Magda Frydlewicz, Hanna Poreda
Katolicka Japonia
Japonia. O tym odległym kraju każdy z nas coś słyszał. Zazwyczaj kojarzy nam się z kwitnącą wiśnią, kolorowymi strojami, samurajami i wysoko rozwiniętą techniką. Japonia to jednak kraj, w którym możemy podążać także chrześcijańskimi ścieżkami. „Katolicka Japonia” – to brzmi dość egzotycznie, ale tylko przez chwilę.
Niedawno w kinach ukazał się film „Milczenie”, który rozpoczął dyskusję na temat historii ewangelizacji Japonii oraz męczeństwa tamtejszych chrześcijan. Wszystko zaczęło się od św. Franciszka Ksawerego, który przyjechał do Japonii w 1549 roku. Pochodzący z Portugalii jezuita spędził w Azji dziesięć lat, z czego ponad dwa w Japonii – dzięki czemu dziś jeździmy tam z pielgrzymkami.
Jezuici byli pierwszymi misjonarzami w tej części świata, później dołączyli również franciszkanie. Ogromnym problemem w dotarciu do miejscowej ludności była bariera językowa i różnice kulturowe. Mimo wszystko udało się zaszczepić chrześcijaństwo na japońskiej ziemi i trzy dekady później japoński Kościół liczył około 160 tys. wyznawców. Mniej więcej pół wieku później w wyniku decyzji politycznych głoszenie Ewangelii zostało zakazane, a jej wyznawcy byli prześladowani. Wtedy zginął między innymi Japończyk Paweł Miki wraz z 25 towarzyszami. Ich poruszająca historia była inspiracją dla kolejnych pokoleń katolików: najpierw odcięto im uszy i tak okaleczonym kazano iść pieszo z miasta Kioto do Nagasaki, a więc jakieś 700 kilometrów. Na miejscu całą grupę ukrzyżowano, a kaci dobili ich, przebijając serca włóczniami.
Chrześcijanie byli prześladowani jeszcze przez długi czas, aż do okresu Meiji, rozpoczynającego się w 1868 roku. Do tego momentu wyznawcy Chrystusa musieli się ukrywać, a setki z nich poniosło męczeńską śmierć. Nie oszczędzano ani starców, ani dzieci. Niektórzy z nich zostali ukrzyżowani, inni byli paleni żywcem, ścinani lub gotowani żywcem w gorących źródłach wulkanu Unzen, co przedstawiono w filmie „Milczenie”. Wielu z nich wyniesiono na ołtarze Kościoła katolickiego.
Od niedawna Japonia może poszczycić się kolejnym błogosławionym. Mowa o Ukonie Takayamie (na obrazku), zwanym Samurajem Chrystusa. Żył on w XVI wieku i należał do ówczesnej arystokracji japońskiej, w wieku 12 lat przyjął wraz z ojcem katolicyzm. Był wysoko postawionym wojskowym, w trakcie wojny domowej intensywnie działał na rzecz załagodzenia konfliktów. Gdy Hideoshi Toyotomi, który sprawował władzę w państwie, zażądał, by porzucił swoją wiarę, nie ugiął się. Był świadomy, że tym samym pozbawia się praw do swoich tytułów, posiadłości i majątku. Skazano go na banicję, dlatego ruszył na Filipiny – tam zmarł z wycieńczenia w opinii świętości.
W wyniku prześladowań w Japonii zostało niewielu chrześcijan. Brakowało kapłanów i osób, które przybliżałyby ludziom Jezusa Chrystusa. Dlatego w 1931 roku wyruszył tam św. Maksymilian Maria Kolbe. Nie posiadał środków finansowych, nie znał tamtejszej kultury ani języka, mimo to zdecydował się pojechać i rozpowszechniać tam wiarę katolicką i kult Niepokalanej. Maryja sprzyjała mu: w krótkim czasie wydano pierwszy numer miesięcznika „Rycerz Niepokalanej” po japońsku, rozpoczęto także budowę klasztoru w Nagasaki. Zainteresowanie polskimi franciszkanami rosło, pojawiały się nowe powołania i inicjatywy, które rozwijały się nawet po powrocie ojca Kolbego do Polski. Obecnie Hongochi, dzielnica Nagasaki, jest dużym ośrodkiem chrześcijańskim. Oprócz klasztoru znajduje się tam grota Lourdes, którą zbudował św. Maksymilian, oraz muzeum jemu poświęcone, gdzie można zobaczyć jego pokój oraz poznać warunki, w jakich mieszkał i pracował. W Nagasaki znajduje się także Muzeum 26 Męczenników – czyli Pawła Miki i jego towarzyszy.
Z czasem wśród ewangelizatorów Japonii pojawiła się najjaśniejsza gwiazda: Matka Boża. 12 czerwca 1973 roku siostra Agnieszka Sasagawa zobaczyła nadnaturalne światło wydobywające się z tabernakulum w kościele w Akicie. Innym razem ujrzała aniołów adorujących Najświętszy Sakrament, a sama otrzymała stygmaty w formie krwawego krzyżyka na dłoni. Wkrótce potem zwróciła się do niej sama Maryja, informując o wielkim smutku Boga Ojca i nieuchronnej karze dla ludzkości. Cierpienia, jakie zadajemy Bogu oraz naszej niebieskiej Matce, możemy wynagrodzić poprzez ubóstwo, ofiarę i posłuszeństwo. Nawoływała także, byśmy nigdy nie ustawali w modlitwie.
W kościele w Akicie dochodziło do niesamowitych wydarzeń. W budynku przez jakiś czas unosił się zapach zgnilizny, szczególnie intensywny w kaplicy spowiedzi – był to odór ludzkiego grzechu. Innym razem, 15 września 1981 roku, w święto Matki Bożej Bolesnej, obecna w kościele drewniana figura Maryi zaczęła płakać. Badania laboratoryjne wykazały, że są to łzy pochodzenia ludzkiego. Anioł stróż siostry Agnieszki tłumaczył, że Najświętsza Panienka płacze, ponieważ pragnie przemiany ludzi, umocnienia ich wiary. Rani ją również, że poświęcenie Japonii jej Niepokalanemu Sercu nie jest traktowane poważnie. Z czasem figura zaczęła krwawić, a badania również potwierdziły, że jest to ludzka krew.
Objawienia w Akicie nazywane są „kontynuacją Fatimy”. Maryja, poprzez siostrę Agnieszkę, przepowiada przyszłe losy świata. Nawołuje do poprawy i konkretnie wskazuje broń, jakiej chrześcijanie mają się chwytać, między innymi modlitwę, ubóstwo i ofiarę. Orędzie Maryi poznamy lepiej na pielgrzymce do Japonii w marcu 2018 roku. Pojedziemy do Akity, by nawiedzić cudowną figurę Matki Bożej Płaczącej, poznamy miejsca związane ze św. Maksymilianem, jego dzieła i muzeum poświęcone jego osobie. Pojedziemy na wulkan Unzen, gdzie niegdyś mordowano setki naszych współwyznawców. Odwiedzimy także współczesne wspólnoty chrześcijańskie na japońskiej ziemi i najstarszy kościół w Japonii. W Nagasaki oprócz obiektów chrześcijańskich zwiedzimy Muzeum Bomby Atomowej, gdzie znajdują się pozostałości tamtejszej katedry, zniszczonej podczas drugiej wojny światowej. Klasztor św. Maksymiliana ostał się, ponieważ od wybuchu osłoniło go wzgórze – dzięki temu budynek jest w doskonałym stanie i funkcjonuje do dziś.
Lwia część obiektów religijnych w Japonii to świątynie buddyjskie, lecz większość społeczeństwa tak naprawdę nie utożsamia się z żadną religią. Właśnie przez to odkrywanie chrześcijaństwa na tej ziemi jest tak fascynujące. Wielkie emocje wzbudza odkrywanie figury Matki Bożej na świętej górze Japończyków – Fudżi. Również zupełnie inaczej patrzy się na mszę świętą, w której uczestniczy garstka osób zamiast pełnego kościoła. W Polsce w razie potrzeby szybko bez trudu znajdziemy księdza – w Japonii byłby to prawdziwy ewenement. Doświadczenie tego na własnej skórze prowokuje przemyśleń, które zmieniają duszę i serce. Kraj Kwitnącej Wiśni to zupełnie inny świat, z którego nie da się wrócić do domu obojętnie.
Mogą zainteresować Cię też: