Janusz

W kolejnym artykule z cyklu „Za murami” przybliżymy sylwetkę 62-letniego Janusza. Pisze: „Przez 40 lat wydawało mi się, że jestem człowiekiem wierzącym, bo należałem do Kościoła katolickiego. W duchu Katechizmu uczyłem dzieci religii katolickiej. Niech mi Bóg wybaczy zaślepienie i fakt, że prowadziłem dzieci na zatracenie”. Czytający te słowa może przecierać oczy ze zdumienia i pytać, czy aby to nie pomyłka redakcji, że w katolickim czasopiśmie zamieszczono takie treści? Zanim omówimy ten problem szerzej, prześledźmy całe świadectwo Janusza. Nie możemy się dowiedzieć, co spowodowało, że bohater tej historii trafił do więzienia, ale znacznie szerzej dzieli się on refleksjami religijnymi. Trudno też powiedzieć, czy odszedł z Kościoła rzymskokatolickiego przed odbyciem kary pozbawiania wolności czy też już po jej zakończeniu. Tak czy inaczej, gdy Janusz nabrał przekonania, jak bardzo zła jest religia katolicka, spotkał sąsiada, który zapytał go o Pana Jezusa. Znajomy przekonywał, że Chrystus to Ten, który na Janusza czeka. Chce go uwolnić od grzechu, uzależnień i obdarzyć miłością. Niedługo później Janusz udał się na spotkanie do jednego ze zborów ewangelickich zlokalizowanych w województwie śląskim. „Przyszedłem z dziećmi. One były zajęte w «przedszkolu», a ja zacząłem słuchać o Jezusie. Kiedyś wydawało mi się, że coś wiem o Bogu, że wierzę, a dopiero podczas tych lekcji, na których zdanie po zdaniu przeczytano mi Ewangelię Łukasza (wspólnoty protestanckie nie uznają katolickiego znaczenia określenia «święty», stąd zapis «Łukasz», a nie «św. Łukasz» – przyp. aut.), Mateusza, a później Jana, zacząłem chłonąć słowo Boże jak sucha gąbka wodę. Upadłem wtedy na kolana i poprosiłem Pana Jezusa, aby przyszedł do mnie” – powiedział. Kluczowe były dla Janusza słowa z listu św. Pawła: „Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się objawić”. To one otworzyły mu oczy i przyczyniły się do jego nawrócenia. Przed oczyma stanął obraz żony, która opuszczając go, udała się do Włoch, a potem wróciła tylko po to, aby zabrać dzieci, które Janusz samotnie wychowywał przez trzy lata. „Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo chciałem dać się ocalić dla mojego Pana Jezusa. Pastor prosił, abym nie odpalił jakiegoś numeru i nie wskoczył do baptysterium” – powiedział. Od czasu nawrócenia Janusz czuł się nowym człowiekiem i apelował: „Uwierzcie w Pana Jezusa, opamiętajcie się, nawróćcie, dajcie się ochrzcić dla naszego Pana Jezusa Chrystusa, bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem”.
Zamieszczając ten artykuł, bito się z myślami, czy na taką historię jest miejsce w tym czasopiśmie. Pamiętamy jednak nasze zapewnienie, że w cyklu „Za murami” ukazywać będziemy rzeczywistość więzienną taką, jaka ona jest. Prowadząc zaś badania naukowe w obrębie jednostek karnych, niejednokrotnie zdarzały się właśnie takie sytuacje, gdy skazany lub były skazany decydował się przejść na jedno z wyznań protestanckich. Aby ten temat rozwinąć, niezbędny będzie krótki rys historyczny. Nie chcemy dokonywać oceny, kto zawinił, że chrześcijański Kościół w wyniku reformacji został podzielony. Mamy natomiast prawo pokazać przynajmniej niektóre różnice występujące w wyznaniach katolickim i protestanckim. Już na poziomie zawartości Pisma Świętego wersja protestancka jest „odchudzona”, np. o Księgi Tobiasza i Judyty. Wspólnoty protestanckie uznają zazwyczaj tylko sakrament chrztu i komunii świętej. Msza Święta nie jest formą ofiary krzyża, ale jedynie pamiątką tamtych wydarzeń. „Rozwiązano” też problem sakramentu spowiedzi i kapłaństwa – żaden z nich nie występuje. Podobnie „zlikwidowano” czyściec, a tym samym problem dusz czyśćcowych. Już tylko z tych racji stwierdzenie Janusza, jakoby „Kościół katolicki prowadził mnie na zatracenie”, należy uznać za akt ignorancji bądź tłumaczyć brakiem elementarnej wiedzy historyczno-religijnej. Można też próbować wyjaśniać termin „zatracenie” jako wierność nauce Chrystusa, ale ignoranckie podejście Janusza raczej w tym kierunku nie idzie. Całkiem więc możliwe, że oferta proponowana przez wyznania protestanckie jest łatwiejsza do przyjęcia. Normy głoszone przez Kościół katolicki są trudne i odnoszą się całego nauczania Chrystusa. Co więcej, wiele osób, które trafiają do zakładu karnego, z życiem religijnym na wolności miały niewiele wspólnego. Nie tylko nie podejmowali praktyk religijnych, takich jak uczestnictwo w Eucharystii, ale często też w ogóle się nie modlili. Bywało, że zawodzili duchowni, którzy nie potrafili entuzjastycznie przekazać oferty zbawienia bądź którym nie zależało na tym. Także w ramach funkcjonowania placówek karnych, oprócz kapelanów gorliwych, pojawiają się kapelani letni, a nawet i traktujący więzienną służbę jako narzucony odgórnie przymus. Jest to o tyle ważne, że pojawia się pytanie: jakich duchownych rekrutować do więzień, aby poprzez nawiązanie kontaktów z osadzonymi próbowali pokazać im „inną drogę”? Wszystkie zaniedbania w tej sprawie powodują i będą powodować, że Kościół katolicki będzie się zmniejszał zarówno o wierzących praktykujących, jak i o poszukujących Boga. Nie chodzi tu tylko o odchodzenie do wspólnot protestanckich. Problemem jest też infiltracja więzień przez różne sekty, także świadków Jehowy. I jeszcze jedno: w myśl tak zwanej poprawności politycznej promuje się dzisiaj idee ekumenizmu, ale pojęcie to jest wielokrotnie nadinterpretowane. Owszem, trzeba szukać wartości, z którymi utożsamiają się wszyscy ludzie. Niemniej nigdy nie można rezygnować z tego, co czyni Kościół katolicki ekskluzywnym. Trzeba to podkreślić raz jeszcze: ekskluzywność ta nie jest jakimś subiektywnym przekonaniem jego członków. To przede wszystkim możliwość pełnego korzystania z całego depozytu nauk zawartych w Piśmie Świętym i tradycji Kościoła, która na tej nauce się opiera.
5 1 głos
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x