Śląsk – to obszar, który mieszkańcom wszystkich pozostałych regionów nieodmiennie kojarzy się z kopalniami i wielkim przemysłem. To ziemia naznaczona trudną historią. Obszar przez wieki kulturowo odrębny od reszty kraju, który do dziś przechował gwarę, zwalczaną przez powojenne dekady, a obecnie znowu modną. Rzadko jednak się mówi lub pisze, że jedną z tych rzeczy, które zdefiniowały śląską specyfikę, było bardzo silne przywiązanie do religii, przejawiające się w znaczeniu, jaką w regionalnej duchowości odgrywało, i w dalszym ciągu odgrywa, sanktuarium maryjne w Piekarach Śląskich.
Ów rys głębokiej religijności przyczynił się niewątpliwie do tego, że na Śląsku, inaczej niż w innych polskich regionach, nigdy nie zdobyła dużej popularności czerwona ideologia. Począwszy od drugiej połowy XIX wieku, robotnicy wielkich ośrodków przemysłowych zaczęli stopniowo nadstawiać ku niej swe uszy. Praktycznie wszędzie, tylko nie na Śląsku. Była to zasługa zwykłych, szeregowych księży proboszczów, czyli po śląsku farorzy, przez stulecia sprawujących duchową opiekę nad śląskim ludem. Dość wspomnieć, że właśnie oni pierwsi podjęli walkę z plagą alkoholizmu, wychodząc z inicjatywami trzeźwościowymi już w pierwszej połowie XIX wieku.
W takim środowisku, w 1881 r., przyszedł na świat August Hlond, późniejszy prymas Polski. Był jednym z dwanaściorga dzieci Jana i Marii z domu Imiela. Rodzina nie była najlepiej sytuowana materialnie. Jan Hlond pracował na kolei jako dróżnik.
Hlondowie byli rodziną patriotyczną. Dziadek Augusta, Marcin, pochodził z terenu Królestwa Kongresowego, skąd przybył na Śląsk za chlebem. Już jako czterdziestosześcioletni ojciec trzech synów wziął udział w powstaniu styczniowym. Spotkały go za to prześladowania, które sprawiły, że zmienił nazwisko na Dubiel. Najmłodszym jego potomkiem był Jan, urodzony w 1855 roku. Wychowany w atmosferze patriotycznej, za małżonkę obrał sobie Marię, o której napisano, że: „nigdy nie nauczyła się dobrze mówić po niemiecku, za to w okresie ucisku germanizacyjnego bacznie pilnowała polskiego pacierza i polskiej pieśni religijnej”. Możemy sobie więc wyobrazić atmosferę, w jakiej wzrastały ich dzieci. Jan poświęcał modlitwie różańcowej każdą wolną chwilę. W przydomowym ogrodzie stała figura Matki Boskiej, przed którą zawsze płonęła olejna lampka. Dom był przesiąknięty kultem pracy. Rodzice bacznie pilnowali, by dzieci nie traciły swego czasu na czcze zajęcia. Mama nieustannie powtarzała, że z każdej zmarnotrawionej chwili przyjdzie zdać rachunek przed Bogiem. To właśnie pani Maria, będąc osobą, na której barkach spoczęło w znacznej mierze wychowanie potomstwa, pierwsza dostrzegła w swoich synach iskierki rodzącego się powołania do stanu duchownego. Podsycała je, opowiadając im o różnych wybitnych kapłanach, modląc się wspólnie w intencji powołań. W rezultacie aż czterech z pięciu chłopców wybrało swą przyszłość w zakonie salezjanów. Ignacy i Klemens pracowali na misjach, Antoni został muzykiem – kompozytorem wielu pieśni religijnych (w późniejszych latach zmienił nazwisko na Chlondowski, nie chcąc być kojarzonym ze znanym bratem), oraz, last but not least, August – późniejszy prymas Polski.
Warto wspomnieć o pewnym zdarzeniu z dzieciństwa Augusta. Otóż pewnego razu uległ on nieszczęśliwemu wypadkowi w trakcie pracy przy sieczkarni. Rana jednego z palców była poważna, wdało się zakażenie, stąd też lekarz, w obawie przed jego groźnymi następstwami, zalecił amputację. Słysząc to, malec, wśród płaczu, gwałtownie zaprotestował. Nie wyobrażał sobie takiego okaleczenia, argumentując, że chce być księdzem. Ojciec zabrał go na pielgrzymkę do Piekar Śląskich, by tam, przed cudownym wizerunkiem Patronki Śląska, prosić o zdrowie. Modlitwy zostały wysłuchane. Obyło się bez amputacji.
Dzieciństwo i młodość Augusta i jego rodzeństwa przebiegało w trudnej atmosferze germanizacji. Chłopcy zmuszeni byli do uczęszczania do szkół z niemieckim językiem wykładowym. Za to w domu rozmawiało się po polsku. Potajemnie przechowywano broń palną, na wypadek, gdyby trzeba było walczyć za ojczyznę. Moment ten był szczególnie wytęskniony przez pana Jana. Niestety, nie dane mu było tego dożyć. Za to najmłodszy z synów, Klemens, wziął czynny udział w trzech powstaniach śląskich. Patriotyczną atmosferę przyszło nieraz okupić represjami. Pan Jan był wzywany na rozmowy, w trakcie których tłumaczył się, dlaczego nie rozmawia z dziećmi po niemiecku. Argument był zawsze jeden: wyczerpująca, wielogodzinna praca na kolei, przez co dzieci były, przez większą część dnia, pod opieką matki, słabo władającej mową Goethego. Jednak na tych specyficznych „pogadankach” się nie kończyło. Jana często służbowo przenoszono ze stacji na stację, przez co rodzina nie mogła nigdzie dłużej zagrzać miejsca i była zmuszona do ciągłych przeprowadzek.
To właśnie nacisk germanizacyjny sprawił, że państwo Hlondowie zdecydowali się na wysłanie swych najstarszych synów za granicę, gdy tylko dowiedzieli się, że mogą kontynuować naukę w szkole salezjańskiej w Turynie. Dwunastoletni August (niektóre źródła podają, że w chwili wyjazdu miał 13 lat) wraz ze swym starszym o dwa lata bratem Ignacym wyjechali więc do stolicy Piemontu. August odbył tam nowicjat. Dodajmy, że wyjazdy do zagranicznych szkół nie były na Śląsku niczym wyjątkowym i z pewnością Maria i Jan znali inne rodziny, które zdecydowały się na podobny krok w stosunku do swych synów. Mogło to stanowić dla nich zachętę.
Kolejnym etapem w życiu Augusta były studia na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, które ukończył w 1900 roku. Po zakończeniu edukacji, lecz nie będąc jeszcze kapłanem, został skierowany z powrotem na polskie ziemie, konkretnie zaś do Oświęcimia, gdzie działał już od jakiegoś czasu prowadzony przez zakon salezjanów zakład wychowawczy. Został tam wychowawcą. Szybko dały o sobie znać jego talenty pedagogiczne. Dzięki niemu placówka zyskała opinię jako posiadającej wysoki poziom nauczania. Przybywali do niej chłopcy z różnych stron, ale najwięcej było krajanów Augusta – Ślązaków. Dobrze znając trudne realia panujące w tym regionie, a przede wszystkim brutalną walkę z żywiołem polskim, August położył szczególny nacisk na wychowanie w duchu patriotycznym. Jego zasługi dla umocnienia świadomości narodowej w młodych Ślązakach są nie do przecenienia.