Obecna kondycja duchowa wielu ludzi jest bardzo słaba. Co z tym zrobić? Jak ustrzec się przed popadnięciem w duchową pustkę? I jakie są przyczyny takiego stanu?
Dzisiejszy świat pędzi do przodu. Ludzie stale za czymś gonią: za pieniędzmi, wykształceniem, lepszym stanowiskiem w pracy, karierą. Po omacku szukamy w tym wszystkim szczęścia i spełnienia. Czy jednak wymienione powyżej rzeczy dają nam prawdziwe szczęście? Czy w tym całym zgiełku dnia codziennego potrafimy się czasem zatrzymać i zastanowić dokąd tak naprawdę ta bieganina nas prowadzi? Prawdziwe jest zdanie o pustce w ludzkim sercu, którą za wszelką cenę chcemy zapełnić. Choć człowiek stale szuka i stara się załatać tę dziurę, to nic nie ma odpowiedniego kształtu, aby mogło się w pasować w to miejsce. Nic z wyjątkiem Boga, który posiada jej wymiar i który specjalnie ją nam przepisał, byśmy Go poszukiwali i pragnęli. Tylko w takim połączeniu człowiek jest w stanie osiągnąć pełnię szczęścia.
Są na świecie ludzie, którzy to zrozumieli i swoje życie całkowicie oddali i poświęcili Jezusowi, podporządkowując mu zupełnie swoją wolę. Interesuje Cię taka droga? Spokojnie. Wędrówka nią wcale nie oznacza, że musisz zostać kapłanem, bądź siostrą zakonną. Tą ścieżką do szczęścia wędrują również osoby świeckie. To wszyscy Ci ludzie, którzy na co dzień wyzbywają się ducha tego świata, próbując napełnić się Duchem Bożym. Możesz zastanawiać się teraz, że pięknie to brzmi, ale co to właściwie oznacza? Postaram się pokrótce Ci to wytłumaczyć, idąc śladami św Ludwika de Montfort.
Wyrzec się ducha tego świata to nic innego jak chronić się przed jego zepsuciem, przed jego ślepą pychą i chciwością. Można to zrobić wpatrując się tylko w ukrzyżowanego Jezusa. Musimy wzbudzić w sobie pragnienie naśladowania Go. Wielu jest takich, którzy mówią, że chętnie za Nim pójdą, lecz tych, którzy prawdziwie w pełnej świadomości zanim podąża jest naprawdę niewiele. Sam Jezus mówi „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie. Niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. Wielu z nas wypowiedziało pewnie nie raz modlitwę zawierzenia się Jezusowi, jednak czy rozważyliśmy w sercu co to naprawdę oznacza? Słowa, które mówi do nas Jezus nie są łatwe, bo oznaczają, że musimy razem z nim wejść na Golgotę i dać się ukrzyżować. A my tak często uskarżamy się kiedy cierpimy. Pragniemy dla siebie tego co najlepsze. Nie chcemy ubóstwa, bólu, osamotnienia. Przebija się w nas duch tego świata, który woła o uznanie, chwałę, bogactwo. Taka jest już nasza ludzka natura skażona grzechem, lecz jeśli chcemy prawdziwie naśladować Pana, to trzeba
nam zabić w sobie starego człowieka, aby urodzić się na nowo w Bogu. Ta droga, choć bardzo trudna i nie raz, być może wyłożona cierniami to jednak doprowadzi nas do prawdziwego szczęścia. Jeśli więc chcesz iść tą drogą, by zostać przyjacielem Krzyża Chrystusowego to nieś swój krzyż dzielnie i wytrwale jak oręż, zamiast starać się go skracać i gubić na wszelkie możliwe sposoby. To właśnie oznacza starać się naśladować Jezusa. Sposobem na bardziej dogłębne zrozumienie tematu, który poruszyłam w tym artykule jest 33 dniowy akt zawierzenia się Jezusowi przez ręce Maryi, do którego Cię drogi czytelniku zachęcam.