W cieniu Duszy Chrystusowej
Jego wspaniałość podobna do światła… (Ha 3, 4)
Obraz… niewyobrażalnie piękny…
Kraków. Lutowy poranek. Na dworcu głównym wsiadam w autobus miejski 154 i jadę do końca trasy, na Prądnik Biały. Zapytany o ul. Matki Pauli Tajber młody człowiek wskazuje drogę główną. To blisko. Idę wzdłuż białego muru, przechodzę przez bramę i wchodzę na posesję sióstr. Przede mną wyrasta kaplica. Wchodzę do środka. Klękam przed kratą oddzielającą przedsionek od nawy głównej. Widzę adorującą Przenajświętszy Sakrament siostrę i dolną część ołtarza. Obrazu stąd jeszcze nie widać. Idę do klasztornej furty i pytam o możliwość jego zobaczenia. Uśmiechnięta siostra prowadzi mnie do kaplicy. Zapytuję, czy mogłabym porozmawiać z kimś na temat tego wizerunku. Zakonnica odpowiada, że zaraz przyśle jedną z sióstr, i wskazuje drzwi do kaplicy. Wchodzę do środka. Jest przestronnie i jasno. Jeszcze tylko kilka kroków i zobaczę obraz.
Jest piękny. Niewyobrażalnie piękny… W głównym ołtarzu, mającym kształt krzyża, widnieje mało znany w Polsce wizerunek Pana Jezusa Promieniującego. To dzieło A. Hyły. Tego samego, który namalował obraz Jezusa Miłosiernego do kaplicy sióstr w krakowskich Łagiewnikach. W milczeniu wpatruję się w oblicze Promieniującego i zapominam o całym świecie… Naraz czuję na swoim ramieniu dłoń. Przyszła siostra, więc wychodzimy na zewnątrz.
– Jestem siostra Bogna. W czym mogę pomóc? – pyta niezwykle serdecznie.
– Siostro, proszę mi opowiedzieć wszystko o tym obrazie. I o wszystkim, co ma z nim związek – proszę cichym głosem.
– A zatem chodźmy do rozmównicy… – odpowiada siostra.
I tu zaczyna się niecodzienna historia założycielki zgromadzenia albo – jak kto woli – opowieść o kobiecie, która ślepo zaufała Bogu, jej misji i historia obrazu… niewyobrażalnie pięknego…
Apostołka Duszy Chrystusowej
Zofia Tajber, przyszła matka Paula, urodziła się jako 15. dziecko w polskiej rodzinie katolickiej o żywych tradycjach patriotycznych w 1890 r. w Białej Podlaskiej. Kiedy miała sześć lat, rodzina przeniosła się do Żytomierza na Wołyniu. Dziewczynka wzrastała otoczona miłością najbliższych i Pana Boga, który – jak później napisze – już wtedy darzył ją wielkimi łaskami, zaś ona sama czyniła, „co się Bogu podoba, co jest Mu miłe”. Kochała zwierzęta. Była wrażliwa na piękno przyrody i zachwycała się dziełem Stwórcy. Szczególnie urzekała ją zmienność pór roku. Zdarzało się czasem, że z otwartymi ramionami wychodziła na spotkanie z wiatrem, by go… uścisnąć. Była wtedy przeświadczona, że poprzez taki gest dosięga samego Stwórcy, i dziękowała Mu, że stworzył „takie piękne światy”.
Obdarzona duszą artystyczną i utalentowana muzycznie, uczyła się rysunku i śpiewu. Zachwycały ją dzieła sztuki, zwłaszcza obrazy ukazujące Mękę Pańską, które rodziły w niej tęsknotę za Bogiem i pragnienie życia zakonnego.
Niespodziewanie pod wpływem brata Rudolfa, rozczytującego się w lekturach ateistycznych, Zofia doświadczyła głębokiego kryzysu wiary. Porzuciła praktyki religijne i modlitwę. Pogrążona w kilkuletniej głębokiej ciemności, doświadczała wewnętrznej pustki i rozdarcia. W takim stanie ducha dotrwała do roku 1915, kiedy to w Wielki Piątek weszła – jak do muzeum – do kościoła św. Aleksandra w Kijowie, aby zobaczyć grób Pański. Gdy spojrzała na Jezusa Eucharystycznego, doznała wychodzącej z Niego mocy, a do jej duszy przeniknęły promienie. „Ty jesteś tym szczęściem, którego całe życie dotąd moja dusza daremnie poza Tobą szukała” – wyszeptała, padając na kolana niczym św. Paweł pod Damaszkiem. Oddając się lekturze katolickich książek, umartwiając się i uczestnicząc we mszy świętej, Zofia przygotowywała się do spowiedzi, a później przyjęła sakrament bierzmowania. Odtąd jej życie było już z Jezusem, dla Jezusa i w Jezusie. Ponownie zapragnęła życia zakonnego. Myślała o karmelu. Jednak z czasem – dzięki mistycznym wizjom i wewnętrznemu głosowi – odkryła, że Bóg wzywa ją do założenia zgromadzenia, w którym w sposób szczególny odbierałaby cześć Dusza Chrystusowa.
Czasy, kiedy Tajberówna podjęła decyzję o założeniu nowego zakonu, były bardzo trudne. Trwała wojna z bolszewikami (1920 r.), chaos, nasilający się terror nie sprzyjały jej ewentualnym działaniom na Wołyniu. Dlatego wraz z dwiema towarzyszkami przedostała się do Krakowa, gdzie rozpoczęła swoje dzieło od pracy w charakterze… służącej.
Jednocześnie przekazała swoje duchowe pisma do wglądu i oceny ojcom jezuitom. Czytał je m.in. spowiednik s. Faustyny – ks. Józef Andrasz, zaś w 1921 r. pozytywnie zaopiniował je abp lwowski ks. Józef Teodorowicz, który jednocześnie poparł u bpa Sapiehy prośbę Zofii o pozwolenie na zrzeszanie się dziewcząt. I tak w 1923 r. za zgodą metropolity krakowskiego powstało Stowarzyszenie ku czci Przenajświętszej Duszy Chrystusa Pana z siedzibą w Prądniku Białym, wówczas podkrakowskiej wsi, gdzie Tajberówna wydzierżawiła niewielki domek. I chociaż stowarzyszenie miało charakter świecki, założycielka głęboko wierzyła, że zostanie ono z czasem przekształcone w zgromadzenie zakonne, toteż wymagała od jego członkiń życia wg rad ewangelicznych.
Ówcześni mieszkańcy Prądnika byli zaniedbani pod każdym względem. Przełożona wraz z siostrami podjęła więc swoistą pracę u podstaw, ucząc ludzi modlitwy, prawd wiary, kształtując ich moralność, zakładając jadłodajnie i ochronki, a w czasie II wojny pomagając wszystkim, którzy pomocy potrzebowali.
Wreszcie po wielu latach, w 1949 r.,kardynał A. Sapieha przemianował stowarzyszenie na Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana oraz zatwierdził jego konstytucję. Przełożoną w dalszym ciągu pozostała Matka Paula i pełniła tę funkcję do 1961 r., kiedy to zakwestionowano jej poglądy. Wyjechała wtedy do Siedlca koło Krakowa, gdzie zmarła w opinii świętości w 1963 roku. Obecnie jej proces beatyfikacyjny jest w toku.
Wizerunek Promieniującego
W domu sióstr początkowo czczono Pana Jezusa Dobrego Pasterza. Nie było obrazu, który wyrażałby nowo powstałe zgromadzenie. Wtedy pojawiła się myśl, aby namalować Zbawiciela wg wizji, jaką w 1919 r. miała Tajberówna. Wówczas to, podczas modlitwy w kościele, ujrzała ona ubranego w białe szaty Chrystusa Zmartwychwstałego, promieniującego radością, który wypowiedział następujące słowa: „Oddaję ci Duszę Moją Boską ku uczczeniu, byś Ją i Jej żądania przekazała światu całemu”. Z Jego piersi wychodziły promienie światła,które przenikały Jego postać, tworząc wokół aureolę światła, porównywaną też do słonecznego kręgu. Mistyczka widziała, jak promienie te obejmowały ludzi znajdujących się w kościele, przenikając jednocześnie przez jego mury i docierając do osób przechodzących obok świątyni. To specyficzne oddziaływanie łaski wypływającej z Duszy Jezusa artysta przedstawił za pomocą przeźroczystych kółek, które symbolizują dusze ludzi.
Jak to się stało, że Hyła namalował ten wizerunek? Wszystko wskazuje, że o. J. Andrasz, wg którego wskazówek powstawał krakowski obraz Jezusa Miłosiernego, polecił artystę przełożonej zgromadzenia, a ta zleciła mu namalowanie swojej wizji Jezusa sprzed lat. Nie wiemy, czy obraz się jej spodobał, ale chyba tak, skoro ostatecznie Hyła namalował siedem takich przedstawień. Wszystkie znajdują się obecnie w domach sióstr. Obraz, który znajduje się w kaplicy sióstr na krakowskim Prądniku, został uroczyście poświęcony w 1953 r., a na naszych oczach staje się obrazem słynącym łaskami…
(cdn.)
Mogą zainteresować Cię też: