Pieszo do… La Salette
W 2007 roku moje pielgrzymie drogi zaprowadziły mnie do tego sanktuarium, w którym króluje Matka Boża z La Salette. W tym roku mija 170 lat od Jej objawień. Dotarłem tam 13 września, po 36 dniach marszu przez pół Europy.
Wyszedłem w niedzielę, 9 sierpnia, w samo południe ze swojego domu w podpoznańskim Luboniu. Sanktuarium w La Salette nie było jednak moim celem. Poszedłem jeszcze dalej przez Lourdes, Santiago de Compostela do Fatimy, aby uczcić 90. rocznicę Jej objawień. Przez 36 dni wędrówki szedłem przez przepiękne pola, łąki i lasy, równiny, góry i doliny. Zmagałem się zarówno z wielkimi upałem, jak i mrozem, kiedy pokonywałem ośnieżone, alpejskie przełęcze, a także z wiatrem i deszczem. Każdego dnia dokuczało mi wielkie zmęczenie oraz ból strudzonych stóp i pleców, przygniecionych ciężarem plecaka. Ale towarzyszyła mi także nadzieja, że Ona pomoże i doda mi sił, abym szedł przez ten piękny świat na Jej chwałę. Wędrowałem różnymi drogami, od zwykłych polnych, przez rowerowe, po trasy szybkiego ruchu. Każdego dnia towarzyszyła mi modlitwa różańcowa o nawrócenie wszystkich dusz i pokój dla całego świata. Oprócz pól i lasów, szedłem również przez większe miasta takie jak Leszno, Głogów, Zgorzelec, Usti nad Łabą, Karlowe Wary, Cheb, Norymberga, Ulm, Zurych, Sion, Chamonix. Aż wreszcie dotarłem do Corps, spod którego wiedzie kręta, mająca 12 kilometrów droga do sanktuarium w La Salette, które wznosi się na wysokości około 1800 m n.p.m. Panuje na niej wyjątkowy spokój, tylko od czasu do czasu przejeżdża jakiś samochód, lub autokar z pielgrzymami. Droga wolno pnie się pod górę, wśród pięknych łąk, na których pasą się stada owiec.
Przybywam tam pod koniec dnia, około godziny siódmej wieczorem. Mimo że słońce jeszcze nie zaszło, czuć już wieczorny chłód – wysokość jednak robi swoje. Martwię się, że czeka mnie mroźna noc pod namiotem. Niepotrzebnie – gdy mijam bramę sanktuarium, kobieta będąca na furcie mówi mi, żebym poszedł przenocować do schroniska, które się tam mieści. Odpowiadam jej, że nie mam zbyt wiele pieniędzy, ale okazuje się, że łóżko na sali wieloosobowej kosztuje tylko pięć euro. Na tyle mnie jeszcze stać. Będę więc mógł wreszcie się wyspać pod dachem, wykąpać i zjeść coś ciepłego, bo można skorzystać z kuchni. Jednak najpierw swoje kroki kieruję do kościoła, aby podziękować mojej Pani za to, że udało mi się tutaj szczęśliwie dotrzeć, a następnie udaję się do miejsca objawień przed kościołem i do cudownego źródła. Piję cudowną wodę, która gasi moje pragnienie i sprawia, że odzyskuję siły. Modlę się przy figurach, które przedstawiają Ją i dzieci w chwili objawienia, a także zmierzam drogą krzyżową. Wrócę tu jeszcze tego dnia na procesję ze świecami, która odbędzie sie o 21.00. Na razie jednak idę zobaczyć swój pokój i coś zjeść. Okazuje się, że jestem sam na wielkiej, wieloosobowej sali. W ogóle jest tutaj bardzo mało ludzi. Na procesję przychodzi może około pięćdziesięciu osób, ale mimo to robi ona cudowne wrażenie. Kiedy w ciemności idziemy ze świecami i wszyscy śpiewamy Ave Maria, to choć mówimy różnymi językami, łączy nas wspólny cel, aby chwalić Maryję, która tutaj się kiedyś objawiła dwójce dzieci pasących krowy i płakała nad ludźmi, którzy nie czczą już Jej Syna i bluźnią przeciwko Niemu, a także nie szanują niedzieli, przez niechodzenie do Kościoła i wykonywanie prac, których wykonywać nie muszą.
Mam wrażenie, że znalazłem się na końcu świata. Dookoła rozciągają się góry i panuje cisza. Najbliższemiasta są daleko stąd. Nie ma tutaj gwaru i dzikich tłumów, jak w innych sanktuariach na całym świecie. Nie ma szału dewocjonaliów i całego „przemysłu religijnego’”, który zwykle powstaje obok sanktuariów. Może dlatego to miejsce jest takie wyjątkowe. Księżyc wzeszedł już wysoko i wszyscy porozchodzili się już po zakończonej procesji. Jeszcze tylko się wykąpię i pójdę spać, sam na pięćdziesięcioosobowej sali, by następnego dnia rano pójść na Mszę Świętą w tym cudownym miejscu, które Ona sobie wybrała. A potem ruszę w dalszą drogę ku Jej chwale.
Mogą zainteresować Cię też:
W 2007 roku także byłam w La Salette jako wolontariuszka w Sanktuarium. Był to wspaniały czas modlitwy i niezwykłej bliskości z Bogiem i Maryją. Pozdrawiam