3 listopada Kościół wspomina postać świętego Marcina de Porrès. Zapraszamy do lektury trzeciego fragmentu książki „Ojciec ubogich. Św. Marcin de Porrès„, która przybliża postać świętego.
Dzieciństwo i młodość Marcina
Mówiło się, że Marcin był szlachetnym młodzieńcem o wyjątkowym charakterze. Naszym oczom może ukazać się niewyraźny obraz nie więcej niż ośmioletniego chłopca, któremu Ana czasami powierzała kilka cennych monet, żeby kupił jedzenie na lokalnym targowisku. Idąc tam, Marcina prawdopodobnie nieraz uderzało współczucie dla tych, którzy znajdowali się w sytuacji jeszcze gorszej niż jego rodzina. W rezultacie dziecko często wracało do domu z pustym koszykiem, witane pełnym dezaprobaty jękiem matki, karami i łzami wylewanymi nad tym, że kobieta nie miała wystarczającej ilości jedzenia dla swoich pociech. Chociaż Marcinowi było przykro z powodu jej cierpień, zdecydowanie nie żałował pomocy innym. Tak oto zaczęła się rodzić w nim miłość dla ubogich, która miała charakteryzować całe jego późniejsze życie. (…)
Wiele osób mogło poświadczyć o ciężkiej sytuacji, w jakiej znajdowała się Ana i jej dzieci, wiedząc także, że była ona kochanką porzuconą przez zamożnego i ważnego człowieka. Wszyscy, którzy mieli okazję poznać Marcina, darzyli go sympatią. Uważano go za inteligentne i szlachetne dziecko, zaś jego ojca za niezwykle okrutnego człowieka. Być może ktoś wspomniał o tym i wywołał w Don Juanie poczucie wstydu, a być może poruszyło go własne poczucie winy. Tak czy inaczej, gdy Marcin miał osiem lat, jego ojciec przyjechał z wizytą do miasta i zabrał dwójkę dzieci ze sobą do Ekwadoru. Kiedy tam przybył, wujek Don Juana, Diego de Miranda, zapytał, kim są Marcin oraz Juana. Don Juan odpowiedział zgodnie z prawdą, że to jego dzieci. Uzyskał dla nich nauczyciela i poświęcił im swoją ojcowską uwagę. W ten sposób otrzymały one swoje prawdziwe nazwisko – de Porrès. (…)
Spotkanie trzech ras
Już w samej swojej osobie Marcin jednoczył nacje trzech kontynentów. Ana Velazquez dała mu tożsamość ludzi Czarnego Lądu – Afryki. Bardzo możliwe, że matka opowiadała mu opowieści zapamiętane z jej odległej ojczyzny. W końcu była kiedyś niewolnicą w Panamie, a wolność zdołała uzyskać dopiero jako piękna kochanka szlachcica. Z pewnością Ana i jej syn niejednokrotnie widzieli niewolników przywożonych na statkach z Afryki i odczuwali pewną więź z tymi nieszczęśnikami.
Marcin znał także swojego hiszpańskiego ojca, wpływowego człowieka o wysokiej pozycji społecznej. Miał okazję doświadczyć odrzucenia przez Don Juana, które wynikało z jego dumy, ale też stopniowo łagodniało, by przerodzić się wreszcie w ojcowską opiekę. Hiszpanie byli w końcu narodem głęboko zakorzenionym w wierze katolickiej. Marcin żył przez kilka lat w domu swego ojca jako jego pełnoprawny syn. Tam mógł poznać i rozkoszować się bogactwami oraz przepychem znanym Europejczykom. Był przez nich edukowany, to oni byli duchownymi w kościołach, w których się modlił, władcami wszystkich ludzi, których napotkał.
Można także powiedzieć, że Marcin był spokrewniony z tubylcami, ponieważ sam urodził się właśnie w Ameryce. Ojczyzna rdzennych mieszkańców tego kontynentu była dla niego czymś znacznie więcej niż tylko krajem jego rodziców. Marcin poznał i dzielił smutki z osadnikami Limy, żył w bliskim kontakcie z ich kulturą i językiem. Z pewnością w wielu z nich zachowało się wspomnienie wielkiego imperium Inków.
Książkę „Ojciec ubogich. Św. Marcin de Porrès” można zakupić zamawiając ją w sklepie internetowym rosemaria.pl bądź telefonicznie pod nr 61 868 73 45 (8-16).
Wydawnictwo Rosemaria udostępniło powyższe treści wyłącznie na potrzeby strony rozaniec.info. Prosimy o nie rozpowszechnianie ich dalej (na blogach, grupach, stronach społecznościowych itd.), ponieważ treści te są obwarowane prawem autorskim. Prosimy o uszanowanie tej zasady.