Rok 1877 trwale zapisał się w historii Gietrzwałdu z powodu objawień Maryi. W tle tych wydarzeń pojawia się postać człowieka, którego można by nazwać pierwszym heroldem orędzia Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Cofnijmy się do połowy XIX wieku. Polska nie istnieje na mapach świata. Polacy są podzieleni między trzy zabory, tysiące ludzi wyjeżdża z rodzinnych domów w poszukiwaniu chleba na zachód Europy i do obu Ameryk; tam, gdzie dynamicznie rozwija się przemysł. Granice są zamknięte, mowa polska prześladowana, trwa intensywna rusyfikacja i germanizacja. Po powstaniu styczniowym Rosjanie rozpoczynają zsyłki na Sybir i depczą przejawy patriotyzmu. – Likwidują polskie szkoły, konfiskują majątki, ograniczają swobody, wmuszają posługiwanie się językiem rosyjskim nawet w kościołach. Dowódcy wojsk bez skrupułów wydają rozkazy o strzelaniu do bezbronnych cywili. Rosyjska buta i pogarda dla polskości pochłania tysiące ofiar.
Także zabór pruski bezwzględnie tępi przejawy ruchów narodowych. W wielkopolskich szkołach za modlitwę w języku polskim dzieci czekają srogie kary. Kulturkampf jest w rozkwicie, a jego ostrze skierowane w Kościół jako matecznik tradycji narodowych. Byle urzędnik pruski ma prawo wtrącić polskiego kapłana na dwa lata do więzienia. Stosunkowo najwięcej swobód Polacy mieli w zaborze austriackim – w Galicji rozwijają się polskie szkoły, kultura i nauka, lecz i tego nie można nazwać wolnością…