Początków modlitwy, na bazie której zrodził się różaniec, należy dopatrywać się już w okresie wczesnego chrześcijaństwa, kiedy to mnisi, wypowiadając określoną liczbę formuł modlitewnych, często wykorzystywali do tego sznureczek z pętelkami (niekiedy kamykami), aby się nie pomylić.
Z historii różańcowych paciorków
Powszechnie wiadomo, że zakonnicy każdego dnia modlili się, odczytując lub śpiewając psalmy. Ponieważ osoby świeckie nie umiały czytać, zalecano, aby włączały się w liturgię poprzez odmawianie innych modlitw w liczbie 150, bo właśnie tyle jest psalmów. I tak z końcem XI w. zaczęto odmawiać 150 razy Modlitwę Pańską, co przyczyniło się do powstania tzw. Psałterza Jezusa. Na początku XII w. w miejsce modlitwy Ojcze nasz wprowadzono Zdrowaś Mario, ale odmawiano tylko pierwszą część modlitwy (druga, zaczynająca się od słów Święta Mario, pojawiła się dopiero pod koniec XV w.). W ten sposób powstał Psałterz Maryjny, czyli różaniec.
Warto wspomnieć także o tzw. rosarium. Otóż w uroczystości Matki Bożej skronie Maryi ozdabiano kwiatowymi wieńcami, najczęściej różami. W XIII w. kwiatowe girlandy zastąpiono „prawdziwymi” różami, czyli „zdrowaśkami”, z których splatano ów szczególny, różańcowy wieniec. Również z początku XIII w. pochodzi opowieść o przekazaniu różańca przez Matkę Bożą św. Dominikowi, co miało nastąpić, kiedy to ów założyciel zakonu kaznodziejskiego prosił Maryję o zwycięstwo nad albigensami na południu Francji. Wtedy miała mu się ukazać Matka Boża, która podała mu różaniec, objaśniła, jak należy go odmawiać i zapowiedziała, że mocą tej modlitwy nawróci heretyków. Tak też się stało, a św. Dominik propagował od tamtego czasu modlitwę różańcową.
Pod koniec XIV w. każdą dziesiątkę różańcapoprzedzono Modlitwą Pańską, co przypisuje się kolońskiemu kartuzowi, Henrykowi z Kalkar. W połowie XV w. również kartuz, Dominik z Prus, wprowadził rozważanie tajemnic różańcowych.
W XV w. pojawiły się pierwsze bractwa różańcowe, które najczęściej rozwijały się pod kierownictwem dominikanów. Pod koniec XVI stulecia papież Pius V zatwierdził jednolitą formę modlitwy różańcowej dla całego Kościoła i nawoływał chrześcijan do odmawiania różańca w czasie, gdy dokoła szerzyły się herezje. Zwycięstwo nad Turkami pod Lepanto papież przypisał działaniu modlitwy różańcowej i dzień 7 października ustanowił świętem Matki Bożej Zwycięskiej, które późniejszy papież Grzegorz XIII przemianował na uroczystość Matki Bożej Różańcowej. Po zwycięstwie Eugeniusza Sabaudzkiego nad Turkami pod Petrovaradinem ojciec święty Klemens XI ustanowił dla całego Kościoła święto Matki Bożej Różańcowej na początku października. Z kolei „różańcowy” papież Leon XIII włączył – na prośbę dominikanów – do Litanii loretańskiej inwokację: Królowo Różańca Świętego – módl się za nami! oraz ogłosił październik miesiącem różańca świętego. Różaniec w formie zatwierdzonej przez Piusa V przetrwał do początku XXI w., kiedy to drugi z „różańcowych” papieży, Jan Paweł II, w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae zaproponował dodanie tajemnic światła, co spotkało się z ciepłym przyjęciem katolików.
Kontemplować różaniec, czyli wpatrywać się z Maryją w Chrystusa
Moment przekazania różańca św. Dominikowi stał się niezwykle popularny w ikonografii, wielu artystów chętnie podejmowało ten temat. Jednym z nich był wczesnobarokowy boloński artysta, Guido Reni, nazwany przez Goethego „boskim geniuszem”. Malarskie inspiracje czerpał z Biblii, historii i mitologii, a opowieść o przekazaniu różańca stała się dla niego zachętą m.in. do namalowania około 1598 r. obrazu Madonna z Dzieciątkiem, św. Dominikiem i tajemnicami różańca dla bazyliki św. Łukasza w Bolonii. W przedstawieniu tym można wskazać cechy charakterystyczne dla sztuki baroku: Maryja i św. Dominik zostali ukazani w sposób dynamiczny: wpatrując się w obraz, można pokusić się o stwierdzenie, że ukazane postaci zostały jakby „zawieszone” w powietrzu, (co jest typowe dla malarstwa tego okresu), zaś pyzate aniołki pełnią tu zdecydowanie funkcję dekoratorską.Na pierwszym planie dostrzegamy św. Dominika, który, ubrany w habit swojego zakonu, z wyraźnym wzruszeniem na twarzy przyjmuje różaniec. Nietrudno zauważyć, że przekazuje go nie tylko Maryja, lecz również Jezus. U stóp Matki Bożej artysta przedstawił dwa stylowe aniołki (jeden z nich trzyma w dłoni białą lilię symbolizującą dziewictwo Matki Boga), które pochylają się nad kartami Biblii.
Warto w tym miejscu zastanowić się, dlaczego Syn Boży uczestniczy w przekazaniu różańca i dlaczego anioły pochylają się z taką uwagą akurat nad Pismem Świętym? Otóż różaniec jest modlitwą koncentrującą się wokół wydarzeń nowotestamentowych, zaś każda tajemnica stanowi przypomnienie wydarzeń ewangelicznych. W Maryjną koronkę wpisuje się zatem historia zbawienia, a jej najistotniejszym elementem niezmiennie pozostaje Misterium Paschalne. Dlatego Maryja, która przecież zawsze stawiała Jezusa w centrum, podczas licznych objawień prosiła o modlitwę różańcową, o skupienie uwagi na wydarzeniach zbawczych opisanych przez ewangelistów. Aniołowie czytający Biblię, koncentrują się więc na rozważaniu poszczególnych tajemnic różańcowych, a przekazujący koronkę Boży Syn jednocześnie staje w ich centrum. Różaniec jest więc nie tylko ukochaną modlitwą Maryi, lecz także biblijnym i chrystocentrycznym nabożeństwem.
Dolna część malowidła przedstawia roślinę o nieco dziwnych „kwiatach”: z dekoracyjnej donicy wyrastają trzy zielone pędy, a każdy z nich owocuje inaczej. Roślinę po lewej stronie pokrywają listki. Jej ozdobę stanowią obrazki ukazujące radosne tajemnice różańcowe. Środkowe, cierniste gałązki „zakwitają” tajemnicami bolesnymi, a gałęzie palmowe – chwalebnymi.
Warto podkreślić, że ta niecodziennie ukwiecona donica (kształtem przypominająca antyczną wazę) kontrastuje z centralną częścią obrazu. Owalne przedstawienia poszczególnych tajemnic różańcowych zostały ukazane z zachowaniem kolejności. Rozmieszczone na przedziwnie owocującej roślinie (niewykluczone, że będącej alegorią różanego drzewa) w sposób regularny, z zastosowaniem wszelkich zasad proporcji, przypominają charakterystyczne dla renesansu ład i symetrię, co zdecydowanie kontrastuje z niespokojną, falistą, wręcz powyginaną linią barokową, która zdominowała scenę przekazania różańca. W takim przedstawieniu uwidaczniają się eklektyczne upodobania artysty – nawiązuje on do różnych stylów w sztuce (w tym przypadku do wzoru renesansowego i barokowego).
Nie jest dziełem przypadku, że ta wręcz klasyczna harmonia dominuje w przedstawieniu tajemnic różańcowych. Obraz stanowi bowiem podpowiedź, w jaki sposób należy modlić się na różańcu, który czasem odmawiamy szybko, z pośpiechem i nieuwagą. Tymczasem zwykło się mówić – i słusznie – że różaniec jest modlitwą medytacyjną, a to oznacza, że powinna ona być szczególnym sposobem „wczytywania” się w ewangeliczne wydarzenia. Odmawiane powoli i uważnie kolejne „zdrowaśki” mają służyć rozmyślaniu, wręcz kontemplacji życia Jezusa i Jego Matki. Dzięki tak rozumianej modlitwie różańcowej człowiek może nie tylko rozważać tajemnice zbawienia, ale również uspokoić swoje wnętrze i uporządkować codzienne życie.
Życie w różaniec wplecione…
…tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka.
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę… (Jacek Daniluk)
„Różaniec jest zawsze moją ulubioną modlitwą” – powiedział niegdyś Jan Paweł II. Myślę, że wielu z nas mogłoby powtórzyć te słowa za naszym świętym już dzisiaj Rodakiem. Kiedy jednak biorę koronkę do rąk, osobiście często myślę o mojej nieżyjącej już babci, wielkiej czcicielce modlitwy różańcowej. Miałam to szczęście, że wzrastałam w towarzystwie różańcowych paciorków, zasypiałam przy uspokajającym szepcie odmawianych przez babcię „zdrowasiek”. Babcia nie znała nowenny pompejańskiej, ale każdego dnia starała się odmawiać wszystkie trzy części różańca świętego. Doskonale pamiętam październikowe wieczory, które jako dziecko spędzałam w kościele, u boku babci, wpatrując się w przesuwane przez nią grube paciorki koronki, którą przysłali jej franciszkanie z Niepokalanowa. Babcia modląca się na różańcu podczas pracy w ogródku czy z namaszczeniem i z różańcem w ręku zapalająca gromnicę podczas burzy – to kolejne obrazy, jakie towarzyszą moim wspomnieniom. Kiedy studiowałam, przywiozłam jej różaniec z Jasnej Góry. Jego paciorki miały piękny, czerwonawy odcień, a na medalionie był wygrawerowany ukochany przez babcię wizerunek Czarnej Madonny. Wtedy to tę koronkę często widywałam w jej dłoniach. Z czasem, gdy babcia zaczęła słabnąć i konieczna stawała się hospitalizacja, zawsze powtarzała: „Isiu, przywieź mi moje różańce…” (miała ich kilka).
Babcia odeszła bardzo spokojnie, w niezwykle słoneczną, pierwszą sobotę marca 2015 r., w blasku gromnicy i z różańcem w wolno sztywniejących dłoniach. Na drugą stronę życia odprowadziłam ją słowami Koronki do Bożego miłosierdzia i… modlitwą różańcową. Różaniec, który wówczas trzymała w dłoniach, jest dziś dla mnie cenną relikwią. Na drogę do wieczności wyprawiłam ją z „jasnogórską” koronką, kładąc obok niej wszystkie pozostałe różańce. Przecież zawsze chciała je mieć przy sobie…
52głosów
Oceń ten tekst
Izabela
Marciniak
Polonistka, w "Królowej Różańca Świętego" pisze głównie na temat sztuki sakralnej oraz o literaturze religijnej.