Jego wspaniałość podobna do światła… Ha 3, 4Stało się dla niej również jasne to, że Jezus do każdego z nas przychodzi w Komunii Świętej nie z „krótką wizytą”, ale po to, aby w nas zamieszkać. „Bóg-Człowiek przychodząc do duszy dobrej woli, ozdobionej łaską uświęcającą, zaczyna zakładać w niej sobie mieszkanie” – pisała matka w swoich pismach. I chociaż obecność w nas Jezusa pod postacią chleba i wina zależy – mówiąc dosadnym językiem – od soków trawiennych, to Jego mistyczna obecność w nas się nie kończy! On pozostaje tam nadal. Stąd już tylko krok dzieli nas od słów, które zapisał w „Liście do Galatów” św. Paweł: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). Warto w tym miejscu przywołać opis przyjęcia Komunii Świętej ukazany boliwijskiej mistyczce Catalinie Rivas. Oto, co Zbawiciel jej ukazał: „Wewnętrzny impuls kazał mi skierować wzrok na pewną osobę, która wyspowiadała się przed mszą świętą. Kiedy ksiądz umieścił Świętą Hostię na jej języku, blask światła, podobnego do czystego złota, przeszedł przez tę osobę, najpierw przez jej plecy, potem otoczył ją z tyłu, następnie dookoła jej ramion, a na końcu dookoła głowy. Pan powiedział: «Oto jak raduję się, obejmując duszę, która przychodzi z czystym sercem, aby Mnie przyjąć». Głos Jezusa był głosem szczęśliwej osoby”. Tak przyjęta Komunia Święta sprawia, że Jezus zamieszkuje w duszy. Nie tylko ubogaca ją wszystkimi potrzebnymi łaskami, ale w niej żyje! A skoro tak, to nie możemy przechodzić obok tego obojętnie! Czy wypada zostawić samego w domu gościa, którego właśnie zaprosiło się do siebie? Jakby to w ogóle wyglądało i co pomyślałby sobie o nas zaproszony? A tak właśnie najczęściej postępujemy z Jezusem… Gdy po przyjęciu Komunii Świętej zaraz zapominamy o Tym, którego właśnie zaprosiliśmy do mieszkania naszej duszy, i nie pamiętamy o Jego obecności, to On w nas oczywiście jest, ale czuje się zwyczajnie skrępowany i choćby chciał w nas działać, nie uczyni tego w tej sytuacji, bo… szanuje nasz wybór! Jeżeli Jezus przychodzi do nas, aby wejść w naszą codzienność i ubogacić ją swoją obecnością, to absolutnie nie wypada ograniczyć się do krótkiego dziękczynienia po Jego przyjęciu. Po zakończeniu Eucharystii trzeba jeszcze trwać w modlitwie i w wewnętrznym skupieniu. Rzecz w tym, aby skupić swoją uwagę na Jezusie, a potem zanieść Go do naszych domów. Jezus „potrafi w nas i przez nas wszystko zdziałać, co tylko Bóg Najwyższy zamierzył dokonać przez rodzaj ludzki”, jak pisała matka Paula. Istotne jest, aby świadomie żyć obecnością Jezusa; aby pozwolić Mu działać w naszej codzienności i wykonywać z Nim wszystkie nasze prace. Odwołajmy się jeszcze raz do pism Catalina Rivas. Po zakończeniu mszy świętej Jezus powiedział do niej: „Nie wychodź w pośpiechu, kiedy msza jest skończona. Zostań na moment w Moim towarzystwie, ciesz się nim i pozwól Mi cieszyć się twoim. Zapytałam Go: «Panie, jak długo zostajesz z nami po Komunii?». Odpowiedział: «Przez cały czas, póki ty chcesz zostać ze Mną. Jeśli będziesz mówić do Mnie przez cały dzień, zwracając się do Mnie w czasie wypełniania swoich obowiązków, będę cię słuchał. Jestem zawsze z tobą. To ty Mnie opuszczasz. Wychodzisz po mszy świętej i uważasz, że obowiązek się skończył. Nie pomyślisz, że chciałbym dzielić twoje życie rodzinne z tobą, przynajmniej w dniu Pańskim. Ale cieszę się, gdy Mi mówisz o swoim życiu, gdy pozwalasz Mi uczestniczyć w nim jako członkowi rodziny czy najbliższemu przyjacielowi. O, jak wiele łask człowiek traci, nie zostawiając Mi miejsca w swoim życiu!…»”. Powróćmy do matki Pauli. Boleśnie przeżywała to, że większość ludzi po przyjęciu Jezusa do swego serca opuszcza Go, o czym zapewnił ją sam Zbawiciel: „Jest wiele dusz, które czczą mnie szczególnie utajonego w Najświętszym Sakramencie, ale mało kto pamięta o mojej bytności w nich”. Tajberówna doskonale wiedziała, że życie człowieka to „bój o los Boga żyjącego w duszy”. Tę prawdę zaszczepiła swoim duchowym córkom – siostrom ze Zgromadzenia Najświętszej Duszy Chrystusa Pana – i przekazywała ją wszystkim, których Bóg postawił na drodze jej życia…
W cieniu duszy Chrystusowej cz. 2
Matka Paula była mistyczką. Doświadczała ekstazy, widzeń Matki Bożej, św. Jana Chrzciciela, cierpiącego Chrystusa czy aniołów. Słyszała głos samego Jezusa. W 1922 r., kiedy z powodu choroby nie mogła uczestniczyć w Eucharystii i bardzo cierpiała z tego powodu, niespodziewanie usłyszała wyraźny, wewnętrzny głos: „Ja jestem w tobie!”. Zrozumiała wtedy, że Jezus w niej żyje, że jest obecny w jej duszy! Ta prawda stała się dewizą jej życia. Pojęła, że wnętrze jej duszy jest mieszkaniem Zbawiciela. To w jej głębi odnajdywała Boga samego i rozmawiała z Nim językiem miłości, zwracała się do Niego w różnych sytuacjach i trwała w Nim nieustannie.
Mogą zainteresować Cię też: