Jakub i Tomasz to apostołowie o bardzo wyrazistych charakterach. Pierwszy z nich jest zapalczywy i przesadnie pewny siebie. Drugi – wręcz przeciwnie, jest niepewny i targany wątpliwościami. Obaj nie są więc idealni, ich twarze są bardzo ludzkie i podobne do naszych. Obaj osiągnęli jednak świętość – na drodze za Jezusem.
Święty Jakub
Święty Jakub, syn Zebedeusza, określany jest przydomkiem Większy lub Starszy (o jego imienniku, nazywanym Młodszym lub Mniejszym, mowa była w poprzednim artykule). W Ewangelii zawsze pojawia się on w towarzystwie swego młodszego brata, Jana. Obaj synowie Zebedeusza, podobnie jak ich ojciec, byli rybakami i tak jak Piotr i Andrzej pochodzili z Kafarnaum. To pozwoliło im być świadkami cudownego połowu, opisanego w piątym rozdziale Ewangelii według św. Łukasza, po którym zostali powołani przez Jezusa. Jakub, który zostawia ojca, łódź oraz pełne sieci, jest obrazem bezwarunkowej gotowości pójścia za Panem, doskonałym przykładem ewangelicznego radykalizmu, odwagi i entuzjazmu.
Jako jeden z pierwszych towarzyszy Chrystusa prawdopodobnie cieszył się ważną pozycją w gronie apostołów, o czym zdaje się świadczyć jego przydomek. Co więcej, to właśnie Jakub został wybrany, aby razem z Piotrem i Janem uczestniczyć w wyjątkowych momentach ziemskiego życia Jezusa. Był on zatem jednym ze świadków wskrzeszenia córki Jaira, przemienienia i modlitwy w Ogrójcu. Może to dowodzić szczególnej zażyłości, jaka łączyła go z Mistrzem.
Być może właśnie owa bliskość i poczucie wyjątkowości kazały Jakubowi i Janowi prosić Jezusa, by w przyszłym Królestwie mogli oni zasiąść po Jego prawej i lewej stronie (według Mateusza zwróciła się z tym do Nauczyciela matka tych dwu braci). Choć wzbudziło to oburzenie pozostałych uczniów, w ich prośbie obok pyszałkowatej – trzeba to przyznać – chęci zadbania o własny los, pobrzmiewa też wiara w wielkość Mesjasza i niecierpliwe oczekiwanie na Jego objawienie się światu. Jednak, jak miało to miejsce chociażby w przypadku Judasza, Jakub i jego brat spodziewają się po obiecanym Wybawicielu raczej ziemskiego triumfu niż drogi przez cierpienie i śmierć do wiecznej chwały. Eschatologiczną niecierpliwość apostoła widzimy też w pytaniu, które zadaje Jezusowi razem z Piotrem, Andrzejem i Janem – pytaniu o znaki, jakie będą towarzyszyć wypełnianiu się mesjańskich obietnic.
Zdecydowanie i pewność siebie Jakuba ujawniają się po raz kolejny, gdy mieszkańcy jednego z samarytańskich miasteczek nie chcą przyjąć Jezusa. Wówczas synowie Zebedeusza zwracają się do Mistrza z propozycją, że mogą sprowadzić z nieba ogień, aby zniszczył niegościnną miejscowość. Jezus studzi wtedy ich zapał, dla nas zaś zrozumiały staje się w tym kontekście przydomek, którym obdarzeni zostali w Ewangelii Jakub i Jan: „synowie gromu”.
Porywczy i gwałtowny Jakub był pierwszym z grona Dwunastu, który poniósł śmierć męczeńską. Wzmiankę o tym znajdujemy w Dziejach Apostolskich, które podają, iż król Herod (Agryppa) kazał ściąć go mieczem. Miało to miejsce w Jerozolimie, w roku 43 lub 44. Według Klemensa Aleksandryjskiego idący na śmierć apostoł miał wybaczyć człowiekowi, który go oskarżył (inne źródła mówią, iż wybaczył swojemu katowi), czym spowodował jego nawrócenie. Ostatecznie obaj zostali zgładzeni.
Stosunkowo krótka działalność apostolska Jakuba może być przyczyną znikomej liczby źródeł apokryficznych odnoszących się do jego osoby. Liczne legendy na jego temat powstają natomiast w średniowieczu. Tradycja mówi, iż w IX w. odkryto w Hiszpanii grób Apostoła, choć jego kult zaczął się szerzyć w tym rejonie już dwa wieki wcześniej. Według podań ciało Jakuba Większego miało przypłynąć z Jerozolimy w sposób cudowny na łodzi bez wioseł, skała zaś, na której je złożono, miała sama uformować się w sarkofag. W źródłach arabskich z XI w. odnajdujemy informację o znaczeniu, jakie w chrześcijańskim świecie odgrywało Santiago de Compostela, miejsce znalezienia ciała świętego. W 1211 r. konsekrowano tam potężną katedrę ku jego czci. Grób św. Jakuba stał się tym samym najważniejszym, obok Rzymu i Jerozolimy, celem pielgrzymek mieszkańców ówczesnych Europy.
W ikonografii Zachodu św. Jakub przedstawiany jest często jako wędrowiec w stroju pielgrzymim i z laską w ręku. Jego atrybutem jest muszla, która stała się również znakiem wszystkich udających się w drogę do Santiago.
Święty Tomasz
Pismo Święte nie podaje nam żadnych informacji na temat rodziny czy pochodzenia Tomasza. Możemy się domyślać, że był z Galilei i podobnie jak część apostołów zajmował się rybołówstwem, na co może wskazywać ostatni rozdział Ewangelii Janowej, gdzie czytamy, iż wypływa on razem z kilkoma innymi uczniami Jezusa na połów.
W czwartej Ewangelii Tomasz kilkakrotnie zabiera głos, za pierwszym razem przed wskrzeszeniem Łazarza. Jezus, na wieść o chorobie przyjaciela, decyduje się iść do Judei, mimo że nie jest to dla niego bezpieczne miejsce. Tomasz, komentując decyzję Nauczyciela, zwraca się wówczas do współuczniów słowami: „Chodźmy także i my, aby razem z nim umrzeć”. Z jednej strony w stwierdzeniu tym ujawnia się pesymizm i obawy apostoła, z drugiej – gotowość podzielenia losu Chrystusa. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż zarówno hebrajskie imię Tomasz, jak i jego grecki odpowiednik Didymos, oznaczają „bliźniaka”. Najczęściej odnoszone jest to do dwóch natur apostoła – niedowiarka i wierzącego zarazem. Jednak w kontekście przytoczonych wyżej słów można wysnuć przypuszczenie, iż chodzi tu także o rodzaj duchowego pokrewieństwa ze Zbawicielem.
Po raz drugi słyszymy głos Tomasza w czasie Ostatniej Wieczerzy. Pan zapowiada wówczas swoje odejście, a zarazem obiecuje uczniom, że przygotuje dla nich miejsce w domu Ojca. Na zapewnienie Jezusa: „Znacie drogę, dokąd Ja idę”, apostoł odpowiada: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. Tomasz ujawnia całkowite niezrozumienie słów Mistrza, swoje zagubienie i lęk. Ten, który jest gotów umrzeć razem z Jezusem, nie pojmuje jeszcze, iż miłość jest większa od śmierci. Znowu więc Tomasz okazuje się „bliźniakiem” – lecz tym razem dla nas, w naszych wątpliwościach i obawach.
Najważniejszy dialog pomiędzy Jezusem a Tomaszem ma miejsce już po Zmartwychwstaniu. Apostoł ten nie był razem z pozostałymi w Wieczerniku, gdy przyszedł do nich Zmartwychwstały Jezus. Choć uczniowie zaświadczają, iż Go widzieli, Tomasz nie jest gotów im uwierzyć, jeżeli sam nie dotknie ran żywego Chrystusa. Gdy Pan ponownie do nich przychodzi, pozwala, aby „niewierny” apostoł przekonał się o prawdziwości Jego ran i Jego Zmartwychwstania. Tomasz wyznaje wówczas swą wiarę w słowach: „Pan mój i Bóg mój!”. W pełnym wątpliwości uczniu dokonuje się ogromna przemiana, a relacja ze Zbawicielem staje się niezwykle głęboka i osobista.
Tradycja nazywa św. Tomasza apostołem Indii. O jego pobycie w tym kraju opowiadają apokryficzne „Dzieje Tomasza”. Według nich przybył on na dwór króla indyjskiego jako cieśla i budowniczy. Zamiast jednak budować królewski pałac, pieniądze przeznaczone na ten cel rozdawał ubogim, którym głosił Dobrą Nowinę. W ten sposób stawiał – jak mówi apokryf – „pałac niebieski”, a swoim postępowaniem nawrócił nawet samego króla.
„Dzieje Tomasza” opowiadają również o jego męczeńskiej śmierci (miał zostać przebity włócznią). Ciało świętego pochowane zostało w Mailapur, leżącym na przedmieściach współczesnego Madrasu, a stamtąd przeniesiono je najpierw do Edessy, później na wyspę Chios, a wreszcie w XII w. – do Ortony we Włoszech. Kult św. Tomasza pozostał jednak w Indiach bardzo żywy. Gdy w początkach XVI w. przybyli na te ziemie portugalscy misjonarze, ku swemu zaskoczeniu zastali tam wspólnoty chrześcijan, które swe pochodzenie wywodziły od tego właśnie apostoła.
Zachodnia ikonografia, przedstawiając św. Tomasza, upodobała sobie moment jego spotkania ze Zmartwychwstałym Panem. W ten sposób utrwaliła ona jego wizerunek „niedowiarka”, który potrzebował dotknąć ran, aby uwierzyć. Sceptyczna niewiara apostoła stała się jednak dla niego bramą wiary, a w spotkaniu ze Zmartwychwstałym wypełniły się słowa, które Chrystus wypowiedział do niego w czasie Ostatniej Wieczerzy: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”.
Papież Grzegorz Wielki powiedział o apostole Tomaszu, iż jego niewiara pomogła nam bardziej niż wiara pozostałych uczniów. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż wszystko to, co czyni uczniów Chrystusa bardziej „ludzkimi”, sprawia, że łatwiej jest nam podążać drogą, którą przeszli przed nami i którą pozostawili nam jako swoje dziedzictwo.
s. Urszula Dzielawska CMBB
Tomasz Parciński