Na moim pielgrzymim szlaku zmierzającym ku uroczystościom kanonizacyjnym błogosławionych papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II znajdowała się Florencja, miasto położone w środkowych Włoszech, nad rzeką Arno, u stóp Apenin, które jest stolicą regionu Toskanii. Samo miasto kryje w sobie bardzo bogatą historię i obdarowane zostało niezwykłymi zabytkami. Najstarszą budowlą sakralną po Baptysterium jest bazylika San Miniato al Monte usytuowana w południowo-wschodniej części miasta, w dzielnicy Oltrarno, na jednym z najwyższych wzgórz o nazwie Monte alla Croci. Świątynia ta, pod wezwaniem świętego Miniasza, została wzniesiona przez zakon benedyktynów w latach 1070-1207. Patron bazyliki był pierwszym męczennikiem, przybyłym około roku 250 do Florencji, gdzie został ścięty podczas prześladowania chrześcijan przez cesarza Decjusza.
Obok bazyliki znajduje się monumentalny Cmentarz Świętej Bramy. W cieniu absydy opactwa benedyktyńskiego, w najpiękniejszym miejscu Florencji, w ziemi przykrytej nagą skałą, znajduje się skromny grób tercjarki franciszkańskiej, Marii Cristiny Ogier [wym. odżier], przy którym zatrzymaliśmy się w modlitewnej zadumie. Na płycie grobowej otwarta księga: po lewej stronie jej zdjęcie, kiedy miała osiemnaście lat – twarz rozjaśniona radosnym uśmiechem; na prawej zaś stronie zdanie z jej „Dzienniczka”: „Żyję, marząc o raju i nie mogę się doczekać, kiedy tam będę, aby znowu Cię ujrzeć, niezmierna Miłości”.
Kim była Maria Cristina Ogier?
Rodzicami jej byli Enrico Ogier i Gina Matteoni, którzy poznają się w Massarella, blisko Padule di Fucecchio, gdzie spędzają co roku wakacje. Młodzi zaczynają się spotykać, przypadają sobie do gustu i obdarzają się szacunkiem. Enrico studiuje medycynę we Florencji. Gina dopiero co złożyła egzamin dyplomowy z rachunkowości i mieszka w Rzymie. Jednak przeciwko ich planom małżeńskim stanęła nasilająca się II wojna światowa. Pobierają się dopiero w 1951 r. i zamieszkują w rodzinnej posiadłości Enrico. 9 marca 1955 r. na świat przychodzi ich córka, Maria Cristina. 28 marca otrzymuje dar chrztu świętego. Wzrasta jak każda inna dziewczynka, może tylko bardziej otoczona głębszą czułością rodziców. Są to lata szczęśliwe, kiedy dzieci są traktowane jako dar nieba. Głębokie oczy dziecka odbijają niebo, każdy dzień jest nowym odkryciem, jeszcze jednym cudem. Cieniem na radości z narodzin i życia córki kładzie się jednak sen matki, w którym usłyszała słowa: „To dziecko jest twoje, ale do ciebie nie należy”.
Minęły cztery szczęśliwe lata. Cristina odznacza się charakterem silnym, wytrwałym, posiada zdecydowaną wolę. Jest dziewczynką energiczną, inteligentną, pełnią życia. Lecz oto pewnego dnia, latem 1959 r., niespodziewanie zaczyna uderzać o podłogę prawą stopą. Ojciec, lekarz, zauważa to i zaczyna się niepokoić. Rozpoczynają się męczące wizyty lekarskie, wszyscy są zgodni co do powagi sytuacji i bezradnie rozkładają ręce. W nadziei otrzymania łaski, mama dziewczynki pisze list do o. Pio, do San Giovanni Rotondo. Następują miesiące wypełnione lękiem oczekiwania. Profesor Coachi zaleca, aby zawieść Marię nad morze. W momencie, kiedy wszystko jest przygotowane do wyjazdu, przychodzą dwie wiadomości: O. Pio modli się, a w Sztokholmie mieszka wybitny neurochirurg, profesor Olivecrone, do którego Ogierowie niezwłocznie jadą. Lekarz stawia diagnozę: nowotwór wewnątrzmózgowy, dlatego niemożliwy do usunięcia; profesor daje dziecku co najwyżej cztery lata życia.
W pierwszy piątek miesiąca, 3 czerwca 1960 roku Maria Cristina przechodzi operację, mającą na celu obniżenie płynu w guzie. Dren, jaki w efekcie zabiegu wprowadzono jej w szyję, będzie już nosiła do końca swoich dni. Tracąc wiarę w medycynę, rodzice szukają pomocy u Boga – m.in. w tym celu udają się do San Giovanni Rotondo, gdzie mama Gina, po kilku dniach oczekiwania na spowiedź, klęka przed o. Pio. Wielkie emocje powodują, że nie może wydobyć z siebie ani jednego słowa. Ojciec Pio zadaje jej kilka szorstkich pytań, które pozostają bez odpowiedzi. W końcu oschle kończy – „Jeśli nie wyznajesz grzechów, to po co tutaj przyszłaś?!”.
Gina jest w stanie tylko wyjąkać – „Pomódl się za moją córkę, jest bardzo chora”. Ojciec Pio upomina ją: – „Pokory! Więcej pokory!”. Święty nakazuje Ginie upokorzyć się, aby kobieta zdołała zaakceptować całkowicie plan Boga odnośnie Cristiny. W każdym razie Gina odchodzi od konfesjonału poirytowana i rozgniewana z powodu wielkiego rozczarowania, którego doświadczyła. Trochę później o. Pio pozdrawia tłum ludzi, który przed nim przechodzi. Kładzie delikatnie rękę na głowie Cristiny i uśmiecha się. W świetle tego uśmiechu Ogierowie wracają do Florencji.
W wieku sześciu lat Cristina, która już pisze i czyta, prosi o możliwość przystąpienia do Pierwszej Komunii Świętej. Przygotowując się pod okiem ks. Settiego, przyjaciela domu, coraz jaśniej rozumie, że skoro Chrystus czyni się darem, ona też powinna. Rezygnuje z komunijnego przyjęcia, życząc sobie, by przeznaczone na ten cel pieniądze przekazać potrzebującym. Dla siebie prosi jedynie o strój – „piękny i cały biały, dlatego że poślubię Jezusa” – uzasadnia.
Pierwszokomunijna uroczystość odbywa się 30 kwietnia 1961 r., w dziesiątą rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa przez jej rodziców. Odtąd Cristina będzie powtarzała co roku: „Ja też świętuję rocznicę mojego ślubu z Jezusem”. Wkrótce potem dziewczynka opowiada matce swój sen. Widzi w nim Jezusa, który z ołtarza w kościele, do którego Ogierowie uczęszczają, przemawia do niej: „Czy mogłabyś zabrać gwoździe, koronę cierniową i krzyż?”. Dziewczynka natychmiast to uczyniła, po czym zaprowadziła nagiego Zbawiciela do domu. Jezus odpowiedział jej: „Teraz idź, jesteś uleczona”. Wydaje się, że Cristina wraca do zdrowia.
Maria Cristina, która ma już sześć lat, rozpoczyna naukę w drugiej klasie szkoły podstawowej w Instytucie Sióstr Angielskich od świętej Reparaty. Uczęszcza tam regularnie. Z tego okresu zachowało się świadectwo jej nauczycielki, Mary Capelli: „Poznałam Marię Cristinę, kiedy w wieku sześciu lat rozpoczęła swoją edukację szkolną. Już wtedy jej serce wibrowało z miłości do Boga i bliźniego. Niezdolna do nienawiści, zazdrości, żalu, także w szkole była zawsze gotowa radować się i cierpieć z innymi, pomagać innym, zrozumieć innych i usprawiedliwiać ich; ona, która bardziej niż inni miała potrzebę, aby jej pomagać, usprawiedliwiać i rozumieć ją. Uczyła się z wytrwałością i uczciwością, nie oczekując pobłażliwości, świadoma obowiązku, aby zaangażować się ze wszystkich sił. Uczyła się, aby ubogacić siebie samą i przygotować się do dobra, które w przyszłości chciała czynić najbardziej opuszczonym chorym, najbiedniejszym – osiągając doktorat w dziedzinie medycyny.
W swoim wysiłku, aby uczynić siebie samą bardziej miłą Bogu, starała się poprawić ze swoich nielicznych defektów. Maria Cristina w gruncie rzeczy była dzieckiem takim, jak inne. Podobnie jak rówieśnicy kochała życie, przyjaźnie, sport i wszystko, co piękne, co mogło zaoferować jej życie. Równocześnie utrzymuje w sobie zawsze zapalone światło łaski i wytrwale pracuje dla Pana, tak jak się to czyni, kiedy jest się tak młodym”.
Cristina każdego ranka, przed szkołą nawiedza w kaplicy Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, a następnie przyjmuje Go w Komunii Świętej. Zawsze się spieszy, aby zdążyć na czas i móc jak najdłużej pozostać z Jezusem.
Z tego okresu pochodzi wspomnienie jej mamy:
Pewnego popołudnia Maria Cristina woła mnie z niecierpliwością:
– Mamo, mamo! Śnił mi się ponownie Jezus!
– I co ci powiedział?
– Wiesz, mamo, zapytał mnie: »Czy chcesz wziąć Moją koronę cierniową, gwoździe, krzyż, aby współpracować ze Mną w dziele zbawienia świata?«
– I co Mu odpowiedziałaś?
– Mamo, o gdybyś widziała Jego twarz i słyszała Jego głos, powiedziałabyś »tak« także ty. Wiem, mamo, czego On pragnie ode mnie – chce, aby mi na powrót zaczęła drżeć stopa. Pragnął, bym powróciła do poprzedniego stanu, kiedy czułam się źle… Jeśli ci to odpowiada, to poproszę Pana Jezusa, aby dał mi siłę kroczyć dalej.
Choroba atakuje dziecięce ciało ze zdwojoną siłą. Maria Cristina musi poddać się serii naświetleń i przygotować na towarzyszące im konsekwencje: wymioty, utratę włosów. Nie skarży się nawet wówczas, kiedy prawą część jej ciała atakuje paraliż. Wie, że zaczyna się jej „kalwaria”, mimo to nadal się uśmiecha i pociesza matkę: „Jest wiele osób, które cierpią bardziej niż ja i do tego są biedne, tymczasem mnie nic nie brakuje” – wyznaje. Zadziwiający jest fakt, że ta sześcioletnia dziewczynka uznała, że jest wezwana, aby ofiarować własne życie dla zbawienia dusz.
„NMP z Lourdes, módl się za nami”
W wieku siedmiu lat Maria bierze udział w pierwszej podróży do Lourdes. Potem co roku tam powraca, zawsze w „pociągu chorych”. Przy Grocie w Lourdes oddaje się Matce Bożej. Świadectwem tego są dwa obrazki Maryi znalezione między niewieloma rzeczami, które należały do niej. Z przodu pierwszego obrazka znajduje się napis: „NMP z Lourdes, módl się za nami”, zaś na odwrocie widnieje zdanie: „Pamiątka poświęcenia się NMP z Lourdes dokonanego przy Grocie Massabielskiej 3 sierpnia 1962 r.”. Na drugim, takim samym obrazku, znajduje się późniejsza data: 3 sierpnia 1963 r. Do tych podróży dochodzą wyjazdy Marii do Loreto. Uczestniczy w nich, aby spotkać Niepokalaną z Groty, odwiedzić Dom Świętej Rodziny, zobaczyć starych przyjaciół i poznać nowych, aby służyć cierpiącym. Maria Cristina jest zawsze uśmiechnięta, gotowa dodawać otuchy i pomagać innym: starszym, chorym, ubogim. Te fakty ujawniają dojrzałość przekraczającą jej wiek. Czyni pierwsze małe kroki na swojej drodze krzyżowej, pod matczyną opieką Maryi, dotknięta łaską Bożą, która będzie ją kształtowała przez całe życie.
Miłość do Maryi i pełen zachwytu szacunek do różańca charakteryzowały całą duchowość Marii Cristiny. Jak tylko znalazła się w samochodzie, rozpoczynała różaniec z rodzicami lub z innymi, którzy razem z nią podróżowali. Idąc ulicą, odmawiała różaniec z mamą. „Nie możemy mruczeć, bo wezmą nas za wariatki” – mówi Gina. Matka i córka biorą się zatem za ręce. Uścisk oznacza, że pierwsza część „Zdrowaś Maryjo” jest skończona; teraz czas twojej modlitwy! Przechodząc pod drzwiami domów, Cristina mówi: „Poślij im tę »Zdrowaśkę«. Kto wie, ile osób potrzebuje Maryi! Módl się zawsze za innych”.
Na początku stycznia 1974 r. Maria udaje się z mamą do Rzymu. Rankiem, 7 stycznia, udają się na modlitwę do Tre Fontane. Proszą Matkę Bożą – mama, jak zawsze o to, by wybłagać cud, ona – o nawrócenie grzeszników.
8 stycznia o poranku klęczą przed grobami św. Piusa X i Jana XXIII. Papież Jan XXIII był jedną z największych miłości w życiu Marii Cristiny. Każdego dnia modliła się za niego.
O godz. 18:30 Cristina idzie do kościoła, który znajduje się naprzeciwko domu. Uczestniczy we Mszy świętej i przyjmuje Komunię świętą. Mama słucha, jak się modli:
– Zbaw nas, Panie!… Zbaw nas, zbaw nas, zbaw nas!…
Wracają szybko do domu, ponieważ Cristina bardzo źle się czuje.
Mama pyta zmartwiona:
– Modliłaś się o swoje uzdrowienie?
– Nie, mamo. Wiesz, że nie umiem modlić się za siebie. Modliłam się o zbawienie świata.
Wypowiedziawszy te słowa, umiera. W jednym momencie poraża ją paraliż nerwowo-mięśniowy.
We Florencji wiadomość o śmierci Marii Cristiny rozchodzi się w okamgnieniu. Kiedy wszyscy czekają na doczesne szczątki dziewczyny, zdarza się coś niesamowitego. Wspomina o tym ks. Setti:
„Maria Cristina, przed Bożym Narodzeniem, opowiadając mi o młodym nauczycielu pływania, byłym mistrzu świata, powiedziała: »D. potrzebuje księdza. Jest dobry, ofiarny, ale nie korzysta z sakramentów. W Lourdes, dokąd poprosiłam go, aby pojechał, też nie dałam rady go namówić. Przyprowadzę go, obiecuję, że wyślę go do księdza«.
Kiedy czekam na przybycie trumny, przybliża się do mnie jakiś młodzieniec. Zanim cokolwiek mógł powiedzieć, zwracam się do niego słowami:
– To Cristina cię przysyła, dotrzymując swojej obietnicy.
Rozmowa, łzy, wzruszenie. Chrystusowe odpuszczenie grzechów przychodzi po więcej niż dwudziestu latach i przywraca kontakt z Chrystusem we Mszy św. 10 stycznia i w następnych dniach”.
Pogrzeb Marii Cristiny zgromadził tłumy ludzi, którzy przyszli, by oddać cześć małej przyjaciółce. Krótko przed swoją śmiercią w napisanych przez siebie poetyckich strofach „Czysta gołębica” porównała ona siebie do gołębicy pochwyconej w szpony przez okrutnego orła.
Proces beatyfikacyjny Marii Cristiny Ogier został zainaugurowany 19 września 2013 r. w bazylice di San Lorenzo we Florencji przez kardynała Giuseppe Betoriego.