Oto najnowsze świadectwa łask uzyskanych dzięki nowennie pompejańskiej!
Marcin: Potrącenie
Nie pamiętam kiedy… Kiedyś zamówiłem broszurki do zaznaczania dni nowenny pompejańskiej. Zaniosłem je do świątyni, do przyszpitalnej kaplicy, a jedną sztukę odłożyłem dla siebie na później. Czas płynął, a ona czekała. Gdy wracałem z pracy, zostałem potrącony przez samochód. Żyję. Pięć dni po zdarzeniu w moje ręce trafiła karta do odmawiania nowenny. Zacząłem się modlić, a dzisiaj zakończyłem odmawianie „pompejanki”. Jestem szczęśliwy, że tak się stało. Do czasu rozpoczęcia odmawiania nowenny pompejańskiej czułem pewien niepokój w swoim sercu i życiu codziennym. Odmówienie całej nowenny to nauka gorliwości w modlitwie, pracy nad samym sobą. Pomimo chwil niepewności, zwątpienia już teraz wiem, że niebawem rozpocznę ponownie. Zapewne do tego czasu będzie mi brakowało tej wielkiej modlitwy w znanej nam formie. To lekarstwo dla mojego małżeństwa. A o reszcie przekonam się później… Pani, prowadź nas do celu.
Lidia: Nowenna rozprasza lęki
Nowenna pompejańska towarzyszy mi od kilku lat i od tego czasu moje życie bardzo się zmieniło. Cały czas czuję obecność i pomoc Matki Bożej Pompejańskiej w życiu moim i moich bliskich. Dostałam dobrą pracę, zmieniłam miejsce zamieszkania na lepsze. Moim synowi i synowej urodziła się długo wyczekiwana córeczka. Modlitwa ta daje mi siłę do życia, uleczyła mnie z depresji i rozprasza wszystkie lęki i wątpliwości. Matka Boża Pompejańska przez 54 dni trwania nowenny prowadzi każdego i czyni cuda.
Darek: Uzdrowienie
Modliłem się za uzdrowienie szwagierki, która miała problemy nowotworowe. Dzięki Bogu po wszystkich zabiegach nic nie nawróciło. Co więcej, Bóg nagrodził łaską także mnie. Od wielu lat nie mogłem sobie poradzić z nałogiem masturbacji i oglądania pornografii. Nie zliczę, ile razy podchodziłem do rzucenia go. Po tej nowennie zostałem z tego całkiem uwolniony, za co dziękuję Bogu!
Halina: Nowotwór skóry
Dziękuję Matce Bożej Królowej Różańca Świętego z Pompejów za wszystkie łaski, jakie otrzymałam dzięki odmawianiu nowenny pompejańskiej, i gorąco zachęcam do jej odmawiania.
Zdiagnozowano u mnie raka skóry i skierowano na zabieg. W pierwszej chwili się przeraziłam. Czy jest to nowotwór złośliwy, czy nie, miało być wiadome dopiero po zbadaniu wycinka. Nastał czas oczekiwania na zabieg i wynik badania. Zawierzyłam wszystko Jezusowi i Maryi. Zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską, prosząc o pomyślny przebieg zabiegu oraz dobry wynik. Po ok. półtora miesiąca lekarz oznajmił mi: „Nowotwór nie jest złośliwy”. Wierzę, że to Matka Boża wyprosiła mi łaskę zdrowia u swojego Syna. Dzięki odmawianiu nowenny i świadomości, że Matka Boża jest ze mną, cały ten trudny dla mnie czas minął spokojniej.
Ponieważ moja synowa jest słabego zdrowia, modliłam się również o szczęśliwy przebieg jej ciąży i porodu, o zdrowie dla niej i jej dziecka. Poród przebiegł bez komplikacji; z mamą i moją wnusią wszystko w porządku. Nowenna pompejańska to nowenna nie do odparcia. Polecam wszystkim.
Ada: Modlitwa o siłę
To nie ja, a mój zmarły ponad rok temu mąż modlił się nowenną pompejańską, upraszając siłę dla mnie, bym mogła opiekować się nim w chorobie i dać sobie radę po jego odejściu. Początkowo obraziłam się, że nie prosi Matki Bożej o wyzdrowienie. Ale on wiedział, że wkrótce odejdzie do Boga. Pozostała mi ogromna pustka. Dziękuję Najświętszej Marii Pannie, że mogłam trwać do końca, trzymając męża za rękę. Żyję spokojnie, modląc się codziennie za męża, i dziękuję Bogu, że miałam tylu wspaniałych ludzi przy sobie. I mam nadal. Mam najwspanialszego, wrażliwego syna.
Świadomość, że tak ciężko chory człowiek niezwykłej dobroci i o wielkim sercu dla innych modlił się za mnie i wypraszał łaski dla mnie, daje mi motywację, by trwać. Teraz ja odmawiam nowennę za syna i równocześnie za siebie (wiele razy ją odmawiałam i zamieszczałam tu świadectwa). Bo jeśli błagamy o dobro dla tych, których kochamy, to przecież jakbyśmy dla siebie prosili. Mocno wierzę, że i tym razem dzięki nowennie przetrwamy i zrobimy krok ku lepszemu. Kiedyś ojciec dominikanin tłumaczył, czemu trzeba codziennie się modlić i dziękować Bogu, i podał jako przykład kobietę od lat będącą w związku małżeńskim i codziennie oczekującą od męża zapewnień o miłości. I ja już nie potrafię żyć bez codziennej modlitwy do Matki Bożej. Trudno czasem znaleźć własne i właściwe słowa, ale myślę, że modląc się słowami nowenny, nasza Matka czuje naszą miłość i nie zostawi nas bez pocieszenia.
Jonasz: Praca
Witajcie! Nowennę zacząłem dzień przed tym, jak w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach rozstałem się z poprzednim pracodawcą… Po kilkunastu dniach zadzwonił znajomy z propozycją pracy, co prawda niestałej, która sprawiała mi przyjemność i była jednocześnie moim hobby. Pomyślałem: „Zawsze coś”, ale modliłem się o stałą i w miarę dobrą pracę. Po ok. 2/3 nowenny, kiedy już się trochę niepokoiłem, zadzwonił telefon w sprawie rozmowy o pracę, na którą parę dni później pojechałem. Niezbyt zadowolony czekałem na wyniki. Parę dni później okazało się, iż dostałem tę pracę! Zacząłem ją w listopadzie; trochę się boję, bo to coś zupełnie innego, niż robiłem do tej pory, ale ufam, że Maryja pomoże mi i tym razem 🙂 To już moja trzecia w życiu nowenna pompejańska, każda była wysłuchana. Polecam każdemu spróbować – to czasem trudne, ale piękne dni przygody z Maryją i różańcem 🙂
Wojciech: Małżeństwo moich rodziców
Małżeństwo moich rodziców było od dawna poligonem, ale w 2013 r. było naprawdę źle. Długo myślałem, czy uda mi się odmówić nowennę, ale spróbowałem. W trakcie nowenny było jeszcze gorzej i czułem bezsens tej modlitwy, która często była odmawiana w biegu, bo byłem studentem dziennym. Po odmówieniu całości nie zobaczyłem od razu poprawy. Jednak teraz, po pięciu latach widzę owoce. Rodzice mieli teraz 30. rocznicę ślubu, są szczęśliwym małżeństwem. Tata został po 30 latach uzdrowiony z alkoholizmu. Po nim mama, a dwa lata temu i ja odbyłem swoją terapię DDA. Czasami na owoce trzeba czekać dłużej, ale doświadczam, jak bardzo Maryja uratowała nasze życie rodzinne i prowadziła nas do Jezusa. A wszystko zaczęło się od nowenny pompejańskiej.
Anonim: Zabrany żal do rodziców
Witajcie. Mam 22 lata; w tym roku odmawiałam nowennę w intencji uzdrowienia z zaburzeń, ponieważ miałam problemy emocjonalne i psychiczne. Już drugiego dnia nowenny poczułam uwolnienie z żalu do rodziców, który nosiłam w sobie przez ostatnie 13 lat i który stawał mi na drodze do życia w zgodzie. Żal wynikał z braku poświęcania mi czasu, gdy byłam dzieckiem, z braku wspomnień z rodzicami i braku zainteresowania z ich strony – takiego, jakie moim zdaniem wynika po prostu z miłości do dziecka. Czułam się niekochana.
Dorosłam; pomimo dobrych chęci nie angażowałam się w życie domowe, ponieważ ciężko było mi dawać coś od siebie – żal mnie blokował. Maryja wyprosiła u Boga moje wewnętrzne uzdrowienie, co pozwoliło mi dojrzeć i zostawić przeszłość za sobą, cieszyć się chwilą i polepszyć relację z rodziną. Dodatkowo cały ciąg zdarzeń doprowadził do tego, że obecnie czuję się naprawdę wyleczona z zaburzeń, które miałam. Naprawdę polecam włożyć wysiłek w nowennę, która nie jest tak ciężka do odmawiania, jak się wydaje. Przy szczerej modlitwie dobre owoce gwarantowane 🙂
Ela: Szczęśliwa po operacji
To była moja druga nowenna pompejańska. Tym razem modliłam się o swoje uzdrowienie/uleczenie. Nowennę rozpoczęłam 8 sierpnia, kiedy dowiedziałam się na podstawie badania USG i mammografii, że mam raka piersi. Zaraz w tym dniu pobrali mi wycinek do badania. Nowenna dała mi spokój i siłę do dalszych diagnozy i badań. Działy się różne rzeczy, gdy starałam się wybrać odpowiedni szpital na operację – np. dzień przed wizytą zadzwoniła asystentka pani prof., że jutrzejsza wizyta jest odwołana i przeniesiona na październik. Kiedy udałam się do innego lekarza na umówioną wizytę, okazało się, że go nie ma. Inni pacjenci zostali poinformowani, a ja nie. W końcu zdecydowałam się na szpital 180 km od domu, do którego „ciągnęło” mnie od początku. 30 września, czyli 54. dnia (ostatniego) odmawiania nowenny, miałam operację. Ostatnie różańce odmówiłam w nocy przed operacją i do samego rana spałam spokojnie. Lekarz, który mnie operował, powiedział, że rak się zmniejszył samoistnie, a ja wiem, że Przenajświętsza Panienka była ze mną cały czas i że to Jej zasługa. To świadectwo składam zgodnie z obietnicą, że jak się wybudzę, to napiszę. Módlcie się i ufajcie Bogu – On wie, co jest dla nas właściwe.
Weronika: Rozeznanie powołania
Pierwszą nowennę pompejańską odmówiłam w wakacje 2016 r., w intencji rozeznania powołania; miałam wtedy 17 lat. Maryja mnie wysłuchała i jeszcze spełniła moje marzenie!
Nierealne marzenie, czyli ŚDM. „Obudziłam” się w lipcu 2016 r., że chciałabym na nie pojechać, ale rodzice samej nie chcieli mnie puścić. Kilka dni później znajoma od niedawna siostra zakonna dała mi bilet na ŚDM na mszę świętą z… osobami konsekrowanymi! Miałam miejsce siedzące z przodu, na dziedzińcu; pojechałam z siedmioma siostrami. Niezwykłe przeżycie!
Jeszcze bardziej nierealne marzenie, czyli „Rekolekcje powołaniowe… i nie tylko” u sióstr miłosierdzia. W życiu bym nie pomyślała, że rodzice się zgodzą, że będę mogła sama pojechać do wielkiego miasta. Ale czułam, że muszę przyjechać, że tam będzie przełom. I stał się cud – jak dla mnie. Będąc na rekolekcjach u sióstr szarytek, poznałam kandydatkę do zgromadzenia, do którego ja chciałabym wstąpić (!). Na rekolekcje przyjechałam z głównym jakby „celem” rozeznania zgromadzenia. A parę dni wcześniej myślałam sobie, że chciałabym spotkać kogoś, kto tam się wybiera, ale uważałam to za niemożliwe, więc już nawet do tego nie wracałam myślami. A tu taka niespodzianka, szok!
Później były kolejne znaki, rozmowy z siostrami, księżmi. Doświadczyłam pierwszy raz w życiu modlitwy wstawienniczej – ksiądz powiedział mi, że czuje, iż Bóg ma dla mnie misję – nieść nadzieję tym, którzy jej nie mają. To było niezwykłe doświadczenie. Niepojęte, niezmierzone jest miłosierdzie Boże! Ja, marny robak tej ziemi, a Bóg zniża się do mnie i daje mi tyle łask! Wieczności braknie do uwielbienia Bożej dobroci!
Mogłabym opowiadać godzinami… Wszystko to mnie umacniało.
Maryja jest wychowawczynią powołań i mistrzynią życia duchowego. Dlatego kilka słów do młodych – odwagi! Idźcie z Maryją do Jezusa, z Nią nie zabłądzicie i dobrze rozeznacie swoją drogę, swoje powołanie. Polecam również „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika de Montfort. To wielkie dzieło na dzisiejsze czasy.
Konsekrujmy się Maryi – to najkrótsza i najlepsza droga do Jezusa i tym oddajemy wielką chwałę Bogu, bo sam Bóg, nasz Pan Jezus Chrystus był posłuszny Maryi przez 30 lat swojego ziemskiego życia.
Bądź pozdrowiona, Maryjo!
Joanna: Nowenna za duszę mamy
Szczęść Boże. Niedawno ukończyłam nowennę pompejańską za duszę mojej zmarłej dwa lata temu mamy. Mama przed śmiercią również odmawiała nowennę, ale nie zdążyła jej ukończyć. Jakiś czas później przyśniła mi się i powiedziała, że trzeba ją odmawiać. Odwlekało mi się to jednak w czasie, mam dwoje małych dzieci, a nowenna wymaga czasu. W końcu go znalazłam i odmówiłam nowennę za duszę mojej mamy, aby jak najszybciej mogła dostać się do nieba. W trakcie nie działo się nic nadzwyczajnego. Po ukończeniu nowenny poprosiłam po cichu mamę, aby jeśli może, dała mi znać, czy moja modlitwa choć trochę jej pomogła. Po dwóch dniach przyśniła mi się mama. Przytuliłam się do niej i powiedziałam, że to tylko sen, a rano, gdy się obudzę, to jej nie będzie… Mama mi odpowiedziała: „Chciałam Ci tylko podziękować za nowennę pompejańską”. To był bardzo realistyczny sen, mama dała mi znak, tak jak chciałam.
Helena: Wypadek samochodowy
W ubiegłym roku odmawiałam nowennę pompejańską w pewnej intencji. Moja wnuczka miała wypadek samochodowy. Dachowała dwa razy, a z przodu jechał tir. Samochód był do likwidacji. Wracała wtedy z uczelni do rodzinnego domu. Łokciem zbiła boczną szybę, dzięki czemu się wydostała. Miała potem operację i wyciągnięto jej szkło z łokcia. Założono tylko kilka szwów. Nic jej się nie stało. Matka Boża Pompejańska czuwała nad nią. Łaskę, o którą prosiłam w nowennie, też otrzymałam.
Chwała Bogu i Matce Bożej Pompejańskiej. Odmawiajcie nowennę.
Ewelina: Uzdrowienie synka
Dzięki nowennie mój synek odzyskał zdrowie. Od urodzenia co chwila chorował na obturacyjne zapalenie oskrzeli. Nie miałam już sił patrzeć, jak się męczył, nie miał odporności, wciąż chorował. Znajomi wciąż mówili: „On znowu jest chory”, chwilami miałam wrażenie, że myślą, iż wymyślam te zapalenia. Pewnego dnia od szwagierki dowiedziałam się o tej przepięknej nowennie. Nie czekając ani chwili, podjęłam się odmawiania różańców przez 54 dni. Nowennę skończyłam w lutym 2019 r. i do dziś synek ani razu nie zachorował, choć zaczął uczęszczać do przedszkola. Lekarz, który leczy mojego syna od urodzenia, jest w szoku, że pomimo tylu wirusów i chorób mój syn nie złapał niczego. I mogą sobie mówić, że syn po prostu wyrósł z tej choroby, ale ja wiem, że z dnia na dzień choroba bez pomocy z góry nie przechodzi. Jestem przekonana, że to za wstawiennictwem Matki Najświętszej syn jest zdrowy. Dziękuję z całego serca Matce Najświętszej za tę łaskę, którą otrzymaliśmy.
Kochani, ta nowenna naprawdę działa cuda.
Andrzej: Moje nowenny
Jestem żonaty i mam troje dzieci. Z nowenną pompejańską spotkałem się parę lat temu. Gdy byłem na rekolekcjach, ktoś dał świadectwo, że Matka Boża Pompejańska pomaga we wszystkich sprawach życia, jeśli odmawia się różaniec, a konkretnie nowennę pompejańską. I tak się zaczęło. Do dnia dzisiejszego odmówiłem ją sześć razy w różnych intencjach, ale zawsze związanych z moją rodziną:
1. Za zdrowie mojego syna, który urodził się dwa miesiące za wcześnie, odmówiłem dwa razy. Miał zapalenie opon mózgowych i inne komplikacje spowodowane wcześniactwem;
2. Za moich rodziców, którzy w późnym wieku przez nieporozumienia zaczęli mieć problemy w małżeństwie (ojciec nawet groził mamie rozwodem);
3. Za moje małżeństwo odmówiłem dwa razy:
– za pierwszym razem za nasze sprawy intymne, które nie do końca były poukładane tak, jak powinny. Z tego tytułu były kłótnie, ciche dni trwające tygodniami,
– za drugim razem w intencji przerwania romansu mojej żony z innym mężczyzną;
4. We wrześniu 2019 r. skończyłem odmawiać za pomyślność w naszej dodatkowej pracy, którą podjęliśmy w ubiegłym roku z żoną.
Na dodatek moja żona, widząc mnie odmawiającego różaniec, również podjęła nowennę pompejańską za córkę.
Były chwile, kiedy wątpiłem, ale gdy patrzę z perspektywy czasu, wiem, że chwile spędzone na modlitwie różańcowej nie poszły na marne. We wszystkich intencjach Matka Boża mnie wysłuchiwała. Dziękuję Maryi za ciągłą opiekę nad moją rodziną, naszymi pracami zawodowymi. Jestem przekonany, że w dalszym ciągu będę modlił się nowenną pompejańską, bo widzę ciągłą potrzebę modlitwy. A świadectwo tego dzieła daję dzisiaj, ponieważ myślę, że natchnął mnie do tego Duch Święty. Wiele razy sam czytałem świadectwa innych ludzi, które mnie umacniały, a od siebie do tej pory nic nie dałem. Zachęcam Was wszystkich, którzy to czytacie: weźcie różaniec i módlcie się nowenną pompejańską.
Urszula: Liczne łaski
W czasie odmawiania nowenny ja i moja najbliższa rodzina otrzymaliśmy wiele łask. Starszy syn dostał dodatkową pracę, która była mu potrzebna. Drugi syn poznał wartościową dziewczynę, z którą planuje wspólne życie. Mój mąż miał wielkie szczęście i po poważnym wypadku jest całkowicie sprawny. W tym czasie były też trudne chwile – nagle odeszła od nas do Pana moja siostra. Dostała sakramenty na ostatnią drogę. Jej córka, a moja chrześniaczka niecałe dwa lata później wychodziła za mąż, miała piękne ślub i wesele. Modliłam się też w tej intencji.
Na niektóre łaski trzeba nam jeszcze czekać albo Pan Bóg ma w tym względzie inne plany. Intencji modlitewnych jest dużo, a ja sama nie wyobrażam sobie już dnia bez różańca świętego. Dzięki tej modlitwie zyskałam niebywały spokój, wyciszyłam się. Znajduję czas na modlitwę i godzę obowiązki zawodowe i rodzinne. Czuję, że Najświętsza Maryja Panna nieustannie opiekuje się mną i moimi bliskimi i przygarnia nas pod swój płaszcz. Dziękuję za tę rubrykę, bo bardzo często do niej zaglądam i czytam świadectwa osób, umacnia mnie to. Dziękuję naszej pięknej Pani za wszystkie łaski otrzymane za Jej wstawiennictwem. Pozdrawiam wszystkich czytających, niech Pan Bóg Wam błogosławi.
Beata: Depresja moim błogosławieństwem
Nie byłoby tego świadectwa, gdyby nie depresja, na którą zachorowałam 10 lat temu. Kiedy wcześniej słyszałam, że ktoś jest w depresji, cały rozleciał się na kawałki i nie może nic: uczyć się, pracować, żyć, to myślałam sobie, że to niemożliwe, po prostu trzeba „wziąć się w garść” i tyle. Przecież bywało mi w życiu tak ciężko, a brałam się w garść…
Rodzice oddali mnie na wychowanie, kiedy miałam pół roku. Zaufali kobiecie, która nie obchodziła się ze mną dobrze. Moja Babcia coś podejrzewała i tak naprawdę uratowała mnie, zabierając z tego miejsca. Rodzice znaleźli dość szybko bardzo zaufanych tym razem ludzi, moich kochanych ciocię i wujka, którzy opiekowali się mną pięć lat. Do domu jechałam tylko na weekendy i to bardzo niechętnie, bo przyjeżdżał po mnie prawie zawsze pijany tata. Bałam się go. Dom był mi obcy. Moja siostra, dwa lata starsza, nie lubiła mnie wtedy, a ja jej. Nie znałyśmy się. Rodzice zdecydowali, że pójdę do szkoły od szóstego roku życia. Cioci i wujkowi zabronili kontaktowania się ze mną, żeby mi „ułatwić” odnalezienie się w nowej sytuacji. Byłam bardzo nieszczęśliwa. Mój świat się zawalił. Powoli jednak stawałyśmy się z siostrą sobie bliskie. Złączył nas problem alkoholowy ojca. Razem było łatwiej to znieść. Było komu wyżalić się i z kim popłakać.
Wtedy wyciągnął do nas rękę On – Bóg. Nowy ksiądz w parafii założył zespół i wybrał nas – siostrę i mnie. Dołączyło do nas dwóch chłopaków. Tak zaczął się okres niesamowitej więzi z Jezusem. Młodość moja to bycie przy Nim. Chociaż w domu było tragicznie, On mnie trzymał w ramionach. Nie do końca jednak… Przyszły młodzieńcze zagubienie, tragiczna miłość i anoreksja, a potem próba samobójcza przez podcięcie żył. Zdrowiałam w domu. Cudem z tego wyszłam. W sercu został smutek, tragizm. Bóg był, ale gdzieś daleko. Wierzyłam w Niego i przyjęłam za fakt, że w życiu trzeba cierpieć, bo On tak chce.
Odmiana przyszła niespodziewanie. Pokochałam człowieka, który bardzo pokochał mnie. W jego oczach zobaczyłam, że jestem wartościowa i piękna. Życie nabrało sensu. Miłość leczyła serce. Nie trwało jednak to długo. Po ślubie wyjechaliśmy za granicę. Wróciliśmy po prawie trzech latach z dwojgiem dzieci i wprowadziliśmy się do teściów. Był to błąd. Teściowa była tak trudną kobietą, że znalazłam się w kleszczach jej kontroli nad wszystkim. Nie mieliśmy osobnych drzwi wejściowych i przechodziliśmy przez część domu teściów, co bardzo ułatwiało teściowej wchodzenie w nasze życie.
Pojawiały się kolejne dzieci. Urodziłam pięcioro. Atmosfera w naszym mieszkaniu na górze była pełna miłości, ale teściowa sprawiała, że cały czas myślałam o przeprowadzce. Po 20 latach zachorowałam na depresję. Moje dzieci były już duże i rozumiały, co się dzieje. Leczenie było długie. Ja byłam jak za szybą, oddzielona od świata chorobą duszy i nie mogłam wziąć się w garść. Nie mogłam leczyć się poza szpitalem, bo próbowałam popełnić samobójstwo – raz rzucając się pod samochód, potem skacząc z okna, w końcu podłączając suszarkę w wodzie… Już brał mnie prąd.
Czułam, że jestem potępiona, winna wszystkiego, niegodna, by żyć. W szpitalu odwiedziła mnie koleżanka i powiedziała mi o nowennie pompejańskiej. Coś szepnęło mi: „Uwierz, zawierz, spróbuj”. Odmówiłam nowennę z wiarą. Zachęcałam w szpitalu inne osoby do modlitwy. W jednym pokoju zbierało się nas kilka co wieczór i się modliłyśmy. Niewidzialnie stawał się cud. Maryja dotrzymała swojej obietnicy i tak jak to Ona dała o wiele więcej – zaprowadziła mnie do Jezusa. Teraz On jest moim Panem. Jest na pierwszym miejscu. A stało się to przez nawrót depresji – w zeszłym roku, kiedy symptomy zaczęły się pojawiać, pojechałam do domu rekolekcyjnego. Znalazłam się tam sama, z lękiem w sercu, że wszystko wróci; ale tam usłyszałam głos: „Eucharystia, przyjmuj komunię nawet dwa razy dziennie. Potrzebujesz mojego pokarmu, mojej krwi, mojego ciała. Ja jestem prawdziwym pokarmem. Dam ci życie”.Trzy dni intensywnej modlitwy i Eucharystii dały mi pokój i szczęście w Bogu. Zapragnęłam tego chleba tak mocno, że od tamtej pory – 17 sierpnia 2018 r. – jestem na mszy codziennie, aby przyjąć komunię, Jezusa. On żyje we mnie. Nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus. Powiedziałam Mu: „Jezu, ja już nie chcę siebie bez Ciebie. Ja nic nie mogę bez Ciebie. Z Tobą mogę wszystko…”.
Pragnę się karmić Jego słowem, czytam codziennie Biblię i jest to najcudowniejszy czas mojego dnia. Jego słowo leczy i wzmacnia, usuwa ból, strach, zmęczenie, nie ma zwątpienia i smutku. Jest pełnia życia.
Dziś ja to radosna osoba, zarażająca innych śmiechem i optymizmem. W domu zostały wstawione nasze własne drzwi wejściowe. Mojej teściowej przebaczyłam wszystko. Czuję się dobrze z nią pod jednym dachem. Ona teraz potrzebuje mojej pomocy i chcę się nią opiekować. Chcę, żeby była z nami jak najdłużej. Przytulam ją i pocieszam. Mówię jej, że ją kocham. Wiem, że ona tak naprawdę jest samotna i bardzo potrzebuje miłości. Bóg stopniowo otwiera mi oczy na wszystkie problemy mojego życia i rozwiązuje supeł po suple. On nie potrafi się zatrzymać w dawaniu. Kiedy widzi, że robisz krok, On biegnie do Ciebie i bierze Cię na ręce.
On jest drogą, prawdą i życiem, On jest wszystkim – tą jedną, jedyną perłą. Jeśli ją znajdziesz, będziesz miał wszystko i niczego już pragnąć nie będziesz.
Józefa: Uzdrowienie
Moja choroba zaczęła się od bólu głowy. Lekarze zalecili zrobienie wszystkich możliwych badań, nawet tarczycy. Okazało się, że są na niej guzki. Lekarz powiedział, że mogę zrobić biopsję. Przez 10 lat nie robiłam badań, dopiero lekarz rodzinny zmusił mnie do zrobienia USG i biopsji. Z badań wyszło, że mam nowotwór złośliwy. Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam załamana, tak jakby mnie na śmierć skazano. 13 grudnia 2016 r. miałam operację w szpitalu onkologicznym w Warszawie. Połowa tarczycy została usunięta.
W marcu 2018 r. byłam na jodowaniu i wszystko było dobrze. Lecz kiedy byłam na badaniu kontrolnym w czerwcu 2019 r., okazało się, że na drugiej stronie tarczycy jest coś niepokojącego. Za miesiąc miałam wyznaczoną kolejną kontrolę.
Zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską, by wszystko było dobrze. Wizyta była 1 lipca, a nowennę kończyłam 2 lipca. Podczas tej wizyty miałam mieć pobieraną biopsję, byłam ostatnią z pacjentów i bardzo się denerwowałam. Pani doktor zaczęła mi robić USG i była zdziwiona, zrobiła je jeszcze raz. Poprosiła innego lekarza i razem oglądali wyniki. W końcu ten lekarz powiedział, że nie trzeba robić biopsji, bo pani doktor mnie uzdrowiła.
Ale ja wiedziałam, kto to zrobił – moja Matka Niebieska. Za to jej dziękuję stokrotnie z całego serca, proszę Ją, by nadal miała w swojej opiece mnie oraz moją rodzinę. Będę polecać każdemu odmawianie nowenny pompejańskiej.