Spośród wielu matek, które wydały na świat osoby zasłużone dla Kościoła, matka o. Maksymiliana Kolbego jest postacią szczególną. Sama będąc osobą odznaczającą się bardzo surową religijnością, w takim duchu wychowywała swych synów, marząc o tym, by swe życie poświęcili służbie kapłańskiej. Przynajmniej częściowo się to spełniło.
Rodzinnym miastem rodziców Maksymiliana była Zduńska Wola, w owym czasie ściągająca do siebie wielu przybyszów, szukających godnej pracy. Był to bowiem jeden z ośrodków powstającego właśnie, i szybko rosnącego w siłę, przemysłu włókienniczego, którego centrum stanowiła pobliska Łódź. Jednym z takich migrantów był Czech, Paweł Kolbe. Zawitał on w te strony około roku 1840. W roku 1846 ożenił się z Teresą Nisig. Ich syn, Jan Kolbe, przyszedł na świat dwa lata po ślubie. Był on dziadkiem późniejszego świętego, ojcem Juliusza, urodzonego 29 maja 1871 roku.
Marianna Dąbrowska przyszła na świat w roku 1870, w ubogiej rodzinie. Jej rodzice, Anna i Franciszek Dąbrowscy, podobnie jak rodzice Juliusza, byli z zawodu tkaczami. Pracowali ciężko, od rana do nocy. Dom był typowy dla ówczesnych czasów. Na ścianach wisiały obrazy religijne, w izbie znajdował się też ołtarzyk z podobizną Matki Boskiej Częstochowskiej. Można przypuszczać, że Marianna znała się z Juliuszem długo przed ślubem. Obydwoje byli tercjarzami – członkami Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Pobrali się 5 października 1891 r. i zamieszkali po ślubie w wynajętym mieszkaniu przy ul. Browarnej, dziś noszącej imię św. Maksymiliana.
Marianna nie chciała wychodzić za mąż. Od najmłodszych lat czuła powołanie do życia zakonnego, którego nie mogła zrealizować. Jej rodziców nie stać było na posag, wówczas niezbędny w przyjęciu do jakiegokolwiek zakonu. Dziewczyna zatem została zmuszona do zmiany planów. Nie miała wielkich wymagań względem osoby, z kim przyjdzie jej dzielić życie: „by nie zaklął, nie pił wódki i nie chodził do szynku na zabawy”. Po latach, u schyłku życia, tak wspominała: „Ja jednak zawsze czułam się niezdolną być dobrą żoną i matką”.
Los okazał się dla niej łaskawy. Juliusz okazał się człowiekiem właśnie takim, jakim chciała by był. Nie pił, nie palił, odznaczał się żarliwą religijnością. Dużo czasu spędzał na modlitwie, pielgrzymował pieszo do Częstochowy. Dodatkowo odznaczał się bardzo łagodnym i niekonfliktowym usposobieniem, co podkreślali znający go osobiście.
Rodzinne gniazdo
Swoje rodzinne gniazdo urządzili Kolbowie wedle wzorców, wśród których wyrośli. Były tam więc i obrazy ze świętymi, i ołtarzyk Jasnogórskiej Pani, przed którym modliła się cała rodzina. Dodajmy, że małżonkowie codziennie uczestniczyli we mszy świętej. Pewna znajoma określiła ich jako „święte małżeństwo”.
W ciągu kolejnych lat przychodziły na świat dzieci: w 1892 r. Franciszek, w 1894 r. Rajmund, w 1896 r. Józef, rok później Walenty (zmarły po upływie roku) i w 1900 r. Antoni, który również zmarł w dzieciństwie. W tamtych latach rodzina przeprowadzała się dwukrotnie: do Łodzi i Pabianic. To właśnie w Pabianicach wydarzyło się coś, co zaważyło na dalszych losach Rajmunda. Ale zacznijmy od tego, że państwa Kolbe nie było stać na kształcenie swych synów. Początkowo do szkoły chodził tylko najstarszy, Franciszek. Młodsi początkowo uczyli się w domu. Po pewnym czasie również i Rajmund podjął regularną edukację.
W 1907 r. do Pabianic zawitało dwóch franciszkańskich misjonarzy ze Lwowa. Pod wpływem głoszonych przez nich nauk, jak i z uwagi na zaoferowaną możliwość bezpłatnego kształcenia, Franciszek i Rajmund wyjechali do stolicy Galicji Wschodniej. Tam zostali uczniami zakonnego gimnazjum. Nie obyło się bez początkowego sprzeciwu rodziców, którzy chcieli posłać do szkoły tylko najstarszego ze swych synów. Jednak to Rajmund okazał się zdolniejszym i lepszym uczniem.
Po trzech latach nauki, w 1910 r., obydwaj bracia musieli podjąć decyzję co do dalszej swej przyszłości. Mogli odejść z gimnazjum, mogli zostać, co było równoznaczne z wstąpieniem do nowicjatu. Z początku byli zdecydowani na pierwszy z tych wariantów. Oddajmy głos Rajmundowi: „Przed nowicjatem ja raczej nie miałem chęci prosić o habit i jego (tj. brata) chciałem odwieść… i wtedy była ta pamiętna chwila, kiedy idąc do o. prowincjała, aby oświadczyć, że ja i Franuś nie chcemy wstąpić do Zakonu, usłyszałem głos dzwonka do rozmównicy. Opatrzność Boża w nieskończonym miłosierdziu swoim przez Niepokalaną przysłała w tej tak krytycznej chwili Mamę do rozmównicy. I tak potargał Pan Bóg wszystkie sieci diabelskie”.
Imię zakonne Rajmunda jest znane nam wszystkim. Franciszek z kolei został Walerianem. Różnie się potoczyły ich losy. O Maksymilianie napisano wiele. Jego starszy brat nie wytrwał w zakonie. Założył rodzinę. Zmarł w 1945 r. w Buchenwaldzie. Najmłodszy z rodzeństwa, Józef, również został franciszkaninem, przyjmując imię zakonne Alfons. Był zarazem współpracownikiem swego starszego brata. Razem budowali Niepokalanów, gdzie Józef przedwcześnie zmarł, w wieku zaledwie 34 lat.
Śluby czystości
Mając wszystkich trzech synów w zakonie, Marianna i Juliusz złożyli śluby dozgonnej czystości. Próbowali obydwoje wstąpić do zakonu franciszkanów, jednak nie było to możliwe z uwagi na ich wiek. Jak jednak pamiętamy, obydwoje byli tercjarzami. Dzięki temu Juliusz mógł podjąć posługę przy lwowskim klasztorze franciszkanów. Nie pobył tam jednak długo. Wyjechał do Częstochowy. Zginął jako legionista Piłsudskiego, dostawszy się do niewoli rosyjskiej i powieszony. Pani Marianna posługiwała najpierw we lwowskim klasztorze benedyktynek, później wyjechała do Krakowa i zamieszkała w klasztorze sióstr felicjanek, gdzie zmarła w 1946 roku. Do końca życia prowadziła niezwykle skromne surowe i pełne umartwień życie (np. spała na desce, nawet jako staruszka).
Ile kosztuje kościół? Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.KOŚCIÓŁ KTÓRY KOSZTUJE POLSKICH PODATNIKÓW 20 MILIARDÓW ZLOTYCH ROCZNIE FINANSOWANY JEST RÓWNIEŻ PRÓCZ FUNDUSZU KOŚCIELNEGO PRZEZ KOMISJĘ MAJATKOWĄ KTORA ROZDALA KOŚCIOŁOWI PONAD 200 000 HA POLSKI ZA FREE, KONKORDAT- KAŻDE DZIELO KOŚCIOLA MA BYĆ FINANSOWANE Z BUDŻETU CZYLI PRZEZ PODATNIKÓW, DOPLATY UNIJNE OBSZAROWE DO WYLUDZONYCH GRUNTÓW, RELIGIA W SZKOLE ZA 1-3 MILIARDY ZŁOTYCH ROCZNIE FINANSOWANA PRZEZ POLSKICH PODATNIKÓW BO KOŚCIÓŁ NIE PLACI NAWET ZA NAUKĘ WLASNEJ RELIGII, MSZE, POGRZEBY, ŚLUBY, CHRZTY NA CZARNO BEZ KAS FISKALNYCH, BEZ PODATKÓW, BEZ VAT, ZERO PODATKÓW Z TACY WYNOSZACEJ 6-8 MILIARDÓW ZŁOTYCH ROCZNIE, ŚMIESZNIE NISKIE PODATKI RYCZAŁTOWE, KWOTOWE… Czytaj więcej »