Krzysztof Jędrzejewski
Przez jesienną Serbię w drodze do Jerozolimy
W ostatnich numerach relacjonuję pielgrzymkę do Ziemi Świętej, którą odbyłem w 2005 roku wraz z moim przyjacielem Michałem. Ostatnio opisywałem drogę przez Macedonię i niebezpieczne nocne spotkanie z psami. Dzisiaj czas na Serbię, gdzie spotkała nas trochę inna przygoda.
Przez słoneczną Macedonię
W kilku ostatnich numerach „Królowej Różańca Świętego” opisywałem moją pieszą pielgrzymkę do Ziemi Świętej, którą odbyłem jesienią 2005 roku wraz z moim przyjacielem Michałem. Ostatnio opowiedziałem o Grecji, teraz czas na Macedonię.
Przez helleńską ziemię do Aten
W poprzednim numerze „Królowej Różańca Świętego” pisałem o klasztorach w Meteorach, skalnej krainie, którą nawiedziłem, idąc przez Grecję do Ziemi Świętej pod koniec października 2005 roku wraz z moim przyjacielem Michałem. Dzisiaj dalszy ciąg tej wędrówki.
W podobłocznej krainie Meteory
W październiku 2005 r., idąc do Jerozolimy przez Grecję, wraz z moim przyjacielem Michałem Perzem, zobaczyłem z oddali jakieś dziwne, tajemnicze skały, które napawały mnie lękiem. Zapadał zmierzch, a one w miarę zbliżania wyglądały coraz bardziej posępnie. Nadzieję przynosiły tylko światełka, które migotały na szczytach skał, rozświetlając ciemności i dając znać, że ktoś tam na górze czuwa, zawieszony pomiędzy niebem a ziemią, w starych klasztorach w Meteorach.
Idąc do Nazaretu
Poszedł pieszo do Ziemi Świętej. Oto, co napisał o Nazarecie:
Nad Jordanem i w Galilei
Ostatnio opisywałem drogę przez Pustynię Judzką, którą szedłem z moim przyjacielem Michałem Perzem podczas naszej pieszej pielgrzymki do Ziemi Świętej w 2005 roku. Zakończyłem swoją opowieść na noclegu pod pustynnym niebem, na który udaliśmy się, powierzając się Bożej Opatrzności...
Zobaczyć Jego Twarz
W niewielkim miasteczku Manoppello, położonym w górach Abruzji, w południowo-wschodnich Włoszech, w małym kościele kapucynów znajduje się jedna z największych relikwii chrześcijaństwa. Trudno uwierzyć, że do niedawna była jeszcze powszechnie zapomniana.
Pielgrzymowanie jest jak umieranie…
Wielu ludzi chciałoby ze mną wyruszyć w drogę na pielgrzymi szlak. Wyobrażają sobie pielgrzymkę jako przyjemny spacer w słońcu, kiedy człowiek odrywa się od wszystkich swoich problemów i może spokojnie iść przed siebie, nie przejmując się niczym. Jednak nie są świadomi tego, że pielgrzymka jest związana z wielkim zmęczeniem, wyrzeczeniem i cierpieniem i żeby dojść do celu, trzeba wylać wiele potu, a czasem krwi i łez. Nie zdają sobie sprawy, że przypomina ona bardziej drogę krzyżową i umieranie niż wakacyjny wypoczynek.
Opowieści niesamowite
Na moich pielgrzymich szlakach często mijam cmentarze. Czasami wielkie nekropolie, pełne zadbanych grobowców, czasami zapomniane i przez nikogo nieodwiedzane. Zawsze wtedy modlę się za dusze tych, którzy tam spoczywają.
Mont Saint Michel
W 2009 r. pielgrzymie drogi zawiodły mnie do Normandi. Po 40 dniach marszu i przejściu ponad 2000 kilometrów przez Polskę, Niemcy, Luksemburg i Francję zbliżam się w końcu do celu pielgrzymki – Góry Świętego Michała. Jest to skalista wysepka, na której wznosi się opactwo benedyktyńskie, wieczorem oblewane zewsząd falami przypływu. Jednak za dnia można tam dotrzeć suchą nogą lub po specjalnej grobli usypanej w 1879 roku. Miejsce to uważane jest za jedno z najpiękniejszych, w 1979 r. zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Powoduje to napływ wielu turystów, rocznie ponad 3,5 miliona. Niestety, większość z nich nie przybywa w celach religijnych i zapomina, że miejsce to jest sanktuarium Świętego Michała Archanioła, które on sam sobie wybrał na siedzibę.