Małżeństwo jest nierozerwalne. Co rusz jednak słyszę, że czyjeś małżeństwo zostało rozwiązane przez sąd biskupi. Jakie są zatem zasady oceny ważności małżeństwa?
Powyższe sformułowanie nie jest ścisłe. Sąd biskupi odpowiada na jedno tylko pytanie: czy związek małżeński został zawarty? Nie ma więc możliwości „rozwiązania” małżeństwa – nawet papież nie ma takiej władzy.
Rozwód jest działaniem władz świeckich państwa, które stwierdzają, że istniejący związek cywilny przestał istnieć. Sąd biskupi stwierdza jedynie, że małżeństwo nigdy nie zaistniało.
Niejednokrotnie za stanie przy ewangelicznej nauce o nierozerwalności małżeństwa Kościół płacił straszliwą cenę: na przykład król angielski Henryk VIII dokonał schizmy i stworzył nowe wyznanie (anglikanizm) dlatego, że chciał wziąć sobie kolejną żonę.
Jakie mogą być powody uznania małżeństwa za nieważne?
Są trzy grupy takich przyczyn:
- Po pierwsze, wady samego aktu małżeństwa (np. brak odpowiednich upoważnień u księdza asystującego przy jego zawieraniu lub brak właściwej formuły przyrzeczenia).
- Po drugie, wady związane ze świadomością tego, czym jest małżeństwo i dobrowolnością wyrażenia na nie zgody. Wymienię tylko niektóre z nich; małżeństwo jest nieważne, jeśli:
- zostało zawarte pod przymusem;
- jedna ze stron została wprowadzona w błąd co do cech lub faktów z przeszłości drugiej osoby (np. poważne choroby fizyczne i psychiczne, niepłodność, wcześniejsze kontakty seksualne itd.). Znam przypadek, gdy przyszły małżonek został fałszywie poinformowany, że zostanie ojcem, w wyniku czego zgodził się na ślub. Po ujawnieniu sprawy uznano małżeństwo za nieważne od początku;
Uwaga: warunek ten dotyczy tylko cech, wiadomych w momencie zawierania małżeństwa. Jeśliby więc na przykład, już po zawarciu małżeństwa, okazało się, że jedno z małżonków jest dotknięte ciężką chorobą albo niepłodnością, nie kwalifikuje się tego jako „wprowadzenie w błąd”: małżeństwo jest ważne.
- jedno lub oboje małżonkowie, zawierając małżeństwo, wykluczyli poczęcie dziecka (uwaga: nie oznacza to wcale, że osoby niepłodne nie mogą zawrzeć małżeństwa – przeszkodą zrywającą nie jest bowiem niemożność, lecz świadome odrzucenie dzietności);
- małżonkowie założyli, że nie dochowają sobie wierności albo też dopuszczali możliwość rozwodu;
- któreś z małżonków w chwili zawierania małżeństwa nie było zdolne do takiej decyzji.
- Po trzecie, problemy z powodu tzw. „przyczyn zrywających”. Przykłady:
-
- zbyt młody wiek (14 lat dla kobiety i 16 dla mężczyzny),
- trwała niezdolność do odbycia aktu płciowego,
- bliskie pokrewieństwo lub powinowactwo,
- trwające ważne małżeństwo jednej ze stron.
W ostatnim czasie mamy do czynienia z częstym uznawaniem nieważności małżeństwa z powodu braku dostatecznej dojrzałości jednej ze stron do jego zawarcia. Czy to nie przesada?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie w sposób ogólny – każdy przypadek jest inny. Jednak rzeczywiście, jeśli uznaje się na przykład, że małżeństwo osoby, która kandydowała na urząd prezydenta USA (a więc raczej dojrzałej), jest nieważne „z powodu niedojrzałości w chwili zawierania małżeństwa”, nie wygląda to najlepiej.
Dlatego tak istotne jest, tylekroć wyśmiewane, badanie kanoniczne, które przeprowadza się przed udzieleniem sakramentu w kancelarii parafialnej. Kapłan zobowiązany jest upewnić się, że narzeczeni rozumieją, czym jest małżeństwo, jakie wynikają dla nich obowiązki z jego zawarcia, a także co do tego, czy nie zachodzi żadna z przeszkód małżeńskich.
Zdarza się, że o ślub proszą osoby, które jawnie deklarują się jako osoby niewierzące. W takim wypadku udzielenie sakramentu byłoby jego profanacją.
Słyszałem, że stwierdzono nieobowiązywanie małżeństwa, które zostało zawarte prawidłowo, ale małżonkowie nigdy się nie połączyli w akcie małżeńskim.
Tak, orzeczono właściwie. Zawarcie małżeństwa składa się bowiem z dwu aktów: przysięgi małżeńskiej oraz aktu małżeńskiego. Małżeństwo niedopełnione nie jest w pełni zawarte (choć pewnie prawnicy kościelni daliby mi burę za podobne sformułowanie) i dlatego może zostać unieważnione.
Małżeństwo niedopełnione jest nieważne, a także nie ma możliwości zawarcia małżeństwa przez osoby nie będące w stanie odbyć aktu płciowego. Dlaczego coś takiego jak seks jest tak ważne dla małżeństwa – przecież to tylko sprawy cielesne!
Wchodzimy tu w rejony mistyki małżeństwa, które są niejednokrotnie źle rozumiane. Spotyka się nawet małżeństwa, które codziennie wspólnie modlą się przed snem, z wyjątkiem wieczorów, w które… podejmują współżycie. Jest to przykład zupełnego niezrozumienia, czym jest zjednoczenie małżeńskie.
Małżeństwo nie jest w Kościele umową (jak to ma miejsce np. w islamie), lecz przymierzem (co znaczy, że jego zawarcie powoduje powstanie pokrewieństwa pomiędzy małżonkami). John Kippley słusznie zauważa, iż każde przymierze ma jakiś akt, w którym wyraża się i odnawia. W prawie mojżeszowym były to trzy rodzaje ofiar: pokarmowa, spalania i rozlanie krwi zwierzęcia ofiarnego. W Nowym Przymierzu jest to Ciało i Krew Pańskie, nieustannie uobecniane. W przymierzu małżeńskim (najstarszym, bo zawartym już w ogrodzie Eden) takim aktem odnawiającym i wyrażającym jest akt małżeński (taki, który zawiera spotkanie międzyosobowe nie tylko ciał, ale i dusz). Akt ten jest jednym z najbliższych danych nam obrazów zjednoczenia w niebie. Jest więc to akt „odświeżający” (od strony człowieka, gdyż postanowienie Boga jest zawsze aktywne i pełne), ale także zapowiadający rzeczywistość eschatologiczną. Spodobało się Bogu uczynić z małżeństwa podobieństwo i obraz Trójcy Świętej i wizerunek miłości Jezusa do swojego Kościoła. Zwróćmy uwagę, że autor biblijny nie zawahał się zrobić odniesienia do ciała:
„Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała.
Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem.
Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj również każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego. A żona niechaj ze czcią się odnosi do swojego męża”. (Ef 5,28-33)
Oczywiście ta relacja pomiędzy małżonkami nie jest i nie może być wyłącznie cielesna: dotyczy całego człowieka. Jest ona tak ważna, że została przez autora Księgi Rodzaju przedstawiona jako podobieństwo rodzaju ludzkiego do Trójcy Świętej:
„A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. (…) Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”. (Rdz 1,26-27)
Czemu Kościół tak wielką wagę przykłada do potomstwa?
Wspomniałem o tym, że Pismo Święte mówi, iż współżyjący ze sobą małżonkowie tworzą jedno ciało. Tworzą je do tego stopnia, iż owo zjednoczenie, owa jedność może stać się żyjącą osobą!
Pokazuje to moc miłości i możliwości twórcze przymierza w sposób całkowicie niesłychany – przez udział w stwarzaniu nowej istoty ludzkiej. W tym, między innymi, przejawia się podobieństwo rodziny ludzkiej do Trójcy Świętej. Duch Święty jest tam uosobioną Miłością między Ojcem i Synem, a Osoby Boskie oddają się sobie nawzajem w całkowitej i bezinteresownej miłości.
Co z małżeństwami, które zostały zawarte prawidłowo, ale w sądzie biskupim na przykład przedstawiono fałszywe zeznania, na których podstawie uznano małżeństwo za niezawarte?
Cóż, sąd biskupi to tylko ludzie, których oszukanie nie jest rzeczą niemożliwą. Jednak przypominam: gremium to tylko rozpoznaje, jaki jest stan faktyczny, niczego w nim nie zmieniając. Jeśli więc, wprowadzone w błąd, orzeknie, iż małżeństwo nie zostało zawarte, nie zmienia to niczego w ważności tego związku. Pana Boga z pewnością oszukać się nie da.
A co z sytuacją, gdy para pobiera się z powodu tego, że narzeczona nosi pod sercem ich wspólne dziecko?
Na ten temat toczą się w Kościele spory prawne; ważne jest przy tym, czy fakt rodzicielstwa jest wyłączną przyczyną zawarcia małżeństwa, czy tylko powoduje jego przyspieszenie. Obecnie doradza się rodzicom w takiej sytuacji odczekanie ze ślubem do czasu narodzenia.
Papież Franciszek przyznał, że jako arcybiskup Buenos Aires zakazał udzielania ślubu parom, które decydowały się na ten krok ze względu na ciążę:
„Zakazałem tego, bo ci ludzie nie są wolni. Być może kochają się. Ale widziałem też piękne sytuacje, kiedy potem po dwóch, trzech latach pobierali się. I widziałem, jak razem wchodzą do kościoła tata, mama i dziecko prowadzone za rękę. Ale wiedzieli dobrze, co czynią. Kryzys małżeństwa wynika stąd, że ludzie nie wiedzą, czym jest sakrament, piękno sakramentu, nie wiedzą, że jest nierozerwalny, nie wiedzą, że jest na całe życie”. |
Jak widać, Kościół nie wspiera zawierania małżeństw na zasadzie „co ludzie powiedzą”. Dobrowolność zawarcia związku małżeńskiego jest tu sprawą kluczową. Wbrew pozorom jest to także dla dobra dziecka: małżeństwa zawarte pod przymusem zbyt często kończą się katastrofą.
Co z dziećmi pary, której małżeństwo zostało po latach uznane za niezawarte? Czy są nieślubne?
To, iż po latach stwierdzono, że akt zawarcia małżeństwa był nieważny, nie oznacza, że relacje pomiędzy dwojgiem ludzi nie były godziwe, lub że dzieci są nieślubne. Nie sądzę też, by akurat ta kategoria miała jakiekolwiek znaczenie: nawet jeśli sposób poczęcia jest grzeszny (akt pozamałżeński, in vitro, a nawet gwałt), nie umniejsza to w najmniejszym stopniu godności dziecka.
Co więcej, stwierdzenie nieważności małżeństwa bynajmniej nie oznacza, że dotychczasowe pożycie było grzeszne. Prawnik, pani Arletta Bolesta, stwierdza: w KPK istnieje tzw. domniemanie ważności zawartego małżeństwa, in praxi – pożycie takie nie jest zatem grzeszne (podobnie z kwestią tzw. ślubnego pochodzenia potomstwa).
Uznanie nieważności małżeństwa pociąga za sobą niejednokrotnie bardzo niekorzystne skutki – bywa, że sankcjonuje rozpad rodziny, z krzywdą dla strony opuszczonej.
To niestety prawda. Warto jednak zwrócić raz jeszcze uwagę, iż uznanie nieważności to nie rozwód: sąd biskupi orzeka jedynie, czy związek małżeński został zawarty, czy nie. Jest to fakt obiektywny, niezależny od rozważającego go gremium.
Co w sytuacji, gdy mąż „pije i bije”, gdy zagraża żonie i dzieciom? Czy żona musi trwać i cierpieć?
Oczywiście nie. W takim wypadku separacja jest nawet wskazana. Nie stanowi to jednak upoważnienia do zawarcia ponownego małżeństwa.
Co więcej, nawet w takich sytuacjach należy mieć na uwadze możliwość nawrócenia błądzącego małżonka/ki. We wczesnym chrześcijaństwie bardzo popularny był „Pasterz” – tekst, w którym autor, Hermas, zadaje pytania wysłannikowi niebios. Rozważa tam także sytuację, w której z powodu zdrady żony małżonkowie żyją w separacji:
„A jeśli, o panie — pytałem — niewiasta po swym oddaleniu pokutuje,
I chce powrócić do swego męża,
Czy on jej nie powinien przyjąć z powrotem?”
„Z pewnością — odrzekł —
Jeśli mąż jej nie przyjmie, grzeszy i wielką na siebie ściąga winę.
Powinno się przecie przyjąć tego, który zgrzeszył, a czyni pokutę.
A zatem dla tej pokuty mężowi żenić się nie wolno.
Oto jak się żona i mąż powinni zachowywać”.
Z pewnością niewiele rzeczy tak rani jedność małżeńską jak zdrada: przysięga małżeńska nie jest jednak warunkowa. Nie ma w niej klauzuli „nie będę cię zdradzać, jeśli i ty nie będziesz tego robić”. Małżeństwo to deklaracja „cokolwiek mi zrobisz, nadal będę Cię kochać i chcieć dla Ciebie dobrze”. To, co przysięgamy małżonkowi, nie zależy od tego, co się stanie po ślubie – ani od tego, czy zachoruje, czy pogorszy się jego stan umysłu, a nawet od tego, jak będzie postępował względem nas po ślubie – zobowiązujemy się go kochać niezależnie od tego, co zrobi.
Oczywiście są sytuacje (przemoc fizyczna, notoryczna zdrada, krzywdzenie dzieci itd.), kiedy możliwa jest separacja. Niekiedy jest nawet konieczna, ale małżeństwo nadal trwa i jest ważne.
Jeżeli jest możliwość (np. nastąpi nawrócenie małżonka i wiarygodnie prosi on o wybaczenie), należy dążyć do odbudowania małżeństwa i włożyć w to swoją pracę.
Szaleństwo miłości? Owszem. Nawet apostołowie, kiedy Pan Jezus zakazał rozwodów, zareagowali nerwowo, mówiąc: Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić. (Mt 19,10). A jednak tylko takie pełne oddanie ma sens i tylko takie małżeństwo jest godne symbolizowania miłości, jaką ma Chrystus dla Kościoła.
A z praktyki mojego – trwającego niemal trzy dekady małżeństwa – powiem: warto.
Dlaczego Kościół nie dopuszcza rozwodu z powodu zdrady? Przecież Pan Jezus zdaje się na to pozwalać: Kto oddala swoją żonę – chyba że w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. (Mt 19,9)
To nieporozumienie. Greckie słowo, które z braku lepszych polskich odpowiedników tłumaczymy jako „nierząd”, to porneia (odpowiednik hebrajskiego słowa zenuth, którym Żydzi opisywali w mowie prawniczej związki nielegalne, np. mężczyzna ze swoją macochą, brat z siostrą, związek z cudzą żoną itd.
Zatem przytoczony fragment o nierządzie nie mówi o zdradzie małżeńskiej, lecz o sytuacji, gdy mężczyzna „popełnił nierząd”, na przykład biorąc za małżonkę żonę swojego brata. Taki przypadek zresztą został opisany w Ewangelii:
(…) Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem napominał Heroda: Nie wolno ci mieć żony twego brata. (Mk 6,17-18)
Liczby, które dają do myślenia
|