Jest rok 1660, noc przed bitwą z Moskalami pod Połonką, z 27 na 28 czerwca. Jan Chryzostom Pasek spędza ją na trupie jednego z wrogów. Ale –
„Skoro się tedy trochę rozedniało, zaraz przez munsztuk kazano trąbić wsiadanego. Ruszyło się wojsko, żebyśmy, Pana Boga wziąwszy na pomoc, wcześnie tę zaczęli igraszkę. Idąc tedy, każdy swoje odprawował nabożeństwo: śpiewanie, godzinki; kapelani, na koniach jadąc, słuchali spowiedzi. Kożdy się dysponował, żeby był jak najgotowszy na śmierć.”
Sytuacja dramatyczna, ostra, męska.
A teraz następuje całkowita zmiana dekoracji. W „Panu Podstolim” Ignacego Krasickiego narrator – porte-parole autora – przybywa do dworu tytułowego bohatera, staromodnego, ale zarazem oświeconego sarmaty. Tym razem sytuacja idealna, domowa:
„Zasnąłem smaczno. Obudziło mnie nazajutrz rano śpiewanie w kaplicy. Chcąc dać z siebie dobry przykład, ubrałem się jak najprędzej i byłem uczestnikiem nabożeństwa. Po skończonych Godzinkach piliśmy kawę.”
Nie mamy całkowitej pewności, o jakich godzinkach pisali Pasek i książę biskup. Istniały bowiem różne rodzaje godzinek. Ponieważ jednak obaj autorzy nie dodają żadnego objaśnienia, wolno sądzić, że chodziło w sposób oczywisty o najpopularniejsze u nas „Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny”, nabożeństwo uważane zazwyczaj – i słusznie – za typowo polskie. Co prawda nie narodziło się ono w Polsce, tu jednak zapuściło wyjątkowo głębokie korzenie i wciąż trwa, dodajmy: trwa w języku narodowym, podczas gdy gdzie indziej śpiewano je głównie po łacinie. Autorzy wersji polskiej (obecna jest wspólnym dokonaniem kilku pokoleń) dali nam prawdziwe arcydzieło, zarazem niezwykły fenomen kultury, który wszedł w narodowy krwioobieg. Dzięki Godzinkom rozkrzewiły się przecież wyrażenia i obrazy trwale obecne w mowie potocznej i wzniosłym, poetyckim obrazowaniu. Dowodzi tego początek hymnu na Tercję: „Witaj, Arko Przymierza, tronie Salomona”, który odnajdujemy w „Konradzie Wallenrodzie” Adama Mickiewicza: „O pieśni gminna, ty Arko Przymierza…”. Podobnie trwają w naszej narodowej podświadomości wezwania: „Pani świata”, „prześliczna światłości”, „gwiazdo porankowa”, „pociecho utrapionych”, „palmo cierpliwości”… Śpiewanie Godzinek (i to z pamięci, bo ich znajomość była niegdyś powszechna i oczywista) wpisało się trwale w nasz kod kulturowy; w pewnej chwili stało się nawet jakby jednym z obowiązków prawdziwego Polaka. Tak to przynajmniej wygląda w literaturze wieku XIX. Wincenty Pol wykreował wówczas postać kresowego rycerza, pana Mohorta, który „z dawna miał obyczaj taki”, że kiedy prowadził swój oddział konny po stepach naddnieprzańskich, to –
Tutaj poczynał o zorzy porannéj
Śpiewać godzinki do Najświętszej Panny,
A wszystka wiara powtarzała za niem
I pieśń płynęła po rosie zaraniem.
Konie parskały, a jakaś otucha
W górę ku niebu podnosiła ducha.
„Godziny” i „godzinki” średniowieczne
Formalnie rzecz biorąc, termin „godzinki” wziął się od podziału cyklu modlitw kapłańskich na godziny kanoniczne (horae canonicae). Duchowni odmawiali je o z góry ustalonych godzinach – zakonnicy w chórze, a pozostali księża indywidualnie, z brewiarza. Owe godziny to: matutinum (jutrznia), odmawiana łącznie z laudes (laudesy) jeszcze w nocy, prima (prymaria, pryma, pierwsza godzina dnia, latem zwykle około 6.00, zimą później), tertia, sexta, nona (tercja, seksta, nona to analogicznie: trzecia, szósta i dziewiąta godzina dnia, latem mniej więcej 9.00, 12.00, 15.00), vesperae (nieszpory, nieszpór – o wieczorze), completorium (kompleta, zamykająca dzienne nabożeństwo).
W skład brewiarza kapłańskiego wchodziły – prócz części głównej – trzy różne łacińskie nabożeństwa (officia) godzin ku czci Matki Boskiej. Jedno długie, świąteczne, drugie na zwykłe dni, wreszcie trzecie krótsze officium parvum, czyli „małe”, znane przynajmniej od X wieku. Już w dojrzałym średniowieczu owe dwa rodzaje dłuższych godzin oraz krótsze officium parvum, zwane zdrobniale godzinkami, spopularyzowały się poza stanem duchownym. W oderwaniu od brewiarza, osobno przepisywane, potem drukowane, niekiedy też opatrzone bardzo pięknymi ilustracjami, stały się pierwszym i najpopularniejszym modlitewnikiem dla świeckich.
Takie właśnie godzinki (w którejś z trzech wyżej wymienionych wersji) miał odmawiać Bolesław Krzywousty, pokutując za oślepienie swego brata Zbigniewa. Wypada dodać, że w średniowieczu powstało wiele innych jeszcze godzinek, między innymi o Duchu Świętym, o Obliczu Pańskim, o Krzyżu Świętym.
Pierwsze godzinki polskie, Wujek i król Zygmunt III
Przekłady godzin i różnych powyższych godzinek, przede wszystkim maryjnych, na polską prozę (czyli nierymowane), pojawiały się u nas od późnego średniowiecza. Szeroko też musiały się spopularyzować, skoro w następnym stuleciu ostro zaatakowali je protestanci. Na przełomie wieku XVI i XVII, kiedy cześć dla Maryi wyraźnie się ożywiła, wyszedł drukiem przekład godzin pióra Jakuba Wujka (1596). Nie wiadomo, czy właśnie z tego przekładu korzystał król Zygmunt III Waza, który ponoć codziennie godziny odmawiał. Zapewne jednak nasz monarcha przedkładał oryginał łaciński nad tekst polski. Tak czy inaczej nie były to jeszcze dzisiejsze Godzinki, choć taką mylną informację można znaleźć w różnych popularnych, a nawet naukowych opracowaniach (źródłem tej pomyłki jest szacowna „Encyklopedia Staropolska” Aleksandra Brücknera, której autor najwyraźniej nie dotarł do pierwodruku godzin Wujkowych).
Rodriguez, Majorka i Kraków
Tymczasem śpiewane dziś przez nas „Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny”, krótsze niż wszystkie wymienione powyżej i podzielone na siedem godzin kanonicznych (bez laudesów), powstały poza Polską, po łacinie, zapewne w stuleciu XV. Nie wchodziły ani w skład księżego brewiarza, ani żadnego zakonnego officium. Ich autora nie znamy, możemy się tylko domyślać, że był nim ktoś z kręgu franciszkańskich czcicieli Niepokalanego Poczęcia.
Pod sam koniec XVI wieku braciszek jezuicki Alfons Rodriguez (+1617), skromny furtian klasztoru na Majorce, wyniesiony później na ołtarze jako święty, zaczął żyć owymi XV-wiecznymi godzinkami łacińskimi o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Odmawiał je na przemian z różańcem. Matka Boża miała mu w objawieniu nakazać zapisanie ich tekstu, odnalezionego przezeń „w jednych księgach barzo starych”. (Później powszechna plotka niesłusznie przypisywała mu autorstwo tego nabożeństwa). Wkrótce jezuici rozpowszechnili te właśnie godzinki w całej Europie. W roku 1625 wydano w Krakowie ich tekst łaciński, a w roku 1628 przekład zatytułowany jak następuje:
„Oficjum abo Godzinki o Przenajczystszym i Niepokalanym Poczęciu Naświętszej Panny Maryjej. Które jako Jej są barzo miłe, nabożnemu słudze swemu Rodrygwesowi (Towarzystwa Jezusowego zakonnikowi) objawiła. Przełożone na Polskie przez jednego tegoż Zakonu, i z poprawą do druku powtóre podane w Krakowie, w Drukarni Andrzeja Piotrkowczyka, typografa Jego Królewskiej Mości, roku 1628.”
Datowanie tego pierwodruku przekreśla możliwość przypisania przekładu najstarszych rymowanych godzinek polskich księdzu Wujkowi. Ów pierwszy rymowany przekład był po części odmienny od znanego obecnie, zarazem w miarę dosłowny, ale i nadający oryginałowi pewien „sarmacki” szlif. Nadto odzwierciedlał osobisty charakter nabożeństwa. Podobnie jak kapłan modlący się formułami brewiarza, tak i każdy śpiewający zwracał się do Najświętszej Panny w imieniu własnym, co w łacińskim Invitatorium, to jest Wezwaniu, brzmiało tak:
Eia mea labia nunc annunciate,
Laudes et praeconia
Virginis Beatae.
Zamiast omawiać dłużej najstarszy przekład, zapewne ten sam, który brzmiał w bitwie pod Połonką (jeżeli nasi rycerze nie śpiewali wówczas godzinek łacińskich, co wydaje się równie prawdopodobne!), zacytujmy jego fragmenty, poczynając od podanych wyżej początkowych wersów.
Na Jutrznią
Zacznicie godnie chwalić Anjelską Królową,
Usta moje i wargi, zacznicie pieśń nową.
Ty, Panno, chwalcę Twego posilaj, a mocy
Stępiwszy nieprzyjaciół, przybądź ku pomocy.
Chwała Ojcu i Synowi Jego przedwiecznemu
I równemu Im w Bóstwie Duchowi Świętemu.
Hymna
Zawitaj, Pani świata, niebieska Królowa,
Witaj, Panno nad panny, witaj gwiazdo nowa!
Zawitaj, łaski pełna, niebieska jasności,
Rozpądź Twoją światłością grzechowe ciemności
Ciebie wybrał od wieku Synowi Swojemu
Bóg za Matkę chwalebną Słowu przedwiecznemu
I ulubił Cię Sobie jako tron wybrany,
Nawet i pierworodnym grzechem nie zmazany. (…)
Na nieszpór
Przybądź, Panno, Twojemu słudze ku pomocy,
A wyrwi mię z potężnych nieprzyjaciół mocy
Chwała Ojcu, Synowi Jego przedwiecznemu
I równemu Im w Bóstwie Duchowi Świętemu.
Hymna
Witaj zegarze linijej dziesięć powrócony,
Dla której prędzej nam jest Zbawiciel spuszczony,
Aby człowiek niewinność przez grzech utraconą,
Zrównawszy się z Anjoły, mógł mieć przywróconą.
Tymi promieńmi, Panno, świecisz ozdobiona,
Jak Jutrzenka od ziemie wysoko wzniesiona
Jako w cierniu lilija żadnej nie znasz zmazy,
Jako miesiąc oświecasz Jadamowe skazy.
[Versus] Jam to sprawiła na niebie,
aby weszło słońce nieustające.
[Responsorium] i jako chmura
pokryłam wszytkę ziemię.
[Versus] Pani, wysłuchaj modlitwę moję.
[Responsorium] a głos mój niech
do Ciebie przyjdzie. (…)
Zalecenie tych Godzinek
Naświętszej Pannie
Z pokłonem, Panno święta, ofiaruję Tobie
Te Godzinki ku większej czci Twej i ozdobie
Prosząc, byś mię zbawienną drogą prowadziła,
A do śmierci mej, słodka Maryja, przybyła. Amen
Oświeceniowa odnowa
W XVIII wieku poprawiono stary przekład. Stał się wtedy zdecydowanie bardziej wierny oryginałowi, a zarazem niemal tożsamy z wersją, którą śpiewamy obecnie. Oto część nieszporna według wydania z roku 1762:
Na nieszpór
Przybądź mi miłościwa Panno ku pomocy,
A wyrwij mię z potężnych nieprzyjaciół mocy.
Chwała Ojcu i Synowi Jego przedwiecznemu
I równemu Im w Bóstwie Duchowi Świętemu.
Jak było na początku i zawsze i ninie,
Niech Bóg w Trójcy jedyny na wiek wieków słynie.
Hymn
Witaj, zegarze, w którym nazad jest cofnione
Słońce dziesiącią linij, gdy Słowo wcielone,
Aby człowiek z padołu powstał wywyższony,
Niezmierny, od aniołów jest coś umniejszony.
Słońca tego promieńmi Maryja jaśnieje,
W Poczęciu Swym jak złota zorza światłem sieje.
Między cierniem lilija kruszy łeb smokowi,
Piękna jak pełny księżyc świeci człowiekowi.
[Versus] Jam sprawiła na niebie,
aby wschodziła światłość nieustająca.
[Responsorium] i jako mgła
okryłam wszystkę ziemię.
[Versus] Pani, wysłuchaj modlitwę moję.
[Responsorium] a wołanie moje
niech do Ciebie przyjdzie.
Posoborowo, czyli „chlast w mordu Samsona”
Po soborze watykańskim II tekst Godzinek ponownie uległ przeredagowaniu. Można nawet powiedzieć, że swoistej cenzurze. Nic zresztą dziwnego – rewidowano go od początku pod kątem poprawności teologicznej i językowej. Nie był tworem jednego autora, lecz wielu. Stał się arcydziełem o przeznaczeniu użytkowym, podlegał nieustannym przemianom. Już w XVII wieku podniosły się głosy, że prosty lud nie jest w stanie pojąć skomplikowanych, teologicznych odniesień opartych na obrazach biblijnych, co może powodować różne zgorszenia. Stąd też w XVII wieku wykonanie godzinek w języku narodowym zostało nawet zakazane we Włoszech. Pamiętam też polskie opowieści (niewątpliwie przesadzone) o babciach, które zamiast niezrozumiałego dla nich fragmentu „plastr miodu Samsona” śpiewać miały „chlast w mordu Samsona”. Obawie niezrozumienia przypisać podobno należy, że kościelny decydent pozbawił wersję posoborową godzinek szeregu pięknych fraz, na przykład owego słonecznego zegara z hymnu na nieszpór. W zamian mamy dziś piękne skądinąd „światło z Gabaon”, które burzy jednak logikę hymnu i nie odpowiada pierwowzorowi łacińskiemu. Wątpliwości obyczajowe sprawiły z kolei, że z hymnu na nonę zniknęła „Abizai, prawego Dawida grzejąca”, a niechęć do staropolskiej formy „siedm” (niesłuszna, mym zdaniem) kazała przekształcić hymn na prymę, który niegdyś zaczynał się tak:
Zawitaj, Panno mądra, domie Bogu miły,
Który złoty stół i siedm kolumn ozdobiły.
Przyznam, że żal mi tych i innych jeszcze szacownych, kilkusetletnich już fraz Godzinek jakoś tak bez wahania „amputowanych”. W domowym wykonaniu wciąż je zachowuję.
Dodać by jeszcze należało, że odkąd pojawiły się polskie „Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny”, zaczęto tłumaczyć na nasz język także i inne godzinki, jak również tworzyć na ich wzór nowe, już tylko polskie. Było ich całe mnóstwo. Można wręcz powiedzieć, że naszych nabożnych, staropolskich poetów, zwłaszcza w wieku XVIII, ogarnęła istna „godzinkomania”! Anna Gąsior i ksiądz Janusz Królikowski opublikowali niedawno wybór aż trzydziestu dwu takich staropolskich nabożeństw, adresowanych do Trójcy Świętej, Męki Pana Jezusa, Najświętszego Sakramentu, Opatrzności Bożej, Najświętszej Panny Maryi, „Familiji Pana Jezusowej”, wreszcie odmawianych „dla dostąpienia szczęśliwej śmierci” i za dusze zmarłych. W ciągu wieków pamięć o tych nabożeństwach zaginęła; tylko niektóre wciąż jeszcze można odnaleźć w obszerniejszych modlitewnikach.
I to byłby już koniec bardzo skrótowej opowieści o długiej i bogatej, kilkusetletniej historii polskich godzinek – ważnego rozdziału i zjawiska naszej duchowości, religijności, kultury i arcydzieła rodzimej literatury.