Biografia mistyczki z dzisiejszego odcinka naszego cyklu mówi
o „jednej z najbardziej osobliwych postaci historii duchowości i Karmelu”. Przeniesiemy się więc do siedemnastowiecznej Flandrii, gdzie atmosfera duchowo-religijna dojrzewała w otoczeniu rozkwitającego baroku. Polskiemu czytelnikowi znana jest zdecydowanie słabiej, niż na to zasługuje. Zagłębiamy się w żywot mistyczki wyjątkowo maryjnej, współautorki nurtu duchowości z tym związanego, Marii od św. Teresy.
Kobiety będące bohaterkami tej serii artykułów to święte, błogosławione, ale także postacie, których nie wyniesiono jeszcze na ołtarze. I do tej ostatniej grupy należy Maria od św. Teresy, właśc. Maria Petyt. Nie dajmy się jednak zwieść – brak takiego orzeczenia Kościoła nie oznacza automatycznie, iż dana osoba nie jest godna naśladowania, a przynajmniej pochylenia się z szacunkiem nad opisem jej żywota. Owszem, możemy być pewni świętości osób uznanych za święte i błogosławione, ale nieuhonorowanie takiej osoby przez duchownych mogło być spowodowane rozmaitymi czynnikami, w tym trudnościami samego procesu beatyfikacyjnego (przykładem jest choćby Maria z Ágredy, która pojawiła się w naszym cyklu wcześniej).
Jak nie w klasztorze, to u jego bram
Urodziła się w Hazebrouck w Niderlandach Południowych jako córka wierzących i bogatych kupców. Wstąpiła do zakonu (dokładnie do kanoniczek św. Augustyna), jednak jako dwudziestolatkę wydalono ją z nowicjatu z powodu problemów ze wzrokiem, co utrudniało lub wręcz uniemożliwiało czytanie brewiarza. Przez ponad dwadzieścia lat przebywała w pustelni przylegającej do klasztoru w Mechelen (dziś: Belgia), gdzie prowadziła obfitujące w łaski ascetyczne życie. Z tego względu zwana jest także Pustelnicą z Mechelen. Określa się ją jako tercjarkę karmelitańską, prowadzącą życie konsekrowane. Reprezentuje jeden z mało znanych ruchów odnowy Karmelu w siedemnastym stuleciu – reformę tureńską.
Przyszło jej żyć w czasach wojny trzydziestoletniej, herezji jansenizmu oraz wojny Francji z koalicją. Kalendarium biograficzne potwierdza, że Maria, natchniona łaską, modliła się za Ludwika XIV w czasie tej wojny, a przynajmniej na etapie podbojów w latach 1672-76. Flandria była wówczas dość niespokojnym terenem, na którym ścierały się nie tylko wpływy francuskie i holenderskie, lecz także hiszpańskie i austriackie.
Jako postać z pewnością jest dowodem na to, że funkcjonując formalnie poza zakonem, można z własnej woli prowadzić życie nieróżniące się wiele od życia konsekrowanego.
Mistyka w pełnej krasie
O fenomenach mistycznych możemy się dowiedzieć przede wszystkim z zapisków autobiograficznych, spisanych na polecenia kierownika duchowego, Michała od św. Augustyna (właśc. Michał van Ballaert). To bardzo ważna postać w życiu siostry Marii. Wspólnie stworzyli kolejną już na kartach historii „parę duchową”: mistyk i wytrawny znawca prawideł życia duchowego (inne przykłady to Klara i Franciszek oraz Katarzyna Sieneńska i Rajmund von Penyafort), co jest niczym innym jak najmędrszym działaniem Opatrzności.
Objawienia tudzież wizje wypełniają dużo miejsca w książkach opisujących duchową drogę Flamandki. Nie były one jednak udzielane przez cały czas, dlatego że również i tej siedemnastowiecznej tercjarce przypadło w udziale doświadczać tzw. nocy ciemnej. Radziła sobie z nią nadzwyczaj dobrze. Jak pisze u tzw. kresu życia maryjnego: „Wiem, Umiłowany, że wszystko to jest jedynie pewną miłosną grą i że postępujesz ze mną w ten sposób, aby wypróbować moją miłość. Teraz się ukrywasz, ale tylko po to, aby Twój powrót i widok Twego oblicza napełniły mnie jeszcze większą słodyczą. Jestem z tego zadowolona”. Działo się to na tle wielkich cierpień wewnętrznych i zewnętrznych. Niezauważenie obecności Maryi tłumaczyła sobie prostym a ufnym pocieszeniem: „jeśli Jej obecność byłaby dla mnie niezbędna, bez wątpienia szybko zaszczyciłaby mnie swą wizytą, gdyż złożyła mi taką obietnicę”.
Zaślubiny duchowe – swoją drogą, fenomen dość często spotykany u maryjnych mistyczek – stały się udziałem także tercjarki z Hazebrouck. Pisze ona: „Zdawało mi się, że oddałam me serce najmilszej Matce, aby Ona przekazała je memu Umiłowanemu. Prosiłam Ją z wielkim uczuciem, błagając Ją, aby uzyskała dla mnie łaskę odnowienia mych zaślubin duchowych ze swym najdroższym Synem, mym Umiłowanym. Nie wiedząc, jak to się dokonało, spostrzegłam, że moja prawa ręka spoczywała w prawej ręce Umiłowanego”.