„Kochaj sercem”, „patrzaj sercem”, „miej serce (litość) nad nami”, „mieć złamane serce” – znanych nam fraz, w których użyto w przeszłości wyrazu „serce”, jest mnóstwo. Znane są też i biblijne wezwania, jak chociażby jedna z wielkich zachęt, by nie zatwardzać własnego serca. W kontekście tekstualnym są one dla nas klarowne. Przypomnijmy sobie zatem kilka aspektów sercowych w Biblii Starego i Nowego Testamentu.
Język hebrajski, którym posługiwali się autorzy starotestamentalni, odnotowuje dwa terminy na określenie serca. Są to לֵב (leb) oraz לִבָּה (libbah). Obydwa tłumaczone są jako „serce”, lecz ich pole znaczeniowe może być znacznie szersze i pisarze natchnieni mogli wskazywać na inną rzeczywistość, jak tylko najważniejszy mięsień w ludzkim ciele.
Serce jako narząd i jako „środek” czegoś
Pierwszy z wyrazów pojawia się częściej, dzięki czemu zyskuje dużo więcej znaczeń. Jedno z bardziej podstawowych to właśnie „narząd w ciele ludzkim”. „Serce” oznacza też jednak coś nieco bardziej skomplikowanego, jak chociażby życie wewnętrzne, swoiste miejsce „w środku”, gdzie przeżywa się pewne sprawy. Jest to też wola ludzka jako narzędzie, którym posługuje się człowiek podczas podejmowania decyzji. Co więcej, „serce” nie musi oznaczać jakiegoś niedostępnego nam miejsca w ciele ludzkim. Oto bowiem, czytając tekst biblijny w języku hebrajskim, możemy natrafić na interesujący passus z Pieśni Mojżesza, a więc utworu uznawanego za jeden z najstarszych tekstów biblijnych. Naczelnik narodu wybranego, gdy wyprowadzał Izraelitów z Egiptu, zaintonował tę pieśń podczas pokonywania drogi przez Morze Czerwone (dokładnie: Morze Trzcin, prawdopodobnie znaną z tej starożytnej nazwy którąś z zatok w obrębie Morza Czerwonego). W Wj 15,8 w polskich przekładach czytamy: „W głębinach zastygły kipiele” (Biblia Paulistów) lub „Pośrodku morza zakrzepły przepaści” (Biblia Tysiąclecia). W przywołanym miejscu pojawia się hebrajski leb na określenie bardzo szczególnego i trudno dostępnego miejsca w zbiorniku wodnym, w tym przypadku w morzu. Ten dość trudny w interpretacji passus odkrywa jednak bogactwo zastosowania niektórych terminów hebrajskich. Słowo, które zwykle tłumaczy się jako „serce”, uzyskuje tu niejako nowe znaczenie, które można oddać w przekładzie jako „środek czegoś”, „najgłębsza część czegoś”, a może nawet „czeluść”, choć to ostatnie kojarzy nam się negatywnie.
Serce jako „środek” w człowieku
Wspomnieliśmy, że wyraz leb można odnieść do jakiegoś elementu wewnętrznego człowieka, do jego ludzkiej natury i pewnej głęboko zakorzenionej świadomości własnego „ja”, które często odróżniamy od ciała jako namacalnej powłoki. Dokonywanie tego rodzaju rozróżnień zawsze jest bardzo niebezpieczne, gdyż łatwo popaść w platonizm, a więc dostrzeganie w sobie pewnych odbić idei, istniejących gdzieś w świecie pozamaterialnym, przez co spogląda się często na ciało jako na więzienie tychże pierwiastków duchowych. Przestrzec przed tym mogę jedynie Czytelnika i Czytelniczkę, zastrzegając pewne trudności w podejmowanych dywagacjach. Ciało jest integralną częścią człowieka i jak wierzymy – świątynią Ducha Świętego. Starożytni autorzy biblijni budowali niejednokrotnie pewną dychotomię pomiędzy tym, co duchowe, a tym, co cielesne. Wskazywali nie tyle na konieczność braku dbałości o ciało, lecz na potrzebę zadbania przede wszystkim o to, co duchowe w człowieku.
Autor Księgi Przysłów wyjaśnia to w antytezie: „Spokój serca ożywia ciało, a zawiść jest jak próchnica kości” (Prz 14,30). Te dwie części stanowiące jednego człowieka nie wykluczają się wzajemnie, a człowiek winien trudzić się, by każda z tych sfer była odpowiednio zadbana. Troska o pokój serca, a więc o pewną stabilność życia wewnętrznego, doprowadzi do utrzymania zdrowia przez długie lata. Czy ta mądrość starożytnych nie jest nam dziś wciąż przekazywana, choć czasem wykorzystuje się ją jako element marketingu? Podobnie też działa to w odwrotną stronę, czego dowodzi prorok Izajasz, gdy wskazuje na wpływ cielesnych ran na stałość serca, a więc na siłę duchową, niezbędną człowiekowi w znoszeniu trudów (Iz 1,5).