Sanktuarium Maryjne w Ludźmierzu to jeden z najważniejszych ośrodków pątniczych w Archidiecezji Krakowskiej. Historia tej najstarszej na Podhalu parafii sięga aż 1234 roku. O kulcie maryjnym i pobożności góralskiej rozmawiamy z siostrą Danutą Lipińską, urszulanką posługującą w sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala.
Maryję czcimy pod wieloma wezwaniami. Czy Matka Boża Ludźmierska ma jakieś szczególne?
Można powiedzieć, że Maryja jest tu patronką ludzi zagubionych. Wskazuje na to historia jej objawienia na początku XV wieku.
Spójrzmy na szerszy kontekst. Ludźmierz jest małą, bardzo piękną wioską, przez którą przepływają aż trzy rzeki. To powoduje, że ziemia ludźmierska jest trudna, bo jest podmokła, bagienna, pełna torfowisk. Niedaleko leży Nowy Targ, miasto, w którym swego czasu było największe targowisko nie tylko w Polsce czy Europie, ale może na świecie. Miejsce, gdzie wszystko można było sprzedać i kupić. Z drugiej strony Ludźmierza znajduje się granica polsko-słowacka, dawniej polsko-austro-węgierska. Stamtąd przyjeżdżali Rumunii, Bułgarzy, Węgrzy, Serbowie. Ludzie różnych narodowości przywozili towary i kierując się do Nowego Targu, zawsze jechali przez Ludźmierz. Podobnie w drodze powrotnej. To był ważny szlak handlowy.
Około roku 1400 zdarzyło się, że jechał tą drogą pewien kupiec węgierski. Kiedy przejeżdżał w pobliżu ludźmierskiego kościoła, nagle spadł deszcz. Opadła mgła, zrobiło się ciemno i konie przestały widzieć drogę, skręciły na pobocze i zaczęły się w okolicznych bagnach topić, wciągając za sobą wóz. Kupiec zaczął gorąco się modlić, ufając, że otrzyma pomoc: „Panie Boże, błagam Cię, ratuj! Przecież wiesz, że ja muszę wrócić do dzieci, do rodziny, do domu”. Nagle ujrzał przed sobą blask światła i w tym świetle wyraźnie widział kobietę trzymającą na lewym ręku dzieciątko.
Rozwiązanie tajemnicy światła jest bardzo łatwe. Tutejsi cystersi mieli zwyczaj modlenia się co 3 godziny, także w nocy. Zapalali wtedy w kościele światło. Zobaczył je ów węgierski kupiec.
Kupiec widział też Maryję z Dzieciątkiem.
Tak, wiedział, że Matka Boża po prostu przyszła mu na pomoc! Zdążył tylko powiedzieć: „Matko Boża, jeżeli mnie uratujesz, obiecuję, że zrobię taką figurę, jaką Cię widzę, i podaruję kościołowi, który tu stoi”. Popędził konie w stronę światła. To była bardzo dobra decyzja. Konie poddźwignęły się i wydostały z bagna. Nic nikomu się nie stało, a kupiec uklęknął przed Matką Bożą, podniósł oczy, żeby się przypatrzeć, ale już Jej nie było. W miejscu, gdzie Ją ujrzał, wytrysnęło źródełko z czystą wodą i jest tam do dzisiaj. Źródełko nazywane „studzienką” zostało obudowane kapliczką góralską. Kupiec węgierski dość szybko spełnił obietnicę. Zamówił figurę i podarował kościołowi ludźmierskiemu. Była i jest jak światło, czyli jasna, promienna, słoneczna, radosna, uśmiechnięta.
Opowiedziana historia wskazuje, że Maryja, Ludźmierska Pani, to patronka ludzi zagubionych. Dziś mnóstwo ludzi „tapla się” w bagnach, błocie grzechu. Jednak Matka Boża wszystkich przez wieki ratuje.
Sanktuarium jest ważnym miejscem kultu. Jak wygląda życie duchowe w tym miejscu?
Współcześnie od maja do października przybywa najwięcej pielgrzymów. W maju zaczynają się pielgrzymki dzieci związane z dziękczynieniem po pierwszej komunii świętej. Przyjeżdża wiele osób, które kochają Królową Podhala, nawet ze Słowacji, Czech, Węgier. Szczególnie wielu pielgrzymów przyjeżdża na odpust Wniebowzięcia, bo to wezwanie kościoła. Matka Boża Ludźmierska jest szczególnie ukochana przez górali. Przyjeżdżają też orkiestry, co widać głównie w święta maryjne i podczas odpustów, których jest kilka w ciągu roku. Można powiedzieć, że ruch pielgrzymkowy wzmaga się od wiosennego redyku, kiedy górale modlą się razem ze swoimi owieczkami, a potem bacowie i juhasi wyprowadzają stada na hale. Na drogę otrzymują sajty, czyli szczapy drewna upalone w Wielką Sobotę po to, żeby zapalić pierwszą watrę na bacówce. Dostają też wodę święconą, żeby pokropić bacówkę i hale, oraz kalendarz ze wszystkimi datami odpustów, które w okolicach są świętowane. W ostatnią niedzielę października górale przychodzą złożyć podziękowania za szczęśliwy wypas.
Czytelników zapraszam serdecznie do Ludźmierza, gdzie można „zarazić się” radością, pogodą ducha, uśmiechem od Gaździny Podhala, a także można na nowo nauczyć się ludzi–mierzyć miarą Boga, miarą dobra, miarą miłości. Można nauczyć się patrzeć na innych oczami Bożymi, widzieć w nich i dostrzegać tylko dobro. Tu można się pomodlić, ale i zregenerować w ciszy Maryjnego Ogrodu Różańcowego. Kontakt z nami umożliwia strona: www.mbludzm.pl.
Zapraszam, chętnie się z każdym spotkam i pomogę, o ile będę w stanie, ale obiecuję, że pozostaniecie w moim sercu i modlitwach. Będę Was zawierzać ludźmierskiej, uśmiechniętej Pani.
Bóg zapłać za rozmowę.
* Za: „LUDŹMIERZ, Sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala z serii szlakami polskich tradycji chrześcijańskich”, s. 16)