Jak wyglądała Niedziela Palmowa w średniowieczu? Ksiądz jedzie na ośle w procesji Niedzieli Palmowej: niejeden wierny zachwyci się takim nowoczesnym zjawiskiem. Tymczasem okazuje się, że jest to widowisko głęboko zakorzenione w wielowiekowej tradycji katolickiej liturgii. Każda liturgia ma w sobie – poza wszystkimi aspektami związanymi z wiarą – coś z widowiska. W poprzednim numerze przyglądaliśmy się tzw. dramatyzacjom Wielkiego Tygodnia. Dziś spójrzmy na to, jak dawniej celebrowano Niedzielę Palmową.
Żeby to zrobić, musimy cofnąć się o kilka wieków – do czasów, kiedy nie było jeszcze święta Bożego Ciała, a liturgia w poszczególnych parafiach czy klasztorach różniła się od siebie: różne księgi zawierały swoje specyficzne redakcje, wersje, akcenty. Zostały one ujednolicone dopiero po soborze trydenckim, który obradował w połowie XVI wieku.
W średniowiecznym kościele nie brakowało wrażeń. Dostarczało ich np. zdejmowanie z krzyża figury Chrystusa i składanie jej do grobu w Wielki Piątek. Z kolei we Wniebowstąpienie wciągano na linie rzeźbę Zmartwychwstałego, by zniknęła w otworze w sklepieniu. Pomagało to wiernym w osobistym przeżyciu tajemnicy wiary, której dotyczyło dane święto.
Szczególnie w późnym średniowieczu rozwinął się typ pobożności, który akcentował osobiste, emocjonalne przeżywanie cierpienia Chrystusa. Tutaj przedmiotem do kontemplacji były naturalistyczne rzeźby, z bardzo wyraźnie zaznaczonymi śladami męki. Podobnie działały wszystkie emocjonalne, teatralne elementy w trakcie samej liturgii.
Dziś możemy się zastanawiać, po co takie zbędne dekoracje, skoro procesja kończyła się mszą świętą, w czasie której Chrystus jest realnie obecny, a przewodniczył jej celebrans występujący in persona Christi? Czy to nie wystarczyło? Otóż myślenie ludzi średniowiecza było zupełnie inne niż nasze. Powszechna świadomość, że Jezus jest realnie obecny w Eucharystii nie była tak popularna, np. święto Bożego Ciała ustanowiono na Zachodzie dopiero w XIV wieku. Chodziło też o osobiste, bezpośrednie przeżycie liturgii, które dzisiaj ustąpiło miejsca bardziej duchowemu podejściu czy intelektualnym rozważaniom. Rzeźba uobecniała samego Jezusa, pomagała w wyobrażeniu sobie sytuacji z Ewangelii.
Gdzie znajdziemy ślady dawnej liturgii
Takie rzeźby Chrystusa na ośle (zwane czasem infantylnie Jezuskiem palmowym)można do dziś oglądać np. w Muzeum Narodowym w Krakowie czy Muzeum Narodowym w Poznaniu, a współczesną ludową wersję – w skansenie w Nowym Sączu. Są to pięknie zachowane dzieła. W większości to dużej, naturalnej lub ponadnaturalnej wielkości postaci Chrystusa, który siedzi na ośle i podnosi rękę w geście błogosławieństwa. Wiele figur znajduje się na zachowanej do dziś platformie, na której ciągnięto rzeźbę w trakcie procesji. Jeśli więc spotkają się Państwo ze zwyczajem, że ksiądz w Niedzielę Palmową wsiada na osła i jedzie w procesji – proszę się nie dziwić i pamiętać, że to nawiązanie do tradycji, która ma co najmniej kilka wieków.