Olejek wesela, krzyżmo poznania

Co właściwie daje nam bierzmowanie? Czym jest owo „napełnienie Duchem i ogniem”? Współczesny człowiek, wychowany na (częściowo pogańskich) baśniach o superbohaterach, oczekiwałby „mocy”, jakichś nadzwyczajnych zdolności o charakterze magicznym. Chciałby dysponować mocą, co w istocie jest pragnieniem posiadania władzy.

Czym różnią się cuda Ducha Świętego, cuda modlitwy od magii? Tym, że nasza modlitwa dąży do wypełnienia woli Boga – a magia jest pragnieniem, by bóstwo spełniło nasze pragnienia. I wcale niepowiedziane, że muszą to być pragnienia z gruntu złe – znałem wiele osób, które chciałyby pozyskać „moce” po to, by na przykład ewangelizować czy uzdrawiać. Jednak był to ciągle ich, a nie Boży plan. Są też tacy, którzy oczekują nadzwyczajnych manifestacji lub chociaż „uczucia bycia napełnionym Duchem Świętym”.

Możliwość czynienia wielkich i niezwykłych rzeczy (najlepiej w efektowny sposób) i perspektywa emocjonalnego przeżycia religijnego wydaje się bardziej atrakcyjna niż objawy natchnienia Duchem Świętym opisane w Piśmie: „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,22-24).

Nie mitologizujmy obdarzenia Duchem Świętym. Nie jest ono ezoterycznym przekazaniem jakichś tajemniczych energii (na sposób podobny do „otwierania czakr” w religiach Wschodu), nie chodzi też o jakieś przeżycia mistyczne. Namaszczenie to konkretne, uzdalniające i praktyczne dary Ducha Świętego, mające pomóc w chrześcijańskim życiu, a właściwie – umożliwić je.

Nieciekawe? Być może, w czasach, kiedy wiara jest ogólnie szanowana, księża cieszą się szacunkiem, a zasady moralne przyjmuje się powszechnie. Jednak rozglądając się po współczesnym świecie, słuchając polityków i ulicznych „rewolucjonistów”, uchwał Rady Europy czy postulatów tęczowej lewicy, nietrudno dojść do wniosku, że stoimy na progu prześladowań (u nas w kraju – ponieważ na świecie ludzie wierzący już są prześladowani w skali dotąd niespotykanej; według danych papieskiej organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie co roku na świecie ginie ponad 170 tys. chrześcijan – stanowią oni ³⁄₄ wszystkich prześladowanych za wiarę na świecie).

W obliczu takich sytuacji zupełnie inaczej brzmią słowa ojców Soboru Florenckiego: „Skutek tego sakramentu jest taki, że chrześcijanin odważnie wyznaje imię Chrystusa, ponieważ w tym sakramencie zostaje dany Duch Święty dla umocnienia, jak został dany Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy. Dlatego przyjmujący bierzmowanie zostaje namaszczony na czole, gdzie uzewnętrznia się lękliwość, aby nie wstydził się wyznawać imienia Chrystusa, a zwłaszcza Jego krzyża, który – jak mówi Apostoł – jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (por. 1 Kor 1,23); dlatego [bierzmowany] jest znaczony znakiem krzyża”.

Nie oznacza to oczywiście, że w „łatwiejszych czasach” sakrament jest nieprzydatny. Ciągle, w każdej chwili toczymy walkę z naszymi przywarami, wadami i skłonnościami. To mało efektowna wojna, ale nie ma ważniejszej batalii niż ta, od której zależy wieczność.

Warto też przypomnieć, że niezależnie od porządku sakramentalnego (a właściwie zgodnie z otworzonym przez sakramenty źródłem) Bóg codziennie daje nam dary Ducha Świętego, konieczne do prowadzenia życia chrześcijańskiego. Należy o nie prosić i się ich spodziewać. Otrzymaliśmy przecież obietnicę od naszego Zbawiciela: „Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”. (Łk 11,11-13).

Chrzest i bierzmowanie 

W jakiej relacji pozostają sakramenty chrztu świętego i bierzmowania? Święty Piotr, w swoim pierwszym publicznym wystąpieniu w dniu Pięćdziesiątnicy, na pytanie, co zrobić, aby dostąpić zbawienia, odpowiedział: „(…) niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego” (Dz 2,38).

Ojcowie Kościoła nie mieli wątpliwości, że w chrzcie świętym otrzymujemy Ducha Świętego. Święty Jan Chryzostom pisał: „Kiedy podchodzicie do świętej inicjacji, oczy ciała widzą wodę; oczy wiary widzą Ducha Świętego”. Syryjski biskup Jakub z Sarug (451-521) pisał: „W nas spełniła się obietnica chrztu, gdy w was wszyscy uczniowie zostali ochrzczeni Duchem i og­niem. (…) chrzest jest także Pięćdziesiątnicą, wydarzeniem charyzmatycznym”. Zatem chrzest święty – ten fundament sakramentów i życia chrześcijańskiego – obdarza nas Duchem Świętym. Po co zatem istnieje bierzmowanie?

Odpowiedź znajdujemy w „Pasterzu” Hermasa, tekście niezwykle popularnym wśród chrześcijan II wieku: „Mowa tu o tych ludziach, którzy uwierzyli, (…) przyjęli chrzest i otrzymali odpuszczenie grzechów, tak aby Duch Święty mógł przyjść, aby prowadzić duszę i doprowadzić do całej prawdy – J 13,16. Do zbawienia nie wystarczy uwierzyć i otrzymać przebaczenia, to jest zaledwie rozpoczęciem nawrócenia, które trzeba dokończyć i trzeba wydać owoc uczynkami według nauk Ewangelii i przykazań pasterza. Wiara bez uczynków martwa jest – Jk 2,20”.

Zatem bierzmowanie (napełnienie Duchem Świętym) jest konieczne, aby kontynuować to, co zaczęło się podczas chrztu; aby uzdolnić ludzi do potwierdzenia wiary czynami. Bardzo obrazowo opisał to Święty Augustyn, porównując chrześcijan do chleba: „(…) zostaliście zmieleni umartwieniem postu, egzorcyzmem. Następnie był chrzest i zostaliście jakby zwilżeni wodą, abyście mogli nabrać formę chleba. Lecz jeszcze nie ma chleba bez ognia. (…) W rzeczywistości pożywka dla ognia jest sakramentem Ducha Świętego”. („Pożywka dla ognia” to aluzja do oleju, którym dokonuje się bierzmowania).

Encyklopedia kościelna przypomina, iż „bierzmowanie bywało nazywane przez Ojców consummatio (dokonanie) lub perfectio (dopełnienie)”. Ten dopełniający charakter bierzmowania podkreśla towarzyszące mu odnawianie przyrzeczeń chrzcielnych.

Ciekawe, że o ile Kościół bardzo wcześnie uznał (pod pewnymi warunkami) ważność chrztu udzielonego w sektach heretyckich, o tyle nie było mowy o podobnym postępowaniu w sprawie bierzmowania. Według orzeczenia Soboru Konstatynopolskiego (381 rok) procedura powrotu sekciarza do Kościoła obejmowała wyrzeczenie się błędów (bez ponownego chrztu) i udzielenie sakramentu bierzmowania:

„Tych, którzy przychodzą do wiary ortodoksyjnej i uciekają od herezji, przyjmujemy według następującego porządku i sposobu […] Mają być przyjmowani, jeśli złożą pisemne oświadczenie, w którym wyrzekną się każdej herezji […] Naznaczamy ich znakiem krzyża, namaszczając krzyżmem świętym czoło, oczy, nozdrza, usta i uszy, a czyniąc znak krzyża, mówimy: znak daru Ducha Świętego”. 


"Królowa Różańca Świętego" nr 51Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!

Zobacz Zamów PDF

Historia sakramentu

Wczesny Kościół – gdy ewangelizatorami byli przeważnie apostołowie (których urząd pełnią dziś biskupi) – udzielał bierzmowania natychmiast po chrzcie. Na przykład Święty Paweł, kiedy przybył do Efezu, znalazł ludzi, którzy uwierzyli. Najpierw ich ochrzcił, a nastepnie udzielił bierzmowania: „Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł położył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali” (Dz 19,5-6).

Przyjęcie bierzmowania było wtedy możliwe wyłącznie wówczas, gdy chrzcił biskup. Jeśli chrzcił prezbiter, diakon lub po prostu inny chrześcijanin, wówczas bierzmowania dokonywano przy pierwszym spotkaniu z biskupem. Na przykład kiedy diakon Filip (nie apostoł) głosił i chrzcił w Samarii, nie mógł udzielić bierzmowania wraz z chrztem świętym: 

„Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc kładli na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego” (Dz 8,14-17).

Jak widać, bierzmowania nie mógł dokonać nie-biskup; nawet diakon Filip, który czynił znaki, uzdrawiał i wypędzał duchy nieczyste. Dlatego też apostołowie (których współczesnym odpowiednikiem są biskupi) wysłali dwu spośród siebie, aby dopełnić wylania Ducha Świętego.

O podobnym sposobie postępowania zaświadcza Święty Hieronim (ok. 382 roku): „Taki jest zwyczaj kościołów, że biskup wyjeżdża, ażeby wzywając Ducha Świętego włożyć ręce na tych, którzy z dala od miast większych ochrzczeni byli przez kapłanów i diakonów”.

Święty Cyprian (258 rok) wspomina też, że niekiedy to ochrzczeni udawali się do siedziby biskupa:  „(…) jest zwyczajem w Kościele, aby którzy zostali ochrzczeni, byli przedstawieni biskupowi, za którego modlitwą i włożeniem rąk otrzymaliby Ducha Świętego i naznaczeni zostali znakiem Pańskim”.

Czemu bierzmowanie nie działa tak, jak powinno?

Myślę, że każdemu obiło się o uszy szydercze, lecz niestety niepozbawione podstaw stwierdzenie „Bierzmowanie to sakrament pożegnania z Kościołem”. Istotnie, duża część bierzmowanych kończy swoje praktyki religijne właśnie na bierzmowaniu. Czemu tak się dzieje? Czy z sakramentem jest coś nie tak? Z pewnością nie. Bierzmowanie pozostaje takie samo od dwóch tysięcy lat, źródło łaski jest wciąż nowe i świeże, Bóg pragnie każdego obdarzyć tym, co przygotował. Co zatem złego się dzieje? Czemu tak często sakrament zostaje przyjęty „na darmo”? 

Niewłaściwe motywy przyjęcia sakramentu i brak oczekiwania jego realnych skutków. Młodzieży zarzuca się często (słusznie lub niesłusznie), że jest roszczeniowa. Tymczasem mam wrażenie, że jeśli idzie o bierzmowanie, problemem jest kompletny brak oczekiwań. Przystępujący zdają się niczego po sakramencie nie oczekiwać – z wyjątkiem zaświadczenia, które w ich mniemaniu jest przepustką do zawarcia małżeństwa w Kościele katolickim (nawiasem mówiąc, jest to mit; bierzmowanie nie jest konieczne do dopuszczenia do ślubu). Żyjący na przełomie X i XI wieku Symeon Nowy Teolog tak podsumowywał podobną sytuację: „Ci, którzy nie zmienili się wcale wskutek działania, poznania i kontemplacji, jakżeż nie wstydzą się nazywać siebie chrześcijanami? Jakżeż nie drżą, gdy zasiadają z kapłanami i biorą udział w liturgii Ciała i Krwi Mistrza? (…) Są chrześcijanami ci ludzie? Ale jaki chrześcijanin przyzna im to miano!”. 

Problem nie dotyczy tylko sakramentów. Mam wrażenie, że wierny w praktycznym duszpasterstwie bywa formowany tak, by nie spodziewał się realnego skutku swoich modlitw czy sakramentów (słynne sformułowanie „teraz możemy się tylko modlić” – tak jakby to było mało!).

Jakże daleko od tego do świadomości wielkich rzeczy, o jakich w kontekście bierzmowania czytamy w „Konstytucjach apostolskich” (IV wiek): „(…) zostaliście opieczętowani olejkiem wesela i krzyżmem poznania, dzięki niemu staliście się dziećmi światłości, a gdy biskup nakładał na was ręce w chwili oświecenia, Pan otoczył każdego z was swym świętym głosem i złożył świadectwo: Tyś jest moim synem, Ja ciebie dzisiaj zrodziłem”.

Nie całkiem na serio. Przed bierzmowaniem biskup pyta katechetę, przygotowującego młodzież do bierzmowania: „Czy młodzież ta wie, jak wielki dar otrzymuje w tym sakramencie i czy przygotowała się należycie do jego przyjęcia?”.Kapłan odpowiada: „Jestem przekonany, że wszyscy przygotowali się do bierzmowania (…)”.

Napiszę zupełnie szczerze: na miejscu księdza katechety byłbym przerażony odpowiedzialnością, jaką na siebie biorę, wygłaszając podobne oświadczenie.

Dopuszczamy do bierzmowania ludzi, którzy przystępują do niego bez wiary, z niewłaściwych powodów, bez realnych oczekiwań łaski Bożej. Pytania takie jak biskupa do katechety stają się nic nieznaczącą formułą, formalnością zapisaną w procedurze bierzmowania. A potem dziwimy się, dlaczego sakrament „nie działa” i bierzmowani nie korzystają z jego owoców. 

Współczesny człowiek jest niezwykle wyczulony na punkcie braku autentyczności. Do wielu niestety bardziej przemawia nawet najbardziej absurdalna sekta, w której ludzie są autentyczni w swoich błędach, niż posiadający pełnię prawdziwego objawienia Kościół, w którym tej autentyczności zabraknie.

Tymczasem chrzcimy, błogosławimy związki małżeńskie, a przede wszystkim bierzmujemy w zasadzie bez warunków wstępnych. Na przykład odmowa chrztu odbija się echem w prasie i natychmiast znajduje się inny ksiądz, który zgadza się na chrzest – niekiedy też „zbyt rygorystyczny” kapłan otrzymuje publiczną reprymendę z diecezji.

Należy przywrócić autentyczność kultu. Niezbędna jest wszechstronna refleksja sakramentalna: nad pierwszą Komunią świętą, a zwłaszcza nad bierzmowaniem. Szczególnie miejsce bierzmowania w świadomości formowanych wiernych powinno zostać ponownie przemyślane; sytuacja, gdy głównym argumentem za jego przyjęciem staje się możliwość późniejszego ślubu w Kościele, nie tylko nie sprzyja dalszej formacji duchowej, ale jest wręcz godna politowania.

Prawda jest twarda; to, co otrzymuje się łatwo i bez żadnych warunków wstępnych, nigdy nie będzie szanowane. Cenimy to, co nas kosztuje. 

Takie podejście wiąże się nieuchronnie z odnowieniem świadomości, że Kościół jest nie tylko szafarzem sakramentów, ale też ich strażnikiem. Nie, nie nawołuję do jakiegoś nadmiernego rygoryzmu czy perfekcjonizmu. Nie wolno ograniczać wiernym dostępu do sakramentów tylko dlatego, że nie osiągnęli jeszcze doskonałości. W końcu to sakramenty mają nas uświęcić. Proponuję traktowanie sakramentów poważnie.

Bierzmowany musi nie tylko wiedzieć, po co chce przyjąć sakrament, nie tylko uświadamiać sobie jego wielkość i znaczenie, ale także rozumieć jego piękno. Inaczej poruszamy się na granicy profanacji boskich znaków i czynimy je nieskutecznymi. Myślę, że to miał właśnie na myśli papież Benedykt XVI, kiedy pisał: 

„(…) zaproponowałem młodym ludziom odkrycie na nowo obecności Ducha Świętego w ich życiu, a zatem także znaczenia tych sakramentów. 

Dzisiaj chciałbym zaproszeniem tym objąć wszystkich: odkryjmy na nowo, drodzy bracia i siostry, piękno bycia ochrzczonymi w Duchu Świętym; uświadommy sobie na nowo wagę naszego chrztu i naszego bierzmowania, źródeł stale aktualnej łaski” 

5 1 głos
Oceń ten tekst
Photo of author

Marek

Piotrowski

Informatyk i analityk, publicysta, apologeta, autor katolickich książek.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x