną pompejańską.
W końcu lekarz nas zawołał. Dali mężowi wózek i mogłam zawieźć go na tomografię. Po około 30 minutach od tomografii zawołał nas lekarz, mówiąc: krwiak, zagrożenie życia, natychmiast do operacji.
Nie mogłam uwierzyć.
Szybko napisałam SMS-a do rodziny i znajomych z prośbą o modlitwę.
W Nowym Sączu tego nie operują, szukali miejsca w Tarnowie i Krakowie. Lekarz przy mnie połączył się z Tarnowem. Odmówili przyjęcia męża. Jakieś pół godziny później zostałam poinformowana, że szpital w Krakowie Prokocimiu przyjmie męża. Mnie kazali jechać do domu, do dzieci.
Zdążyłam się jeszcze pożegnać z mężem i pojechałam. Byłam wyczerpana. Do domu wróciłam o 2.30 w nocy. Dziękowałam Bogu za szwagierki, które przyszły w tym czasie do moich dzieci i zajęły się nimi. One, też zmęczone, wróciły do swoich domów o 3 w nocy.
Nie mogłam spać. Zaraz dostałam SMS-a od męża, że jest w drodze do Krakowa. Karetka była wolna, nie czekali do rana.
Dwie godziny później dostałam SMS-a, że jest już w Krakowie. Wtedy dopiero usnęłam. Ale nie na długo, bo musiałam wcześnie rano wstać, otworzyć kurnik, wypuścić psy, nakarmić zwierzęta, ogarnąć gospodarkę. Jednak byłam spokojniejsza, bo wierzyłam, że mąż jest w dobrych rękach.
Najgorsze było czekanie. Mąż do południa miał już robione badania, był umyty do operacji, ale na stół położono go dopiero o godz. 21, kiedy w domu z dziećmi łączyłam się w modlitwie na Apelu Jasnogórskim.
Zanim mąż poszedł na operację, otrzymałam mnóstwo telefonów i SMS-ów od rodziny i znajomych, zapewniających nas o modlitwie. Większość osób modliła się na różańcu.
Po południu przyszedł kryzys. Nadal odmawiałam nowennę pompejańską dziękczynną i nagle zaczęły przychodzić mi do głowy myśli: że zostanę sama, że w wieku 39 lat zostanę wdową, że nie dam sobie rady, bo mąż to złota rączka, że umrę z głodu, bo mąż jest żywicielem rodziny. Po myślach przychodziły do głowy obrazy mojej nędzy, głodnych, wychudzonych dzieci, robactwa. To było okropne. Po tym nagle zaczęłam mieć obrazy swojego samobójstwa. Widziałam nóż, którym miałam sobie podciąć żyły. Zaczęłam szukać miejsca, gdzie to zrobić. Już w ogóle nie myślałam o mężu, wpadłam w rozpacz i chciałam się zabić. Nawet o dzieciach zapomniałam. Taki stan trwał dobrych parę minut, był bardzo intensywny, zaczęłam myśleć obrazami, dlatego było to takie realne. Wstałam. Zaczęłam gdzieś iść, prawdopodobnie szukać miejsca, gdzie mogłabym się zabić i nikt by mi nie przeszkodził. Na drodze stanął mi Józek, nasz pięcioletni syn. Uśmiechnięty. Coś do mnie mówił z dziecięcą radością. Nagle się ocknęłam. Ja jako terapeuta sama mówię innym, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Zawsze mówię komuś: jeśli masz myśli samobójcze, nie zostawiaj z tym sam, natychmiast zadzwoń do kogoś, idź do kogoś, nie bądź sam. Kiedy więc zobaczyłam uśmiechniętą buzię naszego syna, natychmiast sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do mojej siostry, zawyłam jej do słuchawki, że już więcej nie wytrzymam.
Natychmiast te wszystkie myśli i obrazy o samobójstwie związałyśmy i złożyłyśmy u stóp Jezusa. W momencie rozpaczy nie ufam sobie. Wiem teraz, że Bóg dopuścił moment rozpaczy po to, aby mnie wzmocnić. Abym nie ufała swojej pracy, nauce. Bóg przypomniał mi, że to On jest Panem wszystkiego. Kiedy nie wiem, co powiedzieć komuś na rozmowie terapeutycznej, to wiem, dokąd się zwrócić. Wiem, kogo mam się zapytać. Idę do Bazyliki pw. św. Małgorzaty w Nowym Sączu przed Najświętszy Sakrament i proszę Boga, aby dał mi dar mądrości. Całą nowennę pompejańską modliłam się, żeby być dobrym terapeutą, i teraz wiem, że mam się nie bać. Że o wszystko mam pytać mojego Mistrza Jezusa. Znam terapeutów, którzy na sesjach z pacjentem stawiają tarota, pracują z energią, otwierają czakramy. Ludzie w to wchodzą, popadając jeszcze bardziej w depresję. Najlepsza terapia to Chrystoterapia.
Od męża nie miałam żadnej wiadomości. Nie wiedziałam, czy żyje. Nie wytrzymałam i o 7 rano zadzwoniłam na jego komórkę.
Po paru sygnałach odebrał. Boże, on żyje! Mnie to wystarczyło. Już się nie bałam.
Po paru dniach odebrałam go ze szpitala. Dzięki Bogu pojechał ze mną mąż chrześnicy męża. Nie byłam sama. Michał odwiózł nas bezpiecznie do domu. Mąż dużo odpoczywa. Ja nadal trwam na modlitwie różańcowej. O, Maryjo, Matko moja, gdyby cały świat wiedział, jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi… gdyby tylko cały świat wiedział…
Maria: Ratunek dla mojego małżeństwa
Chciałam podzielić się świadectwem związanym z ratowaniem mojego małżeństwa. Zaznaczę, że nadal pozostajemy z mężem w separacji, jednak pierwsze cuda na drodze ku uzdrowieniu naszego związku już się dokonały. Jesteśmy małżeństwem niecałe cztery lata. Mój mąż kilka miesięcy temu wyprowadził się z dnia na dzień z domu, a do tego wyjechał z inną kobietą i jej dzieckiem. Powiedział, że ją kocha i że chce zaopiekować się jej chorym dzieckiem. Nam do tej pory nie dane było mieć dzieci. Cała ta sytuacja była dla mnie szokująca, gdyż nie zdawałam sobie sprawy, że w naszym małżeństwie dzieje się aż tak źle, że mój mąż z dnia na dzień podjął taką decyzję (jak sam się wyraził – decyzja była podjęta pod wpływem impulsu). Próbowałam szukać w internecie wszelkich informacji, które mogłyby jakoś pomóc mi zrozumieć sytuację i ukoić mój ból. Przypadkiem trafiłam na wzmiankę o nowennie pompejańskiej, o której wcześniej nie miałam pojęcia. Poczytałam inne świadectwa i zaczęłam się modlić. Intencja na początku nie była dla mnie oczywista, bo coś podpowiadało mi, abym nie modliła się o powrót męża, ale o uwolnienie nas obojga. Z początku nie wiedziałam, z czego mam się uwalniać, bo przecież nie chodziło mi o zakończenie tego małżeństwa. Po pierwszym tygodniu odmawiania nowenny Matka Boska sama podpowiedziała, o co konkretnie mam się modlić. Zaczęłam się zatem modlić o uwolnienie mojego męża i mnie od wszelkiego złego (jego od tej kobiety i nałogów, a mnie – od zgubnych myśli i wiary we wróżby). Już w trakcie części dziękczynnej mój mąż postanowił rozstać się z tą kobietą, z którą ode mnie odszedł, i deklarował chęć odbudowania małżeństwa. Ja natomiast zaczęłam z większym spokojem patrzeć na przyszłość swojego małżeństwa i zaprzestałam praktyk wróżebnych. Dostałam też wiele innych łask, jak np. pogodzenie się ze zwaśnionymi członkami mojej rodziny. Jednak w trakcie odmawiania nowenny szatan atakował nieustannie, kusił i jeszcze kilka dni przed jej zakończeniem zadał decydujący cios. Spowodował, że mąż uległ pokusie nałogu, przez co doszło do awantury. Stąd, na ten moment, mieszkamy z mężem osobno, ale on wziął się za siebie, postanowił pójść na leczenie. Mieszka sam, nadal deklaruje chęć odbudowania związku. Obecnie jestem w trakcie odmawiania drugiej nowenny za mojego męża o jego uzdrowienie. Wierzę, że Matka Boska uratuje nasze małżeństwo, chociaż to jeszcze długa droga. Nowenna pompejańska działa cuda. Módlcie się i ufajcie, że Maryja i Pan Jezus nie opuszczą nas w potrzebie, jeśli tylko z wiarą się do Nich zwrócimy.