Drogi Czytelniku, czy pamiętasz datę, kiedy po raz pierwszy przyjąłeś Komunię Świętą? Odpowiedź łatwo sprawdzić, sięgając do komunijnych pamiątek. Co czujesz dziś, gdy myślisz o tym dniu? Ta odpowiedź to coś bardzo osobistego i życzę, by pojawiło się przy niej ogromne ciepło w sercu. Bo tak właśnie powinien kojarzyć się ten niezwykły dzień, a jego wspomnienie może być zachętą, by takiej radości doświadczać jak najczęściej.
Majową porą pojawia się mnóstwo artykułów o organizacji uroczystości pierwszokomunijnej, o strojach, prezentach i kosztach. Tej strony zagadnienia w ogóle nie będę poruszać, bo sposób świętowania jest indywidualną sprawą każdej rodziny. Jeśli ktoś chce robić to w określonej formie i w określonych warunkach, absolutnie nic mi do tego. Chcę się skupić na istocie wydarzenia, czyli pierwszym pełnym uczestnictwie we mszy świętej.
Schemat najczęściej jest taki: dziecię idzie do trzeciej klasy i rodzinę czeka ciężki rok. Dlaczego? Bo na liście spraw niezbędnych pojawia się: chodzenie na msze święte z udziałem dzieci, comiesięczne spotkania dla rodziców i kandydatów, określona liczba obecności na nabożeństwie różańcowym, roratach, drodze krzyżowej, a na lekcjach religii tabelka z modlitwami do zaliczenia. Jest co robić, żeby się „wyrobić”.
Do tego dochodzą rzeczy całkiem przyziemne i materialne: mierzenie alb; rozdanie ról – czytania, modlitwy, procesja z darami, podziękowania; a wcześniej jeszcze wybór fotografa i decyzja o prezencie dla parafii. Całkiem spore zamieszanie.
Nadchodzi dzień Komunii, w niektórych parafiach związany z zakłóceniem niedzielnego porządku mszy świętych. Część rodziny znajdzie miejsce w kościele, część pod kościołem, bo duszno, a część pojawia się dopiero na obiedzie. W trakcie mszy – czasem gwar, realizacja ról, fotografowie tu i tam. Potem „biały tydzień”, powtarzający wypracowany schemat tylko już bez fotografów i gości oraz niektórych dzieci.
Często temu wszystkiemu towarzyszy wielki stres: rodziców bardziej „żywych” dzieci, uczestników uroczystości będących lektorami podczas czytania czy modlitwy, a największy – katechetów.