W drugiej już odsłonie nowego cyklu biblijnego, w którym zachwycamy się złożonością przypowieści Jezusa, ich symboliką i przesłaniem, zapraszam do poznania treści, jakie głosił Chrystus w drodze na Golgotę. W jednym z ostatnich rozdziałów ewangelii św. Marek przekazuje eschatologiczną i apokaliptyczną wizję, jaką przed kilkoma uczniami roztacza Jezus. Wskazuje on na nadejście Sądu Ostatecznego, dnia, w którym ponownie przyjedzie na ziemię, a uczyni to w pełni chwały. Jak wobec takiego obrazu ma się stosowanie języka przypowieści i co one oznaczają?
„A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach”. (Mt 13, 28-29)
„Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!”. (Mt 13, 33-37)
Na początku należałoby jednak uspokoić emocje i wyjaśnić, dlaczego tak dramatyczna wizja kreowana jest przez Jezusa. Przecież zdaje się on być nauczycielem cichym i pokornym, a obraz tej wizji zdaje się nie odpowiadać temu, jakiego Jezusa znamy. Bibliści jednak głowią się nad tym, czy obraz Jezusa pokornego nie został przez nas zbyt ochoczo przyjęty. Może okazać się, że jest on kulturowo źle odczytany. Spojrzeć należałoby przede wszystkim na pierwszych chrześcijan, którzy oddawali swe życie za wiarę, a ich męczeńska śmierć nie była raczej wyrazem pokojowego nastawienia, lecz pewności co do wyznawanych treści wiary. Podobnie i Jezus, kiedy przedstawia apokaliptyczne sceny końca świata, nie kreśli malowniczego obrazu, kiedy święci uniesieni zostaną w chwale i nastanie pokój, a „wilk z jagnięciem leżeć będą”. Wizja ta raczej działa odstraszająco, nie zyskuje chyba też aprobaty słuchających jej uczniów, a już na pewno dzień sądny nie jawi się jako słoneczny dzionek. Ważne jest jednak, by pamiętać o tym, że ci, którzy w ciągu życia wypełniają przykazania Boże, robiąc to z miłości, nie powinni się obawiać nadejścia tej chwili, lecz wyczekiwać na nią z utęsknieniem. Bo czyż jest piękniejszy dla chrześcijanina dzień niż ten, kiedy powraca jego Zbawiciel? Obecnie jednak uczyniliśmy z tego momentu złowieszczą chwilę, w czym pomogły nam sztuka i muzyka, a wreszcie i sam Jezus, nie przebierając w stylistycznych środkach, zarysował obraz dnia katastroficznego.
Jak wobec tego opisu mają się dwie przypowieści, zresztą niezwykle krótkie, które stanowią niejako podwójne podsumowanie treści o apokaliptycznym końcu świata? Pierwsza z nich dotyczy obserwacji zmieniającej się przyrody, która wieszczy nadchodzące zmiany. W drugiej zaś Jezus uwidacznia, jak istotne jest, by człowiek wierzący był czujny wobec tych nadchodzących zmian i działał tak, jakby miały nadejść lada moment.
Pierwsza z przypowieści – o zieleniejącej fidze, odczytana może być w dwojaki sposób i każda z tych interpretacji jest uprawomocniona. Kontekst, w którym umieszczone zostają przypowieści, a także ich język, dopuszczają podwójnej interpretacji, co w przypadku tekstów biblijnych nie jest jakąś nadzwyczajną praktyką. Jeśli mowę o zieleniejącej fidze powiążemy z Jezusową mową eschatologiczną, czyli dotyczącą końca czasów, wtedy rodzące się do życia drzewo symbolizować będzie nadejście lepszej i nowszej rzeczywistości, którą określamy jako „niebo”, jakie nastanie na końcu czasów. Jeśli jednak tę przypowieść zinterpretujemy w inny sposób, wtedy odradzające się drzewo stanowić będzie symbol nadchodzącego Królestwa Bożego.
Jest rzeczą zdumiewającą, że tak krótka przypowieść może być interpretowana na dwa sposoby. Zdumienie to potęgowane jest przez fakt, że w języku greckim, a więc w języku, w którym został spisany Nowy Testament, przypowieść ta zapisana została w jednym zdaniu złożonym, a więc w podobnym, które właśnie zmierza ku końcowi.
Pojawia się oczywiście kilka pytań dotyczących praktycznego zastosowania niektórych elementów w dziele Markowym. Dlaczego Jezus w swojej przypowieści odwołuje się do obserwacji tego drzewa i dlaczego nie wypuszcza ono zielonych liści już na wiosnę, tylko dopiero latem. Wskazanie na zieleniejącą figę ma względy praktyczne, bowiem jest to jedno z najbardziej popularnych drzew, rosnących w śródziemnomorskim klimacie Palestyny. Jeśli chodzi o porę roku, to należy pamiętać, że wiosna i jesień w tym samym klimacie trwają niezwykle krótko. Dopiero latem figa pokrywa się zielonymi liśćmi i czyni to jako ostatnie z drzew, co również ma wielkie znaczenie dla całej przypowieści – zieleniejąca jako ostatnia ma przekonać odbiorcę, że nadszedł już czas, kiedy dojdzie do Bożego sądu nad ziemi lub kiedy zapanuje Królestwo Boże.
Figa jest też „bogatym” drzewem, bo przy dobrych warunkach wegetacyjnych jej owoce można zbierać nawet trzy razy w roku. Autorzy biblijni często włączają to drzewo do własnych tekstów, niejednokrotnie podkreślają obfitość smacznego owocu, wydawanego przez to drzewo (1 Sm 25,18; Jl 2,22). Interesującym jest też fakt, że ciastka z owocu figi stosowane były w kuracjach leczniczych (2 Krl 20,7; Jr 38,21). Drzewo figowe stanowiło również ważny punkt w ogrodach. Sadzono je bowiem pośrodku winnicy lub na jej skraju, by dawało cień krzewom winogrona. Cień tych drzew był wykorzystywany również przez ludzi – to w tym miejscu uczeni w Piśmie oddawali się często studium tekstów biblijnych.
Druga z przypowieści, w której Jezus odwołuje się do obrazu odźwiernego, czuwającego na przybycie swojego pana, pojawia się tylko w Ewangelii według św. Marka. Tą przypowieścią ewangelista kończy mowę eschatologiczną Jezusa. W tym przypadku przypowieść odczytywana może być w tylko jeden sposób. Obraz, kreowany przez Jezusa, dotyczy jego samego, a konkretnie jego przyjścia w chwale na końcu czasów. Dlaczego interpretacja tej przypowieści jest tak, wydawałoby się, łatwa? Pomaga nam w tym trzykrotne wezwanie do czuwania. Dla Żydów liczba trzy ma sakralny charakter i symbolizuje pewną rzeczywistość świętą (Izraelici, po opuszczeniu Egiptu, mieli trzy dni podróżować przez pustynię, by po tym czasie sprawować kult ku czci Boga. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło). Także i dla nas, chrześcijan, liczba trzy jest niezwykle ważna. Potrojenie wezwania ma charakter sakralny i odnosi do czegoś więcej, niż tylko wyglądanie nadejścia pana domu. Wydźwięk tej przypowieści, mimo iż odnosi się do tej samej rzeczywistości eschatologicznej, o której Jezus grzmi przez cały rozdział trzynasty, ma raczej charakter zachęty, a nie przestrogi.
Pojawia się tu kilka nakazów, wyrażonych chociażby w czasowniku „Patrzcie!”, jednak nadal obraz odźwiernego, wiernie oczekującego na pana, w którego domu posługuje, pozostaje pobudką do utrzymywania ciągłej czujności, by nie zostać zaskoczonym przez nagłe pojawienie się Chrystusa. Istotnym jest również pojawienie się tajemniczej mocy, która powoduje, że słudzy zasypiają podczas pełnienia warty. Moc tę można identyfikować jako zło, jakąś zachętę do odpuszczenia sobie, bo przecież na wszystko przyjdzie czas. A co, jeśli nie przyjdzie?
I w tym przypadku Jezus wykorzystał w swojej przypowieści coś, co było doskonale znane jego odbiorcom: instytucja domu. Pan domu, który stanowi tu symbol Syna Człowieczego, pozostawia swój dobytek pod opieką zaufanych mu ludzi, podobnie jak Bóg pozostawia człowiekowi ziemię pod panowanie. Pan domu odchodzi na jakiś bliżej nieokreślony czas, co też może tłumaczyć pewną nieobecność Boga w świecie (chociażby wyjaśnienie istnienia zła i cierpienia). Powraca nieoczekiwanie, bo przecież nie ma obowiązku oznajmiania swoim podwładnym, dokąd się udaje i kiedy powróci do swojego domu.
Przypowieść ta, podobnie jak i o drzewie figowym, ma skłonić nas do ciągłej czujności i wypatrywania nadejścia Królestwa Bożego lub Bożego sądu na końcu czasów.