Red.
Ks. Krzysztof Winkler: Pan Bóg zawsze znajdzie drogę do człowieka
Ksiądz Krzysztof Winkler od dziesięciu lat jest proboszczem w Suszcu, parafii w archidiecezji katowickiej. To właśnie tam zetknął się z nowenną pompejańską. W rozmowie z „Królową Różańca Świętego” opowiada, jak ta niezwykła modlitwa wpływa na życie jego i parafii św. Stanisława, którą się opiekuje.
Dlaczego właśnie nowenna pompejańska? Jak się ksiądz do niej przekonał?
Zaczęło się od tego, że próbowaliśmy rozwinąć w parafii Ruch Szensztacki. Założyciel tego Ruchu, ks. Józef Kentenich, odkrył, że Matkę Bożą można „ściągnąć” na ziemię, można się z nią jednoczyć w przymierzu miłości i z nią współpracować dla zbawienia – przede wszystkim swojego własnego, ale też dla zbawienia innych. Zjednoczył grupę chłopców, którzy należeli do sodalicji mariańskiej, a działał z inspiracji Pompejów i bł. Bartola Longa, którym się zachwycił.
Przed dziesięciu laty, gdy się tutaj zjawiłem, podjęliśmy z panią Ewą Bednarczyk, gospodynią czy właściwie asystentką parafialną, próbę budowania takiej wspólnoty. Charakterystyczne jest to, że zaczęliśmy jakby od końca – najpierw w kościele pojawił się obraz Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej i Zwycięskiej Królowej z Szensztat, a później dochodziliśmy do źródeł, czyli Pompejów. Zetknięcie z różańcem i Pompejami, później kilka wyjazdów i spotkań tam, na miejscu, sprawiło, że w parafii zagościła nowenna pompejańska. Odmawiamy ją wspólnie, o różnych porach dnia, bo i wieczorem, i w godzinach wczesnopopołudniowych i zawsze kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt osób na tę modlitwę przychodzi.
Czy towarzyszy im jakaś konkretna intencja?
Nowennę odprawiliśmy już kilka razy w różnych intencjach. Gdy zaistniała potrzeba ratowania kopalni „Krupiński”, odmówiliśmy dwie nowenny. Później zauważyłem w parafii różne problemy, niektóre wydały mi się szczególnie nabrzmiałe, więc jedną nowenną modliliśmy się o pojednanie zwaśnionych rodzin, sąsiadów i osób w naszej małej i wielkiej ojczyźnie. Chciałem tę nowennę rozszerzyć na cały nasz kraj, bo to był i jest czas rozbicia, braku pojednania. Teraz odprawiamy kolejną nowennę – za Polskę i za kapłanów, prosząc o Boże błogosławieństwo, o wierność Bogu, Krzyżowi i Ewangelii oraz o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu. W czasie Światowych Dni Młodzieży włączyliśmy intencję dzieci i młodzieży.
Niesamowite jest to, że wszyscy, którzy się z nami modlą, doświadczają tego, że owoce nowenny są widoczne w sposób namacalny. Przynajmniej ja mam takie odczucie. Czuję, że konkretne owoce mają związek z tą modlitwą i jest to niesamowicie zachęcające i inspirujące do tego, żeby trwać, żeby się nie zniechęcać. Jeśli ktoś zacznie i odmówi jedną, drugą, piątą nowennę, to już potem nie może przestać i musi się zdarzyć coś naprawdę nadzwyczajnego, żeby go zniechęcić. Po kilku nowennach człowiek wie, że to działa bardzo konkretnie, również jako ochrona przed atakami Złego. To akurat było odkrycie ostatniego czasu, związane z rozwijającym się kultem św. Michała. Św. Michał stoi właściwie u początku wszystkich dobrych dzieł, które dzieją się w Kościele. Gdyby wejść głęboko, czy to w historie, czy w wydarzenia związane z miejscami takimi jak Pompeje czy Szensztat, to tam św. Michał lub inni aniołowie są na pewno obecni.
Słychać, że ma ksiądz również bardzo osobiste doświadczenia związane z nowenną pompejańską.
Modląc się, sam doświadczam potęgi i siły tej modlitwy. Na początku odmawiałem modlitwy w sprawach prywatnych, dotyczących na przykład moich bliskich, prosiłem o coś konkretnego dla nich. To na pewno jest dobre i potrzebne, nie ma co się nad tym zastanawiać, Pan Bóg da te łaski, o które się modlimy. Widzę natomiast, że im bardziej intencja staje się niedotycząca bezpośrednio mnie i moich spraw czy moich bliskich, tym więcej Pan Bóg mi daje.
Dziękuję Mu za to, bo doświadczam cudów również w swoim życiu osobistym. Pewne rzeczy, z którymi wydawało mi się, że nie mogę sobie poradzić, że muszę je już zostawić i pogodzić się z tym, Pan Bóg, mimo że nie prosiłem, dał mi przy okazji modlitwy za innych (tej szerszej modlitwy). Dziękuję Mu, że mnie tak doświadcza i że przygotowywał mnie do różańca. Były takie okresy w moim życiu, że jako ksiądz w ogóle nie modliłem się na różańcu. Teraz wiem i widzę z perspektywy czasu, że były to duchowo zmarnowane lata.
Jak to jest zaproponować wiernym odmawianie nowenny pompejańskiej? Istnieją przecież koła żywego różańca, w których wystarczy odmówić dziesięć „zdrowasiek” dziennie, a tu nagle pojawia się piętnaście tajemnic do rozważenia. Czy wierni przyjmują taką propozycję z łatwością? A może buntują się, nie chcą?
Akurat w naszej parafii jest 26 dwudziestoosobowych róż różańcowych. Można powiedzieć – armia ludzi. Bardzo się z tego cieszę, bo jest ich naprawdę dużo, ale niestety widzę, że w obecnych czasach ta jedna dziesiątka różańca to stanowczo za mało. Trzeba dążyć do tego, aby było znacznie więcej tej modlitwy i modlących się.
Na wspólną nowennę zapraszam wszystkich. Mimo że nie przychodzi wiele osób, zauważyłem, że pojawiają się również te, których nie widuję codziennie w kościele, a nawet takie, których nie znam. Usłyszeli, poczuli taką potrzebę i chcą się wspólnie modlić. Jest to jakaś tajemnica, że człowiek, który, jak wiadomo, znajduje się w różnych sytuacjach, czuje się czasem bezradny wobec jakiegoś problemu i wtedy, jak ów tonący, chwyta się wszystkiego. Wydaje mi się, że tak działa łaska Boża – Pan Bóg dociera do tych ludzi nie tylko przeze mnie, ale i przez innych, przez osoby, które doświadczyły działania nowenny pompejańskiej i różańca. Myślę, że taka bezpośrednia inspiracja jest najlepsza, a Pan Bóg zawsze jakoś znajdzie drogę dojścia do człowieka. Ważne, żebyśmy to Jego wezwanie podejmowali.
Wsród świeckich podejście do różańca jest trochę nieufne – wiedzą jak, ale nie wiedzą dlaczego, wydaje im się, że to tylko takie żmudne powtarzanie. Czy różaniec w zbliżającym się Roku Fatimskim przeżyje swój renesans? Czy są jakieś perspektywy dla nowenny pompejańskiej? Jak ksiądz na to patrzy jako duszpasterz?
Jestem mocno wewnętrznie przekonany, że musi nastąpić jakieś przebudzenie całego naszego narodu i ojczyzny.
Oczywiście, dobrze, że jest krucjata różańcowa za ojczyznę, ale to jest w tej chwili może około stu tysięcy osób, które zobowiązują się do modlitwy jedną dziesiątką różańca. Gdyby było, powiem skromnie, chociaż milion osób, które podjęłyby się odmawiania w takiej formie przynajmniej części różańca, nie mówiąc już o nowennie pompejańskiej (co też się może wydarzyć) w intencji Polski, ojczyzny i przede wszystkim kapłanów na czele z biskupami, wtedy, myślę, że to wszystko, co dzieje się w naszym kraju dobrego, byłoby o wiele bardziej owocne i intensywne. Zmiany jeszcze by się spotęgowały. Dlatego tym, co było moim szczególnym pragnieniem w trakcie mojego kończącego się pobytu w tutejszej parafii, była przede wszystkim pomoc w formacji grupom Legionu Maryi, rodzinom czy grupom szensztackim. Chcę posługiwać się tymi narzędziami, jakimi są różaniec i nowenna pompejańska, szerzyć je i praktykować samemu, żeby ten Rok Fatimski, który jest przed nami, był radością dla Matki Bożej i żeby jak najwięcej ludzi otrzymało nową siłę do tego, by zupełnie inaczej przeżywać swoje życie.
Był ksiądz chyba sześć czy siedem razy w sanktuarium w Pompejach. Można powiedzieć, że wraca tam ksiądz jak do domu. Dlaczego jest ono takie wyjątkowe?
Pamiętam swoją pierwszą pielgrzymkę do Pompejów sprzed dwudziestu kilku lat. Byliśmy tam krótko, ale w pamięci utkwiło mi wejście do bazyliki – trwała właśnie modlitwa różańcowa, cała bazylika była wypełniona ludźmi (to był akurat październik) i została mi w pamięci ta potężna modlitwa ludzi. W ostatnich latach jeździłem tam również dlatego, że Pan Bóg dał taką możliwość, że może się bardzo łatwo dostać małym kosztem do Neapolu. Z Katowic to niecałe 2 godziny lotu i jest się na miejscu! Zawsze zabierałem tam z sobą kilka osób, żeby na miejscu mogły doświadczyć siły, która łączy się z różańcem, bo jest to niesamowite wrażenie. Niewątpliwie Pompeje są taką światową stolicą różańca. Jest też oczywiście Fatima, ale to w Pompejach pojawił się ten pierwszy, bardzo mocny impuls z nieba wskazujący, że to właśnie jest właściwe narzędzie, broń, którą musimy się posługiwać, bo bez różańca po prostu przegramy, a z różańcem mamy zapewnione zwycięstwo. Jestem o tym przekonany i życzę Państwu tej pewności i mocy Bożej, żebyście dalej to, co robicie, z Bożą pomocą kontynuowali.
Dziękujemy za rozmowę!
Redakcja
Więcej tekstów tego autoraMogą zainteresować Cię też: