Kilka lat temu sąsiadka Joanny i Karola miała wypadek samochodowy. Mimo długiego leczenia i operacji nie udało się przywrócić jej pełnego zdrowia. Od tej pory chodzi o kulach, czasem korzysta też z wózka inwalidzkiego.
Mimo to jest osobą bardzo pogodną, często się uśmiecha. Joanna słyszała kiedyś, jak pewna znajoma użalała się nad chorą, okazując jej wyrazy współczucia, na co ta odpowiedziała, że jest dumna, że może nieść krzyż, a do swych cierpień dołącza modlitwy w intencji grzeszników i cieszy się, że w ten sposób może wypraszać dla ludzi zbawienie.
Chociaż Pan Jezus niczego złego nie zrobił, Piłat za namową złych ludzi wydał na Niego wyrok śmierci. Syn Boży nie tylko miał umrzeć, ale sam musiał wnieść na górę Golgoty narzędzie zbrodni – ciężki krzyż. Jezus był głodny, zbity, nie spał w nocy, więc odczuwał ogromne zmęczenie. Wydawało się, że niesienie tego krzyża jest wysiłkiem ponad siły. Wiele razy przewracał się, z głowy ciekły mu pot i krew, których nawet nie mógł wytrzeć, do tego tłum złych ludzi z żołnierzami na czele poganiał Go i wyśmiewał się. Ale na Drodze Krzyżowej była też współczująca Matka, Weronika, która otarła Mu twarz i Szymon z Cyreny, który, co prawda przymuszony, pomagał Mu nieść ciężar. Były tam też kobiety, które nie umiały pomóc, ale okazały żal i wzruszenie.
Jezus, choć sam cierpiący, pociesza innych, poucza i rozdaje łaski przebaczenia współcierpiącemu łotrowi, a nawet swoim oprawcom.
Każdy z nas czasem przeżywa trudne chwile: samotność, chorobę, biedę, skrzywdzenie przez bliskich. Każdemu czasami chce się płakać, kiedy czuje się bezsilny w obliczu jakiegoś problemu. Właśnie takie cierpienia też nieraz nazywamy krzyżem, mówiąc, że każdy jakiś krzyż niesie. Nie ma na świecie człowieka, który nigdy nie przeżywał jakiegoś nieszczęścia. I nawet jeśli nie teraz, to kiedyś na pewno je przeżyje.
W takiej sytuacji zawsze można zachować się na dwa sposoby: albo marudzić, narzekać i przeklinać los, zasmucając przy okazji wszystkich wokół siebie, albo też potraktować cierpienie jako okazję do czegoś dobrego. Połączyć to trudne przeżycie z modlitwą, ofiarować w ważnej intencji, ucząc się pokory i miłości bliźniego. Kiedy natomiast jest nam dobrze, warto zauważać wokół nas ludzi, którym właśnie w danej chwili jest ciężko i przyjść im z pomocą. Zachować się jak święta Weronika i Szymon, nie czekając na zapłatę. Pan Jezus na pewno to widzi i kiedy przyjdzie czas, da nam nagrodę najlepszą z możliwych – życie wieczne.