Coroczne obchody uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny nastręczają wielu katolikom ogromnych problemów. Podnoszone są pytania o sposób, w jaki się to dokonało, a także, czy to w ogóle możliwe. Teologowie „okopali się” w dwóch obozach i podejmują dyskusje nad tym, czy Matka Jezusa w sposób naturalny zakończyła swój żywot (mortaliści), czy też została cudownie z łez padołu podniesiona do godności niebieskiej (immortaliści). Przyjrzyjmy się historii chrześcijańskiego spojrzenia na ten trudny dla wielu z nas element nauczania dogmatycznego Kościoła.
Przeciwnicy teologicznej koncepcji o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny skłaniają się ku krytyce tego dogmatu, zauważając, że uroczyste nauczanie papieskie zostało wygłoszone setki lat po tym, gdy Maryja miała już być zabrana do nieba. Ludzie ci zapominają, że przez te wszystkie lata toczyła się chrześcijańska debata na temat tego, w jaki sposób mogło się to dokonać oraz co oznacza owo nadnaturalne wydarzenie. W pewnym sensie wniebowzięcie Maryi łączy się ściśle ze zmartwychwstaniem Jezusa, Ten bowiem, który pokonał śmierć, przyjmuje Tę, której śmierć nigdy nie mogła dosięgnąć, ponieważ nie dopuściła się zła moralnego. Śmierć przez autorów biblijnych, a za nimi również starożytnych myślicieli chrześcijańskich, postrzegana była jako skutek popełnionego grzechu, które w kategoriach etycznych rozumie się właśnie jako zło moralne.
Te, wydawałoby się, odrębne treści wiary chrześcijańskiej połączone są ze sobą ściśle, tworząc niebywałą mozaikę teologicznych idei. Nie czas i miejsce rozpatrywać obecnie protologiczne koncepcje teologiczne (dział teologii, w obrębie której padają pytania o początek świata i istnienia człowieka) i ich wpływy na pozostałe nurty oraz dziedziny teologii. Należy jednak podkreślić, że śmierć jest niezbywalnym elementem życia i poza przyczynami biologicznymi w historii myśli chrześcijańskiej dopatrywano się także innych.
Ta krótka dywagacja powinna nam otworzyć szerzej horyzont na wspaniałą ideę, jaką jest wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. To wydarzenie pozwala nam podkreślić obecnie fakt, że nie jesteśmy powołani do biologicznej nieśmiertelności, a do wieczności eschatologicznej, a więc tej, którą spędzimy oglądając Boga twarzą w twarz. Jeśli bowiem człowiek byłby nieśmiertelny biologicznie, to na cóż byłoby mu starać się, by zyskać nieśmiertelność na poziomie transcendentnym?
Wniebowzięcie można zatem rozumieć jako podkreślenie godności ciała ludzkiego, natury człowieka oraz wskazania na śmierć jako moment przejścia, a nie definitywne zakończenie. . Spójrzmy, jakie idee przyświecały autorom chrześcijańskim na przestrzeni stuleci, gdy podejmowali się zagadnienia związanego z wniebowzięciem Maryi.
Nowotestamentalny brak
Interesująca i być może również zaskakująca jest konstatacja, że w pismach nowotestamentalnych nie pojawia się ani jedna wzmianka dotycząca cudownego podniesienia ciała Maryi ku niebu, nie ma też informacji, czy zmarła ona śmiercią naturalną, czy też zasnęła, jak to utrzymuje się głównie w nurcie teologii chrześcijańskiego Wschodu. Czasownik „zasnąć” (greckie κοιμάω) jest już użyty w niektórych dziełach Nowego Testamentu. Oto bowiem św. Szczepan, pierwszy chrześcijański męczennik, człowiek wiary niezłomnej, która pozwoliła mu wystąpić z płomienną mową wobec przedstawicieli Sanhedrynu, gdy został poddany kamieniowaniu, to jednak nie umarł, a „zapadł w sen” (Dz 7,60).
W podobnym tonie o śmierci wypowiada się Apostoł Paweł, kiedy pisze do chrześcijańskiej wspólnoty w Koryncie o rzeczach eschatologicznych. Podkreśla, że „nie wszyscy umrzemy, ale wszyscy będziemy przemienieni” (1 Kor 15,51). Termin „zasnąć” stanowi zatem eufemizm śmierci i w podobnych kontekstach był wykorzystywany przez klasycznych greckich pisarzy (m.in. Homera, Platona, Ajschylosa). Nie jest ona ostateczna, gdyż dla chrześcijan stanowi jedynie moment przejścia. Tak rozumiana śmierć nie powoduje w człowieku strachu, lecz traktowana jest jako pewna konieczność przybliżająca do większego szczęścia następującego po tym biologicznym wydarzeniu, a które określamy mianem życia wiecznego.
Myśl ta mogła przyświecać wielkim teologom chrześcijańskiego Wschodu, a zaczerpnięta jest przecież z pism natchnionych. Nie umieramy, lecz zasypiamy, a wzorem takiego nastawienia do śmierci biologicznej jest wydarzenie wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Pierwsze świadectwa o śmierci Maryi
Dogmat o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny nie stanowi nic o sposobie, w jaki Matka Jezusa miała zakończyć swój ziemski żywot. Opierając się na doświadczeniu teologii chrześcijańskiej, można wskazać na tendencję kierującą w stronę tzw. mortalizmu. Oznacza to, że śmierć biologiczna dosięgła również Maryję, co poświadczone jest w tradycji teologii chrześcijańskiej, zarówno zachodniej, jak i wschodniej, gdzie miałoby to zostać jeszcze bardziej podkreślone. W podobnym tonie wypowiadał się na ten temat zresztą papież Jan Paweł II. Zwraca się tym samym większą uwagę na śmierć w ujęciu eschatologicznym, przyjmując za naukami przyrodniczymi niemożność zakończenia życia ziemskiego w inny sposób.
Jedną z najwcześniejszych wzmianek o zaśnięciu Maryi w historii piśmiennictwa patrystycznego jest dzieło Pseudo-Dionizego Areopagity, zatytułowane „O Bożych imionach”, gdzie w trzecim rozdziale pisze ów autor o „śmiertelnym ciele, źródle życia, które nosiło Boga”. Część teologów i znawców dzieł tego starożytnego chrześcijańskiego pisarza przyjmuje, że mowa tu o Maryi, Matce Jezusa, choć zdarzają się też głosy odmienne, wskazujące na termin „ciało” jako na Eucharystię, choć te interpretacje zdają się być daleko idące. Skąd zatem pojawiła się interpretacja tego passusu jako wzmiance o Maryi i nawiązaniu do jej śmiertelności?