Matka Chrystusowa

Może ktoś się zdziwi. Czy naprawdę trzeba to tłumaczyć? Przecież wszyscy wiemy, że Maryja jest Matką Jezusa Chrystusa. Tym razem jednak chciałabym się skupić nie na słowie „Matka”, ale na słowie „Chrystus”. Bo czy rzeczywiście każdy rozumie, co ten wyraz znaczy? Greckie słowo „Chrystus” jest odpowiednikiem hebrajskiego „Mesjasz” (Pomazaniec lub też Namaszczony). W słowniku znajdującym się na końcu Biblii Tysiąclecia (wydanie piąte, 2000 rok) możemy przeczytać, że: „W Starym Testamencie termin ten określał królów, najwyższych kapłanów oraz wybrane postacie, zwłaszcza niektórych patriarchów i proroków. Dopiero w ostatnich czasach przed naszą erą zaczęto oczekiwanego Zbawcę nazywać «Pomazańcem», łącząc z NIM cechy króla, kapłana i proroka. Nowy Testament stwierdza, że jest Nim Jezus – nazywa Go «Chrystusem»”. A więc przez długi czas dla narodu wybranego mesjaszami byli ludzie (jak wierzono) w szczególny sposób wybrani przez Boga, przeznaczeni do wypełnienia jakiegoś wyjątkowego, ważnego zadania. Zewnętrznym znakiem tego wybrania było namaszczenie (pomazanie) specjalnie do tego przeznaczonym olejem. I tak być może wielu z nas pamięta namaszczenie króla Chazaela i proroka Elizeusza przez wielkiego proroka Eliasza (1 Krl 19, 16) lub też namaszczenie Dawida przez Samuela (1 Sm 13, 16). Namaszczenie w szczególny sposób oznaczało nie tylko wybranie, ale miało też chronić przed niebezpieczeństwem ze strony ludzi. Warto tu wspomnieć historię Saula i Dawida. Przez pewien czas w Izraelu było dwóch królów – urzędujący Saul i oczekujący na tron Dawid. Saul był nieudolnym władcą, zdawał sobie sprawę, że wielu Izraelitów mogło nie chcieć jego panowania. Bał się, że Dawid przy najbliższej sposobności targnie się na jego życie. Jednakże gdy taka możliwość nastąpiła i Dawid bez problemu mógłby zamordować Saula, nie uczynił tego, bo, jak powiedział: „Nie podniosę ręki na mego pana, bo jest pomazańcem Pańskim” (1 Sm 24, 11).

Warto też wiedzieć, że w czasach starotestamentowych funkcje religijne często łączyły się z funkcjami politycznymi, a królowie i prorocy mieli wpływ zarówno na wiarę w Boga, jak też na czysto ziemskie sprawy.

Ponad 700 lat przed naszą erą prorok Izajasz głosi następujące słowa: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; abym obwieszczał rok łaski Pańskiej i dzień pomsty naszego Boga; abym pocieszał wszystkich zasmuconych” (Iz 61, 1). Dokładnie ten tekst czyta Jezus w synagodze na początku swojej publicznej działalności, dodając na koniec: „Dziś spełniły się słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4, 18–20). I wywołało to u ludzi gniew, gdyż mieszkańcy Nazaretu dobrze zdawali sobie sprawę, że słowa te miały odnosić się do zapowiadanego przez proroków Bożego Mesjasza. A że chodziło o syna Józefa – nikt nie chciał w to ani uwierzyć, ani tego przyjąć. Kiedy Jan Chrzciciel, będąc w więzieniu, też ma wątpliwości, czy Jezus jest tym, którego mieli oczekiwać, otrzymuje następującą odpowiedź: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie” (Łk 7, 22–23). Trzeba też pamiętać, że Jezus przyszedł na świat nie tylko po to, by przywracać ludziom zdrowie fizyczne, ale też (przede wszystkim) duchowe – odpuszczać grzechy, tłumaczyć prawdy wiary, pomagać wyzwolić się z niewoli grzechu i zła, czego kulminacją było zbawienie dokonane na krzyżu. Po kilku latach publicznej działalności sława Cieśli z Nazaretu roznosi się po kraju i coraz więcej ludzi zaczyna wierzyć w Jego niezwykłą moc i posłanie od Boga. Niestety ich oczekiwania wobec Niego były bardzo „ziemskie”. Trzeba wspomnieć fakt, że Izrael w czasach Jezusa nie był wolnym państwem. Podlegał władzy Rzymu. Izraelici wierzyli, że kiedy przyjdzie obiecany Mesjasz, pomoże im spod tej władzy się uwolnić i przywróci potęgę państwa, taką jak za czasów Dawida i Salomona. Kulminację tej wiary obserwować możemy podczas triumfalnego wjazdu do Jerozolimy (wspominanego w Niedzielę Palmową). Niestety, kiedy po kilku dniach okazuje się, że Jezus nie gromadzi żadnego wojska, nie wybiera się, by stanąć do walki z poganami, dokładnie ci sami ludzie zaczynają na dziedzińcu u Piłata wołać: „Precz z nim na krzyż” i „Nie mamy króla poza cezarem” (J 19, 15). Nawet uczniowie podczas drogi do Emaus przyznają, że mieli wobec Jezusa błędne oczekiwania: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela” (Łk 24, 21). Szkoda, że również dziś niektórzy ludzie mają wobec Jezusa Chrystusa błędne oczekiwania. Jedni sądzą, że wiara w Niego pomoże ochronić się przed chorobą i nieszczęściem, inni myślą, że sprawi, iż ktoś będzie żył w dostatku, nigdy nie dozna krzywdy ze strony najbliższych, jeszcze inni chcą, by Jezus szybko znalazł rozwiązanie na każdy problem. A kiedy okaże się, że tak nie jest, kiedy nadejdzie cierpienie, kłopoty, może nawet prześladowanie za wiarę, wtedy odchodzą ze zdaniem na ustach: „a myśmy się spodziewali…”
Matko Chrystusowa, pomóż nam uznać Twego syna za naszego jedynego Pana i zbawiciela. Pomóż uwierzyć, że On jest Mesjaszem, którego Bóg posłał na świat, aby wybawił nas z niewoli grzechu i zaprowadził do nieba. Pomóż nam w imię tego Jezusa Chrystusa wyrzekać się grzechu i tego wszystkiego, co nas od Niego oddala.
5 1 głos
Oceń ten tekst
Photo of author

Renata

Gontarz

Teolożka, pisze na tematy Maryjne i różańcowe i o miejscach kultu. Autorka strony Turystyczne propozycje.

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x