Jak wyglądała Niedziela Palmowa w średniowieczu? Ksiądz jedzie na ośle w procesji Niedzieli Palmowej: niejeden wierny zachwyci się takim nowoczesnym zjawiskiem. Tymczasem okazuje się, że jest to widowisko głęboko zakorzenione w wielowiekowej tradycji katolickiej liturgii. Każda liturgia ma w sobie – poza wszystkimi aspektami związanymi z wiarą – coś z widowiska. W poprzednim numerze przyglądaliśmy się tzw. dramatyzacjom Wielkiego Tygodnia. Dziś spójrzmy na to, jak dawniej celebrowano Niedzielę Palmową.
Żeby to zrobić, musimy cofnąć się o kilka wieków – do czasów, kiedy nie było jeszcze święta Bożego Ciała, a liturgia w poszczególnych parafiach czy klasztorach różniła się od siebie: różne księgi zawierały swoje specyficzne redakcje, wersje, akcenty. Zostały one ujednolicone dopiero po soborze trydenckim, który obradował w połowie XVI wieku.
W średniowiecznym kościele nie brakowało wrażeń. Dostarczało ich np. zdejmowanie z krzyża figury Chrystusa i składanie jej do grobu w Wielki Piątek. Z kolei we Wniebowstąpienie wciągano na linie rzeźbę Zmartwychwstałego, by zniknęła w otworze w sklepieniu. Pomagało to wiernym w osobistym przeżyciu tajemnicy wiary, której dotyczyło dane święto.
Szczególnie w późnym średniowieczu rozwinął się typ pobożności, który akcentował osobiste, emocjonalne przeżywanie cierpienia Chrystusa. Tutaj przedmiotem do kontemplacji były naturalistyczne rzeźby, z bardzo wyraźnie zaznaczonymi śladami męki. Podobnie działały wszystkie emocjonalne, teatralne elementy w trakcie samej liturgii.
Jak wyglądały procesje Niedzieli Palmowej
Tak też było w Niedzielę Palmową. Masowe procesje przyciągały rzesze wiernych, a ich historia sięga jeszcze starożytności. Kiedy patrzymy wstecz, szukając początków takiego zwyczaju, docieramy aż do zapisów z IV w., kiedy pątniczka Egeria pielgrzymowała do Jerozolimy. Zostawiła nam piękny opis procesji, która z radosnym śpiewem schodzi z góry oliwnej do kościoła Anasthasis – czyli bazyliki Bożego Grobu.
Z czasem zwyczaj organizowania takich procesji przeniknął na tereny łacińskie – do Europy Zachodniej – i bił rekordy popularności. Dla przykładu, w 1423 r we Wrocławiu tak wielu wiernych zgromadziło się, by obchodzić Niedzielę Palmową, że pod pochodem zawalił się most Tumski, a kilka osób utopiło się w Odrze!
Sama procesja zaczynała się zwykle poza murami miejskimi; wierni zbierali się i wchodzili do miasta – jak Jezus do Jerozolimy. Śpiewano antyfony, psalmy. W centralnym miejscu znajdowały się krzyż niesiony przez celebransa lub rzeźba Chrystusa na ośle, zaopatrzona w kółka i ciągnięta na linach. Po wejściu do miasta procesja stawała, a wierni podchodzili do rzeźby i rzucali przed nią gałęzie i okazywali jej cześć. Celebrans adorował krzyż lub figurę jako ostatni, a osoby ze służby liturgicznej uderzały go palmami. To piękne połączenie kultu Jezusa jako króla oraz Jezusa jako ofiary – dramatyczne napięcie Wielkiego Tygodnia – już zarysowuje się w tych pojedynczych gestach. Następnie przy śpiewie psalmów procesja zmierzała do kościoła, gdzie sprawowano mszę świętą.
Po co figura
Dziś możemy się zastanawiać, po co takie zbędne dekoracje, skoro procesja kończyła się mszą świętą, w czasie której Chrystus jest realnie obecny, a przewodniczył jej celebrans występujący in persona Christi? Czy to nie wystarczyło? Otóż myślenie ludzi średniowiecza było zupełnie inne niż nasze. Powszechna świadomość, że Jezus jest realnie obecny w Eucharystii nie była tak popularna, np. święto Bożego Ciała ustanowiono na Zachodzie dopiero w XIV wieku. Chodziło też o osobiste, bezpośrednie przeżycie liturgii, które dzisiaj ustąpiło miejsca bardziej duchowemu podejściu czy intelektualnym rozważaniom. Rzeźba uobecniała samego Jezusa, pomagała w wyobrażeniu sobie sytuacji z Ewangelii.
Gdzie znajdziemy ślady dawnej liturgii
Takie rzeźby Chrystusa na ośle (zwane czasem infantylnie Jezuskiem palmowym)można do dziś oglądać np. w Muzeum Narodowym w Krakowie czy Muzeum Narodowym w Poznaniu, a współczesną ludową wersję – w skansenie w Nowym Sączu. Są to pięknie zachowane dzieła. W większości to dużej, naturalnej lub ponadnaturalnej wielkości postaci Chrystusa, który siedzi na ośle i podnosi rękę w geście błogosławieństwa. Wiele figur znajduje się na zachowanej do dziś platformie, na której ciągnięto rzeźbę w trakcie procesji. Jeśli więc spotkają się Państwo ze zwyczajem, że ksiądz w Niedzielę Palmową wsiada na osła i jedzie w procesji – proszę się nie dziwić i pamiętać, że to nawiązanie do tradycji, która ma co najmniej kilka wieków.