Święta Urszula Ledóchowska

Przed nami ostatnie spotkanie z cyklu poświęconego wychowaniu z udziałem modlitwy różańcowej. Patronuje mu św. Urszula Ledóchowska. Jan Paweł II wyniósł ją na ołtarze w 2003 roku, a sześć lat później Senat naszego kraju, w związku z obchodami 70. rocznicy śmierci Urszuli, wskazał nam ją jako wzór patriotyzmu. Wspominamy o tym, by podkreślić, że święta za życia umiłowała dwie ojczyzny – ziemską i niebieską. W drodze do tej drugiej towarzyszyło jej imię Maria, które przyjęła, składając śluby zakonne.

Heroizm codzienności

Przynależąc do sióstr urszulanek, pracowała w żeńskiej szkole, prowadzonej przez zgromadzenie. Opiekowała się również mieszkankami internatu. Rodzina zakonna, w której żyła, szybko powiększała się o nowe siostry. Z czasem Urszula została matką przełożoną jednego z domów zgromadzenia. Czytając te informacje, widzimy, że nie ma w nich nic spektakularnego. Ot, zwyczajne życie zakonne. Urszula wiodła je jednak w szczególnym momencie historycznym. Przebywała na emigracji związanej z wybuchem I wojny światowej. Przyszło jej wychowywać w duchu miłości ojczyzny – żyjące z dala od niej dzieci osierocone przez polskich emigrantów. Później, po odzyskaniu niepodległości, nadal prowadziła działania na rzecz odbudowy i podtrzymywania ducha państwa polskiego. Wychowanie pokolenia ówczesnych dziewcząt z pewnością nie było łatwym zadaniem. Możemy przypuszczać, że podopieczne Urszuli zwracały się do niej z pytaniami o sens życia blisko Boga i o sens życia „w ogóle”. Pytania takie, padające z ust młodych osób, które doświadczają dramatu wojny, musiały być przejmujące. Jak bowiem można mówić o sensie życia, jeżeli wokół spustoszenie sieje śmierć, odbierając najbliższe nam osoby? Jak przekonać, że warto zło dobrem zwyciężać (por. Rz 12,21), gdy obserwujemy rzeczywistość, w której zdaje się triumfować ciemność, przemoc? Jak opowiadać młodym ludziom o Bogu, który stwarza i podtrzymuje świat, gdy świat wokół nas rozsypuje się na naszych oczach? Walka o przetrwanie – ciała i ducha, tocząca się za czasów Urszuli Ledóchowskiej, wcale się nie skończyła. Zmieniła tylko formę. Wojny w znaczeniu militarnym wciąż trwają. Polska, okryta płaszczem Maryi, nie uczestniczy w konflikcie zbrojnym – nie atakuje, nie musi się bronić. Młode Polki i młodzi Polacy – tak jak ich rówieśnicy na całym świecie – także jednak walczą o ocalenie swoich dusz i ciał. Są atakowani przez wszechobecny zamęt, dominujące i nierzadko przemocowe zachowania. Ich wrażliwość jest wystawiana na liczne i trudne próby. Bronią się przed odarciem z godności, modą – przyjmującą nierzadko formę przymusu robienia tego, co inni; życia pod dyktando. Nierzadko są współuczestnikami bolesnych doświadczeń – w domu, wśród rówieśników. Bombardują ich informacje o wypadkach, morderstwach, gwałtach, biedzie… Przeżywając te sytuacje, młodzi ludzie dziś także mogą pytać o to, gdzie jest Bóg. Dlaczego pozwala na takie rzeczy? Dlaczego zdaje się nie reagować, gdy rozpadają się nasze rodziny? Dlaczego nie interweniuje, gdy jesteśmy poniżani? Przecież obiecał, że będzie nas bronił… Pytanie o to, gdzie jest Bóg, wciąż jest żywe. I dziś również potrzeba takiego cichego heroizmu, jakim wyróżniała się Urszula Ledóchowska. Heroizmu, który przejawia się w godnym trwaniu na co dzień i przekazywaniu sensu życia innym. W odpowiadaniu na pytania kolejnych pokoleń szukających wiary, nadziei i miłości. Pokoleń spragnionych dobrych wychowawców, odpowiedzialnych przewodników.

Szkoła życia

Nasza bohaterka mówiła o różańcu, że to „szkoła życia”. Czego zatem możemy się nauczyć dzięki modlitwie różańcowej? Na początek: właściwego spojrzenia. Skoro różaniec ma być naszą „pomocą naukową”, „naszym narzędziem”, dzięki któremu opanujemy sztukę życia, warto zastanowić się nad tym, jak go postrzegamy. Czym dla nas jest? Czy tylko przedmiotem-ozdobą, który może nawet nosimy na palcu, ale nie mamy go w sercu? A może pełni funkcję rekwizytu, po który sięgamy tylko wtedy, gdy odgrywamy główną rolę w spektaklu pt. „Jak trwoga, to do Boga”? Spróbujmy spojrzeć na różaniec w taki sposób, w jaki patrzyła na niego św. Urszula Ledóchowska – jako na narzędzie, które pomoże nam zbudować pomost pomiędzy naszym miejscem na ziemi a tym, które Pan Jezus poszedł nam przygotować w niebie (por. J 14,1–4). Stojąc na tym pomoście, możemy poczuć bliskość Boga, spotkać się z Nim i Tą, którą wybrał na Matkę swojego Syna. Przesuwając kolejne paciorki różańca, wyciszymy się, zyskamy na cierpliwości. Staniemy się do Niej bardziej podobni. Na powrót odnajdujemy w sobie prawdę o Człowieku stworzonym na obraz Boga (Rdz 1,27). Urszula podkreślała, że z każdej części różańca możemy się czegoś nauczyć. Według jej słów pierwsza część różańca uczy, „jak kochać”; druga – „jak pokutować”, trzecia zaś – „jak się modlić”. O poszczególnych tajemnicach mówiła, że są podpowiedziami, „jak przeżywać codzienne i niecodzienne sytuacje”. Patrząc na modlitwę różańcową jako na poradnik, lekcję życia Ewangelią, odkrywamy jego głębię i piękno. O takim spojrzeniu na różaniec, który przynosi pokój temu, kto po niego sięga, wymownie pisał ksiądz Jan Twardowski w jednym ze swoich wierszy:
A jeśli wojna nowa, a jeśli się zasmucę jak dziecko zapłakane w różaniec swój powrócę. Będę go brać na ręce jak włosów ciemne sploty, gdzie blask się świec zaplątał jak żuczek szczerozłoty, gdzie sny z krzyżykiem srebrnym i łzy i śpiew poranny, zerwanych moc przyrzeczeń i żal wciąż nieustanny, modlitwy za rodziców, za kolegów, prośby wieczne, i jakieś umartwienia zabawne, niedorzeczne… A jeśli wojna nowa, a jeśli niepokoje… O rzewne, o tajemne paciorki moje, to na nich troski moje, radości ukochania, i cały żar modlitwy późnego powołania. (…) Przed własną tajemnicą przyklękam taki mały… O siódmej przy kolacji, przy modlitw chłodnym dźwięku, o jaką burzę wspomnień przeważasz w swoim ręku. Bo jeśli wojna nowa, a jeśli niepokoje, o rzewne, o tajemne paciorki czarne moje.

Wielka miłość w małych paciorkach

„Chciej kochać różaniec, bo to modlitwa droga Matce Najświętszej, bo różaniec to wielki akt miłości ku Maryi. Jest hymnem miłości ku Jezusowi i Maryi”. Tymi słowami św. Urszula zachęcała niegdyś swoich wychowanków, a dziś zachęca nas do odmawiania różańca. Można odebrać to zdanie jako przynaglenie, wezwanie do wyrażania miłości w słowach modlitw „Ojcze nasz…”, „Zdrowaś Maryjo…” i „Chwała Ojcu…”. Święta nie chce jednak poprzestawać na tym, co wypowiedziane. Podkreśla, że trzeba przejść od słów do czynów, „odtwarzać tajemnice różańca w życiu – wtedy życie twoje uzupełni tę modlitwę różańcową i ją przedłuży. Życie twoje ma być różańcem wprowadzonym w czyn. »Życie różańcowe« jest piękne, święte, miłe Bogu, pełne radości i szczęścia”. Modlitwa różańcowa to nie tylko „hymn miłości” wobec Najwyższego i Matki Bożej. To także dowód miłości do drugiego człowieka. Wzrusza działalność grup posługujących modlitwą różańcową, na przykład rodziców modlących się za swoje dzieci. Na zakończenie cyklu przypomnijmy sobie, co na ten temat pisał św. Jan Paweł II w liście o różańcu (2002 rok): „Jako modlitwa o pokój, różaniec był też zawsze modlitwą rodziny i za rodzinę. (…) Trzeba powrócić do modlitwy w rodzinie i do modlitwy za rodziny, wykorzystując nadal tę formę modlitwy. (…) Czymś pięknym i owocnym jest także powierzenie tej modlitwie drogi wzrastania dzieci. Modlitwa różańcowa za dzieci, a bardziej jeszcze z dziećmi, (…) z pewnością nie jest rozwiązaniem wszelkich problemów, ale stanowi pomoc duchową, której nie należy lekceważyć”. Drodzy, nie bójmy się wychowywać, sięgając po różaniec. Wspierajmy kolejne pokolenia w tym, by ich życie było „różańcowe” i dzięki temu szczęśliwe. Niech żywoty: bł. Marceliny Darowskiej, św. Jacka Odrowąża i św. Urszuli Ledóchowskiej będą dla nas inspiracją.
0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Patrycja

Pierzynka


Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x