Moja piękna przyjaciółko: Cuda przyjaźni (4)

Drogi Czytelniku, Chrystus nazwał Cię swoim przyjacielem – jesteś nim. Wszyscy zostaliśmy mianowani przyjaciółmi Jezusa.

Bóg przyjacielem

„Chciałbym wyjść na ulicę i zapytać, co ludzie rozumieją przez «przyjaźń». Wielu myliłoby ją ze zwykłą sympatią, koleżeństwem. Albo – w drugą stronę – z zakochaniem (…). A przyjaźń znajduje się pośrodku, jako jedna z najwyższych postaci miłości”. Autorem zacytowanych słów jest José Luis Martín Descalzo (1930–1991), hiszpański kapłan, który w Polsce stał się rozpoznawalny dzięki serii książek „Dlaczego warto…”. Przywołany wyżej fragment pochodzi z eseju pt. „Zapiski na temat przyjaźni”, umieszczonego w książce „Dlaczego warto kochać?”. Parafrazując tytuł publikacji, można zapytać: „Dlaczego warto się przyjaźnić?”. Dlaczego warto przyjaźnić się z drugim człowiekiem? Dlaczego warto przyjaźnić się z Bogiem, który stał się człowiekiem, i czy taka relacja jest w ogóle możliwa? W Kościele często mówimy o Bogu jako o naszym przyjacielu. Słyszymy o tym, że należy starać się żyć w przyjaźni z Chrystusem. Budują nas słowa religijnych utworów muzycznych, w których pojawia się motyw przyjaźni z Panem, zapowiadany już w tytułach, np. „Jezus jest mym przyjacielem” czy „Przyjaciela mam, co pociesza mnie”. Słowa te mogą być istotną inspiracją na ścieżce duchowego rozwoju. Żeby jednak tak się stało, trzeba zadać sobie podstawowe pytanie, do którego postawienia zachęca nas Descalzo: Czym dla mnie jest przyjaźń? Hiszpański duchowny w swoim tekście przywołuje wybrane definicje przyjaźni. Wśród nich pojawia się np. pogląd Arystotelesa, według którego „przyjaźń polega na miłości i zabieganiu o dobro przyjaciela ze względu na niego samego”. Przyjmując z wiarą słowo Boże, ufamy, że Pan chce naszego dobra, a Jego miłość względem nas jest doskonała. Jednak przyjaźń to relacja, która zakłada wzajemność. Jak zatem wygląda to z naszej strony? Czy również kochamy Boga i działamy ze względu na Niego samego? Nie brakuje w naszym życiu sytuacji, w których wybieramy inną drogę niż tę, którą wytyczają nam Boże wskazówki. Często również nie działamy po prostu ze względu na Boga-Przyjaciela, ale np. ze strachu przed tym, co powiedzą ludzie, lub z obawy przed ewentualną karą z nieba… Tymczasem przyjaźń jest taką formą miłości, która polega na zaufaniu. Nie ma w niej miejsca na lęk. Skąd zatem nasze obawy? Mówi się, że strach i lęk to narzędzia szatana, które czasem sterują naszym życiem zamiast nas samych. Zły nie tylko karmi nas obawami, lecz także wmawia nam, że jesteśmy tak bezwartościowi, że nie zasługujemy na żadne dobro, a zwłaszcza na przyjaźń z Wszechmogącym… Pan dał nam drogowskaz również w tej sprawie. We fragmencie Ewangelii według św. Jana znajduje się fragment opatrzony tytułem „Prawa przyjaźni z Chrystusem”. Czytamy w nim: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,12–15).

My przyjaciółmi Boga

„Nazywałem was przyjaciółmi”. To już się stało. Droga Czytelniczko, Pan Jezus nazwał Cię swoją przyjaciółką – jesteś nią. Drogi Czytelniku, Chrystus nazwał Cię swoim przyjacielem – jesteś nim. Wszyscy zostaliśmy mianowani przyjaciółmi Jezusa. Każda i każdy z nas ma prawo do tego tytułu. Nie jesteśmy sługami niewtajemniczonymi w Boże sprawy. Jesteśmy bliskimi naszego Pana. Tymi, za których gotów był oddać życie, i tymi, których zaprasza do kroczenia Jego ścieżką. Descalzo skomentował przywołany fragment Ewangelii w następujący sposób: „Jezus mówił do swoich uczniów, że są Jego przyjaciółmi, ponieważ powiedział im wszystko, co wiedział od swojego Ojca. Bo przyjaźń to nie tylko zwykła szczerość, ale zwierzenie, zawierzenie i wspólne przeżycie swojej prywatności”. Częścią naszej prywatności stał się grzech – pokusy, zmagania, upadki i nieustanne próby powstawania. O tym fragmencie życia trudno nam rozmawiać. Nierzadko stresujemy się koniecznością wyznania grzechów przy konfesjonale. Unikamy spowiadania się u niektórych kapłanów, pozwalając, by sterowała nami obawa o to, co dany ksiądz sobie o nas pomyśli. Z trudem przychodzą nam próby przemodlenia naszych słabości. Gdy zdarzają nam się upadki, często czujemy się podle i unikamy kontaktu z Panem – zupełnie tak jak Ewa i Adam, którzy spostrzegając swoją nagość, zdając sobie sprawę z nieposłuszeństwa, próbowali ukryć się przed Stwórcą (por. Rdz 3,1–8). Grzech oddala nas od Boga, ale Pan w swoim miłosierdziu nie odsuwa nas od siebie, nawet gdy pogrążymy się w grzechu. „Sztuczka” szatana polega na tym, że próbuje on przekonać nas do tego, że nie warto zabiegać o miłość Boga, Jego przyjaźń i przebaczenie, ponieważ nie jesteśmy ich godni. Tymczasem Pismo Święte wyraźnie zachęca nas do tego, by wchodzić w bliską relację z Jezusem w każdym położeniu! Przykładem niech będzie postawa dwóch kobiet, które dotknęły Chrystusa. O jednej z nich św. Łukasz napisał: „A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że [Jezus] jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą». Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś powiedzieć». (…) Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. (…) Do niej zaś rzekł: «Twoje grzechy są odpuszczone». (…) «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37–40, 44–48, 50). W kolejnym rozdziale Ewangelii według św. Łukasza spotykamy bliźniaczo podobną scenę: „Gdy Jezus tam szedł, tłumy napierały na Niego. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi; całe swe mienie wydała na lekarzy, a żaden nie mógł jej uleczyć. Podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza, a natychmiast ustał jej upływ krwi. Lecz Jezus zapytał: «Kto się Mnie dotknął?» Gdy wszyscy się wypierali, Piotr powiedział: «Mistrzu, to tłumy zewsząd Cię otaczają i ściskają». Lecz Jezus rzekł: «Ktoś się Mnie dotknął, bo poznałem, że moc wyszła ode Mnie». Wtedy kobieta, widząc, że się nie ukryje, zbliżyła się drżąca i upadłszy przed Nim opowiedziała wobec całego ludu, dlaczego się Go dotknęła i jak natychmiast została uleczona. Jezus rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!»” (Łk 8,40–48). Obie uzdrowione kobiety mogłyby zaśpiewać pieśń, którą często słyszymy w kościołach: „O cuda, cuda, dzisiaj niepojęte! Cóż Ci się, Jezu, spodobało we mnie, żeś z tronu chwały zszedł w mej duszy ciernie? Jezus we mnie żyje! On jest mój, a ja Jego – wyłącznie, jedynie. Serce Jezusa w moim sercu bije. Krew przenajświętsza w moich żyłach płynie”. Chciejmy – tak jak bohaterki Ewangelii – przeżywać naszą codzienność, także tę trudną i bolesną, wspólnie z Bogiem. Nie bójmy się szczególnej bliskości z Jego Synem. Nie bójmy się głębokiej relacji opartej na przyjaźni, do której zaprasza nas Chrystus i która jest źródłem cudów, uzdrowienia. Tę wyjątkową więź buduje się w wolności. Nie jesteśmy sługami zobowiązanymi do pracy na rzecz Boga, ale przyjaciółmi, którzy mogą wybrać wzajemną miłość jako drogę życia poleconą im przez Pana. W kolejnym numerze „KRŚ” przypomnimy sobie sylwetki innych „dzielnych niewiast”, z którymi warto się zaprzyjaźnić. Teraz natomiast, na zakończenie tego tekstu, powróćmy do Descalza i jego kapłańskich „Zapisków na temat przyjaźni”: „Prawdziwa przyjaźń albo rodzi się co dzień, albo więdnie; albo jest pielęgnowana jak żywa roślina, albo sprowadza się do doraźnego antidotum na samotność”. Zróbmy wszystko, by nauczyć się dbać o naszą relację z Panem na co dzień. Życzę nam, żeby Bóg nigdy nie odgrywał w naszym życiu roli „doraźnego antidotum na samotność” lub inne trudności. Niech Pan będzie w centrum naszej codzienności. „Wszystko na chwałę bożą czyńcie” – zachęca św. Paweł (1 Kor 10,31). Zainspirujmy się tą myślą u progu nowego roku i pozwólmy się prowadzić Zbawicielowi w każdej chwili naszego życia.
0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Patrycja

Pierzynka

Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x