Jaka jest Twoja obietnica dla Maryi w nowennie pompejańskiej?

Obietnica jest nieodłącznym elementem prośby skierowanej do Maryi. Jej realizacja może wykraczać daleko poza „zwyczajne” złożenie świadectwa. W jaki sposób? Przekonaj się! Wielu z nas, odmawiających nowennę pompejańską, zna na pamięć obietnicę, jaką składamy Maryi w modlitwie dziękczynnej. Oto jej fragment: „Moje całe życie poświęcam Tobie. Ile mi sił starczy, będę rozszerzać cześć Twoją, o Dziewico Różańca Świętego z Pompejów, bo gdy Twojej pomocy wezwałem, nawiedziła mnie łaska Boża. Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś. O ile zdołam, będę rozszerzać nabożeństwo różańca świętego, wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja, grzesznicy z zaufaniem do Ciebie się udawali”. Wielu z nas realizuje tę obietnicę poprzez złożenie świadectwa. To potrzebne i piękne odniesienie do słów: „wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś”. Jednak na tym nasze działanie nie może się zatrzymywać. Wszak obiecujemy też: „będę rozszerzać nabożeństwo różańca świętego”. Czy zachęcamy do różańca osoby, za które się modlimy? A co ze słowami zawierzenia Maryi całego swojego życia? Czy nie za szybko o nich zapominamy? Czy nie zaprzestajemy odmawiania różańca po skończonej nowennie?

Jak realizowano obietnicę składaną Maryi?

Proponuję zatrzymać się i spojrzeć na tę sprawę pod kątem historycznym: jak obietnica była składana i realizowana w początkowym okresie, kiedy powstawała świątynia w Pompejach? Jeśli otworzymy „Historię sanktuarium w Pompejach” i przeczytamy o pierwszych cudach, które opisał bł. Bartolo Longo, przekonamy się, że we wszystkich z nich obietnica złożona Maryi wyprzedzała rozpoczęcie nabożeństwa. Wiązała się z tym deklaracja modlitwy różańcowej oraz chęć pogłębienia wiary w Boga. Przytoczona niżej historia spisana przez bł. Bartola Longo kładzie też nacisk na to, by nie prosić o łaski tak, jakby chodziło o sprawy materialne lub wręcz magiczne. Poniższa historia pozwoli nam wskazać kluczowe elementy dobrej postawy i poprawnego nabożeństwa, w którym prosić będziemy o potrzebne łaski. Zobaczymy także typowe błędy, popełniane w dobrej wierze. Jej bohaterem jest chłopiec Edoardo, mający wszystkie objawy choroby Leśniowskiego-Crohna, oraz jego ojciec, Rosario Raffaele, który dowiedziawszy się o licznych cudach Maryi, pytał o cud. Oto fragment książki: – Co mam zrobić, bym i ja otrzymał podobną łaskę? Nauczcie mnie sposobu na to, by stał się cud, aby ocalić mojego Edoarda! Ja też chcę ofiarować datek w wysokości sześciu lirów każdego roku jako gwarancję, że otrzymam łaskę… Do kogo powinienem się zwrócić? – Oto kwestor, Bartolo Longo – odparł pan Schettino, wskazując na mnie. A mężczyzna zwrócił się do mnie i rzekł poważnym tonem: – Oto jałmużna w wysokości sześciu lirów na nowy kościół… Co jeszcze powinienem zrobić, by stał się cud?

Zrozumiałem wtedy, że człowiek ten nie miał ani doświadczenia, ani wiedzy o wierze, ponieważ myślał, że ofiarowany datek zapewni mu cud.

Zorientowałem się jednak, że był chrześcijaninem, lecz niepraktykującym. W końcu wydawał się człowiekiem pokornym, który oczekuje Boskiej łaski, nie był jednym z tych wyniosłych ludzi, którzy zamykają swoje serca i umysły na głos Boga. Dlatego mu odpowiedziałem: – Nie prosimy o nic więcej, jak o wiarę. Niech pan obieca Najświętszej Dziewicy, że pojedzie Jej podziękować w dzień Jej święta w Pompejach w październiku i że opisze otrzymaną łaskę oraz ofiaruje comiesięczny datek na Jej kościół, jako świadectwo, że otrzymał pomoc z nieba. – Dobrze: jeśli otrzymam łaskę, to wiem, co mam robić. – Lecz jest jeszcze jedna rzecz do zrobienia: oprócz wiary należy się modlić. Chłopiec, albo przynajmniej rodzina, musi w tym okresie odmawiać różaniec do Najświętszej Maryi Dziewicy. Dzięki różańcowi otrzymuje się wszystko: to obietnica, jaką Maryja dała św. Dominikowi. Także kościół w Pompejach wzrasta właśnie pod znakiem różańca. A Najświętsza Dziewica czyni cuda, by odnowić uczucia wiernych do różańca, które u wielu się ochłodziły. Szczęśliwym zrządzeniem losu, tego wieczoru pan Raffaele przyprowadził ze sobą chorego syna. Zawołał go natychmiast, by go przedstawić. Biedny Edoardo! W wieku jedenastu lat wyglądał jak cień samego siebie. Twarz blada jak wosk, pierś i ramiona lekko zapadnięte, ramiona i nadgarstki wątłe, wszystko wskazywało na pierwszy rzut oka na niedożywienie. Od jedenastu miesięcy mocna, krwawa i nieustępliwa biegunka atakowała go kilka razy na dzień. Profesorowie Caldarelli, Amabile, Olivieri, Morisani, Biondi, Frusci, Somma i ilu jeszcze ich było w Neapolu, wszyscy zostali poproszeni o radę. Ileż było wynalazków sztuki lekarskiej, tyleż ich wypróbowano: rygorystyczna higiena, wiejskie powietrze, medycyna zachodnia, metody homeopatyczne… wszystko na nic! Ekspert chirurgii, prof. Olivieri, uważał, że w trzewiach rozwinęła się grzybica. Inny szanowny chirurg, profesor Frusci, utrzymując, że w okrężnicy znajduje się ziarnina, zarządził, oprócz rozmaitych opatrunków, także zastrzyki z azotanem srebra. I nic! W dzień, w nocy, nic nie mogło powstrzymać krwotoku, nie było ukojenia dla usychającego chorego ani żadnej nadziei, ani pocieszenia dla zasmuconych rodziców. Dlatego profesor Olivieri wydał ostateczną, nieuchronną diagnozę: – Nie zniechęcajcie się – powiedział do ojca Edoarda. – Jedyny zabieg, jaki pozostaje nam wypróbować, to otworzenie odbytu i zastosowanie bakteriobójczego azotanu srebra bezpośrednio na rany w jelitach. Zbyt to okropne, by nawet o tym pomyśleć! Mijały dni, a wraz z nimi powoli gasło życie ukochanego chłopca. Tylko dwoje czarnych oczu, zasnutych uporczywym bólem, lecz przyozdobionych światłem cudownej, młodzieńczej niewinności, odbijało, niczym lustro, piękno ochrzczonej duszy. Gdy chłopiec znalazł się tuż obok mnie, zapytałem: – Edoardo! Chcesz wyzdrowieć? Chłopiec wybałuszył na mnie oczy i spojrzał zdumiony. – Dam ci ten wizerunek Dziewicy Różańcowej, którą czci się w Dolinie Pompejańskiej; połóż go na swojej piersi. Ona cię uleczy. Całuj go rano i wieczorem, odmawiając „Zdrowaś Maryjo”, i za każdym razem mów: obraz_pompejanski „Moja Madonno, jeśli dzięki Tobie poczuję się lepiej, przyjadę podziękować Ci w dzień Twojego święta październikowego do Pompejów”. Zrobisz to? – Tak, zrobię to – odpowiedział melancholijnie Edoardo, słuchając mnie całą duszą. – Dodatkowo – kontynuowałem – będziesz odmawiał pięć tajemnic różańca każdego dnia. – Ja nie umiem odmawiać różańca. – Ja cię teraz nauczę. Wyciągnąwszy z torby koronkę, szybko i z wielką starannością nauczyłem chłopca ją odmawiać. – Ale ja nie mam koronki; chciałbym jedną ładną. Da mi pan ją? – zapytał z dziecięcą prostotą Edoardo. – Oto i ona, ładna i pobłogosławiona przez ojców dominikanów – powiedziałem i podałem różaniec. – Chciałbym też krzyżyk, by zawiesić go na szyi; nie mam żadnego. – Przyniosę ci go jutro. Obiecujesz odmawiać każdego dnia różaniec do Madonny? – Tak. Będę odmawiać go rano, żebym wieczorem nie zaspał. Piękny, niewinny uśmiech rozjaśnił jego blade, chłopięce usta. Lekki odcień róży zabarwił na moment jego blade policzki, i porwany wielką radością oświadczył, zwracając się do sióstr: – Mam piękny różaniec! I zawszę będę odmawiał różaniec! I pojadę do Pompejów, by podziękować Madonnie w październiku! Minęła noc. Kolejnego dnia Edoardo pocałował czcigodny wizerunek, pozdrowił go „Anielskim pozdrowieniem” i powtórzył obietnicę: – Moja Madonno, jeśli dzięki Tobie poczuję się lepiej, przyjadę podziękować Ci w dzień Twojego święta październikowego do Pompejów! Cóż za znak wstawiennictwa miłującej Maryi! Edoardo został nieoczekiwanie przemieniony! Był całkowicie zdrowy! Wrzody, schorzenia, grzyb w jelitach, wszystko zniknęło nagle i niespodziewanie! Lekarstwa i narzędzia lekarskie, które w wielkiej paczce zostały przygotowane przez ojca poprzedniego dnia, nie zostały jeszcze nawet użyte. Żaden lek nie został mu tego dnia podany. Jedynym zabiegiem była wiara w Dziewicę Różańcową w Pompejach! Ojciec dotkniętego cudem chłopca nie wiedział, jak dać wiarę temu, co widziały jego oczy i dotykały jego dłonie. Zupełne ustąpienie bólu, nieoczekiwane odzyskanie zdrowia przez ukochanego Edoarda. Był jakby w innym świecie: czuł przemożne pragnienie opowiedzenia wszystkim o cudzie, jaki dokonał się w zmartwiałym ciele jego syna, który odzyskał zdrowie za sprawą siły, bez wątpienia, nadprzyrodzonej. (Fragment za: „Historia sanktuarium w Pompejach”, Bartolo Longo). Opisany cud wywołał szok w licznym otoczeniu chłopca. Wiadomość ta odbiła się szerokim echem i spowodowała, że wiele osób podejmowało się nabożeństwa do Matki Bożej Pompejańskiej, a dwóch niewierzących Żydów zaprzyjaźnionych z rodziną Edoarda ofiarowało dwa szmaragdy na koronę Dziewicy Różańca.

KLUCZOWE ELEMENTY NASZEJ OBIETNICY DLA MADONNY

W powyższej historii wyróżniłem kilka kluczowych elementów. Postarajmy się je podsumować. Otóż nieodłącznym elementem prośby skierowanej do Maryi jest obietnica. Może mieć ona charakter: 1. pokutny (pielgrzymka – czasem deklarowano bose wejście do świątyni albo na kolanach, jak to widzimy w filmie „Tajemnica nowenny pompejańskiej”), 2. materialny – jako wsparcie powstającej świątyni w Pompejach, 3. jałmużny w kontekście dzieł pompejańskich, czyli wsparcie ubogich, sierot i dzieci więźniów. Kolejne kluczowe elementy wiążą się z naszą relacją z Bogiem. Są to: 4. pokorna prośba z wyłączeniem myślenia magicznego – nie jest tak, że modlitwa działa automatycznie albo jest „cudownym zaklęciem”, albo że wręcz „kupimy” sobie cud datkiem, 5. pogłębienie wiary i otworzenie się na głos Boga, a w przypadku „letnich katolików” deklaracje nawrócenia, 6. złożenie świadectwa o otrzymanej łasce. I w końcu to, co związane z różańcem: 7. nie zapominajmy, że centrum nabożeństwa pompejańskiego stanowi pobożność skierowana ku Maryi w wizerunku pompejańskim, 8. konieczne jest apostolstwo różańcowe: zachęcanie bliskich i rodziny. Jeśli modlimy się za inną osobę, ważne jest nakłonienie jej, aby także modliła się różańcem, 9. odmawianie różańca na całe życie: nie porzucamy go wraz z nabożeństwem lub otrzymaniem łaski. 10. Różaniec nie może być odmawiany byle jak, np. być zostawiany na koniec dnia, kiedy będziemy zmęczeni, przez co nasza modlitwa może być „wymęczona” lub wręcz „przysypiana”. To w końcu rozmowa z niebem! Na podstawie: „Historia sanktuarium w Pompejach”, Bartolo Longo).
4.8 10 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Marek

Woś

Redaktor naczelny KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od "brudnej roboty".
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
4 stycznia 2021 17:02

dziękuję za wskazówki w artykule, zostałam wysłuchana i uświadomiłam sobie – że ja nie wypełniłam jeszcze swojej obietnicy.

1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x