W 1995 roku Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu ogłosiła listę 45 ważnych i wartościowych filmów fabularnych. Jako film o szczególnych walorach moralnych, znalazło się na niej dzieło Hugh Hudsona Rydwany ognia.
Część z nas z pewnością kojarzy zapadający w pamięć motyw muzyczny i historię biegacza, rozdartego pomiędzy sportową rywalizacją, a własnymi wartościami. Niewielu wie natomiast, że Eric Liddell istniał naprawdę, a jego moralne osiągnięcia wykraczały daleko poza olimpijską arenę.
Urodził się 16 stycznia 1902 w rodzinie protestanckich misjonarzy. Jako utalentowany sportowiec miał rywalizować w biegu na 100 metrów podczas paryskich Igrzysk Olimpijskich w 1924 roku. Kilka miesięcy przed tym wydarzeniem okazało się, że kwalifikacje do biegu zostały zaplanowane na niedzielę. Liddell, jako człowiek głęboko wierzący, nie chciał rywalizować w Dzień Pański. Zamiast tego postanowił przygotowywać się do biegu na dłuższych dystansach – 200 i 400 metrów. Jego decyzja była silnie krytykowana – w rywalizacji na 100 metrów był faworytem, natomiast jego dotychczasowe osiągnięcia na 400 metrów nie dawały nadziei na sukces. Mimo to Eric nie złamał się i pozostał wierny swoim zasadom. O swojej strategii mówił w późniejszym czasie tak:
Biegnę pierwsze 200 metrów tak mocno, jak tylko mogę. Następnie, z Bożą pomocą, kolejne 200 metrów biegnę jeszcze mocniej
Ta ufność w Bożą opiekę przyniosła najwyraźniej rezultaty. Nie dość, że Liddell został mistrzem olimpijskim, to jeszcze z czasem 47.6 s pobił rekord świata w biegu na 400 metrów.
W rok po tych wydarzeniach, u szczytu kariery, Eric postanowił dołączyć do rodziców w Chinach, by tam służyć potrzebującym jako misjonarz. Czasy na całym świecie były niespokojne, a narastający konflikt chińsko-japoński poskutkował wybuchem wojny pomiędzy tymi państwami w 1937 roku. Sytuacja była na tyle niebezpieczna, że rząd brytyjski zalecał opuszczenie Chin wszystkim swoim obywatelom. Tak też zrobiła rodzina Liddella, w tym jego żona i dzieci, biegacz zaś pozostał w stacji misyjnej, aby pomagać najbiedniejszym.
Tak jak w przypadku olimpijskich zmagań, tak i tutaj wiara i wyznawane zasady były dla Erica ważniejsze niż osobista korzyść
Jego duch nie osłabł nawet wtedy, gdy trafił do obozu dla internowanych. Pomagał organizować obozowe życie, szukał dodatkowych źródeł pożywienia, nauczał i łagodził spory. Gdy podczas wymiany więźniów Winston Churchill chciał uwolnić wycieńczonego chorobą i niedożywieniem biegacza, ten odmówił, swoje miejsce ofiarując ciężarnej kobiecie. Nigdy nie opuścił obozu. Zmarł 21 lutego 1945 roku na nierozpoznanego guza mózgu.