Nieczęsto zdarza się, aby kopię cudownego wizerunku koronowano wcześniej niż oryginał. Niepozorny drzeworyt Matki Bożej Świętorodzinnej w Miedniewicach, będący reprodukcją słynnego obrazu studziańskiego, zwieńczono złotymi diademami na dwieście lat przed koronacją pierwowzoru. To nie jedyna osobliwość sanktuarium zwanego Perłą Baroku Zachodniego Mazowsza.
Na odpusty organizowane przez księży filipinów w sanktuarium w Studziannej pod Opocznem przybywały rzesze pątników. Wśród nich był mieszkaniec Miedniewic – Jakub Trojańczyk. Jako pamiątkę wizyty w sanktuarium (1674 r.) zakupił u odpustowego kramarza papierowy obraz przedstawiający Świętą Rodzinę z obrazu studziańskiego. Ludowy drzeworyt o wymiarach 50 × 50 cm, częściowo podkolorowany, ilustruje uroczą scenę rozgrywającą się we wnętrzu nazaretańskiego domu. Owalny stół otaczają trzy postacie – nad Dzieciątkiem pochyla się św. Józef, podając Mu kielich z napojem, a naprzeciw zasiada Matka Boża, która podsuwa Synowi owoc gruszki. Poniżej znajduje się nieregularny napis informujący, że grafika przedstawia wizerunek ze Studziannej.
Po powrocie do domu Trojańczyk umieścił drzeworyt na słupie wspierającym wiązanie dachu stodoły. Zgodnie z ludowym zwyczajem, dewocyjne obrazki wieszano w takich miejscach jako symbol opieki nad gospodarstwem. Jakież było zdziwienie mężczyzny, gdy po kilku miesiącach, wiosną 1675 r., ujrzał nadzwyczajny blask bijący od wizerunku. Sąsiedzi, myśląc, że wybuchł pożar, tłumnie zgromadzili się w trojańczykowej stodole. Nie zobaczywszy jednak płomieni, uznali nietypowe zjawisko za znak z niebios. Wieść o tajemniczym świetle rozeszła się lotem błyskawicy po okolicznych wioskach. Do Miedniewic zdążały rzesze wiernych, śpiewano pieśni i modlono się gorliwie, pojawiły się pierwsze uzdrowienia.
Sprawą zainteresował się ówczesny właściciel wsi, słynący z pobożności Mikołaj Wiktoryn Grudziński, starosta guzowski. Z jego inicjatywy, bp Stefan Wierzbowski, ordynariusz poznański, powołał komisję dla zbadania autentyczności nadzwyczajnych wydarzeń. Uzyskawszy opinię gremium, które obradowało do 1677 r., hierarcha zezwolił na kult koncentrujący się wokół obrazu miedniewickiego. W miejscu stodoły wzniesiono wkrótce kaplicę, zachowując jednak słup, na którym wisiał drzeworyt. Dobrodzieje na czele z Grudzińskim zabiegali, aby opiekę nad kształtującym się sanktuarium objęli zakonnicy. Planowano utworzyć tu klasztor bernardynów, ale ostatecznie w 1686 r. do Miedniewic przybyli reformaci (członkowie Zakonu Braci Mniejszych Ściślejszej Obserwancji). Najpierw wzniesiono drewniany klasztor, a w latach 1692–1702 powstał konwent murowany.
Po niespełna trzydziestu latach rozpoczęto budowę kościoła (1731–1748) według projektu Józefa Fontany i Tomasza Bellottiego. Jednonawową, barokową świątynię pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i Świętego Józefa konsekrował w 1755 r. prymas Adam Ignacy Komorowski. Wnętrze kościoła łączy kilka wątków ideowych. Charakterystyczny dla reformatów kult pasyjny wyraża okazały krucyfiks zlokalizowany zgodnie z zakonną tradycją w głównym ołtarzu wykonanym z drewna dębowego. Duchowość franciszkańską odzwierciedlają wezwania ołtarzy bocznych – św. Franciszka z Asyżu, św. Antoniego z Padwy, św. Bonawentury z Bagnoregio i św. Piotra z Alkantary. Swoje ołtarze mają także święci Józef i Jan Nepomucen. W tę przestrzeń sakralną wpisuje się kult cudownego obrazu, umieszczonego w głównym ołtarzu, poniżej wspomnianego krucyfiksu. W retabulum ołtarzowe wkomponowano oryginalny słup ze stodoły Trojańczyka w taki sposób, że wizerunek przylega do jego górnej części, wierni zaś, obchodząc nastawę, mogą dotknąć i zobaczyć ten wyjątkowy artefakt. Obraz zdobi dekoracyjna, metalowa sukienka, na zasuwie znajduje się zaś wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Na ścianach świątyni rozmieszczono także obrazy o treściach nawiązujących do dziejów miedniewickiego sanktuarium: modlitwa Jakuba Trojańczyka przed cudownym obrazkiem, wierni gromadzący się w stodole wokół wizerunku, obrady komisji badającej doznane cuda, wskrzeszenie Ignacego Rynka utopionego w Bzurze, przybycie reformatów (1686 r.) i koronacja obrazu (1767 r.).
Uroczyste nałożenie koron na cudowny obraz było największym wydarzeniem w dziejach miedniewickiego sanktuarium. Uzyskawszy pisma polecające od dostojników duchownych i świeckich, gwardian klasztoru o. Benedykt Sokolnicki udał się do Rzymu, aby u Kapituły Watykańskiej otrzymać zgodę na koronację. Przychylono się do jego prośby i w imieniu papieża Klemensa XIII wydano dekret, wyznaczając jako termin wydarzenia 7 czerwca 1767 r. Wykonanie koron zlecili reformaci warszawskiemu jubilerowi Ignacemu Braunerowi. Przy dźwięku armat, wśród imponujących dekoracji, z udziałem nieprzebranych tłumów odbyła się uroczystość koronacyjna, której przewodniczył bp Ignacy Krasicki, ordynariusz warmiński, a główne kazanie wygłosił bp Józef Załuski, ordynariusz kijowski.
W miedniewickiej księdze cudów z lat 1675–1825 zarejestrowano 433 opisy łask doznanych za wstawiennictwem Świętej Rodziny. Wśród wdzięcznych czcicieli odnotowano zwłaszcza wielu mieszkańców nieodległego Łowicza, a wśród nich przedstawicieli lokalnej elity: pisarza konsystorskiego Jana Kantego Głowackiego, radnego Antoniego Rynka, pisarzową grodzką Annę Sadkowską. W rękopisie zawarto także relację pewnej ewangeliczki, która przejeżdżając nieopodal Miedniewic, postanowiła wstąpić z ciekawości do sanktuarium, w celu wyszydzenia katolickiego miejsca kultu. Wizyta w zespole klasztornym wywarła jednak na niej takie wrażenie, że porzuciła błędy luteranizmu i postanowiła złożyć katolickie wyznanie wiary. Orędownictwu Miedniewckiej Madonny przypisywali miejscowi reformaci ocalenie konwentu przed Szwedami, którzy doszczętnie zniszczyli wieś podczas działań militarnych (wojna północna), a mimo to oszczędzili zabudowania kościelne. Współbracia z klasztoru warszawskiego, salwując się ucieczką przed grasującą w mieście zarazą, trafili do Miedniewic, gdzie nie dosięgła ich śmiercionośna epidemia, co wiązali z przemożną opieką Świętej Rodziny.
Zakonnicy duszpasterzowali w sanktuarium, obsługując pielgrzymów i troszcząc się o miejscową ludność. Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, ochotnie pospieszyli z pomocą walczącym. Za ten czyn władze carskie dokonały kasaty klasztoru. Opuszczając konwent, reformaci zlecili pomalowanie wszystkich drewnianych elementów wyposażenia (nastaw ołtarzowych, ławek, konfesjonałów, boazerii) na kolor czarny, symbolizujący żałobę. Ten przejmujący wygląd wnętrza pozostawiono do dziś. Na miejscu pozostał tylko jeden zakonnik, o. Kajetan Grzeszkiewicz, który do swej śmierci w 1900 r. troszczył się o kościół. Następnie jego miejsce zajęło duchowieństwo diecezjalne. Podczas I wojny światowej przez miejscowość przechodził front, jednak cudowny obraz udało się ukryć w kościele w sąsiednich Wiskitkach. W 1919 r. przy sanktuarium erygowano parafię. W okresie międzywojennym kult Miedniewickiej Madonny nie ustawał, o czym świadczy pochodząca z tego czasu imponująca, bajecznie kolorowa polichromia w zakrystii wykonana przez Chwalisława Zielińskiego (1929 r.).
Ponownie franciszkańskie habity pojawiły się w Miedniewicach w 1966 r. Miejsce reformatów zajęli franciszkanie konwentualni, którym duszpasterzowanie w sanktuarium i parafii powierzył bł. Stefan Wyszyński. Od 1986 r. w skład kompleksu wchodzi także klasztor sióstr klarysek utworzony jako wotum wdzięczności za kanonizację św. Maksymiliana Marii Kolbego.