„Przyjdź, Duchu Święty! Zdejmij zasłonę z naszych oczu, abyśmy mogli poznać,
że Jezus jest Panem: Bogiem, który z miłości stał się człowiekiem. Przyjdź, Duchu Święty!
Powal nas na kolana przed Eucharystią, abyśmy uwielbiali i pragnęli chleba,
który stał się żywą miłością, i abyśmy i my stali się żywą miłością. Przyjdź, Duchu Święty!
Uczyń nas zdolnymi do padania w objęcia Maryi, abyśmy od Niej uczyli się:
«Oto jestem» i «Magnificat». Przyjdź, Duchu Święty!” (kard. Angelo Comastri).
Wołamy do Ducha Świętego, aby na nas zstąpił i pomógł nam rozważyć tajemnicę Boga, który wciela się w życie człowieka; tajemnicę Boga – Eucharystii i tajemnicę eucharystyczności człowieka, który się otwiera na Boże działanie. Prosimy, aby Duch Święty przyszedł do nas tak, jak ocienił przy zwiastowaniu życie wybranki Bożej, abyśmy mieli w sobie prostą eucharystyczność Maryi.
„Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nadadzą Mu imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami”. To proroctwo Izajasza ukazuje nam, że Bóg wybrał sobie Tę, która będzie Matką Jego Syna. A Syn Ten będzie Bogiem. Tu nade wszystko należy zwrócić uwagę, że nie będzie to Bóg daleki, typowy Mesjasz żydowski, Król wśród królów, ale będzie to Bóg bliski człowiekowi, albowiem „Bóg z nami”. Bóg złączony z naszym życiem, naszymi troskami, radościami. Bóg, który przychodzi bezpośrednio do każdego człowieka, Bóg przychodzący w Eucharystii, albowiem „Bóg z nami”, nie z nimi, z innymi, ale z nami, konkretnie przychodzący do nas.
„Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida, a Dziewicy było na imię Maryja”. Tu wchodzimy w przestrzeń prostoty, tego, co nie istnieje przed ludźmi, a ważne jest w oczach Bożych, bowiem Nazaret to miasto, o którym prawie nigdzie nie wspomina się w Biblii, jest pogardzane. Z Galilei pogan Bóg wzywa Tę, którą sobie wybrał. Pan umiłował to, co proste, co więcej, niemające w ogóle wartości w ludzkich oczach: głupie, słabe, nieszlachetnie urodzone, godne pogardy. Właśnie w taką przestrzeń zstępuje Bóg, aby móc działać i ukazywać swoją eucharystyczną moc. I dziś również zstępuje w przestrzeń prostoty, upodobał sobie proste znaki.
Jak napisał św. Jan Paweł II w encyklice „Ecclesia de Eucharistia”: „Syn Boży uobecnia się nam w ubóstwie znaków sakramentalnych chleba i wina. Za każdym razem przez te znaki zasiewane jest w świecie ziarno nowych dziejów, w których władcy są strącani z tronu, a pokorni zostają wywyższeni”. Pokora „ściąga” Jezusa na ziemię. Nie ma nic piękniejszego nad serce pokorne i czyste, które Go przyjmuje. Bóg nie żąda od nas wielkiego splendoru, niewymownej piękności z zapomnieniem o tym, na czym tak naprawdę polega uczestnictwo w mszy świętej. Milsze Mu jest jak najlepsze przygotowanie do przyjęcia Jego Najświętszego Ciała niż troszczenie się o wiele niepotrzebnych rzeczy. Potrzeba tego, co istotne, tego, na co wskazała Maryja: życia prostego, z ubogimi środkami, z prostym patrzeniem dziecka.
Maryja, kiedy usłyszała słowa pozdrowienia i zapowiedzi, nie wpadła w panikę, nie krzyczała, że jest nieprzygotowana. Może wtedy akurat była w czasie zajęć domowych. Jest pewien obraz sceny zwiastowania, na którym Maryja o dziwo nie jest przedstawiona w czasie odmawiania psałterza, tak jak śpiewamy w pieśni adwentowej, ale znajduje się z wielkim dzbanem wody przy studni. Może właśnie w tym czasie akurat pracowała, modliła się życiem.
Pięknie napisała św. Teresa od Dzieciątka Jezus, najmłodszy doktor Kościoła: „Jezus nie po to zstępuje codziennie z nieba, aby pozostawać w złotym cyborium, lecz aby znaleźć inne niebo stokroć Mu droższe: niebo naszej duszy, żywą świątynię uwielbianej Trójcy”. Te słowa mówią same za siebie. Pan przyszedł do nas, aby nam się dawać, a nie pozostawać tylko i nade wszystko w zamkniętej, ciasnej przestrzeni „pozłacanego domku”. Najważniejsze to otaczanie czcią Jezusa, który wciela się w moje życie, zstępuje w pokłady mojej grzeszności i nędzy. Maryja, pokorna służebnica Pańska, uczy nas, jak przeżywać Eucharystię, jak stawać się prawdziwym mieszkaniem dla Boga. Maryja, pierwsze tabernakulum w historii, uczy nas, na czym polega istota Eucharystii.
Nie ma chyba piękniejszej sceny w Piśmie Świętym właśnie od sceny zwiastowania, która pokazuje nam, jak przyjmować Jezusa do swego serca, do swojego życia. Maryja, jeszcze zanim Eucharystia została ustanowiona, już stała się cała eucharystyczna poprzez wiarę, którą wyraziła, i poprzez wcielenie Słowa Bożego.
Dziś niektórzy chcą się spierać, jaką postawę przyjąć podczas przyjmowania komunii świętej. Zapominamy często o istocie Eucharystii, a przybieramy postawę człowieka skupionego tylko na zewnętrzności. Tak, zgadza się, ja też uważam, że Jezusa powinno się przyjmować na kolanach, ale jeśli Kościół uczy nas, że postawa stojąca też jest dopuszczalna (ale z wcześniejszym przyklęknięciem, a nie z marszu), to przyjmujmy to z pokorą, bo postawa stojąca w liturgii oznacza gotowość na przyjście Pana i uwielbienie Boga. Nie negujmy tego, co jest ustalone przez Kościół, bo inaczej żyje się w nieposłuszeństwie. Swoje życzenia zostawmy na boku, a skupmy się na sercu. Czy ono jest rzeczywiście przygotowane na przyjęcie Pana i życie w zjednoczeniu z Nim? Bo nasza godność czy niegodność nie wyraża się w obranej postawie, ale w naszej wierze.
Jeśli z wiarą przyjmuję Jezusa, to czynię to godnie i owocnie, a jeśli bez wiary i w grzechach ciężkich, to dopiero jest niegodność przyjmowania Eucharystii. Pamiętajmy o słowach, które Pan wypowiedział do Samuela przy wyborze Dawida na króla: „(…) nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16, 7b). I ważne jest, żeby mówić wyraźnie i głośno „Amen” przy przyjęciu Jezusa w komunii świętej – to moje „tak, zgadzam się, zapraszam Cię do swojego życia”. Jak wiele jest osób, które tego nie mówią, wiem ze swojego doświadczenia. Skupiają się na tym, jaką przybrać postawę ciała, a nie potrafią powiedzieć jednego ważnego słowa potwierdzającego to, że Słowo Ciałem się stało i zamieszkało między nami. Jak mam dać komuś takiemu Jezusa w Najświętszym Sakramencie, skoro nie słyszę potwierdzenia, które powinno wyjść z jego ust?
Chiara Lubich w modlitewnym zwrocie kierowanym do Jezusa zapytała Go: „Dlaczego zechciałeś pozostać na ziemi w Najświętszej Eucharystii, a nie poszukałeś jakiejś innej formy dla przyniesienia i pozostawienia nam także Maryi, Matki nas wszystkich, którzy jesteśmy w drodze?”. W ciszy usłyszała taką odpowiedź: „Nie przyniosłem Jej, ponieważ pragnę widzieć Ją w tobie”. Miejmy zatem w sobie prostą eucharystyczność Maryi i jak Ona przyjmujmy z wiarą i pokorą Jezusa do naszych serc. Patrzmy na Niewiastę Eucharystii, ucząc się od Niej prostoty i nieszukania splendoru w rzeczywistości zewnętrznej. Pamiętajmy, że splendor, ta chwała Boża, jest ukryta w pokornym znaku chleba eucharystycznego. I skupiajmy się zawsze na tym!
Na koniec zwróćmy się do Niej: „Dziewico Paschy, wysłuchaj nas. Stajemy przed Tobą, aby powiedzieć Ci: dziękujemy. Umieść na początku i na końcu naszej drogi Twoje dwa słowa: «tak» i «magnificat». Naucz nas, że życie powinno być zawsze swoistym «tak» – czyli przyjmuję Eucharystię – i «dziękuję» – czyli żyję Eucharystią. Amen. Niech się tak stanie!”.
