„Każda rodzina ma być żywym sanktuarium, którego zewnętrznym znakiem jest godne miejsce w domu poświęcone Matce Bożej.
Z tego miejsca działa Ona jako Wychowawczyni i Pośredniczka łask. Matka Boża troszczy się, aby atmosfera religijna napełniała cały dom, umacniała więź między ojcem i matką, przenikała do serc ich dzieci i wnuków”.
Te słowa wypowiedział w 1966 roku o. Józef Kentenich, założyciel Rodziny Szensztackiej, który urodził się 18 listopada 1885 w Gymnich na północy Kolonii. Jego narodziny wiązały się z nigdy nie zagojoną raną w sercu. Matka Józefa Katharina była służącą u zarządcy wielkiej posiadłości. Obiecywał jej on małżeństwo. Zatwardziały stary kawaler odmówił jednak w końcu spełnienia obietnicy. Odmowę podtrzymywał uparcie nawet wtedy, gdy Józef prosił, aby poślubił jego matkę przed święceniami kapłańskimi. Kentenich przeniesie gorejącą miłość na Ojca Niebieskiego tę miłość, jaką tak bardzo chciał obdarzyć także ziemskiego ojca, którego nigdy nie miał.
Przez długie lata Katharina służyła u wielu rodzin w Kolonii. Małego Józefa wychowywali więc dziadkowie. W 1894 roku dziecko miało dziewięć lat. Jego matka, osoba bardzo pobożna, umieściła go w sierocińcu św. Wincentego w Oberhausen, za radą swego spowiednika, ojca Savelsa. Siostra spowiednika, dominikanka, była tam dyrektorką. Sam o. Savels założył ten sierociniec w czasie, gdy był proboszczem parafii świętych Apostołów w Kolonii.
Przed pożegnaniem matka poszła razem z Józefem do kaplicy domowej, szukając schronienia u stóp tej statui. W swoim cierpieniu zwróciła się do Maryi. W akcie poświęcenia zawierzyła Jej to, co ma najdroższego: swoje dziecko. Musiała modlić się w tym momencie na głos, gdyż Józef później dokładnie pamiętał to wydarzenie. Z głęboką wewnętrzną świadomością przyjmował on to, co się dzieje. Podczas tego pełnego bólu pożegnania dokonało się coś, co wywarło na nim takie wrażenie, że w późniejszych latach nieustannie nawiązywał do tamtego poświęcenia. Ból nie tylko otworzył Józefa na akt poświęcenia, ale jakby usunął się w cień przed głębokim przeżyciem religijnym.
Zgodnie ze wszystkimi osobistymi świadectwami to poświęcenie się Maryi z dnia 12 kwietnia 1894 roku stało się kluczowym przeżyciem, które wywarło głęboki, długotrwały wpływ na jego duszę i motywowało go przez całe życie.
„Przed wielu laty zobaczyłem w kaplicy domowej pewnego sierocińca statuę Matki Bożej, która na szyi miała zawieszony pozłacany łańcuszek z krzyżykiem. Ten łańcuszek z krzyżykiem był pamiątką z I Komunii świętej pewnej matki, która na skutek trudnych okoliczności rodzinnych była zmuszona, by oddać do sierocińca swoje jedyne dziecko. Nie mogła już dłużej pełnić obowiązków macierzyńskich wobec swojego dziecka. Co może więc zrobić, czując w sercu lęk i zatroskanie? Idzie do kaplicy, bierze swoją najdroższą pamiątkę z dzieciństwa – pamiątkę z I Komunii świętej – i zawiesza na szyi Matki Bożej, wyrażając przy tym swoją żarliwą prośbę: „Teraz Ty wychowuj moje dziecko. Bądź mu w pełni matką! Wypełniaj za mnie matczyne obowiązki!”.
Od tego dnia mały Józef najwidoczniej głęboko przeżywał w swej duszy, że Matka Boża jest jego Matką. Pragnął przekazywać tę prawdę innym, gdy tylko otrzymał pierwsze zadanie wychowawcze:
„Maryja jest naszą Matką! Naszą prawdziwą, rzeczywistą, duchową, nadprzyrodzoną Matką – a nie tylko naszą przybraną czy adopcyjną matką”.
Przy okazji swojego jubileuszu 25-lecia święceń kapłańskich o. Kentenich potwierdzał, że Maryja była w jego życiu najważniejszą wychowawczynią:
„Maryja osobiście formowała mnie i kształtowała od dziewiątego roku mojego życia. (…) Kiedy patrzę wstecz, nasuwa mi się następująca refleksja: nie znam żadnego człowieka, który wywarłby znaczący wpływ na mój rozwój. (…) Gdyby było inaczej, to nie mógłbym dzisiaj tak jednoznacznie powiedzieć, że moje wychowanie jest jedynie dziełem Matki Bożej, bez żadnego znaczącego wpływu jakiegokolwiek człowieka. Wiem, że to daje wiele do myślenia”.
W dniu pierwszej komunii świętej Józef, mając 12 lat, powierzył swej matce pragnienie zostania kapłanem. Za radą o. Savelsa dorastającego chłopca umieszczono w niższym seminarium księży pallotynów w Ehrenbreitstein. W prośbie o przyjęcie czternastolatek pisał: „Chciałbym pracować dla nawrócenia pogan”.
Po ukończeniu szkoły w Ehrenbreitstein wstąpił do nowicjatu, potem studiował teologię w Limburgu. Uczył się także socjologii, nauk pedagogicznych oraz współczesnych prądów filozoficznych. Przeszedł kryzys duchowy – kryzys dojrzewania wewnętrznego, który skończył się dzięki silnej więzi młodzieńca z Najświętszą Panną.
Józef Kentenich otrzymał święcenia kapłańskie 10 lipca 1910 roku w Limburgu. Swoją prymicyjną Mszę świętą odprawił tego samego dnia również w Limburgu, w kaplicy domu misyjnego. Asystował mu jego prowincjał, ksiądz Kolb, a kazanie prymicyjne wygłosił ksiądz Karl Stehr. Jako prezent prymicyjny Józef otrzymał od matki duży drewniany krzyż z osobistą dedykacją: „Kochany Józefie! Ten krzyż ofiaruje Ci Twoja mama z okazji uroczystości prymicji”.
„Kto chce iść za Mną, nich się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. Tak brzmi myśl przewodnia, którą w nowicjacie Kentenich umieścił na początku swojego porządku życia. Ona określa także jego dalsze postępowanie. Krzyż stał się dla niego symbolem wybrania i szczególnego naśladowania Chrystusa. Patrząc wstecz na całe życie duchownego, kuzynka Henriette wyraziła to kiedyś w prostych słowach: „Józef pozostał na krzyżu od kołyski aż po grób”.
Ojciec Kentenich został mianowany profesorem łaciny i niemieckiego w Ehrenbreitstein. Stosował aktywną metodę pedagogiczną. Zamiast przekazywać wiedzę wciągał swych uczniów do samodzielnego odkrywania dróg poznania. Sam pomagał im dyskretnie, wycofując się i usiłując rozwinąć wśród uczniów ducha rozeznania oświeconego wiarą dla uformowania umysłów wolnych, nie nasiąkających ideologicznymi sloganami. Właśnie stąd po roku wezwano go do Szensztatu, gdzie 18 października 1914 roku doszło do założenia Dzieła Szensztackiego.
Gestapo 20 września 1941 roku zatrzymało i zamknęło o. Józefa w Koblencji w małej celi pozbawionej światła i powietrza – był to dawny sejf bankowy. 13 marca 1942 duchownego przewieziono do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tam otworzył się dla niego pośrodku nieopisanych cierpień jeden z najbardziej twórczych okresów życia. Pewnego wieczora w obrzydliwym baraku, w którym stłoczono uwięzionych kapłanów, dyktował swemu współbratu z Rodziny Szensztackiej traktaty o duchowości maryjnej i pisma duszpasterskie. To w Dachau założył także Szensztackie Dzieło Rodzin oraz Instytut Braci Maryi.
Dawał w Dachau niezwykły przykład życia. Kiedy zniesiono zakaz otrzymywania paczek, zaproponował więźniom wspólnotę stołu, aby również ci, którzy nic nie otrzymywali, mogli korzystać z dobrodziejstw ratujących ich od śmierci głodowej. To, co sam otrzymywał, rozdzielał natychmiast, a kiedy zwracano mu uwagę, by tego nie czynił, odpowiadał: „Matka Boża zapewne pośle coś nowego…”.
I Ona go nie zawodziła. Pewnego dnia jeden ze współwięźniów postarał się dla niego o płaszcz. Ojciec Józef przyjął dar z wdzięcznością, stwierdzając: „Dzisiaj rano powiedziałem Matce Bożej, że się ochłodziło i właściwie potrzebny byłby mi płaszcz”.
Uważał się za własność Maryi i wszystkiego także od Niej oczekiwał. Matka Boża może jednak prowadzić jedynie tych, którzy całkowicie oddają Jej siebie. 6 kwietnia 1945 roku o. Kentenich został uwolniony wraz z innymi kapłanami.
W 1951 roku przybył do o. Kentenicha Sebastian Tromp SI, profesor Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego i konsultor Świętego Oficjum, w celu zbadania „szczególnych cech” Szensztatu. Chodziło o oryginalne formy duchowości i ascezy, i o nowe wyrazy czynnej duchowości wkraczającej w społeczeństwo Niemiec i nie tylko. Wątpliwości budziła prorocka natura Ruchu Szensztackiego i jego założyciela.
Po interwencji wizytatora apostolskiego zwolniono o. Kentenicha z przewodzenia Ruchowi i zesłano go do USA. Zesłanie to trwało czternaście długich lat. Duchowny pełnił tam funkcję kapelana kolonii niemieckiej w Milwaukee nad jeziorem Michigan.
13 września 1965 roku o. Kentenich został wezwany do Rzymu i przyjęty na prywatną audiencję przez Pawła VI, który przywrócił mu władzę nad Ruchem Szensztackim. Po czternastu latach zesłania nic nie odwołał z jego duchowości: ani ze sformułowania elementów wiary, ani z metod duszpasterskich. Dzieło cudownie się rozwinęło, zasilając odnowę Kościoła.
Duchowość szensztacka spoczywa na czterech filarach:
- całkowite oddanie się Bogu,
- żywa świadomość służenia Mu za narzędzie,
- dążenie do świętości przez czynienie niezwykle dobrze zwykłych rzeczy w codziennym życiu,
- uczynienie całego życia przymierzem miłości z Maryją.
Ojciec Józef Kentenich miał jeszcze przed sobą tylko trzy lata życia. Jak dotąd rozwijał bez wytchnienia intensywną aktywność dla przygotowania Ruchu Szensztackiego na nadchodzące czasy. Oddał wszystkie swe siły do dyspozycji Maryi, aż po kres swojej służby…
Przedstawiciele Rodziny Szensztackiej spotkali się na zjeździe katolików w Essen. 7 września 1968 roku o. Kentenich wystosował do nich długi list, w którym rozwinął myśl o posłannictwie Matki Bożej we współczesnych czasach. Twierdził w nim, że „żyjemy w czasach apokaliptycznych, iż współczesne czasy w wyjątkowy sposób przypominają czasy ostateczne – prawie tak, jak jedno jajko przypomina drugie. Takich czasów nie można starać się zrozumieć, odwołując się wyłącznie do ludzkich kryteriów. W duchowych zmaganiach, które wstrząsają światem i Kościołem, trzeba widzieć walkę olbrzymów – Boskich i diabelskich mocy. Boskie i diabelskie moce wybrały sobie ziemię na arenę działań wojennych i, posługując się swymi narzędziami, walczą o panowanie nad światem. W obecnych czasach walka ta nabrała niezwykłych rozmiarów. Współczesną sytuację musimy oglądać zatem w świetle wiary”. Tym samym zarysowana została już rola, którą ma do odegrania w duchowych zmaganiach obecnych czasów Matka Boża: „Będąc wybranym narzędziem w ręku Boga żywego, ma Ona – jako wierna Pomocnica i Towarzyszka Zbawiciela w powszechnym dziele zbawienia – zadanie zetrzeć razem z Chrystusem głowę szatana, żeby świat ostatecznie okazał się własnością Boga i oddał Mu cześć, która Mu się należy”.
12 września obchodzono Święto Imienia Maryi. Ojciec Kentenich wygłosił w tym dniu naukę, która wywarła głębokie wrażenie na słuchaczach: „Naszym obowiązkiem, dziś i w przyszłości, jest wprowadzenie Matki Bożej do walk, które staczają współczesny świat i Kościół, troska, żeby Maryja znów zajęła miejsce, które się Jej należy zgodnie z planami odwiecznego Ojca. Do dziejów zbawienia świata i Bożego sprawowania rządów nad światem przynależy również Maryja. Jej zadaniem jest przyniesienie Chrystusa światu i doprowadzenie świata do Chrystusa. Jesteśmy przekonani, że wielkich kryzysów współczesności nie można przezwyciężyć bez Maryi”.
15 września 1968 roku o. Kentenich odprawił Eucharystię po raz pierwszy w nowym kościele Najświętszej Trójcy w maryjnym mieście Szensztat. To tę świątynię obiecał Maryi w dowód wdzięczności, jeśli z Jej pomocą ruch przetrwa prześladowania nazistowskie.
Modląc się w zakrystii, nagle zasłabł i, leżąc już na podłodze, wydał ostatnie tchnienie. Pochowano go w miejscu, w którym jego piękna dusza odeszła do raju. Kościół przypominał w tym dniu słowa z Ewangelii, które stały się rzeczywistością w życiu o. Kentenicha: „Synu, oto Matka twoja”. Umarł w opinii świętości. 10 lutego 1975 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny duchownego.
/https://www.youtube.com/watch?v=Cg1r8ymZilo