Chusta, której użyła Weronika, ocierając twarz Jezusowi prowadzonemu na Kalwarię, skrywa wiele tajemnic, podobnie jak Całun Turyński. Jednak pełnowymiarowa podobizna Ukrzyżowanego wzbudziła także wielkie zainteresowanie pośród naukowców. W ostatnich latach została poddana wnikliwym badaniom. Płótno Weroniki nadal jest pieczołowicie strzeżone i nigdy nie zostało poddane należytym badaniom z uwagi na blaknięcie i nietrwałość.
Według tradycji Weronika miała około 50 lat w czasie ukrzyżowania Jezusa. Była żoną wysoko postawionego Żyda Syracha związanego ze świątynią Jerozolimską. Weronika przez jakiś czas była tytułowana świętą i ku jej czci odprawiono msze i nabożeństwa. Ani w dawnych spisach męczenników, ani też we współczesnej „Martyrologii Rzymskiej” nie ma jednak zapisanego jej imienia. Dopiero św. Karol Boromeusz ukrócił te liturgiczne nadużycia. Mimo to Weronika po wszystkie czasy została wpisana i uwieczniona w szóstej stacji drogi krzyżowej.
Przyjmuje się, iż swoją cenną pamiątkę zapisała papieżowi Klemensowi I i przez trzy wieki prześladowań chrześcijan Chusta była przechowywania w katakumbach. Gdy nastał spokój, przeniesiono ją do kościoła wzniesionego na grobie Apostoła Piotra, kościoła, który to później przebudowany zamienił się w bazylikę świętego Piotra. W niej to Chusta nadal zajmuje swoje godne miejsce. Święta relikwia osłonięta kryształem i pozłacaną ramą jest przechowywana w kaplicy wewnątrz jednego z czterech wielkich filarów podtrzymujących kopułę bazyliki. Przed tym filarem stoi olbrzymich rozmiarów posąg Weroniki. Wydaje się, że kobieta, trzymając chustę, odsuwa ją od siebie w uniesieniu i zadziwieniu nad cudem, który się dokonał na jej oczach. Tak jakby chciała podzielić się tym skarbem z przybywającym do bazyliki pielgrzymem.
Autentyczność Chusty Weroniki nigdy oficjalnie nie została podana w wątpliwość. Jak pisał w XVII wieku jezuita, ojciec Jan von Bolland: „Jest jednogłośną opinią wszystkich historyków i mocnym przekonaniem wszystkich prawdziwych chrześcijan, że własność Weroniki, obecnie w Rzymie, jest tym właśnie prawdziwym płótnem, które podane zostało Odkupicielowi na jego drodze na Kalwarię”. Także święta Brygida, mistyczka i wizjonerka, ganiła wszystkich którzy powątpiewali w autentyczność tego świętego wizerunku. Wielu papieży niejako potwierdzało tę autentyczność, zezwalając na odprawianie obrzędów i oddawanie czci wizerunkowi Jezusa podczas procesji. Różnie na przestrzeni wieków to wyglądało. Bywało, iż Chusta była pokazywana wiernym aż trzynaście razy w ciągu roku. Kiedy indziej tylko z okazji specjalnych jubileuszy lub w związku z klęskami, epidemiami czy wojnami.
Papież Pius IX, pragnąc wyjednać łaskę z Nieba i kres krwawej rewolucji z 1849 r., zezwolił na wystawienie Chusty pomiędzy Bożym Narodzeniem a dniem Ofiarowania. Wtedy to miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Trzeciego dnia oblicze Jezusa na Chuście nabrało kolorów i jakby ożyło. Relikwie otoczyła tajemnicza światłość. Twarz Jezusa stała się wypukła i wyraźna, malowała się na niej surowość. Kanonicy Bazyliki św. Piotra natychmiast uderzyli w dzwony, aby przyciągnąć ludzi i dać im możliwość obejrzenia tego cudownego zjawiska, które trwało trzy godziny. Sporządzony został także dokument notariusza apostolskiego, który był potwierdzeniem tego cudu. Od tego czasu w Kościele mocno rozwinął się kult Świętego Oblicza, zwłaszcza we Francji.
Prym wiodły w tym karmelitanki bose. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus również przyczyniła się do rozbudzenia kultu Świętego Wizerunku, bowiem drugim wezwaniem jej imienia jest właśnie Teresa od Świętego Oblicza. Jednak od tego czasu coraz rzadziej pozwalano wiernym na uczczenie tej relikwii. Pojawiły się także pogłoski, iż Chusta rzeczywiście bardzo wyblakła i to właśnie stanowi główną przyczynę, dla której nie jest już wystawiana publicznie.
Pamiętajmy, że dla katolika nie cuda i relikwie są najważniejsze. Oblicze naszego Pana Jezusa możemy oglądać nawet codziennie – nawiedzając Najświętszy Sakrament wystawiony w kościele parafialnym.