W czasach, w których obecnie żyjemy, możemy dostrzec, jak cały świat zalewa fala zła, fala kłamstwa, obłudy, fałszu, grzechów sodomskich, deprawacja dzieci i młodzieży. Wspaniała skądinąd technika służy do ograbiania ludzkości z dążenia do prawdy i destrukcyjnie działa na nasze naturalne potrzeby. Niezauważane przez ludzi okrucieństwo grzechu, jakiego dopuszcza się współczesny człowiek, jest jednak przerażające. Czy dopiero na własne oczy musimy przekonać się, że dobra materialne nie dają nam gwarancji wiecznej egzystencji?
Przecież to, o co tak zabiegamy, staramy się na ziemi, nie jest naszym domem wieczności. Zwróćmy swoje oczy duszy na „nasz dom” gdzie czeka nas Bóg i Maryja z całym dworem niebieskim. Będzie to spotkanie, które obecnie możemy doznać w Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu – to spotkanie z żywym Bogiem. Teraz sobie w pełni uświadamiam, jak 11 września 2002 r. był ważnym dniem w moim życiu. To właśnie w tym dniu Maryja upomniała się o moje zawierzenia i zobowiązania z czasów, kiedy w 1956 r. jako dziecko szkolne wstąpiłam do Dziecięcej Krucjaty Niepokalanego Serca Maryi, Królowej Polski. Pozwolę sobie wrócić do historii wydarzeń sprzed dwudziestu lat.
Nigdy nie zapomnę tej podróży służbowej z Tadeuszem Kopciem, starostą powiatu, tym bardziej, że 11 września jest dniem moich urodzin. Dziękuję Bogu za ten błogosławiony dzień. Za ten czas łaski, który zapoczątkował intensywne lekcje z przewodniczką Maryją, aby kochać bardziej w bliźnim jej Syna, pozwolić Bogu wkroczyć w moje życie i w moje działania. Kiedy opowiadałam Tadeuszowi w czasie tej drogi, że jadę z księdzem prałatem Alojzym Zubrem i zabieram wspólnotę Apostolstwa Dobrej Śmierci na pielgrzymkę do Włoch, a po drodze zatrzymamy się w Pompejach, by zobaczyć odkopane stare miasto, które zniszczył w 79 r. wulkan Wezuwiusz, nic nie wiedziałam o sanktuarium. Tadeusz był zdziwiony, że nie znam słynnego miejsca związanego z kultem Matki Bożej Królowej Różańca Świętego. Nie znałam też nowenny pompejańskiej. W ciągu kilkudziesięciu minut z entuzjazmem przedstawił mi Pompeje, światowe sanktuarium Królowej Różańca Świętego, bł. Bartola Longo – budowniczego Nowych Pompejów, nowej bazyliki i krzewiciela na cały świat nowenny pompejańskiej. W tych kilkudziesięciu zdaniach uświadomił mi, że nieprzypadkowo pielgrzymi ze Skoczowa nawiedzą to miejsce, że w tym jest Boży plan, głębszy sens: różaniec – ulubiona modlitwa papieża, Pompeje – światowe sanktuarium różańcowe, Skoczów – miasto, do którego pielgrzymował w 1995 r. Jan Paweł II.
Gorączkowo zaczął przekonywać mnie, żebym sama podjęła natychmiast tę modlitwę i zachęciła do niej jak największą liczbę osób, jako że jestem osobą charyzmatyczną, zelatorem Apostolstwa Dobrej Śmierci w diecezji – podkreślał. Zaznaczył, że modli się nowenną pompejańską i jego marzeniem jest, aby modliło się nią jak najwięcej osób, bo kto szerzy różaniec, ten będzie zbawiony. Mówił o świadectwach uproszonych łask osób odmawiających nowennę. To był prawdziwy słowny pokaz siły modlitwy różańcowej, bezwzględne przymuszenie. Myślałam, że zrezygnuję z dalszej jazdy.
Nie chciałam podjąć nowych zobowiązań modlitewnych, trudnych, odpowiedzialnych przed Bogiem. Chodziłam od lat codziennie na Eucharystię, w piątki pościłam o chlebie i wodzie, prowadziłam działalność apostolską w Apostolstwie Dobrej Śmierci i misyjną. Jako róża różańcowa odmawiałam jedną dziesiątkę i miałam z tym problem. Broniłam się i argumentowałam, że mam obowiązki rodzinne, już sporo modlitw, a jako naczelnik rozległego tematycznie wydziału – wiele trudnych spraw i wiele wyjazdów. Wydawało mi się to niemożliwe, żeby jeszcze odmawiać trzy części różańca. Pocieszałam się w duchu, że jak dojedziemy i zacznie się narada, on skończy wreszcie o tym mówić. Myliłam się. Szef firmy, poważny biznesmen, okazał się sam zainteresowany nowenną i po zakończeniu narady, rozmowy w końcu zeszły na Pompeje. Powoli, za stołem konferencyjnym, oswajałam się z myślą o codziennym różańcu, a nawet zawstydziłam się przed Maryją swoją wcześniejszą postawą, brakiem zaufania do Boga, choć od rodziców otrzymałam w posagu staranne katolickie wychowanie.
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!
…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!
Zobacz Zamów PDFW drodze powrotnej trochę przerażona zdecydowałam, że rozpocznę tę nowennę. Teraz zostało jeszcze zorganizować ludzi, abyśmy modlili się w większym gronie. Większa siła ludzi, większa siła modlitwy. Zadzwoniłam wieczorem do różnych znanych mi osób. Zdumiona usłyszałam, że trafiłam w dziesiątkę, bo bardzo jest im potrzebny ratunek i pomoc Maryi, aby rozwikłać swoje osobiste czy też zawodowe problemy. Sama byłam zszokowana, bo od zaraz nowennę pompejańską podjęło wówczas jednocześnie 27 osób. Wśród nich byli lekarze, architekci, szefowie firm, władz samorządowych i inni, którzy zwykle narzekali na brak czasu. Pamiętam asystentkę starosty Kasię, która była chyba na 4. roku studiów zaocznych. Na nasze zaproszenie przyszła do gabinetu z kajetem w ręku, a kiedy zaproponowaliśmy jej odmawianie nowenny, z wrażenia prawie wypadł jej z rąk. A jednak uległa. Mówiła: „wysiadałam dwa przystanki wcześniej, aby po drodze do domu zmawiać różaniec”. Po zakończeniu nowenny, dziękując, powiedziała mi: „nie wiem, co bym zrobiła, gdybym wówczas nie otrzymała tej propozycji odmawiania nowenny, byłam już na krawędzi wytrzymałości psychicznej. Po jej odmówieniu zrozumiałam, że serce napełnione modlitwą przemienia się w miłość i emanuje pokojem”. Byłam razem z nowicjuszami nowenny pompejańskiej od samego początku i trwam do dzisiaj, zmieniło się tylko to, że od kilku już lat odmawiam codziennie nie trzy, ale sześć części różańca świętego. Intencją pierwszej mojej nowenny była modlitwa za męża, prosiłam Boga przez serce Maryi, aby przymnożył mu wiary (jego ojciec był agnostykiem). Mąż nie wiedział, że podjęłam za niego trudną nowennę, systematyczną, 54-dniową. W ostatnim dniu modlitwy mąż poprosił mnie, abym kupiła dla niego brewiarz dla świeckich. Był to dla mnie szok, wołałam: „Maryjo! Ty mnie wysłuchałaś, przecież wiele razy modliłam się zmęczeniem, w nieskupieniu, obierając ziemniaki, czy z myślami przy synach, czy gdzieś w pracy zawodowej”. Na usta cisnęły się słowa: „bądź uwielbiona Pani Nieba”. Tak, mąż trwa w tej pięknej modlitwie brewiarzowej, w październiku będzie już 20 lat.
Zadziwiające, że po rozmowie z Tadeuszem z mediów dowiedzieliśmy się, że w czasie naszej pielgrzymki do Włoch, w dniu przyjazdu do Pompejów w sanktuarium Królowej Różańca Świętego rozpoczyna się Rok różańca, który ogłosi papież Jan Paweł II. To nie był przypadek, ale Opatrzność Boża sprawiła, że rok później również uczestniczyliśmy w Pompejach w uroczystościach kończących obchody tego roku. Te wszystkie wydarzenia, a szczególnie obecność w tym samym czasie w Pompejach Jana Pawła II, utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie wystarczy mówić Maryi, że się ją kocha, ale że trzeba dla niej coś więcej zrobić, aby poszerzał i umacniał się łańcuch dobra. Że należy angażować się i dążyć do dalszego rozwoju jej kultu w formie nowenny pompejańskiej.
Po powrocie do kraju, a miałam już pewne doświadczenie w pracy zawodowej w zakresie promocji, ruszyła wspólna lawina działań. Kierowałam wówczas zespołem wspaniałych ludzi, zaś poza obowiązkami zawodowymi, koordynowałam działania we wspólnotach Apostolstwa Dobrej Śmierci nie tylko w naszej diecezji. Było zatem zaplecze modlitewne i przygotowanie do rozwoju dzieła Matki Bożej Pompejańskiej i krzewienia nowenny. Poparcie i błogosławieństwo przyszło od ks. bp. Tadeusza Rakoczego, ówczesnego ordynariusza Diecezji Bielsko-Żywieckiej, ks. prałata Alojzego Zubra, dziekana i proboszcza parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz księdza Antoniego Żebrowskiego, dyrektora Krajowego Apostolstwa. To wszystko umocniło nasze działania. Opracowaliśmy składankę-folderek, promujący Pompeje, nowennę pompejańską i krzewiciela tej nowenny, bł. Bartola Longo. Dzięki życzliwości ludzi ok. 100 tysięcy folderów „pomaszerowało” w świat głównie przez czasopisma kościelne oraz dostępne środki przekazu do różnych środowisk katolickich, zgromadzeń zakonnych, a także do wspólnot Apostolstwa, rozsianych po wszystkich kontynentach zarówno po polsku, jak i w kolejnych latach po angielsku, a po stronie wschodniej: po ukraińsku. Uruchomiliśmy stronę internetową, którą do dziś administruje Kazimierz Chrapek. O dalszych działaniach związanych z promocją dzieła Matki Bożej Pompejańskiej napiszę w kolejnym numerze.
Trwam w nowennie od 2002 roku, sercem ją umiłowałam. Doświadczam owoców tego potężnego narzędzia Bożego Miłosierdzia. Często spotykam ludzi, którzy mówią, że to niemożliwe, aby odmawiać codziennie trzy części różańca, ale wielu z nich po różnych doświadczeniach chwyta się tej nowenny jak koła ratunkowego.
Sama dziś nie wiem, jak udało się zachęcić tyle młodych osób, aby pośród pracy zawodowej, obowiązków rodzinnych, nie rozstawały się z różańcem przez 54 dni. Dla niektórych ten czas – prawie dwóch miesięcy modlitwy – stał się ich życiowymi megarekolekcjami. Być może sprawiły to maryjne obietnice dla tych, którzy rozważają tajemnice życia Jezusa i Maryi. A może cuda – świadectwa osób, których modlitwa została wysłuchana: mąż, który przestał pić; córka, która znalazła pracę; syn, który po latach wrócił do Kościoła; naturalne poczęcie, mimo że według opinii lekarzy nie było na nie szans; czy złośliwe nowotwory, które po prostu zniknęły. Po tak długą modlitwę kazały im sięgnąć religijne przekonania czy bezsilność wobec życiowych kłopotów? Nie wiem, ale jedno jest pewne: nowenna pompejańska, zwana modlitwą nie do odparcia, to lekarstwo skuteczne.
Weźmy do ręki różaniec, nie marnujmy czasu na bezużyteczne rozmowy, bo jak mówi Pan Jezus: „Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dniu sądu” (Mt 12,36) i zaraz dodaje: „Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony” (Mt 12,37).