Czy tylko misjonarz w Afryce ma dużo pracy?

Photo of author

Autor: Maria Łączkowska

Usłyszałam kiedyś takie zdanie, że pracą jest posługa na misjach, a w Polsce ksiądz jedynie odprawia poranną mszę i tyle. Bardzo mnie taka opinia zaskoczyła, bo wygłosił ją również ksiądz. Żartował czy mówił na poważnie? Bagatelizował pracę w tradycyjnym katolickim środowisku, a może tęsknił za entuzjazmem i gorliwością tych, którzy wiarę dopiero odkrywają? Nie mogłam niestety dopytać, dlaczego tak uważa, ale sama zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Czy tylko misjonarz w Afryce ma dużo pracy

© Fot. Pexels / Soly Moses

Kochani Czytelnicy!
91% artykułów na naszej stronie jest dostępnych bez ograniczeń. Nie znaczy to, że nie istnieją koszty ich przygotowania i publikacji. Będziemy wdzięczni za zaprenumerowanie naszego czasopisma albo wsparcie naszej Fundacji. Dziękujemy za zrozumienie.
Redakcja

Usłyszałam kiedyś takie zdanie, że pracą jest posługa na misjach, a w Polsce ksiądz jedynie odprawia poranną mszę i tyle. Bardzo mnie taka opinia zaskoczyła, bo wygłosił ją również ksiądz. Żartował czy mówił na poważnie? Bagatelizował pracę w tradycyjnym katolickim środowisku, a może tęsknił za entuzjazmem i gorliwością tych, którzy wiarę dopiero odkrywają? Nie mogłam niestety dopytać, dlaczego tak uważa, ale sama zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Czy tylko misjonarz w Afryce ma dużo pracy, Królowa Różańca Świętego nr 76
Ten artykuł pochodzi z czasopisma „Królowej Różańca Świętego” nr 76 © Fot. arch. red.

Z pytaniem o to, co ksiądz robi przez cały dzień (obok pytania o to, skąd ma pieniądze), spotkałam się w czasie pracy z dziećmi wczesnoszkolnymi. Na to drugie odpowiadałam sama, a na pierwsze szukaliśmy odpowiedzi razem: odprawia mszę świętą, a wcześniej siedzi w konfesjonale, to jasne. Czasami uczy religii lub pracuje w szpitalu, domu pomocy albo chodzi do chorych. Ma także dyżury w biurze parafialnym. Niektórzy księża prowadzą również grupy dziecięce i młodzieżowe, opiekują się ministrantami. W sumie nie tak mało tych aktywności. Skąd więc przekonanie, że bycie na misjach to jest praca, a posługa w Polsce już nie?

Może chodzi o czas, który się na nią poświęca. W dalekich krajach misjonarz ma do pokonania duże odległości, często jest w drodze i dzień ma bardzo wypełniony obowiązkami. W Polsce oczywiście zdarzają się kościoły filialne albo trzeba dotrzeć do kilku miejsc, by odprawić mszę świętą dla sióstr czy pensjonariuszy domu opieki, ale dojazdy nie wymagają wielkiego zaangażowania. Może pod hasłem „praca” należy rozumieć właśnie te godziny potrzebne na dotarcie tam, gdzie ksiądz jest oczekiwany? Zmęczenie i trudności fizyczne – w tym rzecz?

A może chodzi o coś zupełnie innego? Może ksiądz, który jedzie na misje, spotyka się z czymś nowym, nie kroczy wytyczonymi ścieżkami, nie ma rutyny? Może podzielić się doświadczeniem wiary z ludźmi, którzy nie tylko inaczej wyglądają, ale wyrośli w innej tradycji i kulturze, a w kazaniu nie można odwołać się do „Hrabiego Monte Christo” lub „Skąpca”, bo to nie ich kanon literatury? Czy pod hasłem „praca” kryje się konieczność poznawania tamtej kultury, poszukiwania wspólnego języka, obrazów i odwołań? 

Przypomniały mi się też opowieści misjonarzy o otwartości ludzi, wśród których pracowali, o życzliwości, o budowaniu relacji. Nawet w sytuacjach, gdy każdy pozostawał przy swoich wierzeniach, dało się odczuć zainteresowanie, chęć spotkania, rozmowy. 

Może słowa „to jest praca” dotyczyły poczucia sensu swojego działania w takich warunkach? Może łatwiej jest być nowym, budzącym zainteresowanie człowiekiem, by samemu się otworzyć i cieszyć spotkaniem nawet w bardzo trudnych sytuacjach, bo misje to nie jest sielanka, a tłumy niekoniecznie przybiegają, by się ochrzcić.

Może przekonanie o mniejszej „wartości” pracy tu, w Polsce, wiąże się z tym, że nie ma tylu i takich spotkań ani rozmów. Może księża nie czują, że ich potrzebujemy? Teoretycznie powinno być łatwiej i ta praca powinna się znaleźć: porozumiewamy się tym samym językiem, wyrośliśmy w tej samej tradycji i kulturze. Teoretycznie możemy przyjść i poradzić się księdza w sprawie naszych wątpliwości związanych z życiem w świecie, w którym uważa się, że skoro wzorca czy ideału nie da się osiągnąć, to należy go anulować lub zapomnieć. Ale nie przychodzimy. 

Teoretycznie chcemy poważnie podchodzić do sakramentu pokuty i naprawdę robić małe kroki naprzód. W praktyce bywa typowo przedświątecznie, czyli i penitent, i ksiądz się spieszą. 

Teoretycznie mamy okazję do rozmów na ważne tematy przy okazji kolędy, ale takie 15 minut raz na rok trudno w pełni wykorzystać, a jakoś nie pojawiają się propozycje innych spotkań.

To dlatego ksiądz może mieć poczucie, że w polskiej parafii to nie jest praca. Ale za tym wcale nie musi iść stwierdzenie, że „jest luzik”. Może, ale nie mu­si: jesteśmy tylko ludźmi i – z koloratką czy bez – leniuszków nie brakuje. Myślę jednak, że za tym stwierdzeniem wędruje jakiś smutek i jakaś potrzeba. Po obu stronach.

Smutek świeckiego, gdy czeka przed pustym konfesjonałem, bo spowiedź powinna być tylko poza mszą – ksiądz pojawia się 5 minut przed dzwonkami, a chętnych sporo. Smutek księdza, gdy siedzi w pustym konfesjonale 20 minut przed mszą, a świeccy przychodzą na ostatnią chwilę.

Smutek świeckiego, gdy nie może trafić na księdza w godzinach otwarcia biura parafialnego, a chciałby zapytać o coś dla siebie ważnego. Smutek księdza, gdy do biura parafialnego zagląda świecki tylko po „tradycyjną usługę religijną” i pyta o jej koszt.

Ograniczony dostęp

Całość przeczytasz w "Królowej Różańca Świętego". To wydanie jest wciąż dostępne w sprzedaży, dlatego ma ograniczony dostęp. Nasze czasopisma możesz nabyć w cenie już od 2 zł. Zamów i wspieraj różańcowe inicjatywy!

Photo of author

Maria

Łączkowska


Mogą zainteresować Cię też:

Mistyczki wszechczasów, Numer 71

Lucia Mangano

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments