Najlepsza decyzja w moim życiu
Poczułam się bezradna, gdyż wszelkie podejmowane przeze mnie próby pogodzenia ich kończyły się kłótnią i obwinianiem mnie, że nie powinnam się wtrącać, bo to ich sprawa. Wiedziałam jednak, że nie mogę być bezczynna, więc w akcie swojej bezsilności podjęłam decyzję o odmówieniu nowenny. Decyzję podjęłam w mgnieniu oka, gdy tylko przypomniałam sobie o jej istnieniu. Kiedyś gdzieś o niej słyszałam, ale nawet nie miałam pojęcia, jak się zabrać do jej odmawiania. Informacje znalazłam w internecie i zaczęłam odmawiać moją pierwszą w życiu nowennę. Długo zwlekałam z tym świadectwem, lecz dziś chcę powiedzieć wszystkim niedowiarkom i wątpiącym w jej moc, że decyzja o rozpoczęciu tej nowenny była najlepszą decyzją, jaką w życiu podjęłam. Małżeństwo zostało uratowane, kilka miesięcy po powrocie synowej dowiedziałam się, że zostanę babcią, a dziś cieszę się, bo mam kilkunastomiesięczną wnuczkę, która daje mi wiele radości. Dziękuję Matce Najświętszej za wysłuchanie moich próśb i proszę, aby wszyscy modlący się nowenną pompejańską zostali wysłuchani, pocieszeni i umocnieni w wierze. Błogosławieństwa Bożego dla wszystkich. Szczęść Boże.Hanna
Coś się zmieniło…
Witam serdecznie wszystkich, którzy zawierzyli swoje życie naszej kochanej Matce poprzez odmawianie Nowenny Pompejańskiej. W tym roku skończę 30 lat, a jednak wydaje mi się, że moje życie dopiero się zaczyna. Przez 15 lat żyłem w wielkim kłamstwie… najpierw były cosobotnie imprezy – alkohol, później weekendowe picie, a w ubiegłym roku – po tym, jak zakończyłem pracę w handlu – cały miesiąc picia. Jak to zawsze bywa, były też próby narkotyków, nieczystości, perwersje – wszystko, co najgorsze – 15 lat takiego życia. Pewnej nocy, kiedy, jak zawsze, „leczyłem” się czwartym piwem, coś we mnie pękło i zacząłem słyszeć w sobie jakiś dziwny głos: „Już po tobie, jesteś uzależniony od picia, nie masz pracy, nie masz żony, dzieci, nie jesteś samodzielny, mieszkasz ciągle w domu rodzinnym. Lepiej idź na strych i odbierz sobie życie”. Nie wiem, jak opisać to późniejsze uczucie… masakra!!! Jednak ta historia nie kończy się tragicznie. Poprosiłem Boga o pomoc w taki sposób, którego nie potrafię opisać i usłyszałem inny głos: „100 dni trzeźwości na 100. rocznicę odzyskania niepodległości”. Pomyślałem: „Jak ja mam to niby zrobić, skoro nie jestem w stanie wytrzymać dnia bez alkoholu?!”. Usłyszałem: „Ty tylko podejmij to wyzwanie!” i trochę tak nie dowierzając, powiedziałem: „Dobrze, tak zrobię!”. Wytrzymałem tych 100 dni bez jakichś większych problemów. Ale później upadłem pięć razy. Piąty raz był w Sylwestra, którego świętowałem dwa dni. Obiecałem, że 1 stycznia w święto Matki Bożej pójdę do kościoła, a nie byłem w stanie. I tu zaczyna się właściwa historia Nowenny. Drugiego stycznia po przebudzeniu bałem się kaca i wyrzutów sumienia – takich wiecie, nie do zniesienia, ale było jakoś inaczej, spokojnie. Wystraszony, zadałem sobie pytanie: „Co się dzieje?”. Po chwili usłyszałem piękny głos: „Nowenna Pompejańska”. Poczytałem o niej trochę i rozpocząłem modlitwę, choć bardzo się bałem, a do tego Zły dawał o sobie znać. Ale udało się, odmówiłem całą. Nie piję od 2 stycznia alkoholu, nie biorę narkotyków i uwalniam się od nieczystości. A modliłem się o opiekę Matki Bożej nade mną. Teraz kończę drugą za księży z mojej parafii, choć trochę gorzej mi idzie. Jednak najważniejsza łaska, którą otrzymałem, to otwarcie oczu na sakrament spowiedzi. Od początku zakłamywałem spowiedzi, które były świętokradzkie, a także przyjmowałem świętokradzko Komunię Świętą. Dziś zacząłem walkę z własnymi grzechami. Odbyłem pierwszą spowiedź, ale po tylu latach zakłamania nie wszystko byłem w stanie sobie przypomnieć i wypowiedzieć. Będę się modlić przez wstawiennictwo Matki Bożej o pomoc w tej intencji i na pewno się uda. Wybaczcie za to męczące świadectwo, ale ciężko jest to opisać. Oczywiście łask otrzymałem więcej niż chciałem i Wam opisałem. Dla wszystkich, którzy zastanawiają się, czy warto odmawiać Nowennę Pompejańską, powiem szczerze: TA MODLITWA CZYNI CUDA!!! Wszystkiego dobrego! Zostańcie z Bogiem!Mateusz
Praca, sprzedaż domu i trzeźwość
Od 2013 r. cały czas, prawie bez przerw, odmawiam Nowenny Pompejańskie. Przez kilka lat córka nie mogła znaleźć pracy. Sam już nie mogłem tego znieść. Po jakimś czasie kolega poradził mi, aby córka złożyła CV do firmy, w której będzie praca, jaką ona lubi. Córka dostała wiadomość, że ma się zgłosić na rozmowę kwalifikacyjną. Po rozmowie otrzymała pracę, z której jest zadowolona. Następnie przyjaciółka zapytała mnie, czy nie wiem o jakiejś pracy dla jej syna. Powiedziałem, aby jej syn złożył CV w firmie, którą znałem, ale uprzedziłem ją, że otrzymanie tej pracy będzie bardzo trudne, tak też było. Syn przyjaciółki otrzymał zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Po tej rozmowie był przekonany, że raczej tej pracy nie otrzyma i tak się stało, gdyż było dużo chętnych. W tym czasie, jak syn przyjaciółki złożył CV, ja odmawiałem Nowennę Pompejańską. Po dwóch tygodniach od otrzymania informacji, że nie został przyjęty do pracy, poinformowano go, iż nastąpiła pomyłka i poproszono, aby się zgłosił do firmy, załatwiając formalności. Pracę tę jednak otrzymał i jest w niej szczęśliwy. W 2017 r. postanowiłem sprzedać dom. W mojej dzielnicy było dużo domów do sprzedaży i cena, jaką wystawiłem za dom, była dużo wyższa od ceny innych domów. Po pół roku od wystawienia domu na sprzedaż zgłosili się kupcy i po obejrzeniu domu powiedzieli, że są oni chętni do jego kupna. Zaczęli załatwiać kredyt i formalności związane z kupnem domu, a ja zacząłem załatwiać dokumenty związane ze sprzedażą domu. Wszystko zostało sfinalizowane pomyślnie. Na początku 2018 r. wyprowadziliśmy się z tego domu. Następne świadectwo dotyczy mojego picia alkoholu. Kiedyś dosyć często piłem alkohol, nie były to duże ilości, ale niejednokrotnie doprowadzające do odurzenia. Po jakimś czasie zacząłem pić tylko od święta, a teraz już nie ciągnie mnie do żadnych trunków. Dziękuję Ci Matko Boża, za te łaski, które otrzymałem przez Twoje wstawiennictwo.Stanisław
W intencjach Matki Bożej
Jako podziękowanie za łaski, jakie otrzymałam poprzez wielokrotne odmawianie Nowenny Pompejańskiej, odmówiłam kolejną – w intencjach Matki Bożej, zostawiając Jej decyzji, dla kogo będą te łaski. W niektórych momentach trwania Nowenny bardzo czułam Bożą miłość. Tak też się złożyło, że w tym samym czasie zmarł mój dziadek. W ostatnich tygodniach przed śmiercią miał możliwość przybliżyć się do Pana Jezusa, a ze względu na złożoną sytuację rodzinną i nieprzychylne nastawienie niektórych osób z rodziny do Kościoła, uważam to za Bożą Opatrzność. Za wszystko dziękuję.Anna
Udręczony syn
Książeczkę z Nowenną Pompejańską dostałam już kiedyś, dzisiaj nawet nie pamiętam, od kogo. I nawet czasem, natrafiając na nią, przy okazji szukania czegoś myślałam o jej odmówieniu. Nigdy jednak nie wierzyłam, że dam radę tyle się modlić. Mój jedenastoletni syn, zawsze grzeczny w szkole, z wyróżnieniami na koniec roku, niemający konfliktów z rówieśnikami, nagle zaczął być prześladowany, bity i dręczony przez chłopca z jego klasy. Syn wracał ze szkoły i płakał, był przybity i nie mógł się na niczym skupić. Moje wizyty w szkole i u pedagogów niewiele dawały. Prawdziwe załamanie przyszło, kiedy do tamtego chłopca przyłączył się najlepszy przyjaciel syna i dwóch dobrych kolegów. To było prawdziwe piekło. Buntowanie innych, knucie spisków, drwiny, ciągłe szeptania, obgadywania sprawiały, że mój syn tracił energię, radość życia, uśmiech na jego twarzy już się nie pojawiał. Nie chciał chodzić do szkoły, ciągle zadawał pytanie: „Dlaczego ja, przecież ja im nic złego nie zrobiłem?”. Nie potrafił zrozumieć, że jego przyjaciel i koledzy mogą być tacy okrutni i tak z dnia na dzień mogli stać się dla niego wrogami i to bez żadnej winy z jego strony. Dla takiego dziecka to prawdziwa trauma. Ja już też traciłam siły, psychicznie nie wytrzymywałam, nie mogłam patrzeć na to moje udręczone i umęczone dziecko. Dalsze wizyty w szkole, u dyrektora, u nauczycieli nie przynosiły większej poprawy sytuacji. Kiedy pewnego dnia mój syn wrócił ze szkoły i płacząc powiedział, że NIE CHCE MU SIĘ ŻYĆ, moje serce prawie pękło z bólu. Nie pomagały tłumaczenia, że ma nas rodziców, innych dobrych kolegów poza szkołą, rodzinę i że wszyscy bardzo go kochamy. Dla niego to wtedy nie miało większego znaczenia. Każdej nocy pojawiały się koszmary, nie mógł się z nich wybudzić, miotał się po łóżku, trzęsąc się cały z przerażonymi oczami. Tego dnia, kiedy powiedział, że nie chce mu się żyć, postanowiłam oddać to wszystko Maryi. Odszukałam książeczkę z Nowenną i zaczęłam ją odmawiać. Drugi dzień Nowenny był dniem wigilii w szkole. I wtedy zdarzył się pierwszy cud. Do syna podszedł jego dręczyciel i powiedział, że już mu nie będzie więcej dokuczał. Późniejsze wydarzenia były kolejnymi cudami. Po paru dniach „paczka” dręczycieli się rozpadła. Syn wracał ze szkoły i mówił: „Mamo, ja nie wiem, co się dzieje, oni wszyscy zaczynają ze mną normalnie rozmawiać, próbują naprawić wszystko. Zrobili się dla mnie mili, widzę, że żałują tego, co mi robili. To jakieś niewytłumaczalne cuda”. Wtedy powiedziałam mu o Nowennie. Oboje popłakaliśmy się, tym razem z radości. To były ekspresowe cuda naszej kochanej Matki i Jej Syna Jezusa Chrystusa. Do dzisiaj jest wszystko w porządku w szkole, mam nadzieję, że już tak pozostanie. Chciałam jeszcze dodać, że podczas części dziękczynnej Zły strasznie chciał nas poróżnić. Mój syn stał się strasznie nerwowy, złośliwy, pyskował i źle się do mnie odnosił, tak jakby coś złego w niego wstąpiło. Ja też miałam na niego okropne nerwy, krzyczałam, byłam poirytowana. Wieczorem byłam tak zmęczona i śpiąca, że z trudem kończyłam modlitwę. Prosiłam Maryję o wytrwanie i cierpliwość do syna. Z pomocą Bożą skończyłam Nowennę. Ostatniego dnia znalazłam się z synem w szpitalu, miał kłopoty urologiczne. Na razie jest dobrze, w przyszłości pewnie potrzebny będzie zabieg. Wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny i że Maryja pokierowała nas do tego szpitala, żeby nic gorszego się z tego nie rozwinęło. Dziękuję Ci, Matko nasza ukochana. Bez Ciebie nie dalibyśmy rady. Opiekuj się moim synem zawsze i strzeż go przez całe jego życie. Odmawiajcie Nowennę Pompejańską, bo ma wielką moc! Nigdy się nie poddawajcie, zawierzcie Maryi i jej Synowi, naszemu Panu Jezusowi. AmenJustyna
Uzdrowienie z lęków
Nowennę Pompejańską odmawiałam w intencji uzdrowienia siostry z lęków i dolegliwości żołądkowych na tle somatycznym. Siostra nie chodziła dwa miesiące do szkoły. Jest w klasie gimnazjalnej, w kwietniu pisze egzamin, a lęk powodował paraliżujący strach przed szkołą. Nie mogła wejść do szkoły z powodu lęku, który objawiał się np. omdleniami, drgawkami. Mniej więcej w połowie Nowenny wszystko zaczęło się psuć, siostra była coraz bardziej podenerwowana, tatę atakowały problemy z sercem… Na modlitwie osobistej prosiłam Jezusa, by mnie pocieszył, bo sama nie dawałam już rady, a w sercu słyszałam Jego słowa: „Nie bój się, Ja jestem z wami”. Przed zakończeniem Nowenny Maryja wysłuchała mojej prośby i siostra została uzdrowiona z lęku, od ponad miesiąca chodzi codziennie do szkoły i jest zadowolona. Proście, kołaczcie, a będzie wam dane, jeśli tylko jest to zgodne z wolą naszego cudownego Ojca, który jest w niebie. DZIĘKUJĘ CI MAMO za wszystkie łaski, jakie dla mnie i mojej rodziny wypraszasz.Paulina
Cud uzdrowienia córki
Chciałabym podzielić się świadectwem cudownego uzdrowienia mojej córeczki, które dokonało się za sprawą najukochańszej Matki Bożej Różańcowej. Choroba mojej córki zaczęła się w listopadzie. Córeczka cierpiała z powodu niewyjaśnionego swędzenia na całym ciele. Zaczęliśmy chodzić od lekarza do lekarza i nikt nie był w stanie postawić diagnozy ani wytłumaczyć, skąd u córki takie objawy. Najgorzej było w nocy, córeczka nie mogła spać. Przestała chodzić do przedszkola, razem z mężem na zmianę zostawaliśmy w domu. Życie zamieniło się w koszmar. Żadne leki nie działały. Dostawaliśmy kolejne maści, antybiotyki, wszystko w zasadzie przepisywane w ciemno, bo nadal nikt nie wiedział, co jej jest. Próbowaliśmy ziół, medycyny naturalnej, ale nic nie działało. Żyliśmy tak kilka miesięcy, aż w marcu, czyli po ponad czterech miesiącach jej choroby, natknęłam się na Nowennę Pompejańską. Była to dla mnie ostatnia deska ratunku, bo byłam już tak zdesperowana, że zrobiłabym wszystko, żeby odzyskać dawne życie. Wydarzył się prawdziwy cud. W trzecim dniu odmawiania Nowenny córeczka poszła do przedszkola, bo poczuła się znacznie lepiej, a po dwóch tygodniach objawy chorobowe całkowicie zniknęły! Obecnie jestem na etapie odmawiania części dziękczynnej. Matka Boża wyprosiła całkowite uleczenie mojej córeczki. Nie potrafię słowami opisać, co czuję i jak jestem wdzięczna. Moja rada dla wszystkich to zaufać całkowicie wstawiennictwu Maryi, oddać się Jej bezgranicznie i pozwolić na działanie Bożych cudów w swoim życiu. Moja modlitwa nie jest idealna, często jestem roztargniona, różne myśli mnie atakują, ale wiem, że Maryja przyjmuje tę moją modlitwę i jest obecna w naszym życiu. Różaniec to najlepsze lekarstwo na wszelkie choroby duszy i ciała.Ania
Wiza
Mój chłopak i moja siostra mieli ubiegać się o wizę do Ameryki. Zanim zaczęła się cała procedura składania dokumentów, rozpoczęłam Nowennę Pompejańską w ich intencji, by dostali wizę. W dniu, kiedy pojechaliśmy na spotkanie z konsulem, oni zostali przed budynkiem, a ja poszłam pomodlić się do kościoła, który jest zaraz za rogiem. Ku mojemu zdumieniu, kiedy weszłam do świątyni, uklękłam, podniosłam głowę do góry, a tam przede mną ukazał się obraz Matki Bożej Pompejańskiej. Rzadko widuję w kościołach ten obraz, a tam był. Przecież mogłam wejść innymi drzwiami, uklęknąć w innej nawie, a akurat trafiłam w to miejsce. Od razu poczułam spokój, wiedziałam, że wszystko pójdzie dobrze i że Mateńka jest przy mnie, i udało się, otrzymali wizy. Jeszcze w tym samym roku polecieliśmy na wakacje odwiedzić mojego brata w Ameryce. Dziękuję Ci, Mateńko Pompejańska.Anna
Wysłuchane modlitwy
Nie sposób opisać wszystkich łask, jakie otrzymałam, odkąd zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską. Opowiem tylko o dwóch. Po pierwsze, Nowenna Pompejańska pomogła mi pokonać ogromne, wręcz paraliżujące lęki, które pojawiły się u mnie po ślubie, kiedy zamieszkałam w domu rodzinnym męża. Totalnie nowa sytuacja dla kobiety po trzydziestce, która miała już swój ułożony świat, a musiała zacząć żyć w jednym przejściowym pokoju z dość liczną rodziną! W tamtym czasie nosiłam broszurę o Nowennie Pompejańskiej, którą znalazłam w kościele (ktoś porozkładał na ławkach więcej egzemplarzy). Nie sięgałam po nią wcześniej, bo odmówienie trzech części różańca było dla mnie nie lada wyzwaniem. I kiedy byłam już na granicy wytrzymałości psychicznej, sięgnęłam po nią i zaczęłam ją odmawiać. Modlitwa różańcowa mnie ocaliła. Oczywiście wszystko działo się powoli i stopniowo. Z czasem wyprowadziliśmy się ze wspólnego domu, odzyskałam równowagę psychiczną, a po czterech latach po ślubie w wieku prawie 37 lat urodziłam pierwsze dziecko, też owoc modlitwy Nowenną Pompejańską. Od ukończenia modlitwy o dar macierzyństwa do ciąży minął prawie rok. Totalne zaskoczenie i szok, kiedy test ciążowy pokazał dwie kreski, a lekarz potwierdził ciążę w święto Zwiastowania Pańskiego! Wszystko ma swoje miejsce i czas, warto być cierpliwym i całkowicie oddać się w opiekę Matki Bożej poprzez różaniec. Szczęść Boże.Ewa
Uzdrowienie rodziny
Mój zięć zostawił moją córkę i dziecko dla kochanki, którą znalazł przez internet. Nastąpił całkowity rozpad tej, wydawać by się mogło, bardzo dobrej rodziny. Córka i dziecko znalazły się pod opieką psychologa. Właściwie to cała nasza rodzina wymagała pomocy psychologicznej. Nie umieliśmy sobie z tym poradzić. Uderzyliśmy w modlitwę chyba do wszystkich świętych we wszystkich kościołach. Modliliśmy się o przetrwanie, o zaakceptowanie sytuacji, o zwycięstwo nad nienawiścią. Nowennę Pompejańską odmawiałam non stop prawie rok i nie wiem, jak to się stało, ale małżeństwo mojej córki istnieje. Kochanka zięcia wróciła do swojego męża, który chyba nie wiedział o jej intensywnym romansie, gdyż udawała wyjazdy w interesach. Spotykali się po hotelach w kraju i za granicą, zięć przepuścił cały majątek na kochankę. Była to kobieta bez skrupułów, namawiała go do zaniechania kontaktów z dzieckiem, nie łożył finansowo na dziecko. Powiedział tak wiele okropnych słów, że niewyobrażalne dla kogokolwiek było to, iż mogliby być jeszcze razem. Załatwialiśmy rozwód i ni z tego, ni z owego córka oznajmiła nam, że chcą być razem. On twierdzi, że nie wie, co się z nim działo i dlaczego to wszystko się wydarzyło. Rzucił bardzo dobrą pracę, wysokie stanowisko, gdy tylko dostał szansę powrotu do rodziny. Nastąpił kolejny cud, gdy zmienili miejsce zamieszkania i od razu bez problemu otrzymali pracę i to jeszcze lepszą, i jakoś tak wszystko zaczęło się układać. Nawet dziecko przestało chorować. Zięć wydaje się być idealnym mężem i ojcem. Nie wracamy słowami do tamtego czasu i uważam to za największy cud, że możemy normalnie żyć i tworzyć rodzinę. Nigdy wcześniej nie uwierzyłabym, że można wybaczyć taką podłość, jakiej się dopuścił i to zupełnie tak z zaskoczenia. Nigdy też nie myślałam, że mogłabym go wpuścić po tym do mojego domu i stało się tak, że raptem cała złość gdzieś uszła. Funkcjonujemy obok siebie bardzo zgodnie, chociaż pozostał żal, bo kochaliśmy go jak syna. Dzisiaj może brak nam zaufania do niego, ale wierzę, że skoro wolą Boga było ich znowu złączyć, to już na zawsze. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i chociaż czasem w modlitwie wolą ludzi są inne zamysły, Bóg najlepiej wie, jak ma być. Gdy patrzę na radość dziecka, przechodzi mi wszelka złość do zięcia. Modlę się o zapomnienie tego, co było, bo to męczy mnie bardzo, we mnie został ten lęk i jeszcze sporo niechęci do kochanki, często mam ochotę opowiedzieć jej mężowi o tym romansie, myślę, że może znowu komuś zniszczyć życie, a jeżeli jej mąż o tym nie wie, to też go szkoda. Nie mają jeszcze dzieci, więc może lepiej, żeby się dowiedział i zdecydował, czy świadomie chce zakładać rodzinę, mają ślub tylko cywilny.Maria
Odzyskałam siebie i radość życia
Nowennę Pompejańską zaczęłam odmawiać rok temu i do teraz odczuwam jej „skutki”. Modliłam się o to, aby Bóg postawił odpowiedniego człowieka na mojej drodze. W tamtym czasie nie działo się dobrze w moim życiu, zmuszałam się do wielu rzeczy, nie żyłam tak, jak chciałam. Pragnęłam jednak, żeby ktoś dał mi to wszystko, czego mi brakowało, a ponieważ to marzenie się nie spełniało, pogrążałam się w depresji. Do poprzednich mężczyzn, z którymi się spotykałam, nigdy nic nie czułam, nie wiedziałam, jak to jest – czuć do kogoś coś wyjątkowego, ale uwierzyłam temu pragnieniu w sercu, że mam się modlić o to, prosząc Maryję o wstawiennictwo. W ostatni dzień odmawiania Nowenny poznałam kogoś, przez kogo moje życie całkowicie się zmieniło. Dużo rozmawialiśmy, mieliśmy bardzo podobne charaktery. Miał w sobie wszystko, czego mi brakowało. Przy nim stałam się bardziej otwarta i lepiej poznałam siebie. W tamtym momencie nie wiedziałam, że mogę się spotykać z ludźmi, których naprawdę lubię i że gdy mam swoje towarzystwo, jestem zupełnie inną osobą. Pokazały mi się wszystkie emocjonalne potrzeby, które miałam wewnątrz, a które zagłuszałam, co czyniło mnie nieszczęśliwą. Ujawniły się moje tęsknoty, o których nie miałam pojęcia, że w ogóle istnieją. Czasami jest tak, że zamiast samemu kreować rzeczywistość i pracować nad sobą, zrzucamy to na Boga. Byłam też w szoku, ponieważ po raz pierwszy poczułam coś wyjątkowego do kogoś (otworzyłam się na PRAWDĘ o samej sobie). Potem nasze drogi się rozeszły. Po tych wydarzeniach poszłam na terapię, po której moja depresja powoli zaczęła znikać. Gdyby nie te sytuacje, nigdy bym się nie zdecydowała na terapię i nigdy nie poznałabym, kim jestem i jaka jestem naprawdę, bo zawsze zwykłam udawać kogoś innego. Zrozumiałam, że nie muszę nic robić na siłę, że życie to nie tylko ciągły stres i walka o to, aby coś osiągnąć. Zrozumiałam, że mogę być szczęśliwa, że moja droga, mimo że jest inna od tych, jakie widzę wokół, nie jest złą drogą i że wszystko ze mną w porządku. Maryja dała mi otwarcie na pełne relacje z drugim człowiekiem, na relację z samą sobą i odkrycie tego, za czym zawsze tęskniłam – za życiem w prawdzie w relacjach, dobroci, pokoju. Do tego trochę szaleństwa, realizowanie swoich marzeń i przede wszystkim – przestałam gonić za czymś, co nie istnieje. Najpiękniejsze, co mogłam dostać, to spełnienie moich najgłębszych tęsknot i poznanie, czym one w ogóle są. Kiedyś żyłam, nie wiedząc, po co mi to życie, jeśli mnie nie fascynuje i nie ma w nim nic, co miałoby dla mnie wartość. Nowenna mi otworzyła oczy na miłość, piękno, pokazała, co jest dla mnie ważne. Nie zawsze to, co dla mnie ważne, musi być ważne dla innych. Jestem Maryi ogromnie wdzięczna. Zachęcam do odmawiania Nowenny. Jak już dużo osób mówiło – czasem nie daje tego, o co prosimy, daje o wiele więcej.Kasia
Uzdrowienie
Witam, chciałabym podzielić się swoim świadectwem odmawiania Nowenny Pompejańskiej.Mam dwie córeczki. Starsza, 5-letnia, chodzi do przedszkola. Ciągle łapie jakieś infekcje, ale dobrze sobie radzi i jakoś z nich wychodzi. Pięć miesięcy temu urodziłam córkę. Kiedy miała półtora miesiąca, zaczęła kaszleć, więc udaliśmy się do lekarza, który dał nam skierowanie do szpitala. Na wstępie zrobili wymaz z nosa i wyszedł paskudny wirus RSV, bardzo niebezpieczny dla małych dzieci. Wspomnę jeszcze, że w wieku czterech tygodni wykryto u niej wadę serca, zwężenie aorty i tętnicy płucnej. W szpitalu spędziliśmy Wigilię i dwa dni świąt, jednak jej stan pogarszał się z godziny na godzinę. Całą noc płakała, nie chciała jeść i oddech robił się coraz słabszy. Trafiliśmy na dobrego lekarza, który szybko zareagował. Zaintubowali ją i przywieźli do innego szpitala, do Prokocimia (Kraków) na intensywną terapię. Diagnoza brzmiała strasznie. Dziecko przywiezione w bardzo ciężkim stanie, ostra niewydolność oddechowa, zapalenie płuc, wirus RSV, jeszcze wada serca. Dziecko podłączone pod aparaty, włączone leczenie antybiotykiem – dwa tygodnie minimum, ale czy pójdzie na leczenie – zobaczymy. Na korytarzu spotkałam dziewczynę trzymającą różaniec w ręku i książeczkę do odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Mówiła, że gdy odmawia tę Nowennę, dzieją się cuda, tylko trzeba odmówić cały różaniec trzy razy, czyli 150 „Zdrowaś Mario”. Pomyślałam, że nie dam rady, bo nie pamiętam, kiedy ostatnio różaniec trzymałam w ręku. Na drugi dzień zaczęłam jednak modlić się na różańcu do Matki Bożej o zdrowie córeczki. Wstawałam godzinę wcześniej i odmawiałam cały różaniec – trzy części. Już nazajutrz odczuwałam bliskość Maryi. Poszłam do spowiedzi, zaczęłam codziennie przyjmować Komunię i uczestniczyć we Mszy Świętej. Lekarze codziennie mówili, że stan córki się poprawia, idzie na leczenie. Doszła kolejna infekcja – mykoplazma, którą trzeba podleczyć antybiotykiem. Byłam spokojna, bo wiedziałam, że Matka Boża czuwa nad nami. Stan córki się poprawiał, tolerowała mleko, które jej przywiozłam, wyniki były coraz lepsze, zaczęła samodzielnie oddychać, zniknęła rurka z tlenem, zaczęła potem jeść samodzielnie z butelki, więc sonda też zniknęła. Odnośnie wady serca – był lekarz, który miał jej robić zabieg, a na drugi dzień okazało się, że nie jest to konieczne. Ja dalej odmawiałam różaniec. Wreszcie lekarz stwierdził, że stan dziecka jest na tyle dobry, że może opuścić szpital, tylko musi iść na obserwację na oddział. Z powodu panujących infekcji przywieziono nas prosto do domu transportem medycznym. Córka wróciła do domu zdrowa, bez kaszlu, bez kataru. Lekarze się dziwili, że dziecko siedmiotygodniowe – z ciężką wadą serca, z wirusem RSV, zapaleniem płuc – wyszło z tego wszystkiego bez szwanku. To prawdziwy cud, jaki otrzymaliśmy od Matki Bożej. Z całego serca Jej dziękujemy. Po skończonej Nowennie zaczęłam odmawiać drugą i też Maryja nas nie opuszcza – wyprasza u swego Syna strumienie łask. Dziś byliśmy na badaniu (echo serca) i okazało się, że wada serca jest łagodna, że nie ma zwężenia i do kontroli za pół roku. Kolejny cud. Za osiem dni zacznę odmawiać trzecią Nowennę. Różaniec ma wielką moc i dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy Mu zaufać. Modliłam się też nowenną do św. Rity, modlitwą „Jezu, Ty się tym zajmij”, modlitwą o uzdrowienie za wstawiennictwem Ojca Świętego Jana Pawła II. Wszystkie modlitwy zostały wysłuchane.Barbara
Uzdrowienie
Szczęść Boże. Zostałam wysłuchana. Zdarzył się cud. Byłam w rozpaczy. Choroba nowotworowa, operacje, chemioterapia i radioterapia. Po ośmiu latach wznowa, przerzuty, problemy dnia codziennego. Szukałam rozpaczliwie pomocy Boga. Tylko… a może aż tyle mi zostało. Natrafiłam na Nowennę Pompejańską. Ocaliła mnie, moją rodzinę, dzieci. Moja sytuacja była rozpaczliwa. Zaczęłam się modlić. Modlitwa powodowała, że zaczęłam czuć się bezpieczna, dziwnie spokojna i pewna Bożej opieki. Modlę się już od kilku lat. Kocham tę Nowennę, nie umiem bez niej żyć. Od Matuni dostałam znacznie więcej. Jestem zdrowa, od kilku lat wyniki świetne, życie układa się bardzo dobrze. Wstawiennictwo Maryi daje mi codziennie ogromną siłę, wewnętrzne ukojenie. Wielka jest moc tej modlitwy. Dziękuję za Bożą miłość, opiekę i za wysłuchanie. Od jakiegoś czasu modlę się przez wstawiennictwo bł. Bartolo Longo. Czuję wielkie wsparcie i orędownictwo w składanych modlitwach. Wszędzie będę opowiadała o miłosierdziu, które mi wyprosiłaś u Boga, Królowo Różańca Świętego… Wybacz, że dopiero teraz.Edyta
Uzdrowienie
Przez wiele miesięcy, a nawet około dwóch lat, borykałam się z bardzo silnym bólem kręgosłupa – odcinka lędźwiowo-krzyżowego. Mam w kręgosłupie liczne zmiany, m.in. przepuklinę, odwodnienia krążka międzykręgowego i inne zmiany zwyrodnieniowe. Zaznaczam, że mam 34 lata, więc wydaje mi się, że jestem dosyć młodą osobą. Pomimo młodego wieku bardzo silnie cierpiałam z powodu bólów kręgosłupa – bóle były bardzo dokuczliwe, intensywne, trwające niemalże bez przerwy przez ostatni rok. Miałam objawy podobne do rwy kulszowej; szczególnie dawał mi się we znaki ból promieniujący od dolnego odcinka kręgosłupa zatrzymujący się w połowie lewego pośladka. Były to bardzo nieprzyjemne, kłujące, dokuczliwe bóle, uniemożliwiające codzienne funkcjonowanie. Przez ponad rok czasu nie pracowałam w ogóle, siedząc w domu właśnie z powodu dolegliwości ze strony tej części kręgosłupa. W związku z tym potwornym bólem i nieustannym siedzeniem w domu bardzo również podupadłam psychicznie. W lutym 2019 r. miałam bardzo silny atak bólu, który spowodował, że prawie przez miesiąc czasu leżałam niemal bez przerwy w łóżku. I tak leżąc w tym łóżku, nie widząc dla siebie już ratunku w medycynie konwencjonalnej (ponieważ chodziłam do wielu lekarzy i nikt nie mógł mi pomóc), znalazłam w internecie informacje o Nowennie Pompejańskiej, wpisując w wyszukiwarkę frazę: „modlitwa o uzdrowienie”. Już na drugi dzień odmawiania Nowenny czułam poprawę, już mnie tak nie bolał kręgosłup, poczułam dużą ulgę, z czego byłam bardzo zadowolona. Dziękowałam od razu Matce Bożej za uzdrowienie, byłam pełna nadziei i otuchy, że Maryja mi pomoże wyzdrowieć poprzez wstawiennictwo za mną u swego Syna. W kolejnym tygodniu odmawiania Nowenny trafiłam w swojej okolicy na bardzo dobrych fizjoterapeutów, do których wcześniej jakoś nie mogłam trafić. Wykonali oni dużo pracy przy moim kręgosłupie poprzez terapię manualną, masaże, akupunkturę, suche igłowanie i tak dalej, i tak dalej. Proszę nie myśleć jednak, że to oni mnie uzdrowili! To Maryja zrobiła to poprzez ich ręce, ich poświęcony czas dla mnie, ale przede wszystkim Maryja mnie uzdrowiła przez wstawiennictwo u Boga Ojca! Doktor neurolog, u którego byłam 17 kwietnia 2019 r., po przeczytaniu mojego ostatniego wyniku badania rezonansem magnetycznym (wykonanym jeszcze w styczniu tego roku, przed odmawianiem Nowenny Pompejańskiej) i po rozmowie ze mną, uznał, że mój kręgosłup jest zdrowy! Wyniki porównał ze sobą (tzn. stary rezonans z 2015 r. z tym nowym) i stwierdził, że jest kolosalna różnica! Poza tym otrzymałam jeszcze dużo więcej łask i darów od Maryi, o które nawet nie śmiałam prosić. Dostałam pracę na początku kwietnia w zawodzie, stałam się mniej strachliwa i bojaźliwa, moje stany depresyjne się zmniejszyły. Zyskałam więcej pewności siebie i wiary w lepszą przyszłość. Odkąd się modlę, jestem inną kobietą, zdrową, przebojową, walczącą o samą siebie, a nie leżącą wiecznie w łóżku z bólami i myślami samobójczymi… Odkąd się modlę, na swojej drodze życiowej spotykam wyłącznie życzliwych mi ludzi, chcących mi pomóc. Swoim znajomym, przyjaciołom i obcym głoszę o Nowennie Pompejańskiej i namawiam do jej odmawiania. Bogu niech będą dzięki! Dwudziestego siódmego kwietnia kończę moją pierwszą (ale nie ostatnią) „pompejankę” i 28 kwietnia rozpoczynam drugą w intencji nawrócenia mojego męża. Bogu niech będą dzięki! Z Bogiem! Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!Bogumiła
Odnalezienie ścieżki zawodowej
To moja trzecia Nowenna Pompejańska i pierwsza spełniona. Jakiś czas temu zmieniłam pracę, ale okazało się, że wpadłam z deszczu pod rynnę. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę bardzo nie lubię swojej pracy, problem w tym, że nie miałam pomysłu na siebie. To był ciężki czas, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, gdzie pracować, gdzie mieszkać. Pragnęłam chodzić do jakieś pracy z przyjemnością, a nie z przymusu. Zaczęłam więc odmawiać Nowennę i w pracy zaczęło się jeszcze bardziej psuć, atmosfera była jeszcze gorsza. Minęła część błagalna i oprócz tego, że było mi lżej na duszy, nic się nie zmieniło, nawet pogorszyło. Miałam chwile zwątpienia, ale nie przestałam się modlić. Pewnego dnia otrzymałam propozycję pracy od znajomej. Trzy dni po zakończeniu Nowenny pracowałam już w innym miejscu, robiąc zupełnie coś innego niż do tej pory. Praca okazała się strzałem w dziesiątkę! Każdego ranka wychodzę do pracy z przyjemnością. Ktoś się może zastanawia, czy to działa? To działa! Tylko trzeba mocno w to wierzyć! Moje modlitwy zostały wysłuchane. Dziękuję.Maria
Uratowanie małżeństwa
Moje małżeństwo było bardzo zagrożone rozpadem. Po siedmiu latach wspólnego życia pojawiły się przeszkody i okoliczności na tamten czas (przed Nowenną Pompejańską) nie do przejścia i nie do wybaczenia. Nie widziałam realnej szansy na ozdrowienie naszej relacji. Sama w tej rozpaczy zaczęłam się modlić. Właściwie, uczyć się różańca. Wcześniej nigdy tego nie robiłam. Stroniłam od tego, może nawet wstydziłam się. Natknęłam się na Nowennę Pompejańską i świadectwa ludzi, którzy ją odmawiali. Postanowiłam podjąć wyzwanie. Nie wiedziałam, co tak naprawdę będzie dla mnie najlepsze. Wiedziałam tylko, że małżeństwo to rzecz święta i nie mogę tego bez walki porzucić. Przynajmniej spróbuję – pomyślałam – podejmę walkę, ale duchową. Modliłam się w intencji ogólnej, za mojego męża. Nie prosiłam o jego powrót, bo sama nie wiedziałam, czy tego chcę. Prosiłam o pomoc Matkę Bożą, mówiąc: „Ty wiesz, co dla mnie i dla niego jest najlepsze, poddaję się Twojej woli i zrobię wszystko, co mi nakażesz, bo znasz nasze serca najlepiej”. To, co się wydarzyło, jest niezwykłe. Nasza relacja zaczęła się powoli poprawiać, dostrzegliśmy błędy, jakie popełnialiśmy każdego dnia, jak zaślepieni byliśmy, jak daleko żyliśmy od Kościoła i od Pana Boga, jakie to wszystko było sztuczne, egoistyczne i powierzchowne. Oboje przybliżyliśmy się do Boga, ja sama otrzymałam wiele łask. Nasze małżeństwo i nasze serca zostały odmienione cudownym dotknięciem Boskiej dłoni. Matka Boża sprawiła, że zniknęła rozpacz, żal, zazdrość, rozeszły się chmury, pojawiła się wiara, nadzieja, miłość, spokój, wzajemny szacunek, piękne perspektywy wspólnego życia od nowa. Wybaczyłam. A mąż podjął nad sobą pracę, której owoce są widoczne z dnia na dzień. Później modliłam się również o to, byśmy oboje trwali w wierze i wszystko powierzali Bogu i ufali Jemu. Pewnej soboty pomyślałam sobie, że dobrze by było, gdyby ksiądz w niedzielę wygłosił kazanie dla nas. I co? Stało się! Przez trzy kolejne niedziele słuchaliśmy pięknych kazań o małżeństwach, rodzinie, wierze, wierności, świętości sakramentu małżeństwa i cudownych nawróceniach. Siedziałam w ławce z zaszklonymi oczami, powstrzymując płacz. Cóż za niesamowity zbieg zdarzeń! Akurat w tym czasie w naszym kościele miało miejsce odnowienie przysięgi małżeńskiej! Zdecydowaliśmy o naszym udziale. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. To, co Matka Boża zrobiła dla mnie i mojego męża, jest po prostu niezwykłe. Jestem tak wdzięczna i tak szczęśliwa! Zrozumiałam, że nie jesteśmy sami na tym świecie, że mamy swoją Mateńkę, która nas kocha i przytula każdego dnia, jak matka swoje dziecko. Tak bardzo mi Jej brakowało. Czuję się dziś, jakbym dostała nowe życie, bogatsze, zdrowsze, pełniejsze i spokojniejsze. Dziękuję z całego serca, Królowo!Kasia