Wywiad z postulatorem procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów, ks. dr. Witoldem Burdą, dyrektorem Wydziału ds. Kanonizacyjnych Archidiecezji Przemyskiej
Zbliżamy się do kolejnego bardzo ważnego wydarzenia w naszej Ojczyźnie, jakim będzie beatyfikacja rodziny Ulmów z Markowej. Na początku proszę przedstawić naszym czytelnikom historię rodziny Józefa i Wiktorii Umów.
Józef i Wiktoria Ulmowie przyszli na świat w małej miejscowości Markowa k. Łańcuta. Józef pochodził z domu, gdzie było czworo rodzeństwa, jego rodzice żyli w niewielkim drewnianym domu. Źródłem utrzymania dla całej rodziny było trzyhektarowe gospodarstwo rolne. Jego rodzina była zwyczajna. Mama, zwłaszcza w ostatnich latach życia, codziennie chodziła do kościoła, modlono się wspólnie każdego dnia, śpiewano godzinki, rodzice należeli do Bractwa Żywego Różańca przy miejscowej parafii pw. św. Doroty w Markowej. Zatem w tym domu nadrzędną wartością była wiara, pokora, przywiązanie do pracy i tradycji katolickiej oraz szczególne zaangażowanie w życie parafialne. Józef przyszedł na świat w pięknej rodzinie, gdzie miłowano Pan Boga, bliźniego, szanowano ojczystą ziemię, która dla nich była czymś świętym.
Co wiemy o domu rodzinnym Wiktorii, przyszłej żony Józefa Ulmy?
Wiktoria Ulma z domu Niemczak była o 12 lat młodsza od Józefa Ulmy. Z zeznań świadków z procesu beatyfikacyjnego na poziomie diecezjalnym dowiadujemy się że była to rodzina liczna. Jeszcze do niedawna mieliśmy informację, że Wiktoria miała szóstkę rodzeństwa. Jednak w rzeczywistości było ich czernaścioro, w tym siódemka, która zmarła jako bardzo małe dzieci. Ponadto warto zaznaczyć piękne świadectwo o postawie moralnej rodziców Wiktorii, Jana i Franciszki z domu Kluz, co realizowało się w aktywnym udziale w życiu sakramentalnym oraz w życiu parafialnym. Kiedy Wiktoria miała 6 lat, zmarła jej mama i cały ciężar wychowania spadł na ojca Wiktorii, Jana, który przy pomocy swoich krewnych w piękny i odpowiedzialny sposób kontynuował dzieło wychowania swoich dzieci. Wiktoria uczyła się szczególnej atencji i wrażliwości na drugiego człowieka. W jej domu rodzinnym był zwyczaj, że nikt z tego domu nie wychodził głodny, a ponadto z okazji świat przygotowywano specjalną pomoc materialną dla ludzi potrzebujących. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na fakt, że mimo niełatwych warunków życia oraz panującej biedy byli w stanie wyjść naprzeciw człowieka potrzebującego. Również w przypadku Wiktorii widzimy osobę piękną, szlachetną, która w swoim domu rodzinnym otrzymuje niezwykły skarb wiary, który przekłada się na realia codziennego życia. A pewnym kryterium do tego jest okazywanie szacunku i miłości wobec drugiego człowieka.

Jakie były charaktery Józefa i Wiktorii?
Były to szczególnie piękne charaktery. O Józefie świadkowie we wspomnianym procesie mówią, że był bardzo otwarty na innych ludzi, a przy tym bezinteresowny, pracowity, dzielił się swoją wiedzą, a w swoim życiu był na nią otwarty. Był człowiekiem, który nie miał z nikim żadnego konfliktu, był bardzo serdeczny. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Markowej oraz odbyciu służby wojskowej uczestniczył w zajęciach w szkole rolniczej w Pilźnie, którą ukończył z wyróżnieniem. Jego szczególnym zainteresowaniem oraz pasją była fotografia. Na podstawie książek, które kupował, i prenumerowanych przez siebie czasopism samodzielnie skonstruował aparat fotograficzny. W swoich zdjęciach uwieczniał dzieje mieszkańców Markowej, a także wydarzenia z życia swojej rodziny. Przez mieszkańców był proszony o wykonywanie fotografii na wszelkiego rodzaju uroczystościach rodzinnych, wykonywał zdjęcia do dowodów osobistych. Wszystko to, co czynił, robił zawsze bezinteresownie i chętnie. Inną jego pasją była praca na roli. Samodzielnie prowadził hodowlę jedwabników, co na tamte czasy było czymś rzadko spotykanym. Starosta przeworski, dowiedziawszy się o tym, wyraził swoje uznanie wobec Józefa Ulmy.
Był ponadto nagradzany wszelkiego rodzaju dyplomami za swoją prace w dziedzinie sadownictwa. Warto przy tej okazji wspomnieć o założeniu przez niego pierwszej w Markowej szkółki jabłoni. W swojej szarej codzienności był człowiekiem nieprzeciętnym jak na tamte czasy. Ciągle chciał rozwijać swoje zdolności i talenty, które otrzymał od Pan Boga, w sposób mądry. Ponadto swoje zainteresowania poszerzał z dziedziny blacharstwa, ślusarstwa, stolarstwa, geografii, historii, języka niemieckiego (miał własny słownik) czy przez pogłębianie swojej wiedzy na temat swojego życia wiary.
Piękna też jest postawa Wiktorii, kobiety łagodnej, wrażliwej i otwartej na potrzeby innych. Sama również uczęszczała do szkoły powszechnej w Markowej. Następnie uczestniczyła w kursach organizowanych przez Uniwersytet Ludowy w Gaci. Wraz ze swoim mężem Józefem szczególną troską otoczyła dar wiary otrzymany na chrzcie świętym. Podobnie jak ich rodzice tak samo oni byli mocno zaangażowani w życie parafii oraz we wspólnoty tj. żywy różaniec, Związek Mszalny Diecezji Przemyskiej (w przypadku Józefa), KSM. To wszystko pokazuje nam, jak cenna była dla nich wiara.
Jak wyglądało ich małżeńskie życie?
Józef i Wiktoria Ulmowie pobrali się 7 lipca 1935 r. w Markowej. Małżeństwo pobłogosławił ks. Józef Przybylski, ówczesny wikariusz parafii Markowa. Ślubując sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, opierali się na wierze w Pan Boga. Od tego momentu rozpoczął się kolejny etap ich drogi do świętości. Bardzo istotne dla nich było wzajemne wspieranie się w zwykłej codzienności życia, która opływała we wzajemny szacunek, uzupełnianie się. Wszystko, co robili, czynili w duchu odpowiedzialności za siebie nawzajem. Byli otwarci na dar nowego życia, jaki otrzymywali od Boga, z którym współpracowali w mądry i szlachetny sposób. To ich życie było naznaczone klimatem wiary. W ich domu wyczuwało się miłą, szlachetną i chrześcijańską atmosferę. To pokazuje, jak w tym domu było wiele dobroci i rodzinnego ciepła wobec siebie nawzajem oraz wobec dzieci.

Ze zdjęć zrobionych przez Józefa Ulmę możemy dowiedzieć się, że te dzieci były szczęśliwe, zadbane, uśmiechnięte, czuły się przyjęte i kochane przez swoich rodziców. Józef i Wiktoria piękni są jako rodzice. Wychowanie dzieci w dużej mierze spoczywało na Wiktorii, ponieważ to ona najwięcej czasu spędzała w domu. Józef oprócz pracy w gospodarstwie zajmował się wspomnianymi już zajęciami oraz trudził się wyprawianiem skóry, którą sprzedawał Żydom zarówno w Markowej, jak i niedalekim Łańcucie. Jest to tym samym piękne budowanie wzajemnej relacji, duchowości i jedności małżeńskiej poprzez wzajemną pomoc. Nie oskarżali się nawzajem, że obowiązki ich są nierówno rozdzielone. Tym bardziej nawzajem się szanowali i pomagali. To jest fundament ich relacji małżeńskiej. Wszystko to wiązało się z codzienną modlitwą, coniedzielną i świąteczną mszą świętą. Warto tu podkreślić świadectwo pani Stanisławy Kuźniar, która podczas procesu beatyfikacyjnego zeznaje, jak widziała Józefa Ulmę, który wraz ze swoimi dziećmi klękał do wieczornej modlitwy. To prosta, ale niezwykła informacja, która pokazuje, jak ważna dla tej rodziny była wiara. Tak upływała ich codzienność aż do rozpoczęcia II wojny światowej.
Jak zmieniło się ich życie w momencie wybuchu II wojny światowej?
Prosta i spokojna codzienność diametralnie zmieniła się w momencie ataku hitlerowskich Niemiec na Polskę. Tym samym rozpoczęło się prześladowanie ludności narodowości żydowskiej oraz decyzja hitlerowskich Niemiec o ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej. Prześladowania te są coraz bardziej bezwzględne i krwawe. Ta decyzja władz okupanta nastąpiła w styczniu 1941 roku. Ponadto warto zauważyć, że w Polsce za wszelką pomoc Żydom groziła bezwzględnie kara śmierci. Ta decyzja władz niemieckich nie ominęła rodziny Ulmów, która pod koniec 1942 r. przyjęła 8 przedstawicieli narodu żydowskiego z Łańcuta i Markowej. Dzielili z nimi dolę i niedolę oraz dzielili się swoimi dobrami. Przyjęli ich jako kogoś bliźniego. Gdzie w tym czasie znajdowali siłę? Głównie w Słowie Bożym. Oni w swoim życiu kierowali się miłością bliźniego niezależnie od pochodzenia czy wyznania. Świadczą o tym dwa fragmenty Pisma Świętego znalezionego po egzekucji na rodzinie Ulmów zaznaczone na czerwono przez Józefa Ulmę. Te fragmenty mówią o miłości bliźniego: werset z kazania na górze (Mt. 5, 46) oraz przypowieść o miłosiernym samarytaninie. To właśnie z powodu tego drugiego fragmentu nazywamy ich współczesnymi „Samarytanami Markowej”. Wielokrotnie Józef Ulma był przestrzegany, by nie przetrzymywał u siebie Żydów, bo będą z tego kłopoty. Ulma miał zawsze odpowiadać, że nie wyrzuci ich ze swojego domu, choćby z tego podstawowego powodu, że oni też są ludźmi oraz że nie potrafi im tak po prostu odmówić pomocy.
Jak wyglądał ostatni dzień życia Ulmów?
Rodzina Ulmów, przyjmując pod swój dach Żydów, była świadoma, że mogą ich spotkać za to surowe konsekwencje. Oni wyżej stawiali wierność Bożemu prawu niż prawu okupanta, które wymierzone było w godność człowieka. Z pewnością zakończyli dzień modlitwą i podziękowaniem Panu Bogu za Jego opiekę nad całą rodziną. W noc z 23 na 24 marca 1944 r. wyruszył od strony Łańcuta pluton egzekucyjny, który był kierowany przez komendanta Eilerta Dikena.
Do udziału w egzekucji wezwano także od 4 do 6 policjantów granatowych, którzy mięli otoczyć dom i pilnować, by nikt nie uciekł. Ponadto w egzekucji brał udział zastępca Dikena, Gustaw Unbehend, trzech żandarmów niemieckich wśród których najbardziej okrutny był Josef Kokott, nazywany „diabłem z Łańcuta”. To właśnie Kokott rozstrzelał trójkę lub czwórkę dzieci, krzycząc do świadków: „patrzcie, jak giną polskie świnie, kuce przechowują Żydów”. Cała egzekucja rozpoczęła się od zamordowania trójki Żydów na strychu. Pozostałych piątkę wyprowadzono przed dom i rozstrzelano.
Kolejnym etapem prowadzonej akcji egzekucyjnej było zamordowanie Józefa i Wiktorii, która zaczęła rodzić. Na miejscu egzekucji było słychać krzyk i płacz dzieci, które wołały swoich rodziców. Tym, co jest poruszające, było zniszczenie przez Niemców pokoju i miłości, jaka panowała w tym domu. Komendant Diken był do końca przekonany do założeń antychrześcijańskiej ideologii narodowo-socjalistycznej. To on wybrał żandarmów i stał na czele całej egzekucji. To głównie on zdecydował o rozstrzelaniu dzieci. Jego postawa była nacechowana nienawiścią do Polaków.
Jak wyglądał proces beatyfikacyjny?
Proces beatyfikacyjny, co prawda, jeszcze nieformalny rozpoczął się w momencie śmierci rodziny Ulmów. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że od samego początku śmierć rodziny Ulmów w opinii mieszkańców była traktowana jako męczeństwo, ta historia była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Zostało to potwierdzone decyzją papieża Franciszka 17 grudnia 2023 roku. Pierwsze starania o beatyfikację rodziny Ulmów w momencie przybycia do parafii Markowa podjął nowy proboszcz śp. ks. Stanisława Leja, który w sposób szczególny był poruszony tą historią. Od samego początku zajął się tą sprawą i zwrócił do ówczesnego metropolity przemyskiego ks. abpa Józefa Michalika, który zachęcał, by gromadzić materiały.
Zapada decyzja w 2003 roku, aby włączyć rodzinę Ulmów do grona 122 polskich męczenników II wojny światowej w proces beatyfikacyjny, który był prowadzony przez diecezję pelplińską. Na czele tego procesu stał ks. Henryk Szuman z diecezji pelplińskiej. Tym samym w diecezji przemyskiej był prowadzony proces rogatoryjny, podczas którego prowadzono badania w Przemyślu i Markowej.
W ramach tego procesu pracowała komisja historyczna i prowadzono przesłuchania świadków życia rodziny Ulmów. Tym samym udokumentowa- no miejsce śmierci i pochówku oraz fakt o braku kultu publicznego. Po zebraniu dokumentów. przesłano je do Pelplina, gdzie trzy lata później zakończył się proces ogólnokrajowy.
Następnie zebrane materiały przekazano w liczbie 115 tomów do Watykanu. Dykasteria ds. kanonizacyjnych wyraziła dekret o ważności kanonicznej etapu diecezjalnego i tym samym rozpoczął się etap rzymski. Wobec wzrastającej opinii o męczeństwie oraz dla podkreślenia heroizmu życia i śmierci rodziny Ulmów ks. abp Adam Szal, metropolita przemyski 31 stycznia 2017 r. poprosił ówczesną kongregację ds. kanonizacyjnych o wyłączenie rodziny Ulmów z dużej grupy polskich męczenników, by móc rozpocząć nowy, niezależny proces.
Trzy tygodnie później przyszła pozytywna opinia na prośbę ks. abp. Adama Szala. Kolejne prace skoncentrowały się nad przygotowaniem opracowania naukowego, tzw. Pozitio, które było badane przez komisje historyczną i teologiczną oraz biskupów i kardynałów. Wszystkie te komisje zakończyły się pozytywną opinią. Następnie 9 lutego 2023 r. zostały podane do wiadomości publicznej data i miejsce beatyfikacji. Zgodnie z decyzją papieża beatyfikacja odbędzie się 10 września 2023 r. w Markowej, a przedstawicielem Ojca Świętego będzie kard. Marcello Semeraro.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmawiał kl. Bartłomiej Cipora