Kazachstan – bezkresny step, uciążliwy klimat, miejsce ogromnego cierpienia tysięcy ludzi zesłanych z powodu komunistycznego reżimu.
Tak kojarzy nam się ten kraj. Ale pośród tej bolesnej historii zabłysło światło nadziei i nowego życia. Stał się cud, który do dnia dzisiejszego dla wszystkich jest znakiem Bożej opatrzności i troski.
We wrześniu wraz z mamą i dwojgiem przyjaciół odwiedziłam Kazachstan. Była to spontaniczna wyprawa. Od samego początku byliśmy jednak przekonani, że wszystko dzieje się według Bożego, a nie naszego ludzkiego planu. Dla mamy i dla mnie najważniejszym celem podróży było Oziornoje. O tym miejscu dowiedziałyśmy się dzięki zaprzyjaźnionym siostrom karmelitankom z Częstochowy, które 12 lat temu wyjechały, by tam na stepie założyć Karmel. Przez cały czas z siostrami łączy nas duchowa więź i kontakt listowny. Kilka lat temu zrodziło się w nas pragnienie, by tam pojechać. Wydawało się to niemożliwe ze względu na odległość i klimat, ale znajomy kapłan zachęcił nas, żebyśmy kiedyś tam się wybrały, i skontaktował nas z ks. abp. Tomaszem Petą, metropolitą Astany. Dzięki Bożej łasce pobyt w Kazachstanie stał się realny. Po przylocie do stolicy zostaliśmy ugoszczeni i przyjęci z otwartym i pełnym życzliwości sercem przez księdza arcybiskupa. Opowiedział nam o historii Oziornoje, które dla tego kraju, a zwłaszcza dla ludzi wierzących, ma wyjątkowe znaczenie.
Jest to niewielka miejscowość na północy Kazachstanu. Dokoła bezkresny step. Tam w 1936 r. na rozkaz Stalina wywieziono Polaków zamieszkujących tereny Ukrainy. Upchnięto ich w wagonach bydlęcych, a po długiej, dramatycznej podróży, której wielu nie przeżyło, znaleźli się na całkowitym pustkowiu. Zesłańcy wspominali, że zostali wysypani z wagonów jak ziemniaki i pozostawieni sami sobie. To działo się latem, gdy temperatura sięga 40 stopni. Musieli się spieszyć ze znalezieniem schronienia, by zdążyć przed zimą, która nadchodzi szybko i jest bardzo mroźna (temperatura dochodzi do -40 stopni). Budowali więc ziemianki – proste domy z gliny zmieszanej ze słomą. Tak powstały małe osady i wioski, zarówno polskie, jak i niemieckie. Wiele osób, zwłaszcza ludzie starsi i dzieci, nie zniosło tych nieludzkich warunków. Trudno było zdobyć jakiekolwiek pożywienie. Doskwierał głód, który także był przyczyną śmierci. Wtedy ludzie zaczęli modlić się z różańcem i prosić o ratunek. W 1941 r. w okolicy uroczystości Zwiastowania Pańskiego nagle zaczął topnieć śnieg. Ziemia była jeszcze zmarznięta, więc woda spływała tam, gdzie teren się obniżał. W ten sposób powstało sporej wielkości jezioro. Miało 5 km długości i 7 m głębokości. W dodatku pojawiło się w nim mnóstwo ryb. Było ich tak dużo, że ludzie nie musieli ich łowić, tylko rękami wyciągali je z wody. Przyjeżdżali także mieszkańcy okolicznych miejscowości, aby zaopatrzyć się w ryby. Wszyscy uznali to wyjątkowe zjawisko za cud i odpowiedź na ich modlitwę. Maryja zatroszczyła się o swoje dzieci i ocaliła je przed śmiercią. Po kilku latach jezioro wyschło. Niekiedy pojawiało się wiosną, ale nie było już tak dużych rozmiarów i nie było w nim takiej ilości ryb. Ludzie nie zapomnieli o cudzie. Przez cały czas z wdzięcznością zwracali się do Matki Najświętszej. Na brzegu jeziora, na wysokim słupie umieszczono figurę Maryi z siecią pełną ryb. ]
W 1990 r. w Oziornoje powstała parafia, która kilka lat później stała się narodowym sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju. Maryja poprzez ten tytuł została ogłoszona patronką Kazachstanu. Do sanktuarium przybywają pielgrzymi różnych wyznań. Co roku 25 czerwca uroczyście obchodzone jest święto Królowej Pokoju. Organizowane jest także spotkanie młodych. W kościele powstała kaplica, gdzie umieszczono ołtarz adoracji. Trwa tam modlitwa przed Najświętszym Sakramentem w intencji pokoju na świecie. Jest to jedno z miejsc w ramach tworzonego dzieła 12 ołtarzy znajdujących się w różnych sanktuariach na świecie, gdzie odbywa się nieustanna modlitwa o pokój.
Oziornoje w naszym kraju stało się szerzej znane dwa lata temu, gdy dotarły stamtąd informacje, że „cud ryb” się powtórzył. Stało się to na zakończenie jubileuszu 100. rocznicy objawień Matki Bożej w Fatimie. Jezioro stopniowo zaczynało się powiększać, a 8 grudnia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny pojawiły się w nim ryby w takiej ilości, że łowiono nawet 2 tony każdego dnia. Ludzie przyjeżdżali ciężarówkami, które w krótkim czasie zapełniały się rybami. Tym razem był to ratan, bardzo smaczny i rzadko spotykany gatunek. Dla ludzi wierzących był to szczególny znak potwierdzający opiekę Maryi nad tym miejscem i jego mieszkańcami. Nie mają wątpliwości, że wybrała sobie Ona Oziornoje. Choć nie było tam objawień, to jednak pojawianie się ryb jest wyjątkowo czytelnym znakiem. Skłania do zwrócenia się do Boga z wdzięcznością za obfitość Jego łask oraz do nawiązania z Nim głębokiej relacji.
Gorliwość mieszkańców, ich wiara i modlitwa zachwyciły nas podczas pobytu w Oziornoje. To właśnie jest najcenniejszy skarb, który przywieźli ze sobą zesłańcy. Nic nie było w stanie wydrzeć wiary z ich serc. Dawała ona nadzieję w najbardziej dramatycznych chwilach. Była przekazywana z pokolenia na pokolenie i pozostała do dnia dzisiejszego. Z pewnością obecna sytuacja i duchowy rozwój tego miejsca są owocem modlitwy i cierpienia tamtych osób. Miejsce, które miało przynieść śmierć i zagładę, rozkwitło życiem. Wyjątkowa jest także obecność w tej miejscowości sióstr karmelitanek, które trwają w modlitwie, kontemplacji i wstawiają się, polecając intencje i wszystkie sprawy mieszkańców tej ziemi. Klasztor powstał od podstaw. Gdy siostry przyjechały, mieszkały w maleńkim domku. Włożyły wiele pracy i trudu w budowę Karmelu, który stał się także miejscem wyciszenia i kontemplacji dla tych, którzy chcą oderwać się od zgiełku codzienności. Nie tylko sam klasztor, ale cała okolica daje ku temu możliwości. Niestety trafiliśmy już na jesienne deszcze, dlatego nie udało nam się dłużej zatrzymać nad jeziorem czy w otoczeniu sanktuarium. Atmosfera wypełniona Bożym pokojem pozostała jednak w naszych sercach.