Pieśń Chrystusa i Maryi

Photo of author

Autor: Agata Skorupska-Cymbaluk

Taką śmierć przyjął Pan Jezus, aby pozostać posłusznym Ojcu, którego wolą było przyjęcie przez Syna ludzkiej natury i zbawienie świata.

Ecce Homo, Adam Chmielewski 1879 r.

Ecce Homo, Adam Chmielewski 1879 r.,, Fot. Wikicommons

Kochani Czytelnicy!
91% artykułów na naszej stronie jest dostępnych bez ograniczeń. Nie znaczy to, że nie istnieją koszty ich przygotowania i publikacji. Będziemy wdzięczni za zaprenumerowanie naszego czasopisma albo wsparcie naszej Fundacji. Dziękujemy za zrozumienie.
Redakcja

On, choć istnieje w postaci Boga,
nie za łakomy łup uznał
być na równi z Bogiem,
lecz ogołocił się, przyjąwszy postać sługi,
zacząwszy istnieć podobnie jak ludzie;
z wyglądu postrzegany jak każdy człowiek
uniżył się stając się posłuszny aż do śmierci:
śmierci na krzyżu!
Dlatego Bóg Go wywyższył
I dał Mu imię, imię nad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa uklękło każde kolano:
istot niebieskich, naziemnych i podziemnych,
i aby każdy język wyznał
że Jezus Chrystus Panem
ku chwale Boga Ojca.
(Flp 2, 6-11; Biblia Pierwszego Kościoła)

Różnie bywa nazywany ten fragment Listu do Filipian: hymn o kenozie (uniżeniu), Carmina Christi – Pieśń Chrystusa. W liturgii pojawia się niemal paradoksalnie w Oktawie Bożego Narodzenia i w Wielki Piątek, a potem wielokrotnie w roku w pierwszych nieszporach niedzieli. Jakby ciągle uczył nas zdumienia dziełem Pana Jezusa. Ale nie o zwykłym zachwycie jest w nim mowa. Święty Paweł, wplatając jego treść w swój list, zaznacza, że przekazywany w nim obraz Zbawiciela ma kształtować nasze myślenie i życie. Chociaż w samym kantyku nie ma wprost mowy o Maryi, właśnie mając na uwadze zachętę Apostoła, możemy odkryć Jej obecność między wersami tekstu.

Wypuścić łup

Już na początku hymnu napotykamy pierwszą pułapkę. Biblia Tysiąclecia zawiera tłumaczenie: „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem”. Można ten wers przetłumaczyć jeszcze inaczej: „nie uznał za stosowne korzystać ze swej równości z Bogiem” – jak w Biblii Paulistów. Odwieczny Syn Boży, równy w bóstwie Ojcu Wszechmogącemu, staje się, jak pisze św. Jan Chryzostom, kimś, kim nie był – człowiekiem. Z własnej woli ogranicza się, nie traktuje swojej boskości jako „łakomy łup”, za przymiot, którego będzie się kurczowo trzymał. Nie stracił przez to niczego ze swojej równości z Ojcem, ale w tym, co doświadczalne zmysłowo, stał się jednym z nas. To postawa odwrotna do pokusy, którą podsunął prarodzicom wąż w raju: „otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 5). Próba sięgnięcia po boskie prerogatywy skończyła się dla ludzi tragedią grzechu. Chrystus – Nowy Adam, będąc Bogiem, dla przezwyciężenia grzechu ludzi, sam zrzeka się chwały, majestatu i zaszczytów z tego wynikających.

Święty Paweł pokazuje rezygnację ze „sposobności” bycia na równi z Bogiem używając słowa znaczącego – łup, zdobycz, coś porwanego. Rzeczownik ten, gr. harpagmon, pojawia się tylko raz w Biblii, jedynie Jezus, prawdziwy Bóg, może dokonać takiej rezygnacji, która dotyczy przejawów boskości. Nie oznacza to jednak, że Jego postawa nie może odbić się w naszym życiu. Maryja, podobnie jak jej boski Syn, rezygnuje z samodzielnego rozporządzania sobą, godząc się na Bożą wolę: „niech mi się stanie według Słowa twego” (Łk 1,38). To postawa, która dzięki łasce uświęcającej jest możliwa dla każdego wierzącego.

Syn służebnicy

Idąc dalej, Apostoł opisuje samoogołocenie się Chrystusa jako przyjęcie postaci sługi-niewolnika. Tak samo mówi o sobie Maryja w Zwiastowaniu: „oto ja, służebnica-niewolnica Pańska” (Łk 1, 38). Aby zrozumieć ciężar tego stwierdzenia, trzeba uświadomić sobie, jak słyszeli je adresaci listu, mieszkańcy Filippi. Byli oni obywatelami Rzymu, więc tytuł boski przypisywali cesarzowi. Bycie niewolnikiem to znajdowanie się na przeciwnym, najniższym końcu drabiny społecznej, w kondycji podobnej przedmiotowi, własności swojego pana.

Takie porównanie musiało więc szokować, tym bardziej że do tej postawy zachęca Apostoł. Jeden z Ojców Kościoła, Ambrozjaster, pisał: „Uczy On nas naśladowania tej właśnie cierpliwości i pokory. Mamy unikać afiszowania się ze swymi roszczeniami co do przypisywanej sobie godności, ale w jeszcze większym stopniu jesteśmy wezwani do uniżania samych siebie i służenia innym, zgodnie z przykładem danym nam przez naszego Stwórcę”. W podobnym tonie pisał św. Augustyn: „Zastanów się: czy kiedykolwiek miałeś naturę Boga? Wstydzisz się upokorzenia ty, dla którego ukorzyła się natura Boża”.

Jak ten, przed kim zakrywa się twarze

Cała pieśń aż do tej pory zdaje się schodzić coraz niżej, w ślad za Panem Jezusem. W swojej kulminacji dociera do najniższego upokorzenia, do tajemnicy krzyża. Po ogołoceniu z przejawów boskości we Wcieleniu, Chrystus staje się posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Jej szokujące okrucieństwo opierało się nie tylko na nieopisanym bólu fizycznym. Wyrafinowana rzymska strategia egzekucji ukształtowała ją w sposób, który miał maksymalnie wyszydzić ofiarę. Ukrzyżowany miał budzić – i budził – w społeczeństwie odrazę i wstręt. Taką śmierć przyjął Pan Jezus, aby pozostać posłusznym Ojcu, którego wolą było przyjęcie przez Syna ludzkiej natury i zbawienie świata. Można stwierdzić, że w posłuszeństwie Ojcu Bóg-Człowiek aż do końca zgodził się na ludzką kondycję, aż do końca nie sięgnął po możliwość ochrony siebie, jaką daje Mu boska natura.

Papież Benedykt XVI zauważa: „Wcielony Chrystus, upokorzony przez najbardziej haniebną śmierć, jaką było ukrzyżowanie, ukazany jest jako życiowy wzór dla chrześcijanina. Musi go bowiem – jak głoszą słowa Listu – «ożywiać to samo dążenie, które też było w Chrystusie Jezusie» pokora i gotowość do złożenia z siebie daru, do wyrzeczeń i ofiarności”.

Królowa męczenników

W tym miejscu znowu możemy za zasłoną słów hymnu ujrzeć Maryję. Matka stoi pod krzyżem Syna, uczestnicząc w Jego hańbie i wyniszczeniu. Nie na darmo Kościół nazywa Ją Królową Męczenników. Jak pisał św. Jan Paweł II: „Przez wiarę Matka uczestniczy w śmierci Syna – a jest to śmierć odkupieńcza. Ona też składa swoją ofiarę, zjednoczona z Synem, składającym ofiarę krzyża. Nie ma w Niej cienia pretensji, choć przecież Anioł obiecywał, że panowaniu Jej Syna nie będzie końca (por. Łk 1, 32-33). Jej zgoda na niezrozumiałe po ludzku Boże działanie, zdumiewa mnie i fascynuje. Myślę o chwilach mojego upokorzenia przez chorobę i do głębi pociesza mnie myśl, że mogę ukryć się w Matce, która potrafi z wiarą i oddaniem Bogu przejść każdą ukrzyżowaną sytuację”.

Hiperwywyższenie

Wreszcie w hymnie następuje przełamanie. Po uniżeniu krzyża Paweł niemal wykrzykuje nową prawdę: „Bóg Go wywyższył ponad wszystko!”. To nie jest zwykłe wyrównanie rachunków, przywrócenie Synowi godności bożej (której przecież nigdy nie utracił). Wywyższenie sięga dalej. Jezus jako Człowiek został wyniesiony do boskiej chwały i zasiada na tronie jako Pan wszechświata. Benedykt XVI dopowiada: „Na ofiarnicze posłuszeństwo Syna Ojciec odpowiada uwielbieniem, z którym łączy się adoracja ludzi i stworzenia”.

Apostoł pisząc o wywyższeniu Chrystusa, używa unikalnego greckiego słowa hyperypsoo, dosłownie: hiperwywyższył. Obok Niego stoi Maryja, która w Magni­ficat proroczo śpiewała: „(Bóg) wywyższa (gr. hypsoo) pokornych”. Ona wśród nich jest pierwsza, bo – jak sama mówi: „Bóg wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej”
(Łk 1, 47.52). W niej najpiękniej, najpełniej widać, jak przeżywanie „tych samych dążeń Chrystusa Jezusa” (Flp 2,5) jest możliwe dzięki łasce, a dzięki temu jak uniżenie owocuje wywyższeniem zjednoczenia z Bogiem.

Cała pieśń zamyka się okrzykiem: „Jezus jest Panem!”. To wyrażenie Pan – gr. Kyrios – było używane w greckim tłumaczeniu Biblii w zastępstwie JHWH, niewymawialnego imienia Boga. Nie ma wątpliwości, że cały hymn pochwalny zmierza do tego wyznania: Jezus, Człowiek jest Panem i Bogiem. To On króluje nad całym stworzeniem, a Maryja służebnica Pańska uczestniczy w tym królowaniu Syna. Jej wyniesieniem królewskim nie przestaje być chwała służenia: wzięta do nieba nie zaprzestaje owej zbawczej „służby”, w której wyraża się macierzyńskie pośrednictwo „aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych” (św. Jan Paweł II).

Porwani do nieba

W tym miejscu powróćmy jeszcze do początkowych rozważań o rezygnacji przez Syna z traktowania Bożych przymiotów jako „łakomego łupu” (gr. harpagmon). Jak pisałam, ten rzeczownik nie pojawia się więcej w Piśmie Świętym. Znajdziemy jednak jego odpowiednik w czaso­wnikowej formie. W dwunastym rozdziale Apokalipsy św. Jan opowiada wizję Niewiasty, w której Kościół widzi m.in. figurę Maryi. Jej dziecię zostaje uniesione (gr. harpadzo) do Boga i do Jego tronu (Ap 12, 5). Maryja, najpokorniejsza, w każdej swojej decyzji szła drogą Syna jako Służebnica za Bogiem, który przyjął postać Sługi. Bóg wynagrodził Jej to wywyższeniem Wniebowzięcia. To daje Jej tę cudowną możliwość, aby Jej dzieci, osoby oddające Jej siebie, były dosłownie porwane do nieba. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła, że jest zbyt słaba, aby tam dotrzeć, wręcz prosiła Boga, aby przeniósł ją do siebie windą. Taką windą jest właśnie Maryja, Matka pokornych i świadomych swojej bezsilności.

Photo of author

Agata

Skorupska-Cymbaluk


Mogą zainteresować Cię też:

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Barbara Szefer
Barbara Szefer
1 rok temu

Amen