Abp Gądecki: Matka warta więcej niż 100 nauczycieli

Homilię Księdza Arcybiskupa przedrukowujemy za jego stroną oficjalna.

Ku szczytom nieba podąża

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

Pośrodku sierpnia Kościół na Wschodzie i na Zachodzie świętuje uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. My także – zgromadzeni dzisiaj w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanym – włączamy się w to świętowanie, które dotyczy naszej duchowej Matki, czyli  kogoś wyjątkowego i szczególnego, kogoś nadrzędnego i wzorcowego w stosunku do innych ludzi. Kogoś, kto – jak każda dobra matka – jest więcej wart niż stu nauczycieli.

W Polsce ta uroczystość wiąże się ściśle z naszą historią, z rocznicą tzw. „Cudu nad Wisłą” (1920). Z cudem, który nie powstał z niczego. „Cud sierpniowy zrodził się pod opieką Boską, z męki samotnego Wodza i ze zbiorowego, krwawego, ofiarnego wysiłku żołnierza. Jest to istotnie cud niespożytej mocy ducha polskiego, która spętana w niewoli drzemała, a obudzona do życia piorunem spadła na ponawianą próbę narzucenia jarzma” (W. Pobóg-Malinowski).

W tym dniu pragniemy rozważyć tajemnicę, dzięki której Maryja: „po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”. Chcemy przy tym kontemplować nie tylko tajemnicę zachowania ciała Maryi od jakiegokolwiek zepsucia, ale również Jej triumfu nad śmiercią i uwielbienia w niebie (Ap 12,1):

„Ku szczytom nieba podąża
Maryja, jasna jutrzenka,
Wspanialsza blaskiem od słońcaI
od księżyca piękniejsza” (z hymnu Liturgii Godzin na uroczystość Wniebowzięcia NMP).

1. HISTORIA WNIEBOWZIĘCIA

 Na pierwszy rzut oka tajemnica wniebowzięcia zdaje się być nieobecna w Piśmie Świętym. Nowy Testament nie wspomina nawet o śmierci Maryi a ostatnia relacja z Jej ziemskiego życia – obecna w Dziejach Apostolskich – mówi tylko o modlitwie Maryi z uczniami w Wieczerniku w oczekiwaniu na zesłanie Ducha Świętego (Dz 1,14).

Istnieje natomiast w Biblii zawoalowana zapowiedź wniebowzięcia, obecna w tzw. Protoewangelii zawartej w Księdze Rodzaju („Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” – Rdz 3,15). W tej zapowiedzi mowa o zwycięstwie Niewiasty nad grzechem i jego skutkami. To zwycięstwo odniósł Jezus, potomek Maryi, miażdżąc definitywnie głowę szatana, rajskiego węża, zadając śmierć śmierci. Skoro zaś Maryja miała tak wielki udział w zwycięstwie swojego Syna, to również Jej triumf nad śmiercią był pełniejszy aniżeli u innych ludzi.

Poza „Protoewangelią” Kościół w swoim nauczaniu o wniebowzięciu odwołuje się do „starej i godnej wiary tradycji” jerozolimskiej, która mówi o „zaśnięciu” Maryi, czyli o Jej śmierci, a następnie o wniebowzięciu. Tradycja ta niesie ze sobą jakąś intuicję wiary, odnosząc w liturgii tajemnice życia Jezusowego do życia Jego Matki (tak np. złożenie do grobu Jezusa staje się pierwowzorem opisu złożenia Jego Matki do grobu a wniebowstąpienie Jezusa staje się wzorem Jej wniebowzięcia).

  a.  Zaśnięcie (gr. koimesis)

Owa „stara i godna wiary” tradycja wspomina zgromadzenie się apostołów w Jerozolimie na Górze Syjon wokół łoża umierającej Maryi, w drugim roku po wstąpieniu Pana Jezusa do nieba (Transitus Józefa z Arymatei, IV). Na tym zgromadzeniu zabrakło jedynie apostoła Tomasza, który – podobnie jak w dniu zmartwychwstania Jezusa – także i tym razem nie zdążył na czas (Transitus Melitona z Sardes, II,1.3).

Gdy więc nadeszła niedziela, zstąpił Chrystus – o godzinie trzeciej – i pozdrowił Maryję, „wziął świętą jej duszę, oddał w ręce Michała, […]. My natomiast, apostołowie ujrzeliśmy duszę Maryi,[..], a miała ona doskonałą formę człowieczą, tyle że nie miała kształtu ani kobiety, ani mężczyzny, a jedynie była obdarzona podobieństwem wszelkiego ciała, a blask jej był siedmiokroć większy [od słońca]” (Transitus R, XXXV).

Wspaniałą ilustracją tego wydarzenia jest starożytna mozaika z łuku tryumfalnego bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie, przedstawiająca duszę Maryi w postaci maleńkiego niemowlęcia – od stóp do głowy owiniętego w lśniące bielą pieluszki – podtrzymywanego przez Chrystusa.

b.   Pogrzeb

Gdy więc Maryja zmarła a jej dusza została wzięta do raju, wtedy apostołowie zabrali ciało Maryi i – przy śpiewie psalmów – przenieśli je na marach  z góry Syjon do Doliny Jozafata. A kiedy „doszli do Doliny Jozafata, na którą wskazał im Pan, i złożyli ją w nowym grobowcu, i zamknęli grób. Sami zaś siedli przy wejściu do grobowca, jak nakazał im Pan” (por. Opowieść Jana Teologa o uśnięciu świętej Bogurodzicy, XLVIII).

W tymże grobie „przez trzy dni słyszano głosy niewidzialnych aniołów, którzy chwalili Chrystusa […], a gdy wypełnił się trzeci dzień, zamilkły głosy, z tego więc poznali wszyscy, że drogocenne jej ciało zostało przeniesione do raju” (Opowieść Jana Teologa…, XLVIII).

c.  Wniebowzięcie

Wtedy bowiem – po upływie trzech dni – przybył ponownie Chrystus, tym razem już nie po duszę, ale po ciało Maryi, aby je zabrać do nieba. „I rzekł Pan do Michała, aby wziął ciało Maryi na chmurę i złożył je w raju. […] I skoro zbliżyli się do raju, złożyli ciało Maryi pod drzewem życia. I przyniósł Michał jej świętą duszę i złożył ją w jej ciele” (Transitus R, XLVII-XLVIII).

Świadkiem sceny wniebowzięcia stał się Tomasz, który się spóźnił. „Wtedy wielce błogosławiony Tomasz niespodziewanie został przywiedziony na Górę Oliwną i ujrzał jak najświętsze ciało dążyło do nieba, […] przepaska, którą opasali apostołowie najświętsze ciało, została zrzucona z nieba błogosławionemu Tomaszowi. Podniósł ją, ucałował i składając Bogu dzięki, ponownie udał się do Doliny Jozafata” (Transitus Józefa z Arymatei, XVII).

Kiedy w końcu odnalazł on pozostałych apostołów czuwających przy grobie, zapytał ich: „‘Gdzie złożyliście jej ciało?’ Oni wskazali palcem grób. On zaś rzekł: ‘Nie ma tam ciała zwanego najświętszym’ […]. Wtedy prawie już zagniewani przystąpili do grobu, który był na nowo wykuty w skale, podnieśli kamień, ale gdy nie znaleźli ciała, …” (Transitus Józefa z Arymatei, XIX). Zamiast ciała Maryi, w Jej grobie znajdowały się już tylko zioła i kwiaty.

Dlaczego powinniśmy w to wszystko wierzyć – pyta retorycznie starożytny autor i odpowiada: „Powinniśmy wierzyć, że Matka Boża została wraz ze swym ciałem zaniesiona do niebios, i to z wielorakich powodów. Po pierwsze: ponieważ jej ciało nie jest czczone na ziemi. Ba, naprawdę, nie znaleziono go: jeśli zaś nie znajdowałoby się ono ani w niebie ani na ziemi, to wydawałoby się, że go nie było ani na ziemi, ani w niebie, a w to trudno byłoby uwierzyć. Po drugie: byłoby rzeczą złą i podłą wierzyć, że ciało, które nosiło tak wielkiego Pana, jakim był Jezus Chrystus, zostało jedzone przez robaki ziemi. Po trzecie: ponieważ nie byłoby rzeczą godną, aby Jezus Chrystus, który jest częścią jej ciała […] był zarazem życiem dla aniołów i mięsem dla robaków. I tak Pan nasz wziął z niej ciało, a nie duszę, trzeba czcić to ciało w niebie, tak jak ciała świętych są czczone na ziemi” (RKPS. LAT NR 3550; Bibl. Nation. Paris, f.168).

2. DLACZEGO WNIEBOWZIĘTA?

Czym zasłużyła sobie Maryja na wniebowzięcie? Pierwszą tego przyczyną była Jej wiara. Wiara była fundamentem wielkości Maryi: „Błogosławiona [jest], która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (Łk 1,45).

Drugą przyczyną było jej Niepokalane Poczęcie. Skoro Matka Chrystusa była poczęta bez grzechu, to znaczy, że nie podlegała prawu śmierci; śmierć bowiem jest skutkiem grzechu pierworodnego. Między innymi z tej racji św. Efrem Syryjczyk opisuje Maryję jako ideał piękna: „Jest Ona święta w swym ciele, piękna w swym duchu, przejrzysta w swych myślach, szczera w swojej inteligencji, doskonała w swych uczuciach, czysta, wytrwała w swych postanowieniach, niepokalana w swoim sercu, nadzwyczajna, pełna wszelkich cnót” (Hymny do Dziewicy Maryi 1,4).

Trzecią przyczyną było jej Boże macierzyństwo. Jej ciało zostało w szczególny sposób uświęcone, ponieważ Maryja poczęła i wydała na świat Syna Bożego. Do nikogo z ludzi nie odnosiły się tak dosłownie – tak jak do Niej – słowa św. Pawła: „żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Jan Damasceński uczy: „Wypadało, aby Ta, która w swym łonie nosiła Stwórcę, gdy był Dziecięciem, została przyjęta do Boskich przybytków” (Homilia II o Zaśnięciu, 14).

Czwartą przyczyną wniebowzięcia było ścisłe zjednoczenie życia Maryi z życiem Jej Syna. „Matka i Syn są głęboko zjednoczeni w walce z piekielnym wrogiem, aż do całkowitego zwycięstwa nad nim. Wyrazem tego jest w szczególności przezwyciężenie grzechu i śmierci, a zatem pokonanie tych wrogów, których św. Paweł wymienia zawsze razem (por. Rz 5,12.15-21;1Kor 15,21-26). Dlatego tak jak chwalebne zmartwychwstanie Chrystusa było ostatecznym dowodem tego zwycięstwa, tak też uwielbienie Maryi, także w dziewiczym ciele, stanowi ostateczne potwierdzenie Jej pełnej solidarności z Synem, zarówno w walce, jak i w zwycięstwie” (Benedykt XVI, Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański”. Castel Gandolfo – 15.08.2007).

Św. Jan Damasceński tak syntetyzuje powody wniebowzięcia:

„Wypadało, aby Ta, która wydając na świat Zbawiciela, zachowała nieskalane dziewictwo, także po śmierci pozostała nietknięta skażeniem ciała.Wypadało, aby Ta, która w swym łonie nosiła Stwórcę, jako Dziecię, została przyjęta do boskich przybytków.Wypadało, by Oblubienica Ojca zamieszkała w niebieskich komnatach.Wypadało, aby Matka, która patrzyła na Syna swego przybitego do krzyża i której serce przeszył miecz boleści, oszczędzony Jej w chwili wydania na świat Zbawiciela, oglądała Go królującego wraz z Ojcem w niebie.Wypadało, aby Matka Boga miała wszystko to, co należy do Jej Syna, aby jako Matka i Służebnica Boga była czczona przez wszystkie stworzenia”.

3. PRZYSZŁOŚĆ CHRZEŚCIJANINA

 Co ta uroczystość wnosi w nasze życie? W swojej Homilii na Wniebowzięcie Matki Bożej św. Jan Damasceński pisze: „Cóż powiemy przy grobie? […] moc Boska i dobrodziejstwa Bożej Matki nie są ograniczone miejscem. Gdyby bowiem ograniczały się tylko do grobu, niewielu mogłoby się cieszyć Bożym darem. Tymczasem rozlewa się on szeroko we wszystkich miejscach świata”.

Istotnie, Ta, która została wzięta do nieba nie oddaliła się od nas, lecz pozostaje jeszcze ściślej zjednoczona z nami. Ona przynosi nam wszystkim nadzieję i radość. W Niej widzimy cel, ku któremu  zmierzają ci, którzy potrafią związać swoje życie z życiem Jezusa. Którzy potrafią iść za Nim tak, jak szła za Nim Maryja. To święto mówi więc o naszej przyszłości. O wieczności, która nas czeka. Mówi, że my również możemy stanąć u boku Chrystusa w niebie, które nie jest  jakimś miejscem we wszechświecie, jakąś wydzieloną przestrzenią, istniejącą poza naszym światem, ponad chmurami. Niebo nie jest miejscem, ale jest doskonałym stanem życia.

a.  W tym momencie pojawia się jednak proste pytanie: czy my naprawdę chcemy żyć wiecznie? Niektórzy odrzucają dzisiaj tę wiarę, bo życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną; nie pragną życia wiecznego, ale doczesnego, zaś wiara w życie wieczne wydaje im się w tym przeszkodą. Chcieliby odsunąć śmierć jak najdalej, chociaż życie ziemskie, które nie miałoby końca byłoby dość nudne i ostatecznie nie do zniesienia (por. Spe salvi, 10).

Czy rzeczywiście wiara w życie wieczne przemienia i podtrzymuje nasze życie obecne? Czy żyjemy na co dzień tak, jak ludzie zmartwychwstali duchowo? Czy ta wiara jest „sprawcza”, tzn. kształtująca nasze życie na nowy sposób? Czy też jest ona tylko „informacją”, którą z upływem czasu odłożyliśmy na bok i która wydaje się ustępować innym informacjom bardziej aktualnym i interesującym?

Jakkolwiek by było, nie możemy zapomnieć o tym, że osoba ludzka nie ma na ziemi wielkiego wyboru w odniesieniu do spraw ostatecznych. Człowiek może być tylko obrazem Boga albo obrazem bestii. Może służyć temu, co święte albo stać się niewolnikiem zła. Może uczynić świat ołtarzem Boga albo przekazać świat demonom. Tu nie ma miejsca na neutralność, bo zmysł świętości jest dla nas podobnie ważny jak światło słońca. Bo nie ma natury bez ducha, podobnie jak nie ma braterstwa bez Ojca ani ludzkości bez przywiązania do Boga – uczył Abraham J. Heschel.

 I tak oto pozostaje nam do wyboru jedna z dwóch dróg. Program szatana, który głosi: amor sui usque ad contemptum Dei, czyli miłość własna posunięta aż do wzgardzenia Bogiem, albo program Chrystusa, który brzmi: amor Dei usque ad contemptum sui, czyli umiłowanie Boga aż do wzgardzenia sobą (św. Augustyn).

b.  W wyborze programu Chrystusa wspomaga nas – praktykowana w szczególnie gorliwy sposób w tutejszym zakopiańskim sanktuarium – Wielka Nowenna Fatimska. Nowenna, która pragnie  zjednoczenia wszystkich serc kochających Maryję, pragnących przyjść z pomocą dzisiejszemu światu. Na progu setnej rocznicy objawień fatimskich, pomaga nam ona wziąć sobie do serca to naglące wezwanie do zaangażowania się w ratowanie świata. Nowenna – czyli nasza modlitwa, ofiara, apostolstwo, zaproszenie do wspólnego różańca, do nabożeństwa pierwszosobotniego – wszystko to służy temu, by Maryja była bardziej znana i kochana przez ludzi na całym świecie. By nadszedł ten błogosławiony dzień, w którym Bóg stanie się wszystkim we wszystkich.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec, pragnę – słowami poety – wyrazić naszą niezachwianą niczym ufność i zawierzenie we wstawiennictwo i pomoc Maryi Wniebowziętej.

„Zgaś moje oczy, ja Cię widzieć mogę
Uszy zatrzaśnij, ja Ciebie usłyszę
I ja do Ciebie bez nóg znajdę drogę
I bez ust krzyk mój cisnę w Twoją ciszę
Ręce mi odrąb, a ja Cię pochwycę
Ja Cię pochwycę sercem jak ramieniem
Zawrzyj mi serce, mózgiem Cię zdobędę
A skoro mózg mi wypalisz płomieniem
Ja na krwi mojej Ciebie nosić będę”

(Rilke Rainer Maria, Zgaś moje oczy; tłum. Witold Hulewicz).

Abp Stanisław Gądecki, Zakopane, sanktuarium MB Fatimskiej – 15.07.2015

 

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Marek

Woś

Redaktor naczelny KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od każdej roboty.

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x