„Widzieliście Mnie” (J 6, 36), aczkolwiek dodał smutno: „a przecież nie wierzycie”.Powód podany przez Boga jako przyczyna zakazu przedstawiania zniknął w noc Bożego Narodzenia, kiedy Jezus przyszedł do nas w ciele ludzkim, które mogliśmy (jako ludzkość) widzieć, a więc i możemy je przedstawiać. Prawdę tę trafnie i zwięźle przedstawia św. Jan Damasceński, pisząc: „W poprzednich czasach Boga bez ciała czy kształtu nie można było przedstawić w żaden sposób. Ale dzisiaj, od czasu kiedy Bóg pojawił się w ciele i żył wśród ludzi, mogę przedstawić to, co jest widzialne w Bogu” („Oratio I”). Za tą myślą idzie „Katechizm Kościoła katolickiego” w kanonie 476.: „Ponieważ Słowo stało się ciałem, przyjmując prawdziwe człowieczeństwo, przyjęło także jego ograniczenia. Na tej podstawie ludzkie oblicze Jezusa może być «przedstawiane»”. Moja kuzynka powiedziała, że przecież oddajemy cześć wizerunkowi; składamy pod nim kwiaty, modlimy się, klęcząc przed nim… Nie sądzę, by udało się znaleźć kogoś, kto modli się DO obrazu czy krucyfiksu; raczej modlimy się PRZED obrazem. Gdyby ktoś w podobny sposób jak Pańska kuzynka spojrzał na praktyki mojego Dziadka po śmierci Babci, zobaczyłby podobną sytuację. Jej zdjęcie na biblioteczce stało na honorowym miejscu, w otoczeniu zawsze świeżych kwiatów, a Dziadek darzył je olbrzymim pietyzmem i niekiedy nawet z nim rozmawiał. Przedmiotów pozostałych po Babci dotykał delikatnie, z wyraźną czcią… Nigdy jakoś nie przyszło Mu (ani nikomu innemu) do głowy, jakoby stawiał kwiaty ZDJĘCIU – zawsze były dla Babci… Weźmy inny przypadek: wyobraźmy sobie młodego człowieka w dalekiej podróży, noszącego w portfelu zdjęcie narzeczonej. Gdy ukradkiem składa pocałunek na tym zdjęciu, czy ktokolwiek sądzi, że owe wyrazy miłości są skierowane ku fotografii, a nie wybrance? Czy ktoś powie, że ujmuje on czegoś swojej dziewczynie? Że „zdradza ją” dla fotografii? I z drugiej strony: czy uwierzymy, że owa dziewczyna – gdyby przyłapała go na „niecnym” uczynku całowania jej fotografii – byłaby zazdrosna i zerwałaby znajomość? Czy też raczej ucieszyłaby się z takiego – wynikającego z miłości do niej – gestu i przez cały dzień chodziłaby „w skowronkach”? Nie sądzę, żeby Jezus miał uważać inaczej, widząc wiernego z czcią całującego Jego wizerunek. Cały nasz szacunek do krucyfiksu wynika z czci dla Boga – tak jak miłość narzeczonego do partnerki przekłada się na pieczołowitość, z jaką traktuje jej zdjęcie. W porządku, ale obrazy przecież często przedstawiają nie Jezusa, lecz wizerunki świętych! Czy to nie bałwochwalstwo? Czym jest bałwochwalstwo? Odpowiedź jest tyleż prosta, co lekceważona: bałwochwalstwo to oddawanie czci boskiej komukolwiek innemu niż Bóg. W Kościele nie uważa się nikogo poza Bogiem za Boga – i ten fakt zupełnie wystarcza, by uznać oskarżenia o bałwochwalstwo za mało poważne. O czci świętych porozmawiamy sobie jeszcze w innym odcinku naszych rozważań – teraz powtórzmy tylko, że i tu nie czcimy wizerunku (ani nawet przedstawionego na nim świętego) jako Boga. Co do samej czci, warto zadać sobie pytanie: dlaczego okazujemy szacunek świętym? Powiedzieliśmy sobie, że nie dlatego iż uważamy ich za bogów. Więc czemu? Albo: czy w ogóle chcielibyśmy mieć wizerunek np. św. Pawła, gdyby nie jego związek z Bogiem? Czy przyszłoby nam do głowy wieszać obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, gdyby Boga nie było? Oczywiście, że nie. Cały nasz stosunek do świętych wynika z naszej czci dla Boga. Bardzo dobrze tę sprawę skomentował jeden z ojców Kościoła, urodzony w 378 r. św. Cyryl Jerozolimski, pisząc: „Jeśli sporządzamy obrazy pobożnych ludzi, to przecież nie w tym celu, żeby ich uwielbiać jako bogów, ale żeby – patrząc na nich – pobudzać się do współzawodnictwa z nimi. Natomiast obrazy Chrystusa sporządzamy w tym celu, ażeby duszę naszą pobudzać do miłowania Go” („Objaśnienia psalmów”). Czy zatem nie musimy niczego się obawiać? Hmm… Wizerunki, jak każdą rzecz, można wykorzystać również w zły sposób. Wprawdzie trudno mówić o bałwochwalstwie, ale zdarza się, że są one otaczane przesadną czcią dla nich samych lub traktowane jak amulety. Święty Jan od Krzyża (doktor Kościoła) pisał: „Niektórzy posługują się obrazami świętych jakby figurkami bożków i są do nich tak przywiązani, jak był Michas lub Laban przywiązany do swych bałwanów” („Droga na górę Karmel” III 35,
Czy wolno oddawać cześć wizerunkom?
Jeden z moich czytelników napisał do mnie: „Moja kuzynka, świadek Jehowy, twierdzi, że krucyfiks nad drzwiami mojego pokoju i wiszący na ścianie wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej to bałwochwalstwo. Powołuje się przy tym na Księgę Wyjścia: «Nie będziesz miał bogów innych oprócz Mnie. Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, lub w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył. Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny» (Wj 5, 7–9a)”.
Jak to więc jest? Czy chrześcijaninowi wolno wykonywać wizerunki? Czy można wieszać krzyż na ścianie? Czy obrazek św. Krzysztofa powieszony w samochodzie obraża Boga?
Rzeczywiście, taki tekst istnieje w Biblii – jest on rozwinięciem pierwszego przykazania. Pierwsze pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć, brzmi: co właściwie zostało zakazane? Czy w przykazaniu chodziło o zakaz sporządzania jakichkolwiek przedstawień artystycznych? Wątpliwe; aby się o tym przekonać, wystarczy w tej samej księdze biblijnej przeczytać, w jaki sposób Bóg kazał udekorować świątynię: „(…) dwa też cheruby wykujesz ze złota. Uczynisz zaś je na obu krańcach przebłagalni. Jednego cheruba uczynisz na jednym krańcu, a drugiego cheruba na drugim krańcu przebłagalni. Uczynisz cheruby na krańcach górnych” (Wj 25, 18–19).
Podobnych tekstów jest mnóstwo: mówią o figurach cherubów, zwierząt, o płaskorzeźbach i o malowidłach w świątyni (wszystko to przy założeniu sensu literalnego kłóciłoby się z przykazaniem). Wynika z tego, że istotą przykazania nie może być zakaz samego wykonywania wizerunków (może i dobrze, gdyż wówczas grzeszylibyśmy, wykonując sobie zdjęcie do dowodu osobistego…). Wygląda na to, że właściwy sens kryje się w słowach: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie” oraz „Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył”. Tylko że dla nas, ludzi XXI w., to nadal nie ma sensu. Bo niby kto mógłby wpaść na pomysł, by „służyć wizerunkowi” i uważać obraz za Boga?!
I tu zaskoczenie; ludzie żyjący na starożytnym Bliskim Wschodzie właśnie dokładnie tak uważali. Każdy wizerunek bóstwa postrzegali jako tożsamy z samym bóstwem. Dobrze to widać w starotestamentowej opowieści o złotym cielcu (32. rozdział Księgi Wyjścia). Gdy Mojżesz, który poszedł rozmówić się z Bogiem na górze Synaj, długo nie wracał, Żydzi zwrócili się do Aarona z żądaniem: „Uczyń nam boga, który by szedł przed nami”. Nie mówili: „Uczyń nam rzeźbę Boga”, ale utożsamiali metalowego byka z bóstwem (gdy odlali posąg, stwierdzili wprost: „Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”). Mojżesz skwitował całe zdarzenie stwierdzeniem: „Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu, gdyż uczynił sobie boga ze złota”. Podobnie autor Księgi Mądrości ubolewa nad głupotą ludzi, którzy uważają posągi za bogów: „Wzięli (…) za bóstwa wszelkie pogańskie posągi, które ni władzy wzroku nie mają, by spojrzeć, ni nozdrzy, aby powietrzem odetchnąć, ani uszu, by słyszeć, ani palców u rąk, żeby dotknąć, a nogi ich niezdatne do chodzenia” (Mdr 15, 15).
Bóg nie sprzeciwiał się rzeźbom czy wizerunkom, których nie brano za bóstwa. Świątynia Jerozolimska pełna była rzeźb, tkanych motywów roślinnych na zasłonie, na podwórcu były też figury 12 wołów. Jak widać, zakaz czynienia wizerunków nie istnieje w Biblii w oderwaniu od sensu bałwochwalczego i nie jest w swej istocie jakimś zakazem „antymalarskim” czy „antyartystycznym”.
No dobrze, ale przecież gdy wieszamy na ścianie krucyfiks, istnieje na nim figurka Boga – Jezusa Chrystusa.
To prawda, nie spotkałem jednak nikogo, kto uważałby – jak starożytni Żydzi – taki wizerunek za samego Pana Jezus Bóg uzasadnił zakaz sporządzania swoich wizerunków tym, że Żydzi nigdy Go nie widzieli („skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie”; Pwt 4, 15). Świadkowie Jehowy i inni zabraniający sporządzania wizerunków „zapominają”, że od tamtego czasu coś się jednak wydarzyło – mianowicie Bóg przyszedł do nas jako Jezus Chrystus, w ciele człowieka, że Go „dotykały nasze ręce” (1J 1, 1). On sam powiedział do Żydów:
Mogą zainteresować Cię też: