„Naszym oczom ukazał się wizerunek Matki Bożej Pompejańskiej. Pan Marian powiedział, że Matka Boża poleciła mu, aby ten obraz był wystawiony w kościele, na eksponowanym miejscu.”
Czytelnicy zapewne pamiętają z poprzedniego numeru „Królowej Różańca Świętego” wzruszające świadectwo pani Elżbiety, która znalazła obraz Matki Bożej Pompejańskiej na targu staroci. Otóż będąc w opactwie cysterskim w Sulejowie, pani Elżbieta wypatrzyła w bocznym ołtarzu podobny do swojego obraz Maryi. Udała się więc do proboszcza – ojca Augustyna – aby zapytać, jak ten obraz trafił do klasztoru. Tak ta niezwykła historia przeora cystersów dotarła do naszej redakcji. Oto ona:
Był zimny, dżdżysty jesienny dzień 2004 roku. Wróciłem z podróży samochodem pod kościół św. Tomasza Kantuaryjskiego w Sulejowie, w którym jestem proboszczem i przeorem klasztoru cysterskiego. Zauważyłem człowieka zasmuconego i skostniałego z zimna stojącego przy drzwiach kościoła. Podszedł do mnie i zapytał, czy jestem tu księdzem i czy mógłbym mu otworzyć kościół, bo on chciał sprawdzić, czy w tym kościele, w murze pod chórem znajduje się dziura w ścianie. Popatrzyłem się na niego ze zdziwieniem i mówię mu, że kościół mogę mu otworzyć, ale dlaczego nie interesuje Pana kościół, tylko akurat dziura w ścianie? Odpowiedział, że to jest dla niego bardzo ważne.
Pomyślałem sobie, że może ten człowiek cierpi na jakąś chorobę, bez słowa poszedłem na plebanię po klucz i otworzyłem drzwi kościoła. Gdy wszedł, nie spojrzał nawet na wnętrze tej zabytkowej, romańskiej świątyni, tylko patrzył na ścianę pod chórem i gdy zobaczył dziurę w ścianie, twarz mu się rozpogodziła i ciężko westchnął: „Tak, to jest ten kościół, którego szukam.”
Następnie zapytał mnie, czy może mi coś opowiedzieć. Odpowiedziałem: „Mów pan.” (Pomyślałem sobie, że trzeba będzie wysłuchać jakiegoś nudnego monologu.) On na to: „Przyjechałem ze Śląska. W czasie remontu pewnego domu, w którym brałem udział jako wykonawca, znalazłem na strychu, na stercie śmieci, obraz Matki Bożej. Poprosiłem aby mi go dano, dostałem zgodę i wziąłem go do siebie do domu. W nocy zanim zasnąłem, a było to na jawie i byłem tego świadomy, przyszła do mnie Matka Boża i powiedziała mi, że mam ten obraz zawieźć do Sulejowa”.
Nigdy nie słyszał on o takiej miejscowości i szukał na mapie. Znalazł Sulęcin na zachodzie Polski, Sulejówek koło Warszawy i myślał, że to jest ta miejscowość. W następną noc znów przyszła do niego Matka Boża i powiedziała, że to ma być Su–le–jów. Trzykrotnie, pomału mu sylabizowała, aby zapamiętał. Następnie dodała, że znakiem rozpoznawczym, w którym kościele ma się znajdować ten obraz, będzie dziura w ścianie pod chórem tego kościoła. (Ta dziura w ścianie została wydrążona pod wmurowanie płaskorzeźby kamiennej przedstawiającej narzędzia męki Pańskiej. Tablica jeszcze nie była wmurowana. Chciałem, żeby wmurował ją konserwator, a nie murarz, i tak to się odwlekało.)
Następnie ten człowiek zapytał mnie, czy nie uważam go za wariata. Pomyślałem sobie, że na początku trochę tak myślałem, czego mu nie powiedziałem, lecz spytałem: „Dlaczego miałbym teraz uważać pana za wariata, kiedy pan opowiedział taką piękną rzecz?” Później, jak się przekonałem, z tego powodu ten człowiek musiał wiele wycierpieć, bowiem wszyscy, którym opowiadał swoją historię, współczuli mu, że zwariował. Stąd pewnie to pytanie.
Pan Marian Kurzak (bo takie było jego imię i nazwisko) z Woźnik Śląskich nie przywiózł jednak wtedy obrazu. Przyjechał tylko „maluchem” ze swoim bratankiem, aby odszukać kościół. Najpierw przyjechali do kościoła św. Floriana po drugiej stronie Pilicy i kiedy tam nie znaleźli dziury w ścianie, udali się do kościoła cysterskiego pod wezwaniem Matki Bożej Wniebowziętej i św. Tomasza Kantuaryjskiego.
Za kilka dni miałem jechać do Piekar Śląskich, akurat przez Woźniki Śląskie i mówię panu Marianowi, że mogę wstąpić i jeżeli mi przekaże obraz, to go przywiozę. Tak się też stało. Kiedy przyjechałem do tej miejscowości, odszukałem ulicę i dom, rozejrzałem się po okolicy, zauważyłem nieduży placyk i na nim dużo pięknych, starannie pielęgnowanych kwiatów. Zapytałem się przechodzącego mężczyzny, kto zajmuje się tymi kwiatami. Odpowiedział, że to robota pana Mariana, który mieszka w pobliżu. Plac należy do gminy, było tu brudno i nieporządek, a ten człowiek ma taki obraz i dba, żeby tu było czysto i dużo ładnych kwiatów.
Podszedłem pod wskazany dom, zadzwoniłem, wyszła pani domu i gdy się jej przedstawiłem, załamała ręce i mówi: „Co ja mam z tym moim mężem! On nas wszystkich zamęcza tym swoim opowiadaniem, ciągle o tym opowiada.” Za chwilę wychodzi pan Marian i przy powitaniu mówię mu: „Panie Marianie, nawet najładniejszą opowieść, gdy za często się powtarza, to może się znudzić. Dlatego niech pan mówi tylko wtedy, gdy będą pytać”.
Żona gospodarza zaprosiła mnie do mieszkania, poczęstowała kawą i zaczęliśmy pogawędkę. Gdy przychodził czas odjazdu, powiedziałem, że chciałbym ten obraz jednak zobaczyć. Widziałem, że pan Marian spojrzał jeszcze badawczym okiem na mnie, czy może mi zaufać i powiedział: „Musimy pójść na strych.”
Poszliśmy tylko we dwoje. Pan Marian odsunął szafę, wyciągnął obraz potrójnie zwinięty w papier. Mówię do niego, że może lepiej jak go będziemy rozwijać w pokoju, bo będzie to większe uszanowanie dla tego obrazu. Skinął głową i zeszliśmy na dół do pokoju.
Kiedy rozwinęliśmy, naszym oczom ukazał się wizerunek Matki Bożej Pompejańskiej. Pan Marian powiedział, że Matka Boża poleciła mu, aby ten obraz był wystawiony w kościele, na eksponowanym miejscu. Odpowiedziałem, że jest bardzo zniszczony i nie wypada go takim umieścić w kościele. Pan Marian wpadł w zakłopotanie: „Jestem na emeryturze, mam niskie dochody, mnie po prostu nie stać na taki wydatek”. Odpowiedziałem mu, żeby się nie martwił, jeżeli mi ten obraz przekaże, to postaram się go odnowić i wtedy umieścimy go na godnym miejscu w naszej świątyni.
Obraz znów zawinęliśmy, włożyliśmy go do samochodu, pożegnałem się z rodziną i udałem do Piekar Śląskich na uroczystość 25-lecia małżeństwa moich przyjaciół. Następnego dnia wróciłem do Sulejowa.
Po około miesiącu, w Sulejowie zjawiło się dwoje ludzi, małżeństwo, jak się okazało konserwatorzy obrazów w Zamku Królewskim w Warszawie. W rozmowie wspomniałem im, że jestem w posiadaniu ciekawego obrazu nie wspominając, skąd się tu wziął. Gdy im go pokazałem, zachwycili się i poprosili: „Niech nam ksiądz da ten obraz, my go weźmiemy do pracowni, odnowimy i przywieziemy”. Tak się też stało. Nawet nie wziąłem od nich żadnych danych. Z ich oczu i słów przemawiała taka uczciwość i dobroć, że nawet zapomniałem się zapytać o ich imiona i nazwisko. Po dziś dzień nie wiem, jak się nazywają, i bardzo mi żal z tego powodu.
Minął miesiąc, a oni powtórnie pojawili się u mnie, z odnowionym obrazem. Na pytanie, ile jestem winien, odpowiedzieli mi: „Nic, wystarczy, że ludzie pomodlą się za nas przed tym obrazem”
Następnie obraz został uroczyście poświęcony w kościele i przekazany stowarzyszeniu o nazwie Eucharystyczny Ruch Młodych. W czasie uroczystości kościelnych dziewczęta z Ruchu uczęszczają z obrazem na procesje, a w maju i październiku jest wystawiany przed ołtarzem głównym, bo są to miesiące poświęcone Matce Bożej. Październik to miesiąc Matki Bożej Różańcowej i ten wizerunek mocno przemawia do dusz modlących się.
Pan Marian został zaproszony na odwiedziny, aby zobaczyć, jak zostało wypełnione polecenie Matki Bożej. Złożył wizytę, bardzo się ucieszył, a największą chyba radość przyniosło mu to, że wierni w trudnych sprawach bardzo lubią się modlić przed tym obrazem.
Konserwatorzy odnawiający ten obraz określili go na drugą połowę dziewiętnastego wieku. W tym czasie kopie obrazu Matki Bożej Różańcowej rozchodziły się po Europie i dotarły również do Polski.
To wydarzenie na pewno skłania do głębszej refleksji. Kult Matki Bożej Różańcowej, jaki rozpoczął w Pompejach były kapłan satanizmu, a obecnie błogosławiony Bartolo Longo, którego Ojciec Święty Jan Paweł II wyniósł na ołtarze; dwukrotna pielgrzymka papieża Polaka do sanktuarium w Pompejach, jak również jednorazowa pielgrzymka obecnego papieża, Benedykta XVI, mówią same za siebie. – Świat trzeba ratować modlitwą różańcową. Świat szatański wcześniej czy później legnie w gruzach, jak kiedyś legły Pompeje. Różaniec, jak powiedziała Matka Boża w Fatimie, to ostateczny ratunek dla świata.
Oby i ten wizerunek przekazany nam do starej sulejowskiej świątyni zbudowanej pracowitymi rękami naszych starszych braci przysłużył się również do tego testamentu Matki Bożej Różańcowej.
o. Augustyn Węgrzyn O. Cist.
Sulejów, dnia 28.08.2012 r.
00głosów
Oceń ten tekst
Marek
Woś
Redaktor naczelny KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od każdej roboty.
10 i 11 października 2014 roku będzie Pompejańska Noc Modlitwy – w opactwie Cystersów w Sulejowie. Jest tam też możliwość noclegów przy klasztorze. Zapraszam wszystkich odmawiających Różaniec i nowennę pompejańską. Organizatorka to Pani Elżbieta: krycucha@interia.pl
Apostoł Różańca
1 września 2014 20:41
Podaję jeszcze telefon pani Elżbiety jak ktoś jest zainteresowany spoktnaiem w Sulejowie może dzwonić: 601 592 979
Anna
7 września 2014 22:29
Nie moge przyjechac 11 paźdz bo mam wesele chrzesnicy ale jesli będzie kolejna Pompejanska Noc Modlitwy proszę mnie zawiadomic bo otrzymałam łaskę modląc sie nowenną Pompejanską i moja wdzieczność dla Maryi i Jej Syna jest nie do opisania
10 i 11 października 2014 roku będzie Pompejańska Noc Modlitwy – w opactwie Cystersów w Sulejowie. Jest tam też możliwość noclegów przy klasztorze. Zapraszam wszystkich odmawiających Różaniec i nowennę pompejańską. Organizatorka to Pani Elżbieta: krycucha@interia.pl
Podaję jeszcze telefon pani Elżbiety jak ktoś jest zainteresowany spoktnaiem w Sulejowie może dzwonić: 601 592 979
Nie moge przyjechac 11 paźdz bo mam wesele chrzesnicy ale jesli będzie kolejna Pompejanska Noc Modlitwy proszę mnie zawiadomic bo otrzymałam łaskę modląc sie nowenną Pompejanską i moja wdzieczność dla Maryi i Jej Syna jest nie do opisania
Pani Aniu, będziemy informować!