O sztuce dawania świadectwa. Mamy być świadkami wiary. Jesteśmy. Ale w jaki sposób?

Niektórzy biorą sprawę bardziej dosłownie, inni mniej. O kim mówimy, że to świadek wiary? O kimś, kto intryguje nas swoim życiem, przyciąga, promienieje ale  niekoniecznie o tym mówi. Pisząc te słowa, przypominam sobie osoby, które tak działały i działają w moim życiu. Ileż można by o nich opowiedzieć! Pewnie każdy z czytelników też kogoś takiego zna.

Dziś jednak piszę nie o świadkach, a o tzw. świadectwach – bardzo popularnej formie opowiadania o wierze. Słuchamy ich na rekolekcjach, czytamy je na łamach prasy katolickiej, w książkach i w murach naszych kościołów.

O czym mówią słuchacze świadectw?

Jedni są nimi zachwyceni i uczestniczą w wielu tego typu spotkaniach czy wzbogacają bibliotekę o kolejne pozycje, inni pozostają co najmniej sceptyczni lub nie wierzą w owe świadectwa. Wszyscy mają swoje racje.

Świadectwo głoszone podczas szkolnych rekolekcji to atrakcyjna forma mówienia o wierze, która pozwala na utrzymanie uwagi nastolatków – może skorzystają, może się pośmieją. I dobrze. W gust wszystkich na pewno się nie trafi, ale szczerość, umiejętność nawiązania kontaktu i poważne potraktowanie młodych ludzi. Coś zawsze zostanie w pamięci i może nawet zakiełkuje. Ciekawy pomysł to zapraszanie przedstawicieli różnych środowisk, by pokazać bogactwo Kościoła, to, że jest w nim miejsce dla każdego. Także przestrzeń do większego zaangażowania się.

Na rekolekcjach ruchów, wspólnot i stowarzyszeń charakter oraz forma świadectw z reguły wiążą się z duchowością, z której wyrasta dana grupa, jej wrażliwością. Wzrastając w jakiejś formacji, przesiąkamy jej stylem, specyficznym językiem, formami przeżywania wiary. Dla kogoś z zewnątrz może to być obce lub trudne, ale te świadectwa kierowane są do tych, którzy decydują się na taką drogę i dobrowolnie udają się na rekolekcje.

Popularne są też świadectwa w formie pisanej, czyli książki osób nawróconych czy świadectwa łask otrzymanych dzięki modlitwie, np. zamieszczane w „Królowej Różańca Świętego”. Mogą one zachęcić, zaintrygować, pokazać wspólnotę doświadczeń. Wydawnictwa katolickie mają bogatą ofertę tego typu publikacji. Jest na nie zapotrzebowanie. Jedni po nie sięgają, inni nie – wszystko w wolności. Ci, którzy wolą słuchać, nie mogą narzekać na brak podobnych treści w Internecie.

Podobnie jest ze świadectwami organizowanymi na terenie parafii poza mszą świętą – to ja decyduję, że wybieram się na takie spotkanie i oddaję się jego atmosferze. Niektórzy głoszący świadectwa przyciągają dziś całkiem sporo słuchaczy.
Najdelikatniejszą kwestię stanowią świadectwa głoszone w czasie mszy świętej, zwłaszcza praktyka wygłaszania ich zamiast homilii. I z tym wiąże się mój problem, którym się podzielę.

Ograniczony dostęp

Całość przeczytasz w "Królowej Różańca Świętego". To wydanie jest wciąż dostępne w sprzedaży, dlatego ma ograniczony dostęp. Nasze czasopisma możesz nabyć w cenie już od 2 zł. Zamów i wspieraj różańcowe inicjatywy!

Jak dawać świadectwo?

Podczas 377. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski w 2017 roku przyjęto uchwałę: „Wskazania dotyczące homilii mszalnej”, przypominając obowiązujące zasady. Warto zajrzeć do tego tekstu, tu przywołam tylko punkt 15, który brzmi następująco:

„15. Świadectwa, informacje i przemówienia wygłaszane przez wiernych świeckich. Należy pamiętać, że osoba świecka nie może przekazywać jakichś informacji lub nawet świadectwa w miejscu homilii; należy zasadniczo uczynić to poza celebracją mszy świętej. Jeśli zajdzie poważna przyczyna, można to uczynić w czasie mszy świętej, ale jedynie po odmówieniu przez kapłana modlitwy po komunii. Praktyka taka nie może stać się zwyczajem ani powodem opuszczenia homilii. Jeśli jednak przewiduje się przemówienie osób świeckich podczas mszy świętej, mogą to one zrobić tylko poza prezbiterium, a nigdy z ambony”.
Można też zajrzeć do tekstu Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zatytułowanego „Instrukcja Redemptionis sacramentum”, a także dokumentu Kongregacji do spraw duchowieństwa i np. „Instrukcji o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów” (Ecclesiae de mysterio) oraz przepisów Konferencji Episkopatu Polski „Wskazania po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego wprowadzenia do mszału rzymskiego z marca 2005”.
Przywołuję te dokumenty, dlatego że wspomniane zasady mają głęboki sens ze względu na istotę mszy świętej i jej precyzyjną konstrukcję. Już widzę uśmiechy czytelników, którzy przypominają sobie własne doświadczenia z przemówieniami świeckich. Szczerze? Tylko raz w ostatnim czasie zdarzyło mi się takie wygłoszone nie z ambony przez siostry z Czmońca. To jednak nie wszystko.

Przychodzę na niedzielną mszę, słucham słowa i potrzebuję wyjaśnienia. Homilię głosi tylko ktoś przygotowany. Nasza wiara wiąże się z wolnością, czuję, że jest mi ona trochę ograniczana, gdy świadectwo pojawia się w czasie liturgii zamiast homilii. Jeśli forma świadectwa nie jest dla mnie, siedzę lekko poirytowana, oczywiście, mogę z tego zrobić ofiarę, ale… nie jestem taką siłaczką.
Głoszenie świadectwa to sztuka, jak każde publiczne przemawianie. Nie powinno być popisem mówcy motywacyjnego. Zwrócił mi na to uwagę ktoś, kto zajmował się wiele lat kształceniem z zakresu retoryki i pokazał mi na konkretnym przykładzie wszystkie typowe „chwyty”. Świadectwo ma poruszyć, więc zawsze trochę gra się na emocjach.

Chciałabym słyszeć świadectwo jako opowieść o czyjejś drodze, ale bez pokazywania czarnych stron innych osób, szczególnie rodziców czy małżonków. Wiem, że niełatwo mówić o trudnych sprawach, ale czuję się skrępowana w takich sytuacjach.
Chciałabym, żeby świadectwo przyciągało, a nie traktowało o innych ludziach, złych, bezbożnych itp. Słyszałam ostatnio takie, które miało zachęcić do pewnej formy modlitwy, a tak naprawdę było opowieścią o złym świecie.

Zapytałam, dlaczego świadectwo wygłaszane jest na mszy. W odpowiedzi usłyszałam, że inaczej nikt nie przyjdzie. Jednak gdzie tu wolność? Jeśli nikt nie przyjdzie, to może nikt nie ma takiej potrzeby, nie jest otwarty na taką formę dzielenia się wiarą. Jeśli odbywa się to na siłę, tylko zniechęca. Powoduje rozdrażnienie, zniecierpliwienie, a w skrajnych przypadkach opuszczenie kościoła w czasie mszy. Niech na spotkanie ze świadectwem przyjdzie garstka chętnych. Są osoby, za którymi ludzie jeżdżą, których słuchają i zachęcają do słuchania innych. One też kiedyś zaczynały od małej grupki. Nic na siłę, o to proszę w przestrzeni liturgii. O uszanowanie wrażliwości odbiorcy, o zachowanie porządku mszy świętej, o wolność.

Chętnie czytam świadectwa, zarówno te w „Królowej Różańca Świętego”, jak i spisane w książkach. To dzielenie się wiarą. Często na prośbę kogoś, np. byli święci, którzy pisali, gdy przełożeni tego oczekiwali,

m.in Teresa z Lisieux.
Kochany świadku wiary, patrz na świat dobrymi oczami, nie bój się go i zaproś mnie do wysłuchania opowieści o Twojej drodze – poza mszą świętą. Jeśli przyjdę, wtedy ją usłyszę, a nie tylko jej wysłucham.

[\restrict]

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Maria

Łączkowska


Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x