Matka Boża od Cudów

Wiadomość o nagłym nawróceniu krewnego Rotszylda, bankiera i jednego z najbogatszych Żydów XIX-wiecznego świata, natychmiast rozniosła się i wywołała wielkie poruszenie w całej Europie.   Tę wzruszającą historię opowiadał swoim seminarzystom ks. Stefano Ignudi. Był on wykładowcą na Uniwersytecie Teologicznym w Rzymie, oddalonym zaledwie 15 minut drogi od kościoła, gdzie wydarzyło się to cudowne nawrócenie młodego Żyda. Jednym ze słuchaczy ks. Stefano był polski franciszkanin Maksymilian Kolbe. Opowieść ta zrobiła na nim ogromne wrażenie.

Alfons Ratisbonne

Alfons Ratisbonne urodził się w 1814 roku i pochodził z rodziny bankowców ze Strasburga. Jego rodzina borykała się z olbrzymią traumą. Otóż starszy brat Alfonsa nie dość, że nawrócił się na katolicyzm, to jeszcze został księdzem. Oznaczało to całkowite zerwanie więzi rodzinnych. Dla bogatej żydowskiej rodziny Teodor był przekleństwem, został wyrzucony, wydziedziczony i nawet nie wolno było o nim rozmawiać. Cała nadzieja bankierskiego rodu skupiła się więc na młodszym synu i wiązano z nim wielkie nadzieje. Nie był religijnym Żydem i tak jak cała rodzina żywił wielką niechęć do katolicyzmu w związku z konwersją brata. Miał już 27 lat i narzeczoną, kiedy postanowił wybrać się na wakacje do Włoch. Podczas pobytu w Rzymie Ratisbonne odwiedził bliskiego przyjaciela Gustawa de Bussieres.
Alfons Ratisbonne
Alfons Ratisbonne
Gustaw był protestantem i kilkakrotnie próbował na próżno nawrócić Alfonsa. W jego domu Alfons został przedstawiony bratu Gustawa Teodorowi, który niedawno przeszedł na katolicyzm. Teodor de Bussieres był gorliwym neofitą, co nie podobało się Alfonsowi. Pomiędzy mężczyznami wywiązała się religijna dysputa, którą później opisał sam Alfons: „Opowiadał mi on o wielkości katolicyzmu. Odpowiadałem mu ironicznie zarzutami, które sam wyczytałem lub też często słyszałem. Wreszcie rzekł mi pan de Bussieres: – Ponieważ pan potępia przesądy i wyznaje twierdzenia liberalne, miałby pan odwagę poddać się niewinnej próbie, by wziąć przedmiot, który panu dam?… Oto on! Jest to medalik Najświętszej Dziewicy. To wydaje się panu śmieszne, prawda? A jednak ja uważam go za bardzo skuteczny.
Przyznam, że takiej propozycji nigdy bym się nie spodziewał. Z początku chciałem się roześmiać, lecz potem przyszła mi do głowy myśl, że ta scena będzie piękną anegdotką we wspomnieniach z podróży, i zgodziłem się na przyjęcie medalika. Włożono mi więc na szyję medalik. Wybuchnąłem śmiechem, mówiąc: – O, już jestem katolikiem! Pan de Bussieres dobrodusznie triumfował ze swego zwycięstwa, ale chciał je całkowicie wykorzystać. – Teraz – rzekł – trzeba próbę dokończyć. Chodzi o odmawianie rano i wieczór modlitwy. To króciutka i bardzo skuteczna modlitwa do Maryi Panny. – Cóż to jest – zawołałem. – Dajmy pokój tym głupstwom! W tej chwili uczułem w sobie wielki gniew. Mój przeciwnik jednak nalegał, mówiąc, że przez nieprzyjęcie tej króciutkiej modlitwy cała próba będzie chybiona. Nie przywiązując do tego wielkiej wagi, przyrzekłem odmawiać modlitewkę. Pan de Bussieres natychmiast poprosił, bym ją odpisał. Zgodziłem się na to. Brzmiała ona tak: «Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj»”. Przez następne dni baron de Bussieres obwoził po Rzymie młodego Alfonsa, pokazując mu zabytki. Przed kościołem św. Andrzeja de Bussieres zostawił w dorożce swojego towarzysza i wszedł do świątyni. Alfons jednak podążył za nim. W kościele trwały przygotowania do pogrzebu przyjaciela barona. Młody Żyd z ciekawością rozejrzał się po świątyni. Alfons Ratisbonne
„Kościół św. Andrzeja jest mały, skromny i odwiedzany przez niewielu. Przypuszczam, że byłem tam nieomal sam. Żaden przedmiot sztuki nie zwrócił na siebie mojej uwagi. Przypominam sobie tylko czarnego psa, który przede mną skakał wokoło…”

Cudowny medalik i objawienie Maryi

Tak spacerując, trafił do kaplicy św. Michała, o czym nie wiedział. Tam wydarzył się cud…
„Nagle wnętrze kościoła ogarnęła ciemność, a całe światło skoncentrowało się w jednym punkcie kaplicy. Spojrzałem w to miejsce i zobaczyłem żywą, pełną majestatu, przepiękną i pełną miłości Dziewicę Maryję, stojącą na ołtarzu. Wyglądała podobnie, jak na medaliku, który otrzymałem. Dała mi znak, żebym uklęknął. Padłem na kolana, tak jak stałem, i próbowałem patrzeć na Nią, ale nie byłem w stanie znieść Jej wspaniałości i świętości. Maryja nie powiedziała do mnie ani słowa, a jednak ja zrozumiałem – opłakany stan, w którym się do tej pory znajdowałem, spustoszenie, jakie poczynił we mnie grzech, i piękno wiary katolickiej. Zrozumiałem wszystko!”.
W stanie szoku odnalazł go baron. Z trudem udało się Alfonsowi wyrzec kilka słów: „Tak, to była Ona!”. Następnie wydobył cudowny medalik i wskazał na niego. Alfons nie kontynuował już zaplanowanej podróży. Nie wrócił do narzeczonej ani rodziny. Znalazł się w rzymskim domu św. Ignacego Loyoli na rekolekcjach przygotowujących do przyjęcia chrztu. Ceremonia ta odbyła się w kościele Del Gesu 31 stycznia 1842 roku. Na chrzcie Alfons przyjął dodatkowo imię Maria dla uczczenia Najświętszej Maryi od Cudownego Medalika. Brat, którego nienawidził za „zdradę”, stał się teraz jego największym powiernikiem. „Myślałem o mym bracie z niewysłowioną radością” – pisał. Aż do śmierci działali razem na rzecz nawrócenia Żydów, tworząc organizacje pomocowe dla biednych, zakony i klasztory w Europie i Jerozolimie. W 1847 roku Alfons przyjął święcenia kapłańskie. Sława cudownego miejsca objawień szybko obiegła cały katolicki świat. Już w tym samym roku kardynał Patrizi oświadczył, że był to prawdziwy cud. W kilka miesięcy po zatwierdzeniu na podstawie opisu samego Ratisbonne’a został namalowany obraz Matki Bożej w takiej postaci, jak mu się objawiła. Obraz wzbudził wielką miłość wiernych i szybko zyskał miano cudownego oraz nazwę „Madonny od Cudów”. Ogrom wypraszanych przed nim łask skłonił kościelne władze do koronacji wizerunku dokonanej w roku 1892 przez papieża Leona XIII. Ta wzruszająca historia zainspirowała młodego Maksymiliana do radykalnych czynów. Kolbe poprosił o zezwolenie na udanie się do rzymskiej siedziby masonów w celu nawrócenia Wielkiego Mistrza. Ksiądz Stefano Ignudi odmówił przyjęcia prośby, ale wezwał przyszłego świętego, aby skierował swoją gorliwość na modlitwę i pokutę. Maksymilian długo rozmyślał o nawróceniu Alfonsa Ratisbonne’a i doszedł do wniosku, że Niepokalana była prawdziwym sekretem zwycięstwa w walce z szatanem o dusze. Tak zrodził się pomysł założenia Milicji Niepokalanej. Święty Maksymilian spędził wiele godzin w kościele św. Andrzeja, medytując przed ołtarzem Matki Bożej od Cudów. To wyjątkowe miejsce wybrał na swoją mszę prymicyjną. W tym roku przypada stulecie tego wydarzenia. I całe swoje życie skierował ku nawróceniu – głównie Żydów i masonów, podobnie jak żydowscy bracia Ratisbonne’owie.
5 2 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Stanisława

Gamrat

Dziennikarka Publikuje na tematy Maryjne, odkrywa nieznane miejsca kultu i zapomniane historie o objawieniach Maryi.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x